Francja wobec wojny w Ukrainie / Piotr Kotlarz

0
350

Być może będąc tylko obywatelem Polski, jednym z prawie 448 milionów obywateli Unii Europejskiej, czegoś nie wiem, na pewno zresztą o wielu kwestiach związanych z wojną w Ukrainie nawet nie słyszałem. Tym niemniej jednak uważam, że mam wystarczającą wiedzę historyczną i w wystarczającym stopniu śledzę bieżące wydarzenia, by mój zdrowy rozsądek nie oburzyły słowa i postawa prezydenta Francji, Emmanuela Macrona. Już wcześniej wielokrotnie pielgrzymował do Moskwy, zaś po eskalacji wojny w Ukrainie 24 lutego bieżącego roku wielokrotnie kontaktował się telefonicznie z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Ani wcześniejsze wizyty, ani też kontakty telefoniczne żadnych widocznych efektów nie przyniosły, tymczasem prezydent Francji ponownie staje się w jakiejś mierze orędownikiem Rosji.

Dziś dowiadujemy się, że Emmanuel Macron po raz kolejny zabrał głos w sprawie toczącej się w Ukrainie wojny. W swym przemówieniu w europarlamencie w Strasbourgu wprawdzie ostro potępił rosyjską inwazję, ale też stwierdził nawiązując do Traktatu Wersalskiego, kończącego pierwszą wojnę światową, że: Jutro będziemy musieli zbudować pokój przy jednym stole z Rosją i Ukrainą. (…) Jego warunki będą ustalone zarówno przez Kijów, jak i przez Moskwę. Ale to nie może się stać, gdy oba kraje będą próbowały się zniszczyć i nie może skończyć się upokorzeniem 

Upokorzeniem kogo? Przecież to dziś rządzona przez Putina i jego oligarchiczną klikę Rosja zmierza do tego, by za wszelka cenę upokorzyć Ukrainę. Ceną tą ich zdaniem może być również cywilna ludność Ukrainy, a nawet dziesiątki tysięcy żołnierzy rosyjskich i narażenie Rosji na gospodarczy upadek. To tylko Rosja może powstrzymać tę wojnę wycofując się z ziem ukraińskich, na które łamiąc wcześniejsze traktaty i wszelkie międzynarodowe normy wkroczyła. Klęska Rosji, a taką prędzej czy później poniesie, jest bowiem nieunikniona. Nawet wówczas jeśli Rosja zajmie Ukrainę, to w wyniku wieloletniej walki z partyzantką i różnymi formami terroryzmu i tak rozpoczętą wojnę przegrać musi.  Działania partyzanckie i przyszły terroryzm w wypadku klęski wojennej Ukrainy przecież będą nieuchronne. Czym bowiem Ukraińcy mają się np. różnić od Irlandczyków, Korsykanów itd. Każdy naród zachowuje się podobnie i nie zniesie obcej zależności. Podejmując działania zbrojne (wojnę) z Ukrainą rosyjscy politycy powinni przecież to wiedzieć. Powinien też o tym wiedzieć prezydent Francji, która teraz, po ponad dwustuletniej walce Korsykanów o suwerenność, musi się na przyznanie im takiej choć w części zgodzić.

Klęska Rosji nie będzie jej upokorzeniem. Będzie tylko przywróceniem reguł prawa. Oczywiście za błędy trzeba płacić i Rosja tę cenę ponieść musi. W innym wypadku będą pojawiać się kolejni „imperatorzy”, kolejni durnie, którym wydawać się będzie, że można rządzić światem.

Traktat wersalski być może narzucił na Niemcy zbyt wielkie reparacje, zobowiązania, nie w jego postanowieniach jednak tkwiła przyczyna kolejnej wojny. Do tej doszło dlatego, że wciąż jeszcze wśród elit wielu społeczeństw trwała idea imperializmu, że demokracje były jeszcze zbyt młode.

Klęska Rosji nie doprowadzi do jej upokorzenia, jeśli już, to wskaże tylko Rosjanom, że droga wojny prowadzi donikąd, że powinni wejść do wspólnoty demokratycznych narodów, przyjąć demokratyczne reguły i już nigdy nie pozwolić na naruszanie demokratycznych zasad.  Rosjanie są tak samo wielkim narodem, jak wszystkie inne. Ważne jest jednak to, by szanować się wzajemnie. Dotyczy to też niektórych Niemców, Francuzów… i Polaków.

                                          Piotr Kotlarz

 

Obraz wyróżniający: Transparent z protestu w Sztokholmie 27 lutego 2022