Plik:Prigożin rebelia Czołg Rostów z kwiatami w lufie 24 czerwca.jpg. Z Wikipedii, wolnej encyklopedii.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zyskuje większą władzę w następstwie powstania wojskowego i marszu na Moskwę, gdy publicznie kwestionuje wersję wydarzeń przedstawioną przez prezydenta Władimira Putina.
Łukaszence przypisuje się negocjowanie umowy, która wydawała się zakończyć bunt szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna. Zbrojne powstanie zostało wywołane żądaniem Putina zastąpienia niektórych przywódców rosyjskiej armii. Działając jako pośrednik i oferując przyjęcie Prigożyna i żołnierzy Grupy Wagnera, którzy nie chcieli wstąpić do rosyjskiej armii, Łukaszenka zapewnił rozwiązanie pozwalające zachować twarz, które pozwoliło zarówno Prigożynowi, jak i Putinowi wycofać się z konfrontacji wysokiego ryzyka.
Wygląda jednak na to, że ogłoszenia z 24 czerwca nie zakończyły negocjacji i wszystkie strony wciąż manewrują, by zdobyć władzę i pozycję.
Od czasu buntu białoruski przywódca przygotował grunt pod serię upokarzających rewelacji, które stawiają pod znakiem zapytania zdolność Putina do sprostania militarnym i politycznym wyzwaniom, jakie stawia rebelia Prigożyna.
Członkowie Grupy Wagnera na czołgu w Rostowie nad Donem w Rosji podczas marszu piorunów na Moskwę, 24 czerwca 2023 r. AP/Alamy
Nowe objawienia
Po wskazaniu 27 czerwca, że Prigożyn przybył na Białoruś, aby rozpocząć wygnanie, Łukaszenka ujawnił później, że historia potoczyła się inaczej.
Na konferencji prasowej 6 lipca w Pałacu Niepodległości w Mińsku białoruski prezydent oświadczył, że Prigożyn wrócił do Rosji i być może jest już w drodze do Moskwy. Dwa dni później, aby jeszcze bardziej podkreślić tę kwestię, białoruskie ministerstwo obrony zaprosiło zagranicznych dziennikarzy do zwiedzania pustego obozu, aby pokazać, że nie ma tam żołnierzy Grupy Wagnera.
Ostatecznie Kreml potwierdził wersję wydarzeń przedstawioną przez Łukaszenkę. Prigożyn nie tylko był w Rosji, ale spotkał się z Putinem, a znaczna część umowy, która zakończyła bunt, wciąż była ustalana.
Wydaje się, że Łukaszenka próbuje wzmocnić swoją pozycję przeciwko Putinowi. exsilentroot/Shutterstock
Ciągle pojawiają się nowe wydarzenia. 10 lipca rzecznik Putina Dmitrij Pieskow poinformował, że 29 czerwca rosyjski prezydent odbył długie spotkanie z Prigożynem i ponad 30 dowódcami jego Grupy Wagnera. 14 lipca Putin ujawnił, że zaoferował żołnierzom Grupy Wagnera możliwość kontynuowania wspólnej walki na Ukrainie pod dowództwem jednego ze starszych dowódców Grupy Wagnera. Było to znaczące ustępstwo, zważywszy, że w dniu buntu Prigożyna Putin nazwał uczestników buntu zdrajcam. Według Putina Prigożyn odrzucił ofertę w imieniu mężczyzn.
Zarówno fakt, jak i treść tego spotkania z Putinem sugerują, że Prigożyn nadal ma pewną władzę polityczną. Ostatnie doniesienia o zaniepokojeniu rosyjskiego generała przebiegiem wojny oraz doniesienia o zawieszeniach i zwolnieniach wyższych oficerów podejrzanych o sympatyzowanie z Prigożynem wskazują, że Putin może nie liczyć na dalszą lojalność swojej armii.
Naciskanie na Putina
Publiczne ujawnienie przez Łukaszenkę sprzeczności w narracji Kremla wywarło presję na wysokich urzędników rosyjskich – w tym na samego Putina.
Ale dlaczego Łukaszenko przekazuje zachodnim dziennikarzom te szkodliwe szczegóły? Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest to, że Łukaszenko prowadzi grę taktyczną. Stara się wykorzystać bunt Prigożyna do zwiększenia pola manewru w stosunkach z Putinem i Rosją.
Łukaszenka sam w sobie jest autorytarnym przywódcą, ale zależy mu na Moskwie jako ostatecznym gwarantu jego władzy. A Putin szybko wykorzystał każde osłabienie pozycji Łukaszenki do rozszerzenia wpływów Rosji na Białoruś.
W zamian za wsparcie Moskwy podczas masowych protestów przeciwko Łukaszence po tym, jak ogłosił się zwycięzcą wyborów prezydenckich w sierpniu 2020 r., białoruski przywódca zgodził się na wzmocnienie sojuszu z Rosją. Ta „unia” istniała głównie na papierze od momentu jej powstania w 1999 roku, ale ostatnio została wzmocniona nową doktryną wojskową i zacieśnieniem powiązań między przemysłami obronnymi obu krajów oraz zwiększeniem wspólnych ćwiczeń wojskowych.
Oznacza to, że Rosja może wykorzystać białoruskie aktywa do wojny na Ukrainie. Białoruś zapewniła nie tylko platformę do przeprowadzania ataków na Ukrainę, ale także broń, amunicję i zaplecze medyczne.
Teraz Białoruś zaczęła akceptować rozmieszczenie rosyjskiej taktycznej broni nuklearnej na swoim terytorium. Ten rozwój sytuacji pozwala Moskwie wesprzeć retorykę nuklearną działaniami, a także zacieśnić powiązania między Białorusią a Rosją.
Łukaszenka przez całą wojnę zachowywał równowagę, demonstrując poparcie dla Rosji, ale unikając angażowania do walki własnych żołnierzy. Ponieważ społeczeństwo na Białorusi zdecydowanie sprzeciwia się bardziej bezpośredniemu zaangażowaniu w wojnę, wysłanie białoruskich żołnierzy przez granicę na Ukrainę groziłoby sprowokowaniem kolejnej rundy masowych protestów i po raz kolejny postawiłoby stanowisko Łukaszenki w wątpliwość.
Ale chociaż Moskwa była w stanie dyktować warunki Mińskowi w ostatnich latach, stosunki te wyglądałyby zupełnie inaczej, gdyby Rosja była krajem przechodzącym niestabilność polityczną. Rosyjski przywódca, który jest rozkojarzony, a nawet osłabiony przez potrzebę przejęcia kontroli nad pretendentami i reagowania na wewnętrzną krytykę, będzie miał mniej czasu, aby upewnić się, że Łukaszenko pozostanie w szeregu.
Łukaszenka wykorzystał okazję do poprawy relacji z państwami spoza orbity Moskwy, w tym zachodnimi. Przekonaliśmy się o tym dopiero jesienią 2022 roku, kiedy minister spraw zagranicznych Białorusi podobno spotkał się nieformalnie z zachodnimi dyplomatami w ONZ na rozmowy, które miały służyć poprawie relacji. Szczegóły nie zostały ujawnione.
Interwencje Łukaszenki w epizodzie buntu Prigożyna pokazują, że niekoniecznie współpracuje on z Moskwą. Teraz, gdy żołnierze Grupy Wagnera wreszcie zaczęli przybywać na Białoruś, powinniśmy wyczekiwać, czy Łukaszenka podejmie dalsze taktyczne posunięcia, aby wykorzystać polityczne słabości Putina i stworzyć podstawy do bardziej niezależnego stanowiska Mińska.
Starszy wykładowca polityki międzynarodowej na Uniwersytecie Aberystwyth
Oświadczenie o ujawnieniu
Jennifer Mathers nie pracuje, nie konsultuje się, nie posiada udziałów ani nie otrzymuje finansowania od żadnej firmy lub organizacji, która skorzystałaby z tego artykułu, i nie ujawniła żadnych istotnych powiązań poza swoim stanowiskiem akademickim.