Czy Beniamin Franklin się mylił? O przewidywaniu pogody.

0
786

Czy Beniamin Franklin się mylił? O przewidywaniu pogody.

My dziennikarze, w każdym razie wielu z nas, lubimy używać słowa drastyczne, porównania, które od razu mogą przyciągnąć uwagę czytelników.

Tegoroczną, zapewne jedną z ostrzejszych zim w ostatnim dziesięcioleciu, określa się już „Bestią ze Wschodu”. Nie wiemy, jak ostre będą jej kolejne ataki, być może zauważymy, że będzie to jedna z ostrzejszych zim w dłuższym niż dziesięcioletni okresie. Już dziś pojawiają się takie hipotezy. Wspomnę o nich poniżej.

Zanim jednak przejdę do zasadniczego tematu obnażę jeszcze inną tajemnicę z dziennikarskiego warsztatu. Przecież i ja, by przyciągnąć uwagę czytelników, nadałem temu artykułowi tytuł „Czy Beniamin Franklin się mylił?” Lubimy przecież, gdy mylą się ludzie uznawani przez nas za wybitnych.

Beniamin Franklin, choć nie był prezydentem, to uważany jest za jednego z „ojców założycieli” Stanów Zjednoczonych. Był jednym z pierwszych, którzy zaczęli głosić i rozpoczęli walkę o niezależność, a później niepodległość Unii. Jego portret możemy dostrzec na studolarowych banknotach. O tym, że był również jednym z pierwszych, którzy rozpoczęli walkę o zniesienie niewolnictwa często już zapominamy. Jeszcze mniej często wspominamy o jego działalności naukowej, a był to umysł wręcz renesansowy.

W Wikipedii możemy znaleźć informację o tym, że to on wynalazł okulary dwuogniskowe oraz nadał ostateczny, współczesny kształt instrumentu harmonika szklana (glasharmonika). Uważany jest za wynalazcę piorunochronu. Odkrył także i opisał Golfsztrom.  To ostatnie odkrycie wiąże się z drugą częścią tytułu tego artykułu.

Wprawdzie precyzyjne opisanie Goldsztromu jest dziś dość trudne, ten system prądu zatokowego jest dość skomplikowany i zmienny w czasie, ale to, że ma związek ze zmianami klimatycznymi jest dziś przyjmowane za pewnik.

Wikipedia podaje, że  Golfsztrom ma znaczący wpływ na klimat terenów lądowych w jego pobliżu. Transportuje ciepłe wody, które potem z Prądem Północnoatlantyckim dostają się w okolice Europy. Zimą powietrze nad oceanem na zachód od wybrzeży Norwegii jest średnio o ponad 4,4 °C cieplejsze niż powietrze na podobnych szerokościach geograficznych, co jest jedną z największych anomalii tego typu.

Dodam do tego jedno sprostowanie i jedno uzupełnienie. Po pierwsze, jeśli przyjmujemy, że Golfsztorm ma znaczący wpływ na klimat terenów lądowych w jego pobliżu, to wpływa również na klimat na całym świecie. Klimat świata jest bowiem systemem swego rodzaju naczyń połączonych. Zmiany klimatyczne na jednym obszarze oddziałują na takie na innych obszarach. Po drugie, to Beniamin Franklin jako pierwszy zwrócił uwagę na fakt zależności zmian klimatycznych od wulkanów. O tym już Wikipedia, nie wiem z jakiego powodu, dziś już (a może jeszcze?) nie wspomina.

Wprawdzie i dziś przy okazji różnych erupcji wulkanicznych zauważane są związki między nimi a okresowymi ochłodzeniami klimatu, ale wpływ wybuchów wulkanów na klimat jest wciąż marginalizowany.

Większość z nas lubi proste, jednoznaczne wyjaśnienia i z tego powodu przyjęliśmy, że za obecne zmiany klimatu odpowiada tylko jeden czynnik. Rozwój przemysłu ciężkiego, spalanie węgla i ropy, czyli wytwarzanie dwutlenku węgla przez człowieka. Pojawiają się wielkie liczby. Człowiek już dziś potrafi wytworzyć więcej dwutlenku węgla niż niejedna erupcja wulkaniczna. Nieważne dla zwolenników tej teorii jest to, że dwutlenek węgla jest cięższy od tlenu i wkrótce po wyjściu z kominów, ochłodzony w górnych warstwach atmosfery, opada niedaleko od źródeł jego emisji i jest absorbowany przez rośliny. Na ochłodzenie klimatu może mieć wpływ dopiero dotarcie dwutlenku węgla, a głównie związków siarki i innych zanieczyszczeń do stratosfery, a te dostarczyć mogą tam tylko wulkany.

Należy zwrócić ponadto uwagę na to, że erupcje wulkaniczne, które obserwujemy obecnie są stosunkowo niewielkie. Dość dawno nie mieliśmy do czynienia z erupcją wulkanu o sile choćby 5 VEI, a przecież były i erupcje znacznie silniejsze, o sile 6, 7, 8 VEI, a w dalekiej przeszłości jeszcze większe. Różnica między poszczególnymi skalami jest dziesięciokrotna. To oznacza, że jeżeli przyjmiemy, że wybuch wulkanu o skali 4 VEI ma siłę wybuchu jednej bomby atomowej, to wybuch wulkanu o sile 5 VEI jest równorzędny z wybuchem 10 bomb atomowych.

Zmiany klimatyczne należy rozpatrywać ponadto w czasie. Wyniesione do stratosfery pyły z czasem stopniowo opadają. Najsilniejszy ich skutek obserwujemy przez dwa – trzy lata. W wypadku silniejszej erupcji nawet siedem do dziesięciu lat. Później klimat stopniowo się ociepla, chyba że w tym czasie dojdzie do kolejnych, równym poprzedniemu lub nawet słabszym erupcjom.

Zmiany klimatyczne zależą ponadto nie tylko do wulkanicznych erupcji. Ziemia jest swego rodzaju żywym organizmem. Wciąż pulsuje. W wyniku znacznego ochłodzenia dochodzi do wiązania ogromnych mas wód w postaci lodowców. Później, gdy te topnieją ponownie wzrasta powierzchnia mórz i oceanów. Woda naciska na płyty tektoniczne powodując ich przemieszczenia, których skutkiem są  trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów.

Zmiany klimatyczne nie dotykają ponadto Ziemi w tym samym stopniu. Zanieczyszczenie stratosfery nie rozkłada się przecież równomiernie. Powoduje to w konsekwencji to, że wody mórz nagrzewane są również nierównomiernie, powoduje to ich ruch, między innymi wspomniany Golfsztrom.

Prądy morskie wędrując docierają do lodowców. Te pełnią funkcję czegoś w rodzaju lodówek, przyczyniają się do ochłodzenia tych wód. Gdy lodowce zajmują ogromne powierzchnie klimat przez długi czas jest chłodniejszy.  Lodowce przyczyniają się również do ochłodzenia wiatrów.

To bardzo złożone i skomplikowane zagadnienie, wymagające ponadto postrzegania w dłuższych okresach. Już wcześniej postulowałem podjęcie systematycznych badań tego zagadnienia, powołania do nich odpowiednich instytutów.

Przejdźmy teraz do „Bestii ze Wschodu”, która zdaniem Marka Kuczery, naukowca z Uniwersytetu Karola w Pradze może do nas powrócić może powrócić na przełomie stycznia i lutego z jeszcze większą siłą. Temperatury mogą wówczas sięgnąć nawet – 30 0C.

Marek Kuczera już na początku stycznia jako pierwszy z ekspertów pogodowych (może jeden z pierwszych) ostrzegał przed falą ekstremalnych mrozów. W Polsce przewidywał nawet – 30 stopni C. Początkowo przedstawiciele państwowej służby meteo, czyli IMGW komentowali te opracowania jako pogodowy „fake news”, podsycany przez nastawione na sensację media. Twierdzili, że „będzie lekki mróz, a gdzieniegdzie śnieg”. Podczas ochłodzenia temperatury miały nie być niższe niż -17 st. C.

Po niespełna dwóch tygodniach okazało się, że rację miał naukowiec z Pragi. 17 stycznia stacja IMGW odnotowała w Gołdapi -27,8 stopni C. W Białymstoku 30 stopni mrozu odnotowano podczas pomiaru przy gruncie.

Przewidywania Marka Kuczery sprawdziły się. Moim zdaniem, dyskusji wymaga jednak jego ocena przyczyn tegorocznego ochłodzenia. Według tego naukowca atakom zimy w Europie sprzyja m.in. zjawisko ocieplenia Arktyki, zmian w przebiegu zimnych morskich na północnym Atlantyku (po szybszym topnieniu lodowców), a także zakłócenia ruchu mas zimnego powietrza transportowanych przez tzw. prądów wir polarny. Arktyka bardzo się ociepla i jesienią, i zimą, co paradoksalnie tworzy okazje do wypchnięcia zimnych mas powietrza do średnich, a czasem nawet tropikalnych szerokości geograficznych. Anomalie z ochłodzeniem odnotowano na Saharze, Półwyspie Arabskim, Indiach, Wietnamie.

Po pierwsze, o jakim „ociepleniu Arktyki” wspomina ten naukowiec? Czy mieliśmy do czynienia z ociepleniem klimatu w skali globalnej, czy tylko z „ociepleniem Arktyki”, a jaka była przyczyna tego ocieplenia?

W mojej ocenie ocieplenie klimatu jest procesem naturalnym, dochodzi do niego i dochodziło w przeszłości Ziemi setki, a może i tysiące razy w okresach między kolejnymi wielkimi kataklizmami, które doprowadzały do znacznych ochłodzeń i zlodowaceń. Pojęcie zjawisko ocieplenia – nie jest pojęciem naukowym. Oczywiście ocieplenie klimatu i topnienie lodowców, zmniejszenie ich powierzchni miało związek z klimatem, gdyż wpływało na to, że w mniejszym stopniu były ochładzane prądy morskie, ale wynikiem tego było ocieplenie klimatu, a nie stosunkowo ostra tegoroczna zima.

Na tę wpłynęła seria wybuchów wulkanicznych, jakie miały miejsce w 2020 roku. Beniamin Franklin się nie mylił.

W swej pracy na temat „Kataklizmów, które zmieniały obraz Ziemi” przywołuję większość znanych nam w dziejach naszej planety upadków asteroid i wybuchów stratowulkanów. Jako jeden z pierwszych (w takiej skali) spróbowałem wydarzenia te uporządkować i wskazać ich wpływy na środowisko i rozwój człowieka. Na myśl Beniamina Franklina odnośnie do wulkanów trafiłem pod koniec pracy nad tą książką. Wprawdzie w nauce „autorytety” nie powinny mieć znaczenia, im uleganie jest wręcz szkodliwe. Niemniej jednak, to miło zauważyć, że ktoś o takim autorytecie zauważył pewną zależność wcześniej. Utwierdza to przekonanie, że może i ja się nie mylę.

                                                           Piotr Kotlarz

Obraz wyrózniający – Benjamin Franklin (1706-1790) , North American printer, publisher, writer, scientist, inventor and statesman 79 years old. From Wikimedia Commons, the free media repository