Ukraińscy żołnierze polegli w wojnie rosyjsko-ukraińskiej w 2022 roku. By Υπουργείο Εξωτερικών – https://www.flickr.com/photos/49432523@N04/52439597854/, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=124410790
Obecnie pracuję nad wydaniem książki „Przeciw wojnie. W obronie wartości”, w której zaprezentuję wybór artykułów na temat toczącej się imperialistycznej wojny Federacji Rosji z Ukrainą. Wprawdzie wojna jeszcze trwa i być może nie uda się jej zakończyć nawet do końca obecnego roku, ale uważam, że jej skutki są już dziś oczywiste.
Oba toczące tę wojnę państwa, ich społeczeństwa, już dziś tę wojnę przegrały.
Imperialistyczna Rosja poniosła tak wielkie straty w ludziach, militarne, ekonomiczno-gospodarcze, polityczne i wizerunkowe, że nie podniesie się po nich przez najbliższych kilkadziesiąt lat.
Również Ukraina, jej społeczeństwo poniosło i ponosi ogromne straty. Śmierć tysięcy żołnierzy i ludności cywilnej, zniszczenie wielu miast, miasteczek i wsi, ogromna emigracja, koszty ekonomiczne. To ogromne straty, właściwie nie do odrobienia. Owszem, po zakończeniu wojny Ukraina otrzyma znaczną pomoc, dostęp do międzynarodowego kapitału, być może wróci część uchodźców, być może przybędą imigranci, tak potrzebni w odbudowywanym kraju, ale straconych lat nikt już Ukrainie, jej społeczeństwu nie wróci. To zbrodnia, za którą odpowiada Federacja Rosji. Podkreślmy przy tym, że Ukraina, społeczeństwo Ukrainy, toczy wojnę obronną, w obronie swej wolności i własności.
To sprawy oczywiste, pisałem o nich w swoich artykułach, choć właściwie niejako na marginesie, gdyż starałem się koncentrować głównie na kwestiach historiozoficznych, na ideach. Imperialistyczną wojnę Federacji Rosji z Ukrainą postrzegam bowiem od początku, a zwłaszcza od lutego 2022 roku jako jedną z ostatnich (być może ostatnią na taką skalę) wojen imperialistycznych. Upadek idei imperializmu obserwujemy bowiem już od początków XX wieku. Od tego czasu rozpadły się prawie wszystkie imperia, tak więc próby prowadzenia polityki imperialnej (narzucenia zwierzchności jakiegoś społeczeństwa innemu) są dziś nie tylko anachroniczne, ale prowadzący taką politykę narażają się (choć niesie to za sobą tak wielkie tragedie) wręcz na śmieszność – są głupcami.
Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Brak zrozumienia obserwuję także u niektórych polskich polityków, wojskowych, dziennikarzy, intelektualistów. Niektórzy z nich uważają się za analityków.
Piszę o tym, gdyż dziś natknąłem się na tekst jednego z takich „mędrców”, może tylko „mądrali”. Na portalu Wirtualna Polska zamieszczono dziś artykuł Marcina Ogdowskiego Cztery możliwe scenariusze. Putin nie doczeka końca wojny?1
Nasz „geniusz wojskowości” kreśli cztery możliwości zakończenia wojny. Mówiąc w wielkim skrócie: pełne zwycięstwo Rosji, remis ze wskazaniem na Rosję, ograniczone zwycięstwo Ukrainy, zdecydowane zwycięstwo Ukrainy.
Niestety, pan Ogdowski nie zauważa, że czasami sam sobie zaprzecza. Pisząc o zdecydowanym zwycięstwie Rosji wskazuje, że takie mogłoby być osiągnięte tylko przy „właściwie niemożliwym do zrealizowania” użyciu broni atomowej lub mobilizacji „co najmniej milionowej, armii inwazyjnej, wyposażonej we wszystko, co tylko dowództwo zdoła wyciągnąć z magazynów.” Pozostawmy kwestię użycia broni atomowej, tu pan Ogdowski ma rację, z powodu możliwości odwetu i innych konsekwencji nie jest to możliwe. Mam nadzieję jednak, że ktoś wytłumaczy naszemu dziennikarzowi, że do zajęcia, a później okupacji tak wielkiego kraju jakim jest Ukraina nie wystarczy nawet 1 milion żołnierzy. A przy tym, czy zajęcie Ukrainy zakończyłoby wojnę? Przecież sam Ogdowski pisze, że nastąpiłaby wówczas „kosztowna okupacja, zdychająca gospodarka i polityczna izolacja”. Federacja Rosji będzie miała wówczas drugi Afganistan. Dalej będzie zbierać trupy swoich żołnierzy, aż do całkowitej klęski.
Wariant drugi, remis ze wskazaniem na Rosję: „Wojna mogłaby zakończyć się dziś terytorialnym statusem quo, czyli utratą przez Ukrainę znacznej części Donbasu i południa.”
Pisze Ogdowski: „Dlaczego ów scenariusz byłby remisem? Bo Rosja wchodziła do wojny z zamiarem unicestwienia Ukrainy, tymczasem w tym przypadku zmuszona będzie akceptować jej istnienie. Dla nas, Zachodu, prezydent Zełenski jest symbolem ukraińskiego oporu, ale w kraju coraz dalej mu do „nieskalanego” wizerunku. Mnożą się oskarżenia o nieprzygotowanie państwa do wojny, co w „remisie ze wskazaniem na Rosję” oznaczałoby rychły koniec kariery politycznej, niewykluczone, że z kryminalnym zarzutem zdrady.”
Nie tylko pan Ogdowski jest w tym wypadku ślepy. Wojna to nie ring bokserski, czy zawody sportowe. Ogromne koszty wojny są już nie do odrobienia. Tak Ukraina, jak i Federacja Rosji, społeczeństwa tych państw już tę wojnę przegrały. Jak już pisałem, poniesione straty są nie do odrobienia, nikt już nie wróci życia poległym, nie przywróci utraconych szans pozostałym. Nie pomoże w niczym ukaranie zbrodniarzy, choć da być może poczucie sprawiedliwości i będzie przestrogą dla następnych pokoleń.
Uważam ponadto, że nawet jeśli Ukraina nie odzyska zaraz po wojnie utraconych terytoriów, to i tak w najbliższej przyszłości znajdą się one w sferze jej wpływów. Federacja Rosji jest zbyt słabo zaludniona, by móc zagospodarować dodatkowe obszary. Ten największy terytorialnie kraj nie jest w stanie sensownie zagospodarować, przy takiej liczbie ludności, własnego terytorium, nie jest więc zrozumiałe z jakiego powodu chce ten obszar jeszcze powiększyć o terytoria należące do innego państwa. Oczywiście takie inwestycje wymagają napływu kapitału międzynarodowego, a ten z powodu tej imperialistycznej wojny długo jeszcze do Rosji nie popłynie. Tym bardziej z powodu istniejącego tam ustroju – dyktatury, nie szanującej prawa własności. Nie istnieje zaś dziś żaden w świecie kraj, który mógłby się rozwijać bez międzynarodowych powiazań.
Trzeci wariant Ogdowskiego zakłada to, że: „Zachód przestaje fundować Ukraińcom stress-testy (zaczyna sukcesywnie dostarczać uzbrojenie) i do jesieni udaje się zbudować na froncie znaczącą przewagę jakościową. Że wiosną 2025 roku pojawi się wyposażone w zachodnie samoloty ukraińskie lotnictwo. W takich okolicznościach do końca 2025 roku Ukraińcy mogliby się uporać z zadaniem oczyszczenia terenów zajętych po 24 lutego 2022 roku.”
Sądzę, że nie jest to takie proste. Pomijam przy tym kwestię pomocy zagranicznej. Dziwię się, że tak wielu analityków nie dostrzega ogromnego potencjału zbrojeniowego samej Ukrainy, np. tego, że to ona była głównym producentem silników do rosyjskich samolotów i śmigłowców. Pomoc Ukrainie jest konieczna i potrzebna, ale i bez niej zajęcie Ukrainy przez wojska Federacji Rosji będzie niemożliwe. Ukraina jest zbyt wielkim krajem, dziś wobec rosyjskiej agresji bardzo zjednoczonym. Siły Ukrainy jednak nie są i nigdy nie będą na tyle liczne, by całkowicie przełamać front i odzyskać zbrojnie utracone terytoria. Nie ma zresztą potrzeby, by płacić tak wielką cenę. Zwycięstwo Ukrainy tkwi w czasie, w stratach jakie w związku z inwazją ponosi Federacja Rosji i inne sprzyjające jej kraje.
Ile jeszcze ofiar zniesie społeczeństwo Federacji Rosji zanim uświadomi sobie bezsens tej wojny? Jak bardzo jeszcze będą musiały zdrożeć towary pierwszej potrzeby? Jak wielkie jeszcze muszą być sankcje i odsunięcie Federacji Rosji od chłonnych rynków Zachodu? Kiedy wreszcie przywódcy Chin zrozumieją, że w wyniku tej wojny tracą czas, by wejść na rynki europejskie? Ich marzenie – „Jedwabny szlak”, dopóki trwa wojna jest tylko marzeniem. Dodam jeszcze, że być może dziś wydaje się przywódcom Chin, że dzięki wojnie Federacji Rosji z Ukrainą kupują taniej rosyjską ropę, gdy tymczasem wraz z zakończeniem tej wojny ropa ta będzie jeszcze tańsza. Nie w tym rzecz, by kupować coś taniej od innych, ale by w ogóle kupować taniej. Znacznie taniej! (Po zakończeniu wszelkich poprzednich konfliktów ropa na rynkach światowych znacznie taniała).
Nie panie Ogdowski, nie odzyskanie Krymu i oczywiście pozostałych terytoriów dziś okupowanych przez Federację Rosji będzie zwycięstwem Ukrainy, lecz będzie nim sprowadzenie Federacji Rosji do takiej sytuacji, że jej społeczeństwo zrozumie, tak jak rozumie to dziś większość cywilizowanego świata, że imperializm jest anachronizmem, że jedyną drogą do rozwoju własnego społeczeństwa jest wkroczenie na drogę demokracji. Pokojowe współistnienie i współpraca nie tylko z własnymi sąsiadami, ale w ramach wspólnoty międzynarodowej, zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju.
Pański zaś scenariusz, panie Ogdowski, to nic innego jak defetyzm, wzywanie Ukrainy i opinii społecznej świata do kompromisu. Nie można zgodzić się na kompromis ze zbrodniarzami z tymi, którzy łamią ogólnoludzkie zasady. Oczywiście nie powinniśmy dziwić się temu, że o takim kompromisie nie myślą sami Ukraińcy. Ci bowiem bronią swej niepodległości, swojej wolności i własności. Nie ma miejsca w dzisiejszym świecie na imperializm, na dyktaturę, na ograniczenie, czy wręcz naruszanie podstawowych praw Człowieka, zwłaszcza tych najważniejszych: prawa do życia, prawa do wolności i prawa własności.
Piotr Kotlarz
1Marcin Ogdowski, Cztery możliwe scenariusze. Putin nie doczeka końca wojny? https://wiadomosci.wp.pl/s/bez-kamuflazu/jak-zakonczy-sie-wojna-w-ukrainie-sa-cztery-scenariusze-6986027314989760a
Ten utwór objęty jest licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.