O aktualności artykułu Ludwika Flaszena „Nowy Zoil czyli o schematyzmie” w zupełnie zmienionych warunkach.
Artykuł został napisany w 1951 r. czyli ponad sześćdziesiąt lat temu. Od tamtego czasu zmieniło się wszystko. I to wiele razy. Celem tego szkicu nie są jednak rozważania historiozoficzne; toteż daruję sobie spekulacje o takim charakterze. Zwrócę tylko uwagę, że socrealizm jako zjawisko kulturowe, którego mechanizmy w zakresie form narracyjnych /i innych/ Ludwik Flaszen bezceremonialne i bezlitośnie skrytykował jakby powraca. Rzecz jasna powraca w innej formie i treści też. Właściwie powraca post – czy raczej neosocrealizm, a objawia się schematycznej ekspresji pisarskiej mającej za podstawę nie mniej, nie więcej rzeczywistość. Inność treści i formy wynika, najogólniej mówiąc, ze zmian habitusu kulturowego /przepraszam za ten neologizm/, który determinuje nasze postrzeganie i wartościowanie świata. Rzecz jasna, twórcze niepokoje codzienności można przeżywać rozmaicie, ale wielu młodych adeptów pióra uczestniczących w II Konkursie Literackim im. Bolesława Prusa przeżyło je schematycznie i po prostu nudno. W tym miejscu nie od rzeczy będzie zacytować fragment opowiadania „Zaproszenie na polonistykę” / autor Izabella Tillner/, które moim zdaniem zasługuje na I nagrodę : „ co za ponury absurd, żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem ? ”. Tonując nieco kolokwialny język tego fragmentu trzeba jednak zapytać, jakie motywy przyświecały uczestnikom konkursu, przynajmniej tym, którzy nie mieli nic ciekawego do przekazania a jednak zdecydowali się wziąć w nim udział ? Moje pytanie nie oznacza, że chcę komukolwiek zabronić wypróbowania swoich sił twórczych / cokolwiek miałoby to znaczyć/, ale niektóre utwory zrobiły na mnie wrażenie, mówiąc delikatnie, niegotowych w sferze języka i takich kategorii jak konstrukcja świata przedstawionego a zwłaszcza postaci i motywów ich działania. Poza tym, sporą część nadesłanych na konkurs utworów można by skwitować frazą z filmu „Tajemnica Filomeny”: „zobaczyłem na własne oczy co romanse i tabloidy mogą zrobić z ludzkim mózgiem” . Na użytek szkicu poszerzymy ten katalog o popularną produkcję filmową i gry komputerowe, a w zasadzie o wszechobecny Internet. To jest właśnie habitus kulturowy, który kształtuje technologie intelektu w naszych czasach. Tylko, czy o to naprawdę chodzi w literaturze ? Nieudanych naśladowań Sapkowskiego i roztrząsania problemów istotnych w świecie Odysei kosmicznej 2000 czy Gwiezdnych wojen może już wystarczy ?
Przechodząc do rzeczy, na konkurs przesłano kilkaset małych form narracyjnych, w zasadzie opowiadań, przy czym autorzy nie zawsze trzymali się reguł gatunkowych. Podchodząc sumarycznie do tego materiału, po jego lekturze zdecydowałem się podzielić całość na grupy, przyjmując jako kryteria naturę świata przedstawionego /świat rzeczywisty – świat fantasy/ i realizację językową tego świata / sposób opowiadania/. Taki sposób podejścia automatycznie implikuje pytania o inspiracje. W kategorii „świat rzeczywisty” są one wielorakie: od wydarzeń historycznych najszerzej pojmowanych – w tej kategorii najlepiej wypada utwór „22 czerwca 1941” / autor Marek Kędzia/, „Na trakcie moskiewsko-irkuckim” / autorMaksymilian Rębisz/ i „Czarownice z Zielonej Góry” / autor Kacper Całka/ po fenomenologiczne próby uchwycenia istoty bytu w codzienności – w tej kategorii dobrze wypadają opowiadania „Zgubiłam życie” / autor Aleksandra Białczyk/ i „Zmienność spojrzeń” /autor Paweł Freitag/ „Niezwykłość zwyczajnych przedmiotów” /autor Ina Kłopotowska/ i „Bez/w/ład” / autor Elżbieta Burdziak/. W kategorii „fantasy” rzecz wygląda nieco skromniej. Czytelne są inspiracje mające swoje źródło w wymienionych już powyżej faktach kulturowych. Poza opowiadaniem o charakterze paraboli „ Żywioły czterech narodów” /autor Weronika Pełka/ i oryginalną próbą pod tytułem „Żywo martwa” / autor Aleksandra Orzeszek/ nie ma w tej kategorii , moim zdaniem, ciekawego materiału. Te utwory, moim zdaniem, zasługują na bliższą uwagę pod katem ewentualnych wyróżnień. Na zakończenie tych uwag pozwolę sobie na odrobinę humoru. Autorka pewnego konkursowego opowiadania / nie powiem kto/, odkryła być może niezamierzenie, technologię, którą zastosowano w pracy twórczej towarzyszącej pisaniu sporej części nadesłanych na konkurs utworów. Cytuję: „Potem zaczynam wypisywać wszystko, co mi przychodzi do głowy. Uzbierało się dokładnie 17 punktów”. Trzeba naprawdę szczęśliwego trafu, aby z takiej gonitwy myślowej za inspiracjami urodziło się cokolwiek oryginalnego. Będzie Także na poważnie, ale tutaj zacytuję Giacomo Leopardiego: „większość ludzkich nieszczęść ma tę właściwość, że o tyle są złem, o ile uważa je za zło ktoś, kto je właśnie znosi, i że są mniej lub bardziej dotkliwe zależnie od tego, jak je ktoś ocenia” /Dzieje rodu ludzkiego, w: Dziełka moralne, Kraków 1979, s. 15/. Konstruując fabułę opowiadań warto o tym pamiętać i nie wyciągać pochopnych i źle skonstruowanych stylistycznie wniosków.
Z wyrazami należnego szacunku
M. G.