Wsiadam do samochodu i kładę równiutko obok siebie torebkę. Spotykamy się spojrzeniami. Przenikamy się nimi wzajemnie. Chce się odkręcić, ale nie mogę, patrzę w jego oczy a on w moje. Uśmiecha się i w końcu odpala samochód. Czuję, że nie powinno mnie tu być, że to że mnie podwiezie do domu to powinna być jednorazowa sytuacja, ale wiem, że skończy to się inaczej. Wsiądę po raz kolejny i pozwolę mu wodzić po sobie wzrokiem. Bo mimo, że od ośmiu lat jestem mężatką, chyba się zakochałam. Tak na poważnie. Można zakochać się poważnie i niepoważnie. Poważnie to jest wtedy kiedy ma się motyle w brzuchu i cieszy nas wszystko dokoła a niepoważnie jest wtedy, gdy nie ma motyli. Bez motyli nie da się zakochać. Bez tego charakterystycznego łaskotania w brzuchu nawet nie łudźmy się, że to cokolwiek poważniejszego. Zatrzymuje się na chwilę, żeby kupić w sklepie bułki. Każe mi zostać, bo pada deszcz. Obserwuję go zza przemoczonej szyby i uśmiecham się do siebie. Nic nie dodaje mu bardziej wdzięku, jak lekko zmoczona koszulka i włosy. Poruszam się niespokojnie na fotelu, przytłoczona nadmiarem myśli i emocji. Czyżby nadszedł czas na kolejną miłość, tylko co w takim wypadku robi się ze starą? Uśmiech znika mi z ust.
***
Nie odbiera. Jeden, drugi, trzeci sygnał……. Nie odbiera. Powinna już być po pracy. Zazwyczaj odbierała. Zaczynam się martwić, ale odganiam szybko te myśli. Próbuję zająć się pracą. Odpisuję nerwowo na maila, robiąc w nim kilka literówek. Nie chce mi się ich poprawiać. Kocham ją, tak bardzo ją kocham, ale chyba ostatnio ją zaniedbałem. Nie. Nie ostatnio, zaniedbywałem ją przez kilka ostatnich miesięcy a teraz dziwię się, że nie odbiera głupiego telefonu od męża. Próbuję sobie przypomnieć, jak to było na początku naszej znajomości, jak to było kiedy kochaliśmy się do rana. Wtedy nie kończyły nam się tematy do rozmów a teraz….. Bliskość raz na jakiś czas i rozmowa się nie klei. Najwyższy czas to zmienić.
***
Wracam do domu. Pachniało już na pierwszym piętrze, ale nie sądziłam, że te zapachy będą dochodziły z naszego mieszkania. Wchodzę i widzę ładnie nakryty stół oraz dwa talerze. Wiem, że szykuje się kolacja, ale po co, dlaczego? Dlaczego w tym momencie, kiedy ja znalazłam nową miłość? Kiedy ktoś się mną zainteresował, zaakceptował taką, jaką jestem. Dlaczego wtedy, kiedy ja jestem myślami przy nim, mąż wita mnie z butelką wina. Jest elegancko ubrany i wsuwa za mną krzesło.
– Trochę cię zaniedbałem – mówi. A ja z całej siły mam ochotę zatkać uszy i tego nie słuchać.
– Minęło tyle lat odkąd jesteśmy małżeństwem…….. – kontynuuje. – Najwyższy czas zrobić coś dla nas na nowo a nie tylko dla pracy. Kocham Cię – mówi w końcu a ja patrzę na niego z przeszklonymi oczami. Nie wiem, co mam odpowiedzieć „A ja ciebie już nie?” a może „Motyle dawno odleciały?”.
Nie odpowiadam w końcu nic i mocno przytulam się do niego, żeby sprawdzić czy pozostało we mnie jakiekolwiek uczucie. Nie ma. Pustka. Koniec. Miłość wywietrzała tak jak wietrzeje wino. Ulotniła się szparą między drzwiami od kuchni a tyle razy mówiłam, żeby je naprawił. Wytępiłam ją razem z kornikami w podłodze, które nie dawały mi spać po nocach. Nie ma. Starej miłości już nie ma. I co teraz?
***
Siedzimy w jego pokoju. Mówię, że muszę iść i przytula mnie na pożegnanie. Nasze wargi spotykają się tak jakby planowały to od dawna. Najpierw poznają się delikatnie a potem ocierają o siebie coraz bardziej łapczywie, tak jakby chciały się zjeść nawzajem. Uśmiecham się między tymi pocałunkami i schodzę w dół w kierunku jego szyi. Wzdycha. Wiem, że mu się podoba, więc powtarzam te pieszczoty. Przytula mnie mocniej aż ręka wędruję na mój pośladek. Nie bronię się. Chcę tego, chcę zasmakować tego szaleństwa i zakazanej nowej miłości. Razem z ubraniami ściąga ze mnie wszystkie pragnienia, tęsknoty i emocje, jakie targały mną od dawna. Odziera mnie z nowego uczucia, za wszelką cenę próbuje zobaczyć ile dla mnie znaczy. Za wszelką cenę próbuje udowodnić mi, że „on” to najlepszy wybór. Leży przy mnie a ja oddycham na tyle ciężko, że nie jestem w stanie wydusić słowa. Znowu śledzimy się wzajemnie spojrzeniami i całujemy.
– Muszę iść – mówię, ubierając się w pośpiechu. Chociaż bardzo bym chciała zostać, ale tę myśl kończę już w głowie. I z żalem zamykam za sobą drzwi.
***
Długo jej dzisiaj nie ma. Kupiłem jej bieliznę. Miałem problem z rozmiarem, bo dawno tego nie robiłem. Nie chciałem dzwonić i dopytywać, żebym nie wyszedł na niezorientowanego. Ostatnio jest jakaś inna, uśmiechnięta, zadowolona, ładniej się ubiera, czasami nawet wkłada szpilki. Boję się, że kogoś poznała, ale to niemożliwe. Niby gdzie i jak? Przecież my ciągle z biura do domu i odwrotnie. To niemożliwe. Przecież tak mnie mocno przytuliła, jak powiedziałem jej, że ją kocham. Prawie płakała, to musi znaczyć, że nic się nie zmieniło. Taka stara miłość nie ma prawa się zmienić, nie ma w niej miejsca na nowe miłości. Uśmiecham się do siebie i sięgam po śrubokręt, żeby naprawić drzwi w kuchni. Przecież tyle razy mówiła, żebym je naprawił.
***
Idę cała mokra. Dawno nie spacerowałam w deszczu. Był na tyle silny, że czułam na swoim ciele tworzące się siniaki. Mimo to czułam, jak zmywa ze mnie wszystkie zakazane pocałunki, wszystkie łzy, jakie roniłam z bezsilności. Nie wierzę, że istnieje na tym świecie kobieta, która tego nie przechodziła, która nie musiała wybierać. Nim dochodzę do domu, jest już ciemno a deszcz zmienił się w delikatną mżawkę. Staje przy drzwiach od kuchni na palcach, ale zauważam, że po kilku latach zostały naprawione, w końcu przestały skrzypieć. Wiem, że się stara, wiem że próbuje, wiem, że on też czuje, że stara miłość dobiega końca. Wiem, że boi się przegrać. Ale nie da się wygrać wojny, gdy nie przygotowywało się do niej latami. Robię sobie herbatę i patrzę przez okno. Powoli wstaje nowy dzień. Idzie nowe, szepczę sama do siebie i delikatnie uśmiecham się na tę myśl.
Katarzyna Fląt