Znam siebie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że nie lubię pustych rozmów, słodkich słów bez pokrycia i fałszywych przyjaciół. Ja w ogóle nie lubię przyjaciół. To czy na pewno znasz siebie? Gdybyś siebie znała, wiedziałabyś, że lubisz przyjaciół, ale ich nie masz, bo boisz się zaangażowania, a może zranienia. Nie wchodzę w bliższe relacje z innymi, bo nie mam w zwyczaju dzielić się tym, co siedzi głęboko we mnie, uznaję, że nie warto mówić wszystkim wszystkiego, bo to, co dzieje się we mnie, zostaje we mnie. A czy niekiedy nie lepiej byłoby powiedzieć o kłopotach osobie z zewnątrz, która pomoże i przytuli?
Cenię sobie za to głębokie rozmowy o życiu, o miłości, marzeniach i spokoju. A dlaczego w ich trakcie nie mówisz o sobie, tylko słuchasz? Dlaczego nie dzielisz się tym, co najgłębiej i zawsze opowiadasz o tym, co dobre? Uwielbiam poznawać nowych ludzi i ich inspirować, pokazywać, że życie może być piękne, że warto walczyć o marzenia i zawsze być sobą. Że nawet gdy jest naprawdę źle, to można to naprawić i zawiesić tęczę na niebie. A gdy jest naprawdę źle to dzielisz się tym z kimś?
Myślę, że w każdym człowieku siedzą dwie osoby. Jedna to ta hej do przodu, która jest przebojowa zarówno wśród ludzi jak i samotnie w kąciku pokoju. A druga to ta cicha, niepewna i zamknięta, która ludzi unika i niechętnie spotyka nowe osoby, a swoja duszę trzyma niekiedy kurczowo, by się nie rozpadła. Czy przypadkiem nie szukasz wymówki? Zamknij się.
Kiedyś bałam się relacji, dziś świadomie podejmuję decyzje. O sobie i o ludziach, których będę nazywać „najbliższymi”. Nie ma ich zbyt wielu, ale wiem, że zawsze mogę na nich liczyć i oni w każdej chwili mogą przyjść do mnie. A nie chciałabyś niekiedy zaszaleć? Oddać się wirowi życia, tańczyć, śmiać się, imprezować? Nie.
Parę lat temu był w moim życiu okres, gdy bardzo chciałam błyszczeć, zależało mi na tym, by otaczać się znajomymi, śmiać się, pięknie wyglądać i opowiadać dowcipne kawały. Miałam paczkę kumpli, z którymi chodziliśmy na koncerty i do kina, było miło i wesoło. No i nie brakuje CI tego teraz, gdy siedzisz sama wieczorami i czytasz książki? A po paru miesiącach okazało się, że jeśli masz zbyt dużo swojego zdania i nie boisz się go jasno wyrazić, to wszyscy ci kumple z łatwością i bez skrupułów odwracają się od Ciebie. Towarzystwo się rozpadło, a ja wówczas nauczyłam się, że lepiej jest mieć jedną-dwie osoby na zabój niż sto pięćdziesiąt osiem znajomych nie do pary.
Jak to mówił Krasnalek, są ludzie i parapety. A Ty, głosie z mojej głowy, mylisz się. Lepiej mi samej, choć nie samotnej, żyjąc po swojemu, niekiedy bez ładu i składu. Lepiej mi, bo nauczyłam się siebie, wiem co mówić i kiedy, wiem, komu mogę ufać, nauczyłam się ufania. Wiem, że każdy ma lepsze i gorsze dni i pozwalam sobie na nie. Pozwalam sobie na płacz i nieśmiałość, i na bojenie się. Ale nie pozwalam sobie na granie, udawanie i nieprawdziwość. Nie pozwalam sobie na słuchanie dziwnego głosu w głowie i mówię basta temu co złe. Ale… Milcz!
Kilka słów o autorze: Zosia Lenczewska-Samotyj:
„ Młoda kobieta żądna świata i przygód. Nie umie usiedzieć w miejscu, a jej największą pasją są podróże – najlepiej samotne, za jedynych towarzyszy mając optymizm, notes i aparat. W blogosferze obecna od blisko trzech lat, od zimy ’16 poważnie myśli, co tu zrobić, by z pasji do pisania żyć. Łapie każdą chwilę, nie pozwalając sobie na lenistwo, a co ma zrobić jutro, robi dziś. Taka sobie współczesna hipiska z wytatuowanym ciałem”.
Odwiedź Zosię na jej blogu: https://przezzycieinaczej.wordpress.com/