Oblicza współczesnego neokolonializmu
Wprawdzie wraz z zakończeniem II wojny światowej ludzkość (większość społeczeństw) zarzuciła prowadzenie polityki imperialnej oraz będący jego odmianą kolonializm, to jednak wciąż mamy do czynienia z próbami brutalnego wykorzystywania zasobów jednych społeczeństw (państw) przez inne. Politykę taką określamy często mianem neokolonializmu. W naszej świadomości wiązana ona jest najczęściej z byłymi koloniami, często nie dostrzegamy, że może ona dotyczyć również byłych imperiów i to nie tylko państw będących kiedyś ich częścią, ale i samych metropolii.
Powyższe rozmyślania przyszły mi na myśl, gdy zacząłem myśleć o gazociągu Nord streame. Początkowo odrzucałem tę myśl. Jak to możliwe – dzisiejsza Rosja neokolonią? Przecież w naszym wyobrażeniu funkcjonuje zupełnie inny obraz tego kraju, raczej myślimy o imperialnej polityce części jej elit, ale neokolonia? Nie to niemożliwe.
W czasie rozmyślań nad tym tematem mój bliski kolega przesłał mi następujące uwagi: Przykład sympatii Niemiec do Rosji można już dostrzec za Piotra I Wielkiego. Dobre stosunki kontynuował jego wnuk, Piotr II Aleksiejewicz, którego wychowawca i doradcą był Heinrich Johann Friedrich Ostermann, następnie prusofil Piotr III urodzony jako von Holstein Gottorp, dziedzic Holsztynu, i oczywiście Katarzyna II Wielka, a potem jej syn Paweł I Piotrowicz. W okresie porozbiorowym z inicjatywy cara Aleksandra I zawarto Święte Przymierze potwierdzone później (1873) sojuszem trzech mocarstw.
Wielka wojna (1914-1918) odmieniła sojusze i postawiła państwa centralne w sytuacji walki na dwa fronty. Poradziło sobie z tą sytuacją Cesarstwo Niemiec, wymyślając i finansując rewolucję w Rosji, pod warunkiem odstąpienia jej od wojny. Plan się powiódł. W międzywojniu dwa sekowane na arenie międzynarodowej państwa (pokonane Niemcy i sowiecka Rosja) potwierdziły współpracę układem w Rapallo. Rosja wspierała Niemcy w niejawnej militaryzacji. Pakt Ribentrop-Mołotow nie powinien być dla świata zaskoczeniem. Raczej jego zerwanie było zaskoczeniem dla Stalina i Rosji.
Rany wojenne już przyschły, więc co dziwnego w historycznej zażyłości? Oczywiście historia się nie powtarza, zaś nawracające podobieństwa mogą być mylące. Czyżby Rosjanie byli obecnie tak naiwni i krótkowzroczni?
Postanowiłem przytoczyć wypowiedź mego kolegi, by wykazać jak bardzo nasze myśli skłonne są do ulegania schematom, uogólnieniom.
Analizując informacje dotyczące budowy gazociągu Nord streame, uświadomiłem sobie, że dziś Niemcy (właściwie powinienem tu użyć określenia kapitał niemiecki) prowadzą wobec Rosji politykę neokolonialną. Zresztą pisząc tu o bankach i przedsiębiorstwach niemieckich zawężam zagadnienie. Podobną politykę wobec różnych przedsięwzięć w Rosji prowadzą banki i firmy z innych regionów świata.
Niemieckie banki udzieliły Rosji wieloletnich kredytów na budowę tego gazociągu. [Po spadku ceny gazu procentowe koszty obsługi tych kredytów znacznie wzrosły i znacznie trudniej pokryć je z wpływów, a gdy ceny gazu jeszcze spadną1 mogą być one od nich nawet większe. Ryzyko ponosi biorący kredyt. Zresztą Rosja została zmuszona do dodatkowych kosztów tego kredytu ubezpieczając go – o ile pamiętam – w bankach włoskich.]
Dzięki budowie gazociągu Niemcy znaleźli rynek zbytu dla swej stali [biorą z Rosji rudę, którą odsprzedają w postaci wysoko przetworzonej stali], mało tego znaleźli przy jego budowie miejsca pracy dla swych wysoko wykwalifikowanych fachowców: inżynierów, finansistów, polityków. W tym byłego premiera Schredera – to dodatkowy zysk Niemiec. Uratowali swój koncern Tissen przed wielkim kryzysem.
Koszty wydobycia (lub nabycia – przecież Rosja eksportuje gaz również z Kazachstanu) są ogromne, zresztą obarczone ogromnymi kosztami obsługi zadłużenia, gdyż wcześniej na koszty poszukiwań i zagospodarowanie złóż również musieli wziąć ogromne kredyty.
Sumując, Niemcy zarabiają na udzielanych neokolonii Rosji kredytach, mają ogromne rynki zbytu na swe przetworzone produkty i swoją technologie i otrzymują z Rosji gaz na bardzo korzystnych warunkach (dziś często poniżej faktycznych kosztów wydobycia, za co płaci rosyjski pracownik rosnąca inflacją).
Mimo tego władze Rosji, wciąż myślą o drugiej nitce gazociągu bałtyckiego (mimo, że obecny nie wykorzystuje swych mocy przesyłowych, że wciąż istnieje alternatywna możliwość transportu gazu przez Gazociąg Jamalski).
Nie jestem ekonomistą, tematy gospodarcze są mi znane tylko powierzchownie, czy jednak moje przemyślenia są aż tak błędne. Mnie wydają się oczywiste.
W neokolonializmie nie chodzi o szybkie i bezwzględne zniszczenie kraju tylko o jego długofalową dochodową eksploatację. Ta możliwa jest tylko przy wsparciu części elit politycznych i gospodarczych wykorzystywanego kraju. Jakże często możemy czytać, lub dowiadujemy się z innych mediów o tym, że kolejni oligarchowie (to nowe słowo na współczesnych magnatów finansowych) wywożą z Rosji kapitał. Zresztą czynią tak i mniejsi rosyjscy przedsiębiorcy.
Społeczeństwo, które nie potrafi wytworzyć utożsamiających się z nim elit skazane jest na to, że inni postawią je w roli swej neokoloni. Będący w jego posiadaniu dorobek i naturalne zasoby będą bezwzględnie eksploatowane.
Nie wszystkie społeczeństwa są w takiej sytuacji. Jako przykład społeczeństwa zorganizowanego inaczej, o większej świadomości można podać Norwegów lub Szwajcarów, a także o dziwo Arabii Saudyjskiej lub Kuwejtu (choć w tym wypadku mamy raczej do czynienia ze świadomym wykorzystywaniu majątku rodzin panujących).
Mam nadzieję, że nasze społeczeństwo wybierze drogę Norwegii i innych państw demokratycznych. Wiele jednak zależy od tego, czy tak jak one będziemy w stanie wytworzyć świadome, utożsamiające się z całym społeczeństwem elity.
Piotr Kotlarz
1 Będą spadać, gdyż wciąż wprowadzane są alternatywne źródła energii (elektrownie i paliwo wodorowe, elektrownie torowe itd.), ograniczane jest zużycie paliw (nowe generacje silników) oraz wciąż odkrywane są nowe zasoby gazu i ropy. Czyli maleje popyt a wzrasta podaż.