Rewolucja w Krakowie? Ocena charakteru powstania krakowskiego / Jakub Krok

0
719
Znacie człowieka, co zaparł siebie,
Co dla Ojczyzny, braci wolności,
Przebiegł pół świata o suchym chlebie, […]
To emisariusz Edward Dembowski,
Co za to wszystko w chwili skonania
Chce tylko słyszeć dzwon Zmartwychwstania.

                             Władysław Ludwik-Anczyc „Emisariusz”

Rewolucję można uznać za najbardziej spektakularny przejaw zmiany społecznej. Czyn
rewolucyjny jest dramatycznym zerwaniem czasu historycznego, diametralnie zmienia
strukturę społeczną oraz oddziałuje na zachowania jednostek.[1]

Ta zaproponowana przez Jacka Janiszewskiego definicja rewolucji zdaje się w sensowny sposób łączyć nasze współczesne drogi postrzegania tego zjawiska z drogami odpowiednimi dla poglądów społecznych XIX wieku. Żeby rozpocząć wywód na temat fenomenu zmiany społecznej, jestem zmuszony utworzyć najpierw odpowiednią dla tego zadania przestrzeń. Przestrzeń definicji. „Rewolucja” wywodzi się od łacińskiego „revolutio”, które tłumaczymy jako przewrót. Pojęcie zawiera w sobie wiele wymiarów, które nakładały się na siebie przez kolejne dziesiątki lat rozwoju myśli humanistycznej. Zaprezentujmy przykład. Karol Marks oraz Fryderyk Engels publikując w roku 1848 swój osławiony „Manifest komunistyczny” nadali rewolucji wymiar ideologiczny, wcześniej zupełnie nieobecny w dyskursie intelektualnym. Współcześnie zwykliśmy przybierać Wielką Rewolucję Francuską za wzór do rozpatrywania problematyki zjawiska. Z tego faktu wynika niespójność terminowa. Czy możemy mówić o różnicy między „rewolucją” a „powstaniem”? Myśl naukowa pierwszej połowy XIX wieku dowodzi, że drugie pojęcie zasadniczo nie było przez społeczeństwo eksploatowane i weszło na stałe do kanonu powszechnie używanych określeń dopiero w następstwie dualizmu zrodzonego w następstwie publikacji Marksa. Dokonanie teoretycznego rozważania nad charakterem „incydentu krakowskiego” roku 1846 wymaga wobec tego przyjęcia dzisiejszego rozumienia za właściwy odnośnik. W innym wypadku doszłoby do otarcia się o absurd próby rozpatrywania różnicy między synonimicznymi terminami. Wobec wyżej wymienionych argumentów, żeby orzekać o zasadności użycia określenia rewolucji, będę musiał posłużyć się paroma kryteriami oceny. Rewolucja w przyjętym rozumieniu być powinna:

  1. Przekształceniem społecznym na szeroką skalę o charakterze fundamentalnym;
  2. Natychmiastową reformą o zabarwieniu radykalnym;
  3. Zmianą, której zapleczem jest wspomaganie przez ciążącą groźbę działań siłowych.

Bez spełnienia tych trzech kluczowych warunków, we współczesnym ujęciu problemu, nie może się odbyć rewolucja. Anthony Giddens przedstawia rewolucję jako proces przemian w uwarunkowaniach politycznych, do którego osiągnięcia potrzebne jest obalenie istniejącego porządku i utworzenie nowego rządu.

Nie może […] rewolucja społeczna ani przed powstaniem wejść w użycie, ani być na później
zwlekana, tylko razem i nieodstępnie jedno i drugie muszą mieć miejsce […][2]

To słowa Henryka Kamieńskiego, który ukryty pod pseudonimem Filareta Prawdowskiego w latach czterdziestych XIX wieku agitował w kwestii nadchodzących spraw powstańczych. Od coraz dłuższego czasu stykamy się już wówczas w strukturach organizacji narodowowyzwoleńczych z narastającym przywiązaniem do połączonej idei rewolucji narodowej z rewolucją społeczną. Henryk Kamieński, Edward Dembowski, Władysław Kosiński, Julian Goslar to sylwetki, które zdecydowały się na szerzenie idei gruntownych przemian klasowych idących w parze z nadejściem niezawisłości. Polskie podziemie niepodległościowe, od 1843 roku coraz znaczniej pobudzane do życia we wszystkich trzech zaborach, wdawało się w spory ze stacjonującą we Francji Centralizacją Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Oto ścierały się dwa fronty myślowe, manifestujące sprzeczne rozwiązania. Front pierwszy, radykalny, pod niebłahym wpływem nowoczesnych idei komunistycznych zalewających Europę, oraz front drugi, konserwatywny, preferujący walkę nieskoligowaną z proklamacją równości klas. Miały oba programy zwolenników zarówno we Francji, jak i na ziemiach zabranych. Władysław Kosiński w swojej rozprawie „Sprawa polska z roku 1846 przed sąd opinii publicznej wytoczona” dokonuje jeszcze innego, ciekawego porównania nastrojów, spostrzegając, że Centralizacja TDP propagowała i szerzyła jedynie ideę demokratyczną, w chwili gdy świeży żywioł zachęcony do walki przez płomienne mowy emisariuszy takich, jak Dembowski, rwał się do powstania i ani myślał słuchać wykładów teoretycznych na temat kształtu ustroju. Ogólnoeuropejski nastrój nadchodzącego konfliktu, który wisiał w powietrzu czekając na zapalnik, udzielał się także na terenach zaborów. Rychle kończył się czas Świętego Przymierza, Metternicha siedzącego w głębi sceny, rozparcelowującego strefy wpływów na mapie starego kontynentu. W myśl najgorszych obaw twórców wiedeńskiego ładu, nadszedł czas rozliczenia z systemem, który od lat utrzymywano przy życiu wyłącznie dzięki użyciu wielkiego, zbiurokratyzowanego respiratora.

To Kraków mroźnej zimy 1846 roku, na dwa lata przed wybuchem największego jednoczesnego wrzenia rewolucyjnego w dziejach Europy. Konspiracja powstańcza przygotowywana przez ciąg ostatnich lat oczekuje na pierwszy wystrzał. Wybrano skład Rządu Narodowego, zatwierdzono datę rozpoczęcia działań. Spisek krajowy natrafia w tym punkcie na przeszkodę, której obawiano się za wszech miar. Donos. Do Galicji dociera informacja o denuncjacji Henryka Ponińskiego, który poddawszy się w Poznańskim dyrektorowi tamtejszej policji, złożył obszerne zeznania i wydał całe dowództwo ruchu rewolucyjnego. W wyniku tego incydentu policja w Wielkopolsce aresztuje siedemdziesięciu oficerów, których zadaniem było prowadzenie powstania. Sprawa wisi na włosku. Ze sprawy Ponińskiego wynika cały chaos początku walk. Odwoływane rozkazy, zmieniane stanowiska, niekonkretne, bądź sprzeczne decyzje. Pomimo wieloletnich, szerokich planów, obejmujących trzy zabory, do powstania dochodzi wyłącznie w Krakowie i otaczających go bliskich obszarach Galicji. Te okoliczności plasują buntowników na pozycji z góry przegranej. Powstanie jest stracone. Cały paradoks tkwi jednak w tym, że dla sprawy polskiej nie to jest najważniejsze. Koronnym świadectwem tegoż właśnie jest fragment lelewelowskiej księgi „Polska, dzieje i rzeczy jej”:

Odtąd żadne powstanie w Polsce nie może obejść się bez ludu; najdzielniejsze będzie to,
które sam lud rozpocznie, któremu nada popęd i kierunek.[3]

Pod płaszczem błahego, jedenastodniowego zajścia, kryje się rewolucja o wadze wielkiej nie tylko dla Polski, ale i dla Europy. Dokonajmy w tym punkcie zestawienia zrywów niepodległościowych doby zaborów. Zwróćmy nasze spojrzenia w kierunku pierwszych dni. Tych dni, które często decydują o ostatecznym losie całej sprawy. W 1794 roku Kościuszko, w tym obszarze pozwolę sobie pójść za eseistyczną sugestią Łubieńskiego, detronizuje Poniatowskiego i porywa naród do czynu wyzwoleńczego[4]. 4 Zachował się tekst przysięgi wodza, w którym składa obietnicę obrony całości jej granic, odzyskania samodzielności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności” Na dniach prezentuje się dopiero obywatelom „Uniwersał połaniecki”, wyraźnie poboczny w kontekście idei walki o byt suwerenny. W nocy listopadowej 1830 roku panuje chaos i pożoga. Władze powstańcze, od początku do końca źle obierane, wyjąwszy czyn, jakim był akt 25 stycznia, są niestanowcze, ugodowe. Skrajnie nierewolucyjne, zwalczające złego ducha jakobinizmu. Sprzysiężenie podchorążych ma charakter niewielkiej, ściśle zakonspirowanej loży. Bronikowski, Wysocki oraz Zaliwski nie stanowią elity przywódczej narodu. Oto przypadkowy niemalże ciąg zdarzeń doprowadza do rocznej wojny z zaborcą. Ostatni już, styczeń 1863 roku, utożsamimy z gestem rozpaczy. Branka Wielopolskiego staje się gwałtownym impulsem do rozpoczęcia powstania, które natychmiast przeradza się w partyzancki popłoch. Bystrzonowski myślał i może nad ideą powstania eksterminacyjnego, wynikła z tego jednak, znów posługując się nomenklaturą Łubieńskiego, eksterminacja powstania. Ogólne okoliczności zrywu styczniowego są jednak niezaprzeczalnie inne, ponieważ czas też inny, inna polityka, inne nastroje.

Tymczasem w roku 1846 na barykady zaborczego ucisku maszeruje postulat uwłaszczenia. W oczach Goslara fundamentem całego spisku i buntu jest problematyka socjalna. To z niej ma wyrastać wola walki, to dla niej ma się odbyć powstanie. Oto przed lud zostaje wytoczona śmiała i bezkompromisowa propozycja, przyczynek do rewolucji. Otwarta wrzawa zmian rozpoczyna się w Krakowie 22 lutego po godzinie osiemnastej. Generał Collin – siła nadesłana przez stary porządek – wyprowadza z miasta swoje oddziały w liczbie 1200 ludzi, w wyraźnej obawie przed rozruchami, do których preludium stanowiła choćby szarża Eustachego Bellego, który na czele drobnego oddziału zebranego na Kleparzu, pogonił szwoleżerów napotkanych na ulicy Lubicz i zepchniętych na rzeczony Kleparz, żeby następnie śmiałym pędem podążyć za uciekającymi przez ulicę Sławkowską, aż na krakowski rynek, gdzie przebywał trzon wojsk austriackich zaangażowanych w zapobieganie wybuchowi ruchów powstańczych. Do incydentu doszło dzień przed wyjściem Collina, był to wyraźny sygnał, że nie można już czekać, a Kraków może zmienić się w krwawą, anarchistyczną rzeź. W świadomości generała mógł majaczyć wyobrażony wizerunek garnizonu rozbijanego nocą na warszawskich ulicach szesnaście lat wcześniej. Natychmiast po wyjściu Austriaków ogłasza się wszem i wobec Rząd Narodowy, a w jego składzie: Ludwik Gorzkowski (z ramienia Krakowa), Jan Tyssowski (z ramienia Galicji), Aleksander Grzegorzewski (reprezentant Kongresówki), a także sekretarz Karol Rogawski. Teraz właśnie dokonuje się przełom. W trakcie pierwszego entuzjazmu, wybuchu gwałtownej powstańczej gorączki, od razu prezentuje się zebranym na rynku mieszczanom „Manifest Rządu do Narodu”. Należy zacytować kluczowy fragment:

[…] wywalczymy sobie skład społeczeństwa […], w którym ziemia dzisiaj przez włościan warunkowo tylko posiadana, stanie się bezwarunkową ich własnością, ustaną czynsze, pańszczyzny i wszelkie tym podobne należytości bez żadnego wynagrodzenia […] Nie znamy odtąd między sobą żadnej różnicy, jesteśmy odtąd braćmi, synami jednej matki Ojczyzny […][5]

Zrównuje w prawach ów manifest wszystkich Polaków! Podyktowana zostaje rzeczywistość, w której urodzenie nie gra roli, w której człowiek, przez fakt urodzenia się człowiekiem, posiada godność i nietykalność. Argument uwłaszczeniowy pojawia się w polskiej publicystyce oraz inicjatywach politycznych intensywnie od czasów XVIII wieku, a początków tego ruchu można doszukiwać się wręcz w nowatorskich pismach Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Przed powstaniem krakowskim sprowadza się jednak reformę uwłaszczeniową do suplementu, który służył będzie uzyskaniu poparcia chłopstwa dla walki narodowowyzwoleńczej. Jest to postawa irredentystyczna, która mówi wyłącznie o narodzie, a nie cofnie się przy tym przed niczym, ażeby naród uczynić niepodległym. W Krakowie 1846 roku sprawy mają się inaczej. Żywe jest w sercach ludzkich marzenie o równości. Należy tu omówić sylwetki dwóch działaczy, którzy należeli do najbardziej zasłużonych dla rewolucji. Edwarda Dembowskiego oraz Juliana Goslara.

Dembowski – emisariusz, wybitny konspirator, człek nieustępliwy i urodzony przywódca, filozof. W rozmowie z Eligiuszem Szymanisem, Jarosław Czubaty rzekł:

Z myśli Hegla [Dembowski] wyprowadzał wnioski bardzo niebezpieczne w dziedzinie polityki i dziedzinie społecznej. Przekonanie o konieczności nadejścia komunizmu, jako antytezy ustroju republikańskiego[6].

Jest Dembowski synem senatora, członkiem rodziny szlacheckiej najwyższego szczebla. Lansuje on powstanie w formie komunistycznej, a wręcz darzy uprzywilejowaną warstwę Polaków dezynwolturą, a galicyjską szlachtę, z którą przychodzi mu się zmierzyć w 1845 roku, obrzydzeniem![7] 7 Jest on oczywiście marzycielem oderwanym w dużej mierze od twardej rzeczywistości, entuzjastą planów utopijnych, co nie zmienia faktu, że stanowi postać przodującą w organizacji ruchu, wywierającą naciski na, niekiedy przysypiające, Towarzystwo Demokratyczne Polskie. To on obejmuje funkcję drugiego sekretarza dyktatora Tyssowskiego, który w praktyce podlega całkowitym Dembowskiego wpływom. Dochodzi przy tym do założenia Klubu Rewolucyjnego, który sprawować miał kontrolę nad władzą, by ta nie łagodziła na żadnym polu swoich postanowień oraz działań reformatorskich. Do tego stopnia rewolucyjna to była walka! Bawiąc w Galicji, już po wydaleniu z obu pozostałych zaborów, poznał Edward Juliana Goslara. Był już w owym czasie Goslar postacią, która w ideach komunistycznej równości, pozwolę sobie na kolokwializm, była utopiona po uszy. To przy jego pomocy Dembowski czynił ostatnie przygotowania na terenie zaboru austriackiego, a także pod jego wpływem jeszcze bardziej zradykalizowały się jego poglądy. Julian rozpatrywał interes chłopsko-robotniczy, jako interes stojący ponad kwestią narodową – niepodległości Polski. Osiągnięcie równości wszystkich klas, wyłączenie uprzywilejowania kogokolwiek ze względu na rodzinę, w której się urodził. Oto ideały Goslara. W dużej mierze tacy ludzie napędzali działania poprzedzające wybuch. Pod wpływem incydentów zachodzących w Krakowie rozpoczynają się społeczne przekształcenia, niestety nie zawsze zgodne z ideami głoszonymi przez Rząd Narodowy, a czasem przekształcenia podświadomie przeciwne. Budzi się chłopstwo podkrakowskie, Galicja zachodnia staje do walki w dużej mierze po stronie powstańczej. Tamtejszy „trzeci stan” widzi korzyści, które płynąć mogą ze wsparcia akcji, jeśli ta okazałby się odnosić sukcesy. Europa połowy XIX wieku to, tak jak już wspominałem, czas orędowników ancien régime’u. Metternich żyje, na tronie carskim zasiada radykalny i bezkompromisowy Mikołaj I Romanow. W trakcie trwania rewolucji krakowskiej 1846 roku na francuskim tronie zasiada Ludwik Filip I z dynastii Burbonów. W Prusach stosunkowo twardą ręką ład utrzymuje dynastia Hohenzollernów. Idee transformacyjne, sięgające tak daleko, tak bezprecedensowe, szokują. Stary świat drży w posadach, Marks właśnie wówczas zapisuje słynne słowa.

Widmo krąży po Europie – widmo komunizmu. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły
się w świętej nagonce przeciw temu widmu […][8]

Widzą chłopi z obrębu Rzeczpospolitej Krakowskiej, że nawet ci, którzy wśród władz są ich rzecznikami, nie przejmą się ich losem, a tym bardziej interesem. Jest to grupa wyjątkowo świadoma, gotowa stawić opór siłom zaborczym. Doświadczenie swobody w wolnym mieście daje chęć na więcej. Sprawdza się uniwersalna maksyma Orwella, że to nieposłuszeństwo jest prawdziwą podstawą wolności. Wrzący kocioł przekształceń i przewartościowań społecznych zmierza niestety w dwóch przeciwstawnych kierunkach. W Galicji, równolegle z powstaniem wybucha rabacja. Chłopstwo zwabione przez propozycje i obietnice różnej maści austriackich namiestników przechodzi do kontrrewolucji, w podsycanej obawie, że powstanie działa na ich niekorzyść. W kwestii judzenia najwięcej „zasłużył się” bodaj starosta tarnowski Jospeh Breinl von Wallerstern, co dało swój wyraz w incydencie próby ataku na Tarnów 18 lutego. Do sprawy należy podłożyć kontekst. Kierownictwo spisku lutowego, które w całości wywodziło się z warstwy szlacheckiej, sprzeciwiało się nurtowi agitacji wśród ludu, uważając, że wydostać się może na zewnątrz zbyt wiele informacji na temat planowanego buntu. W opozycji do tego poglądu nieustępliwie stawał Dembowski z gromadą swoich popleczników. Ta grupa wyraźnie widziała potrzebę chłopskiej rewolucji, która znikąd inąd wypłynie, jak z ludowej masy od lat żyjącej w nastroju głuchej niechęci, a wręcz nienawiści wobec środowisk, które w drabinie feudalnej stały ponad nimi. Pogląd ten jednak spychano na margines, nie chciano go słyszeć. I w ten sposób stały się dla chłopów zbrojne przygotowania powstańcze sygnałem do rzezi dworów. Najniższa warstwa społeczna, nieagitowana przez struktury konspiracyjne, była miast tego agitowana przez władze państwowe. W ten sposób budowano misterną konstrukcję uczuć negatywnych wobec spisku, która pozwoliła na to, żeby duża część wsi uwierzyła administracji zaborczej w to, że panowie sprzysięgli się dla dokonania mordu na chłopach.

18 lutego podjęto pierwszą, przedwczesną, akcję powstańczą. Wówczas przeciw siłom rewolucyjnym wystąpił zarówno żywioł, jak i podburzony przez Austriaków wieśniak. Śnieżyca nie pozwoliła wielu oddziałom buntowniczym przedostać się do Tarnowa, zaś wiele innych grup pochwyciły w lesie samodzielne i samozwańcze oddziałki chłopskie. Rozbrajano i ciągnięto do Tarnowa żywych lub martwych powstańców. Breinl, przerażony tłumami chłopów wprowadzającymi pojmanych powstańców do miasta, obsypywał ich pieniędzmi i darzył rozlicznymi łaskami. Tak zaczęła się rabacja. Oto przedstawiciel austriackiej władzy nagrodził wieś za mordowanie szlachty.

Atak na Tarnów nie odbył się. Leon Czechowski zebrał na przedmieściach miasta około 150 ludzi, co nie stanowiło siły wystarczającej do podjęcia zbrojnej akcji. Tak właśnie, w sposób dość nieudany rozpoczął się bunt dojrzały zarówno ideowo, jak i organizacyjnie. Bunt, który niefortunnie pogrążyły fale następujących po sobie nieporozumień. Wielopoziomowa konspiracja runęła pod wpływem jednej denuncjacji. W ten sposób pogrzebano powstanie. Podnoszą się pomimo tego głosy mówiące o tym, że można było walczyć. Że pomimo aresztowań w warstwach dowódczych siła ludu wystarczała na zmierzenie się z wrogiem na własnych prawach. Zabrakło woli walki. Śmierć Dembowskiego na krakowskim Podgórzu zakopała szanse. Wraz z sercem emisariusza, wielkiego ducha, który sam jeden podbił i przyłączył do terenów objętych przez rewolucjonistów całą Wieliczkę, przestało bić serce ruchu. Tyssowski, na każdym kroku popychany przez Dembowskiego do wykonywania kolejnych działań, mało stanowczy, bojaźliwy, spokojny i wrażliwy, upadł niemalże natychmiast. Zbyt ciężkie brzemię spoczęło na tym, który z charakteru nie nadawał się do stawania na czele i przewodzenia ludźmi. Wystarczający dowód na nieudolność dyktatora oraz słabość jego ducha stanowi zamach stanu dokonany przez profesora uniwersyteckiego Mikołaja Wiszniewskiego 26 lutego. Tyssowski stracił wolę oporu wobec uzurpatora i gdyby nie natychmiastowa interwencja Dembowskiego, powstanie doszłoby do kompromisu z zaborcami, przejęte przez działaczy umiarkowanie-ugodowych, którzy objęliby wraz z Wiszniewskim dowództwo. Ruch podzieliłby los wydarzeń z roku 1830 oraz 1831, które nieustannie wytracały impet osłabiane przez dywersję jednostek ugodowych, czystemu, jakobińskiemu irredentyzmowi niechętnych, które już u początków powstania niefortunnie doszły do władzy. Na czele zajść krakowskich do samego końca stali ludzie skorzy do radykalnej, nieugiętej i stanowczej formy. Skorzy do rewolucji.

Pod jakimże względem była ta rewolucja krakowska komunistyczną? Czy przypadkiem nie dlatego, że starała się zerwać łańcuchy feudalizmu, wyzwolić własność pańszczyźnianą i zmienić ją we własność wolną, własność nowożytną?[9]

Zapytuje nikt inny, jak Karol Marks, w przemówieniu podczas obchodów drugiej rocznicy powstania krakowskiego, zorganizowanej w Brukseli 22 lutego 1848 roku. Dowodzi znamiennego znaczenia omawianego buntu dla dziejów tamtej Europy. W polskim mieście, dawnej stolicy wschodnioeuropejskiego kolosa i potęgi, odbywa się preludium do Wiosny Ludów. Kraków wykrzykuje głośno postulaty dla wolności, a rewolucyjny Rząd Narodowy stoi całym sercem przy agitowanej sprawie, w kwestii czego nie możemy mieć cienia wątpliwości. W wyniku wydarzeń 1846 roku zachodzi monstrualna przemiana w świadomości polskich struktur organizacyjnych na emigracji. Budzi się do życia ogólne przekonanie, że nie ma walki o Polskę bez chłopstwa. Nie tyle skuszonego jedną obietnicą, jednym manifestem, czy odezwą. Chłopstwa świadomego swoich korzeni, gotowego bronić i ścierać się z najeźdźcami w imię swej ojczyzny. Nie ma już mowy o powstaniu niepoprzedzonym agitacją wśród chłopstwa. Dembowski, wizjoner, nie wysłuchiwany przez ludzi swego czasu, mógłby doprowadzić do wydarzenia przełomowego dla dziejów całego kontynentu. Gdyby tylko mógł sam, bez tłumaczeń podejmować decyzje.

Zdarza się czasem, że wypadki bywają niedokładnie i niewłaściwie nazwane. Tak się stało z
rewolucją warszawską [powstaniem listopadowym] i powstaniem krakowskim, które, moim
zdaniem, wcale przeciwnie nazwać należało.[10]

Tu bije serce pierwszej rewolucji socjalnej na gruncie polskim. Na styku trzech zaborów, w pozornie wolnej Rzeczpospolitej Krakowskiej.

                                     Jakub Krok

Przypisy:
[1] Jacek Janiszewski, Rewolucja jako przejaw zmiany społecznej, Warszawa 2012.
[2] Filaret Prawdowski, O prawdach żywotnych narodu polskiego, Bruksela 1844.
[3] Joachim Lelewel, Polska, dzieje i rzeczy jej, tom XX, Lipsk 1846
[4] Tomasz Łubieński, Bić się czy nie bić?, Warszawa 1978
[5]  „Dziennik Rządowy Rzeczyposp. Polskiej”, nr 1, Kraków 1846.
[6]  Audycja: Edward Dembowski – młody zakładnik idei romantycznej,
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1453399,Edward-Dembowski-%e2%80%93-mlody-zakladnik-idei-romantycznej
[7] Maria Szypowska, Edward Dembowski 1822-1846, Warszawa 1973.
[8] Karol Marks, Fryderyk Engels, Manifest Partii Komunistycznej, Warszawa 2007.
[9] Według „Nowych Widnokręgów”, Moskwa 1941.
[10]  Joachim Lelewel, Polska, dzieje i rzeczy jej, tom XX, Lipsk 1846.

Bibliografia:
  1. Józef Wawel-Louis, Kronika Rewolucyi Krakowskiej w roku 1846, Kraków 1898.
  2. Bolesław Limanowski, Historja ruchu rewolucyjnego w Polsce w 1846 r., Kraków 1913.
  1. Maria Szypowska, Edward Dembowski 1822-1846, Warszawa 1973.
  2. Andrzej Chwalba, Historia Polski 1795-1918, Kraków 2000.
  3. Marian Kukiel, Dzieje Polski porozbiorowe (1795-1921), Londyn 1993.
  4. Władysław Ludwik-Anczyc „Emisariusz”.
  5. Audycja „Edward Dembowski – młody zakładnik idei romantycznej”
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1453399,Edward-Dembowski-

%e2%80%93-mlody-zakladnik-idei-romantycznej

  1. Stefan Buszczyński „Upadek Europy”, Kraków 1895
  2. Tomasz Łubieński „Bić się czy nie bić?”, Warszawa 1978
  3. Karol Marks, Fryderyk Engels, Manifest Partii Komunistycznej, Warszawa 2007
  4. Franz Herre, Metternich: orędownik pokoju, Warszawa 2018
  5. Jürgen Osterhammel, Historia XIX wieku: przeobrażenie świata, Poznań 2020
  6. Stefan Kieniewicz, Rewolucja polska 1846 roku. Wybór źródeł, Wrocław 1949.
W wyborze źródeł:
  1. Filaret Prawdowski, O prawdach żywotnych narodu polskiego, Bruksela 1844.
  2. Władysław Kosiński, Sprawa polska z roku 1846 przed sąd opinii publicznej wytoczona”, Poznań 1850.
  1. Joachim Lelewel, Polska, dzieje i rzeczy jej, tom XX, Lipsk 1846.
  2. „Dziennik Rządowy Rzeczyposp. Polskiej”, nr 1, Kraków 1846.
  3. Przemówienie Karola Marksa w Brukseli według „Nowych Widnokręgów”, Moskwa 1941.

Obraz wyróżniający: Akwarela Juliusza Kossaka Szarża krakusów na Rosjan w Proszowicach 1846. Autorstwa Juliusz Kossak – www.pinakoteka.zascianek.pl, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=4248684