Trąd od wczesnego średniowiecza do współczesności / Piotr Kotlarz

0
1039

W średniowieczu w Europie, oprócz dżumy, najbardziej rozpowszechnioną chorobą był trąd, który rozprzestrzenił się tu po 600 roku, a szczyt zachorowań nastąpił w drugiej połowie XIII wieku. Objął on swoim zasięgiem znaczne obszary Starego Świata. Osiągnął tym samym status epidemii.

Trąd jest przewlekłą chorobą zakaźną, która atakuje przede wszystkim skórę, nerwy obwodowe i kości. Wywołuje go prątek Mycobacterium leprae wykryty w 1869 roku przez lekarza norweskiego A. Hansena. Jedynym źródłem zakażenia jest człowiek; zarazek może być przeniesiony zarówno w drodze bezpośrednie, jak i za pośrednictwem przedmiotów.  Na ogół kontakty muszą być wielokrotne i trwać przez jakiś czas. Najczęstszymi odmianami lepry były dwie postaci skórne. Pierwsza to trąd lepromatyczny (lepra lepromatose tuberosa) objawiający się zmianami w postaci guzów na błonach śluzowych oraz skórze, a w kolejnym stadium również występujących na wątrobie, nerkach i jelitach. Druga to trąd tuberkuloidlany (lepra tuberculoides) charakteryzujący się bezbolesnymi czerwonymi plamami na skórze oraz porażeniem nerwów obwodowych prowadzącym do poważnych zaburzeń czucia i ruchu.

Diagnozowanie chorych na trąd nie przedstawiało szczególnych trudności. Wyróżniali się oni od reszty społeczeństwa charakterystycznymi zniekształceniami kończyn górnych i dolnych, a zwłaszcza ich częściami dystalnymi (lepra mutilanś). Ręce i stopy były silnie zdeformowane, a dalsze paliczki często odpadały. Często, podobnie jak w przypadku syfilisu, dochodziło do resorpcji nosa. Dodać należy, że w średniowieczu kluczową sprawą w ujawnianiu źródeł zakażenia były denuncjacje. Ktokolwiek widział u kogoś zmiany na skórze zobowiązany był powiadomić o tym władzę świecką lub duchowną. Wówczas podejrzany o chorobę stawał przed trybunałem składającym się z przedstawicieli tych władz i lekarza i oglądano go oraz przeprowadzano na nim wymagane testy. Często o bardzo wątpliwej skuteczności. Wśród nich takie jak oglądanie twarzy przy poświacie księżyca. Jej czerwone w niej zabarwienie oznaczało, że człowiek jest chory; twarz zdrowego pozostawała blada. Do innych badań wykorzystywano krew, np. krew chorego zmieszana z wodą miała krzepnąć, zaś krew zdrowego pozostawała czerwona i płynna.

Przyczyny choroby nie znano, chociaż obserwowano, że jest bardzo zaraźliwa, łatwo przenosi się między ludźmi i jest nieuleczalna. W średniowieczu sądzono, że trąd jest karę za grzechy,  w związku z czym doszło do znacznego odtrącania trędowatych. Chorzy byli wykluczani ze wspólnot, tracili większość prawi musieli opuszczać swoje rodziny. Dodatkową karą było pozbawienie trędowatych zdolności prawnej, nie mogli on wnieść skargi da sądu ani być pozwanymi. Chorym na trąd nie wolno było się żenić, a jeśli byli w związku, to w przypadku zachorowania jednego z małżonków na trąd małżeństwo unieważniano. Czasami nawet odprawiano za nich msze jak za zmarłych. Część tych zwyczajów znacznie złagodzono na przełomie XII i XIII wieku m.in. dekretami papieży Aleksandra III i Grzegorza IX. Wpłynęły na to m.in. wyprawy krzyżowe, w czasie których zachorowało wielu rycerzy, m.in. Baldwin IV Trędowaty, król jerozolimski. Zaczęto rozumieć sytuację chorych, a opiekę nad nimi uznano za chrześcijański obowiązek. Zrezygnowano z odprawiania dla nich mszy za zmarłych, obowiązek rozwodu został zniesiony, a celem pomocy chorym powołano Zakon Rycerzy św. Łazarza.

Chorym zabronione było dotykanie wystawianego na kramach towaru, nie wolno było choremu rozmawiać ze zdrowym inaczej niż pod wiatr. Strach przed zakażeniem powodował izolację chorych, co spowodowało powstanie leprozoriów zlokalizowanych poza granicami miast i wsi. Ocenia się, że w XIII w. w Europie było 19000 leprozoriów. Trędowatych izolowano wprawdzie dużo wcześniej – już w starożytności, ale dopiero w społeczeństwach feudalnych powstawały wydzielone domy i przytułki zwane leprozoriami, w których przymusowo umieszczano trędowatych. W testamencie Ludwika VIII z 1225 roku czytamy o zapisaniu przez króla części majątku na rzecz dwóch tysięcy leprozoriów. Przypuszczalnie liczba ta jest zawyżona, by podkreślić szczodrość władcy, podana liczba świadczy jednak o rozmiarze tej plagi. Czasami trędowaci uzyskiwali zezwolenie na wyjście na zewnątrz, było to jednak obwarowane wieloma zastrzeżeniami. Niektóre miasta zamykały przed nimi swe bramy. Nie wolno było im kapać się w rzekach ani chodzić boso; ofiarowane napoje mogli pić jedynie ze specjalnych, noszonych przy sobie beczułek.; obecność swą musieli zaznaczać wyróżniającym ich strojem lub hałaśliwą kołatką lub używać dzwonków albo grzechotek sygnalizujących zdrowym ich zbliżanie się. W nabożeństwie uczestniczyli tylko z daleka, a do komunii przystępowali jedynie wówczas, gdy ksiądz dysponował specjalną łopatką do podawania hostii. Dzieci nie mogły być chrzczone w tych samych chrzcielnicach co dzieci zdrowe. Po śmierci trędowaci nie mogli być grzebani według zwykłego obrządku. Msza święta za zmarłych była już za nich wcześniej odprawiona, ograniczano się wiec do bardzo prostej ceremonii i grzebano w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach w leprozoriach. Odosobnieni trędowaci uważani byli za ludzi nieczystych i wyklętych na całe życie. Leprozoria nie były jednak obowiązkowe w całej Europie, a w istniejących rygor stosowano w różnym stopniu. Nierzadko trędowaci mogli udawać się na pielgrzymkę albo żebrać, żeby nieco ulżyć finansowo wspólnocie. Od XV wieku, gdy liczba chorych zaczęła maleć, zdarzały się nawet przypadki symulacji, albowiem wiele osób usiłowało znaleźć w ten sposób dożywotnio dach nad głową i wyżywienie. Trędowatych zaczęto skazywać na odosobnienie dopiero od XI wieku. Przypuszcza się, ze skoro wcześniej byli tolerowani, choroba musiała przybrać nagle charakter epidemii.

W średniowieczu trąd uważano za chorobę nieuleczalną. W stosunku do chorych nie podejmowano żadnych specjalnych praktyk lekarskich. Jedynie owrzodzenia łagodzono różnymi maściami przygotowanymi na bazie roślinnej. Stosowano częste kąpiele, opatrywano rany starymi prześcieradłami, a owrzodzenia nacierano aromatycznymi maściami i balsamami, liszaje okładano miazgą ze stłuczonej żmii. Chorych karmiono kurami tuczonymi żmijami bądź żabami (skaczącymi nie pełzającymi), pojono nalewką z truskawek na spirytusie. Jednym ze sposobów leczenia była też kastracja, którą to metodę uzasadniano terapeutycznie: uważano natura trędowatego jest melancholiczna, gorąca i sucha, tak więc dzięki usunięciu jąder, które tylko pogarszają stan chorego przez swe pobudzające oddziaływanie, zmienia się jego temperament na bardziej umiarkowany. Operacja ta miała też przynieść ulgę trędowatym „opętanym niezwykłą i trudną do opanowania żądzą aktu płciowego: ich członki są zawsze sztywne jak u satyrów, trzeba więc uwolnić ich od tego uprzykrzonego natręctwa. Ostatni argument był natury eugenicznej, ponieważ próbując ratować honor potomków, oddawało się przysługę rasie. Jak wspomniałem wcześniej wszystkich chorych umieszczano w jednym odosobnionym miejscu, jako jednostki odmienne, dotknięte chorobą nieuleczalną i nieczystą. Szpitale, przytułki i cmentarze dla trędowatych położone były poza murami wyznaczającymi granice miast średniowiecznych.

W Europie największe nasilenie trądu przypadało na X-XII wiek. Na początku XV wieku trąd zaczął powoli wygasać, stopniowo pustoszały leprozoria. Jak zakłada większość badaczy, bezpośrednią tego przyczyną było pojawienie się kolejnej choroby, jaką była dżuma. Wyeliminowała ona z populacji europejskiej osobniki słabe biologicznie o obniżonej odporności immunologicznej. Wielu trędowatych stało się w tym czasie również ofiarą pogromów, gdyż tak jak  Żydów i inne mniejszości obwiniano ich o rozprzestrzeniania się dżumy. Chorzy przebywający w leprozoriach umierali też na inne choroby zakaźne. Do spadku liczby zachorować na trąd po XVI wieku  przyczyniło się ponadto to, że z czasem poprawiały się warunki materialne i higieniczne europejskich społeczeństw. Leprozoria przeznaczono dla inwalidów, starców i żebraków, dobra niezbywalne, które były im zapisane, zmieniały przeznaczenie: bywało, ze przywłaszczali je sobie biskupi, księża i klasztory; czasami przyłączały je do swoich dóbr szpitale. We Francji dopiero w wieku XVII Ludwik XIV i Louvois zaprowadzili porządek, likwidując leprozoria i spuściznę po nich.

Trąd nie zniknął jednak całkowicie, choć od końca XIV wieku choroba ta występowała w Europie już bardzo nieczęsto. Niestety, przyczyną tego zjawiska nie był postęp medycyny lecz fakt, że panująca wówczas epidemia dżumy dotknęła szczególnie dotkliwie właśnie zarażonych trądem.  Śmierć zadżumionych zlikwidowała „ogniska” zarazy trądem.

W końcu XVII w. trąd był ciągle problemem zdrowotnym m.in. w takich krajach jak Norwegia i Islandia. W latach trzydziestych XIX w. liczba chorych w Norwegii tak szybko wzrastała, że była przedmiotem intensywnych badań naukowych. W 1854 r. stworzono tam system nadzoru medycznego, a dwa lata później, w 1856 r. ustanowiono krajowy rejestr – pierwszy na świecie rejestr chorych na trąd. Obszerny materiał kliniczny przyczynił się do odkrycia prawie 20 lat później, w 1873 r. czynnika wywołującego trąd, co stało się dziełem życia norweskiego lekarza Gerarda Armauera Hansena. Hansen pracując wówczas w szpitalu Św. Jerzego w Bergen dostrzegł po raz pierwszy w zabarwionym funksyną rozmazie prątki trądu – Mycobacterium leprae. Należy dodać, że był to pierwszy zidentyfikowany przez badaczy gatunek bakterii powiązany z chorobą człowieka. W Europie trąd często nazywany jest chorobą Hansena. Odkrycie zaprzeczyło wielu teoriom głoszonym przez lekarzy o destrukcyjnym charakterze zmian, jako etiologii trądu.

W następnych stuleciach w Europie przypadki zachorowań na trąd zdarzały się stosunkowo rzadko, a odkrycie w latach 30. XX wieku pierwszego, jeszcze mało skutecznego lekarstwa przeciw trądowi (dapsonu[1]), przyniosło skutek w postaci jego ostatecznego tu zniknięcia. Ostatnie leprozorium w państwach Unii Europejskiej mieści się w Rumunii na skraju mokradeł delty Dunaju w osadzie Tichilești.

Do niedawna badania nad trądem były bardzo trudne, wywołującego go bowiem mikroba nie można hodować w warunkach laboratoryjnych[2]. Odkryto jednak, że na trąd cierpią także amerykańskie pancerniki (ze względu na stosunkowo niską temperaturę ciała) i od tej pory zwierzęta te wykorzystuje się w doświadczeniach. W 2005 r. grupa kierowana przez Marca Monota z paryskiego Instytutu Pasteura na podstawie badań DNA bakterii Mycobacterium leprae odtworzyła prawdopodobny scenariusz rozprzestrzeniania się trądu na kuli ziemskiej. W trakcie badań 175 próbek z 21 krajów świata wydzielono jedynie 4 polimorfizmy różnicujące szczepy. Na pierwszy, najrzadszy szczep można natrafić w Etiopii, na Nowej Kaledonii i w Nepalu, drugi rozpowszechniony jest na pacyficznych wybrzeżach Azji i w Afryce wschodniej (Madagaskarze i Mozambiku), trzeci w Europie i obu Amerykach, zaś czwarty na Karaibach i w Afryce Zachodniej.

Dopiero w 2008 roku odkryto kolejną bakterię wywołującą trąd Mycobacterium lepromatosis. Analiza jego genu16S rRNA potwierdza, że ​​gatunek ten różni się od Mycobacterium leprae.

Obecnie trąd występuje endemicznie w strefach tropikalnych i podzwrotnikowych naszego globu. Izolowanie chorych w koloniach dla trędowatych nadal ma miejsce w krajach takich jak Indie, gdzie istnieje ponad tysiąc kolonii, Chiny, gdzie jest ich kilkaset, oraz w krajach Afryki. Niemniej jednak większość kolonii zamknięto. Na świecie działają obecnie 24 duże organizacje charytatywne opiekujące się chorymi na trąd. Oprócz tego istnieje wiele mniejszych, np. Towarzystwo Przyjaciół Trędowatych im. o. Jana Beyzyma z siedzibą w Krakowie. Przez większość ludzkich dziejów trąd wiązał się z piętnem społecznym, które nadal stanowi barierę w zakresie zgłaszania choroby i wdrożenia wczesnego leczenia. Światowy Dzień Trędowatych ustanowiono w 1954 roku, aby zwrócić uwagę na osoby chore na trąd.

Kończąc ten pobieżny opis dziejów trądu i walki z tą chorobą, chciałbym wskazać, że walka ta wciąż trwa. Dowodzi tego nie tylko fakt, że nie udało się jak dotąd zlikwidować wszystkich ognisk pojawiania się bakterii trądu u ludzi, ale również i z tego powodu, że bakterie trądu pojawiają się i u zwierząt.  Okazuje się, że choroba ta atakuje również człekokształtne małpy. Badania dowiodły, że na trąd cierpią szympansy i to  nie tylko te żyjące w niewoli, ale również na wolności.  Na oznaki tej choroby natrafiono u szympansów w Parku Narodowym Taï na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Naukowcy uważają, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest pojawienie się niezidentyfikowanego źródła trądu. Może nim być zwierzę, na które  polują szympansy lub jakiś element w ich środowisku. Na razie wydaje się, że zarażone szympansy samodzielnie radzą sobie ze swoją chorobą.

                                                   Piotr Kotlarz

[1] Dapson, to  organiczny związek chemiczny z grupy sulfonów, zawierający 2 reszty aniliny przyłączone w pozycji para. Antybiotyk bakteriostatyczny działający na Mycobacterium leprae, zarodźce i Pneumocystis jirovec

[2] Frederick William Twort (1877-1950) bakteriolog i pierwszy odkrywca bakteriofagów, odkrył że do uprawy bakterii trądu potrzebna jest  witamina K.

Obraz wyróżniający: By No machine-readable author provided. Cnyborg assumed (based on copyright claims). – No machine-readable source provided. Own work assumed (based on copyright claims)., CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=173803