Przeglądając wczorajszy numer Rzeczypospolitej (rp.pl) zwróciłem uwagę na ten tytuł: „Pierwszy etap przekopu Mierzei Wiślanej gotowy w czerwcu”. Informacja wydawałoby się optymistyczna. Trudny i dość kosztowny projekt realizowany jest zgodnie z przyjętym harmonogramem.
Z artykułu Adama Woźniaka dowiadujemy się, że według Urzędu Morskiego w Gdyni, w czerwcu ma się zakończyć pierwszy etap przekopu Mierzei Wiślanej. W drugiej połowie kwietnia podpisana została umowa na kolejny etap robót, który ma potrwać 24 miesiące. Według Elbląskiej Gazety Internetowej, zakłada on m.in. przebudowę toru wodnego na rzece Elbląg o długości 10,4 km wraz z umocnieniem brzegów, zabezpieczenie gruntu, budowę przeszło 100-metrowego mostu w Nowakowie mającego stanąć przeszło pół kilometra od dotychczasowego mostu pontonowego, a także budowę ok. 2 km dróg dojazdowych do mostu.
Trzecim etapem inwestycji będzie przebudowa toru wodnego na Zalewie Wiślanym. – Przetarg planujemy ogłosić jeszcze w tym roku. Prace mają trwać około 12 miesięcy, następnym etapem będzie ogłoszenie przetargu na pogłębienie rzeki Elbląg, do obrotnicy. Wydawałoby się, że trudno o lepsze wiadomości.
Autor artykułu studzi jednak nasz optymizm. Już w pierwszych zdaniach podkreśla, że według ekonomistów w inwestycji topione są jednak tylko pieniądze. Pisze nawet o znacznej części ekonomistów. Przytacza opinię jednego z nich, prof. Włodzimierza Rydzkowskiego z Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego, według którego: przekop Mierzei z gospodarczego punktu widzenia nie ma żadnego uzasadnienia. Brak jest ładunków, których przewożenie tą drogą byłoby racjonalne [wszystkie podkreślenia za tekstem Adama Woźniaka]. W odległości 60 km leży gdański terminal kontenerowy DCT, wyremontowana jest droga ekspresowa S7, więc kontener z Gdańska dotrze do Elbląga i okolic w ciągu godziny. Po co ktoś miałby transportować taki ładunek przez nowy kanał.
Woźniak podkreśla, że inwestycja ta miała kosztować 880 mln zł, ale pochłonie przynajmniej 2 mld zł. Sens inwestycji ma także negować brak odpowiednich jednostek, których wykorzystanie w transporcie nową drogą byłoby opłacalne. Według Rydzkowskiego, nawet gdyby znalazły się ładunki, to przy 5 metrach głębokości kanału mogłyby się tam zmieścić jednostki o nośności najwyżej 3,5 tys. ton. Takie statki pływają m.in. po Renie oraz w rejonie Kanału La Manche, ale na Bałtyku ich brak.
Jednak według władz portu, zyski z kanału będzie czerpać znacznie więcej podmiotów. Według dyrektora portu, na przeładunkach zarabiają firmy spedycyjne, operatorzy przeładunków, kolej, stacje paliw, a także firmy zlokalizowane w porcie.
Elbląg i port liczą także na rozwój turystyki, zwłaszcza jachtowej oraz windsurfingu po zrealizowaniu przekopu.
I tu jednak Woźniak postanawia dodać odrobinę dziegciu, pisząc: Obawia się go natomiast Krynica Morska: kanał może spowodować spadek zainteresowania turystów tym położonym na Mierzei kurortem.
Od początku inwestycji przeciwni byli ekolodzy. Ich zdaniem, motywowane wyłącznie względami politycznymi przedsięwzięcie jest realizowane bez ostatecznej decyzji środowiskowej oraz pozytywnej opinii Komisji Europejskiej i stanowi przykład braku poszanowania prawa ochrony środowiska.
„Przekop Mierzei Wiślanej, gdyby powstał 60 lat temu, dzisiaj prezentowany byłby jako książkowy przykład arogancji i szkodliwej megalomanii władzy – uważa Greenpeace, tymi słowami kończy swój wywód Adam Woźniak.
Czy rzeczywiście?
Przyjrzyjmy się przedstawionym przez redaktora Rzeczypospolitej argumentom.
Po pierwsze koszty. Co się na nie składa. Płace inżynierów, pracowników, zakupy materiałów, sprzętu. Miejsca pracy dla wielu ludzi i możliwość wzrostu obrotów wielu pracujących na rzecz tego projektu firm. Wszystkie one płacą podatki. Epatowanie czytelników wielkimi kwotami jest zwykłą manipulacją, demagogią, w tym wypadku politykierstwem.
Być może w naszym kraju znalazłyby się pilniejsze inwestycje, być może budowę przekopu można by zacząć nieco później, niestety utrudniona żegluga przez Cieśninę Pilawską zmusiła nasze państwo nadaniu tej inwestycji rangi priorytetowej. Pomysł przekopania mierzei nie jest zresztą nowy. Pojawił się już w XVI wieku, za czasów Stefana Batorego. Po II wojnie światowej poważnie myślał o tym m.in. inż. Eugeniusz Kwiatkowski, twórca m.in. Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego.
Wcześniej, czy później inwestycja taka powinna była być podjęta, skraca bowiem drogę z Trójmiasta do Elbląga o ponad 90 km. Nowa droga wodna umożliwi swobodną żeglugę statków morskich nie tylko do portu w Elblągu, ale i do pozostałych portów Zalewu Wiślanego – Suchacza, Tolkmicka, Fromborka, będących portami Unii Europejskiej.
Odnośnie do żeglugi przyjrzyjmy się argumentom wspomnianego przez Adama Woźniaka ekonomisty, prof. Rydzkowskiego. Pisze on m.in.: W odległości 60 km leży gdański terminal kontenerowy DCT, wyremontowana jest droga ekspresowa S7, więc kontener z Gdańska dotrze do Elbląga i okolic w ciągu godziny. Po co ktoś miałby transportować taki ładunek przez nowy kanał? Ot, choćby z przyczyn ekonomicznych. Jedna barka może przewieźć dwadzieścia, a i więcej kontenerów. Koszty transportu drogą wodną są więc znacznie tańsze, że o ekologii nie wspomnę. To, że dziś w okolicach Bałtyku jest wciąż niewiele statków o nośności do 3,5 ton, nie oznacza, że w przyszłości nie mogą takie się pojawić i tu, tak jak na Renie, czy w rejonie Kanału La Manche.
Spacerując wzdłuż Motławy w Gdańsku, zauważam od wielu już lat wycieczkowe statki pasażerskie. Tego typu turystyka jest bardzo modna na rzekach i wodach przybrzeżnych w wielu krajach europejskich. Myślę, że po zakończeniu budowy przekopu, statki takie dotrą do wspomnianych portów Zalewu Wiślanego, również i do Krynicy Morskiej. Nie wiem, w jaki sposób inwestycja ta ma zmniejszyć zainteresowanie turystów tym wspaniałym kurortem.
Mam też nadzieję, że podobne (do głównie niemieckich) statki wycieczkowe znajdą się również w posiadaniu polskich inwestorów, może wreszcie zyskają nowych nabywców stocznie rzeczne.
Wreszcie stanowisko Greenpeace. Wielu zarzuca tej inwestycji ingerencje środowiskowe, wręcz niszczenie środowiska. Oczywiście patrząc krótkowzrocznie straty te są widoczne. Wycinka drzew, sam przekop. Dziś jednak żyjemy w czasach pewnych reżimów środowiskowych. Drzewa zostaną zasadzone ponownie. Powstanie nowa wyspa, która stanie się rezerwatem przyrody, siedliskiem dla tamtejszych ptaków. Ingerencję człowieka w przyrodę są czymś normalnym, koniecznym. Ważne jest tylko to, by niwelować ich skutki, by przywracać środowisko do stanu w miarę pierwotnego. Myślę, że jadąc lub płynąc za cztery pięć lat do Krynicy Morskiej znów podziwiać będziemy okoliczną przyrodę, z zachwytem też oglądać będziemy kanał przekopu, może płynące przezeń jednostki.
Nie dajmy sobą manipulować. Cieszę się, że inwestycja, w którą państwo nasze inwestuje dość znaczne środki, przebiega zgodnie z planem i że już wkrótce będziemy mogli z niej korzystać.
Piotr Kotlarz
Obraz wyróżniający: Strona Główna: Przekop Mierzei Wiślanej. (przekopmierzei.pl)