Nie mogę napisać, że z Pawłem Huelle znaliśmy się osobiście. Spotkaliśmy się kilkakrotnie. Nigdy nie odpowiedział pozytywnie na moje zaproszenie do grona znajomych na Facebooku, co chyba symbolicznie ilustruje nasze relacje. Można napisać, że miałem świadomość, kim Paweł Huelle jest, jego świadomość mojej osoby była umiarkowana, żeby nie napisać żadna.
Pamiętny rok orwellowski
Pierwszą książkę Paweł Huelle napisał w 1984 roku. Na ten fakt zwróciła uwagę prof.
Kwiryna Zięba na jednej z konferencji naukowych. Tematem konferencji była twórczość m. in. Pawła Huelle jednak sam bohater na nią nie przyszedł. Mój pierwszy kontakt z Pawłem Huelle to lektura „Weisera Dawidka”. Książkę czytałem zaraz po wydaniu – owiana była nimbem tajemniczości. Do tego wyszła w dużym nakładzie i był dostępna. Później doczekała się ekranizacji – marnej i umieszczonej we wrocławskiej przestrzeni. Reżyser Wojciech Marczewski miał świadomość niestosowności takiej zmiany, czego dal wyraz w czasie przyjmowania Nagrody Neptuna za zasługi dla Gdańska. Uznał ją jako akt wybaczenia mu przez gdańszczan przeniesienia akcji tej ważnej dla nas książki do Wrocławia.
Wspomnienie z Domu Zarazy
Jak wspomniałem – nie znałem Pawła Huelle wystarczająco dobrze, żeby ocenić doświadczenie jakie zapamiętałem w związku z pisarzem. Spotkanie odbyło się przy okazji kończenia pracy przez Pawła Huelle nad jego książką „Śpiewajcie ogrody”. Pełna sala zasłuchanych czytelników, skupienie, podniosłe słowa. W pewnym momencie odniosłem przerażające wrażenie, że jest wprost nudno. Doczekałem do końca, przyniosłem ze sobą książki z prośbą o autograf. Zastanawiałem się nawet czy podejść do pisarza, czy może zrezygnować, ale (na szczęście) – podszedłem. Jakież było moje zdziwienie, gdy nasz osobisty kontakt okazał się znacząco inny od spodziewanego. Pan Paweł był miły, serdeczny, pozbawiony koturnowego stylu. Przemiły gość, który sypie anegdotami, pozwala sobie na szybkie riposty. Nie wiem, co spowodowało, że siedząc na scenie był jakiś nienaturalny. Być może winny był stres, trema sceniczna?
„Gdańsk według Pawła Huelle”
To nie jest najbardziej znana Jego książka. Jest jednak bardzo ważna w historii jego życia, tak jak Gdańsk był dla niego ważny. Pamiętam jego zachwyty nad minioną kulturą tego hanzeatyckiego miasta na łamach kwartalnika „Był sobie Gdańsk” a potem miesięcznika „30 dni”. Przewodnik po Gdańsku widziany jego oczami to ciekawa przygoda. W Gdańsku dostrzegał palimpsest – warstwę przeszłości, która pozostała po przednich pokoleniach, i której nie udało się zatrzeć mimo usilnych starań. Odkrywał poszczególne jej fragmenty w sferze kultury – zarówno tej widocznej: materialnej jak i niewidocznej: symbolicznej. Lubił dostrzegać zarówno pozostałości cennej architektury jak i zapomniane legendy i przekazy o naszym mieście.
Siedlecka piwiarnia
„Opowiadania na czas przeprowadzki” czytałem z polecenia znawców twórczości Heuelle’go. Jego opowiadania miały niecodzienny charakter gawędy. Tak potrafią pisać tylko nieliczni. Żeby sprawdzić tę umiejętność trzeba zadać sobie trud i odsłuchać nagranego audiobooka. Miałem szczęście pozyskać taką wersję z audioteki gdańskiej biblioteki. Zdecydowałem się pójść na Emaus, żeby tam odsłuchać opowiadanie poświęcone temu miejscu. Było to bardzo dobre doświadczenie, które polecam. Słuchanie opowiadań Autora w miejscu, gdzie dzieje się ich akcja, to zupełnie inna przestrzeń percepcji. A łatwych do zidentyfikowania gdańskich miejsc w Jego opowiadaniach wiele – z magicznym Wrzeszczem na czele.
Tajemnica Czarodziejskiej Góry
Cechował się dużą erudycją. Potrafił odnajdywać rzeczy, na które wszyscy patrzyliśmy, a tylko On je dostrzegał. Tak było chociażby z historią Hansa Castorpa. Wszyscy czytaliśmy książkę Tomasza Manna, a tylko On dostrzegł, że jego główny bohater skończył Politechnikę Gdańską – a właściwie jej ówczesny odpowiednik.
Koniec wojny
Ogłoszenie przez Pawła Huelle „symbolicznego zakończenia II wojny światowej” na moście Weisera był dla mnie dziwnym happeningiem artystycznym. Pisarz opiniujący wydarzenie inżynieryjne i wpisujący je w historyczny kontekst był figurą karkołomną. Jeśli dobrze pamiętam – artysta uniknął osobistej obecności w wydarzeniu zorganizowanym przez jeden z portali turystycznych. Zebrane tłumy żegnające most przed jego „uroczystym” wyburzeniem musiały się zadowolić duchową łącznością z pisarzem, który nie zaszczycił swoją obecnością zacnego zgromadzenia. Drugi etap symbolicznego kończenia wojny odbył się już z Jego udziałem w roli konduktora kolei metropolitalnej.
Ostatnia wieczerza
Paweł Huelle towarzyszył w tworzeniu wielkiego obrazu Macieja Świeszewskiego „Ostatnia wieczerza”. Był to projekt namalowania na wzór Leonarda Da Vinci obrazu portretującego ówczesnych notabli, patrycjuszy i celebrytów gdańskich. Obraz po namalowaniu tułał się szukając swojego docelowego miejsca. Jakiś czas spędził w przepastnych magazynach Gdańskiego Parku Naukowo-Technologicznego. W związku ze znalezieniem bardziej utylitarnego sposobu wykorzystania tegoż magazynu postanowiono uroczyście pożegnać dzieło i zorganizowano wieczerzę z udziałem pozujących i tworzących. Zaplanowana była biesiada – w tym intelektualna. Skończyło się na doniosłych (i nudnych) wystąpieniach. Wśród nich najbardziej zapadł mi plastyczny obraz Pawła Huelle, który opowiedział o kulisach tworzenia. Obraz chleba i wina, które towarzyszyły twórczym zmaganiom był bardzo realistyczny. Kiedy pewien zacny ksiądz zaproponował zakończenie spotkania – Paweł Huelle zaprotestował w imieniu zgromadzonej publiczności. Po jego wystąpieniu dopuszczono do uczestnictwa licznie zgromadzoną publiczność, a nawet zaproponowano spotkania w kuluarach. Dobrze wiedział, czym różni się rozmowa od wygłaszanych jedynie słusznych tez.
Anulowanie
Postanowiłem, że po zakończeniu pisania tego epitafium uroczyście anuluję zaproszenie do grona znajomych, jakie wystosowałem do Pawła Huelle na Facebooku. Odszedł od nas, mimo wciąż młodego wieku (Paweł Huelle miał zaledwie 66 lat), człowiek zasłużony, szkoda, że nie będę mógł skomentować Jego kolejnych dzieł. Pamięć o Nim i Jego utworach już powstałych pozostanie.
Marek Baran