O wojnie w Ukrainie / Piotr Kotlarz

0
286
Fot: Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski z prezydentem RP Andrzejem Dudą w Kijowie na dzień przed inwazją.
Od czasu agresji Rosji na Ukrainę (drugiego jej etapu) minęło już prawie dwadzieścia miesięcy. W tym czasie na łamach Wobec poświęciliśmy jej bardzo wiele miejsca, włączyłem się do dyskusji również osobiście. Napisałem do tej pory na ten temat już ponad trzydzieści artykułów, felietonów i polemik. Wojna ta wciąż jeszcze trwa, niemniej jednak uznałem, że warto moje artykuły wydać ponownie, tym razem w formie książkowej. Uważam, że w ten sposób (być może) uda mi się dotrzeć do szerszego grona czytelników. Poniżej publikuję pierwszą wersję Wstępu, jaki zamierzam zamieścić w tej pracy.]

Wstęp

Przeciwko wojnie występowałem niemal od dzieciństwa. Pierwszym zewnętrznym przejawem tej postawy był ruch hipisowski, z którym wprawdzie związany byłem bardzo luźno, ale to z nim w latach w latach siedemdziesiątych łączyliśmy ideę pacyfizmu. Ruch ten zrodził się w środowisku amerykańskiej klasy średniej i w swym politycznym sensie skierowany był przeciwko interwencji USA w Wietnamie. Przeciwko niej protestowano również w Europie, także w Polsce. Pisząc te słowa zauważyłem, że użyłem tu słowa interwencja. Nie próba podboju, próba narzucenia władztwa, wojna, lecz właśnie interwencja. Tak, już wówczas język określał naszą świadomość. Warto przy tym zaznaczyć, że ówczesna komunistyczna propaganda próbowała nam narzucić własną interpretację tej interwencji określając ją błędnie mianem imperializmu.
Według Wikipedii imperializm (od łac. imperium) to polityka państw mocarstwowych, polegająca na podbojach kolonialnych lub dążeniu do podporządkowania sobie innych krajów, ale spotykamy też inne próby definiowania tego terminu, np. określające mianem imperializmu politykę państw o aspiracjach mocarstwowych, zmierzającą do rozszerzenia ich wpływów politycznych, militarnych i gospodarczych. Posługując się terminami rozumianymi wieloznacznie warto podawać ich definicję. Tu imperializm rozumiem w pierwszym znaczeniu, to znaczy w sensie dążenia do trwałego zajęcia terytorium zamieszkałego przez inne społeczeństwo i narzuceniu temu społeczeństwu swej dominacji politycznej i gospodarczej, a także kulturowej.
To bardzo ciekawe, ale w wyniku ówczesnej propagandy większość z nas jakoś nie dostrzegała imperializmu sowieckiego lub próbowała go w jakiś sposób wytłumaczyć. Choć, to oczywiste, ten objawił się przecież już w czasie rewolucji, a później 18 września 1939 roku w czasie agresji na II Rzeczpospolitą, agresji ZSRR na Finlandię, czy w wynikach II wojny światowej. Później ujawnił się wyraźnie w czasie wojny w Afganistanie i już w „nowej Rosji” w 2014 roku zajęciem przez nią Krymu oraz wtargnięciem jej wojsk ( w wyniku tzw. wojny hybrydowej) do Donbasu i Ługańska. To zresztą tylko najbardziej oczywiste przykłady, gdyż wiele imperialnych prób Rosji czasu komunizmu było ukryte za hasłami rzekomej wolności i sprawiedliwości społecznej. Niestety, doktryna marksistowska stała się na tyle silna, że zdominowała nie tylko nasz język, ale i umysły. Walczono z tak zwanym kapitalizmem, nie dostrzegając, że prawo własności jest i powinno być jednym z podstawowych praw człowieka. Marksizm, komunizm, to ideologie, które powinniśmy postawić jako godne potępienia, obok takich jak rasizm (związany z nim nazizm), czy eugenika. Każda ideologia, która podważa podstawowe prawa człowieka: prawo do wolności, poszanowania własności, godności, powinna spotkać się z naszym potępieniem.
Wiele czasu i studiów zajęło mi też zrozumienie, że rewolucje to obok wojen jedno z najgorszych nieszczęść ludzkości. Musiałem pozyskać bardzo wiele informacji, by dotarło do mnie, że celem tzw. rewolucjonistów jest wyłącznie przejęcie panowania, a co za tym idzie własności innych. Sowiecka Rosja dążyła do narzucenia tzw. rewolucyjnych idei całemu światu. Mówiąc inaczej komunistyczni przywódcy chcieli opanować cały świat. Narzucić swe władztwo, przejąć cały majątek, a później stopniowo się na nim uwłaszczać.
Tzw. upadek bloku komunistycznego… pokazał, że idee komunistyczne były tylko narzędziem. Z dnia na dzień okazało się, że nie ma żadnych komunistów. Wcześniejsi komunistyczni liderzy z dnia na dzień stali się kapitalistami, oligarchami…, rzekomymi orędownikami demokracji.
Próbując jakoś określić system rządów w komunistycznej Rosji przyjąłem dla niego określenie feudałkomunizm, zrozumiałem bowiem, że państwo to po rewolucji stało się swego rodzaju monarchią feudalną, w której szerokie masy pozbawione były nie tylko wielu praw wolności (wolność słowa, przemieszczania się, a nawet poglądów), ale również praw własności. Tak zwaną własnością społeczną (lub państwową) zarządzali i czerpali z niej bezpośrednie korzyści tylko nieliczni.
Tak zbudowane społeczeństwa musiały przegrać i oczywiście przegrały rywalizację ze społeczeństwami zorganizowanymi według zasad wolności i demokracji. Zdali sobie sprawę z tego również rosyjscy komuniści i, jak sądzę, od końca lat sześćdziesiątych zaczęli myśleć, a nawet działać, w kierunku reorganizacji własnego państwa, ale i państw wcześniej zajętych lub tylko od siebie uzależnionych.
W samej Rosji (Federacji Rosji) w miejsce feudałkomunizmu po przemianach doszło, w mojej ocenie, do ukształtowania się systemu feudałkapitalizmu. Miejsce zarządzających majątkiem społecznym (państwowym, spółdzielczym itp.) komunistycznych urzędników przejęli tzw. oligarchowie – osoby z wcześniejszego aparatu władzy, które uwłaszczyły się na majątku będącym wcześniej (pozorną) własnością całego społeczeństwa. Przywrócono, więc, prawo własności, ale główną korzyść z tego odnieśli naprawdę nieliczni.
Uważam ponadto, że tzw. rosyjscy komuniści (feudałkomuniści) przeprowadzając te reformy kierowali się tylko własnym interesem. Chcieli w sposób jawny korzystać z zagrabionej (wcześniej tylko zarządzanej przez nich) własności, ale także móc nią dysponować, a przede wszystkim również posiadać dziedzicznie. Podobny proces obserwowaliśmy w czasie przechodzenia większości państw z epoki monarchii patrymonialnej do monarchii feudalnej.
Uważam też, że tzw. komuniści (elity sowieckiej Rosji) decydując się na te reformy zakładali, że przemiany te zajmą im tylko jakiś, stosunkowo krótki, czas oraz to, że wkrótce po reformach uda im się utraconą w wyniku transformacji strefę wpływów odzyskać.
Na szczęście dla wielu społeczeństw, które w wyniku tych przemian uzyskały wolność (suwerenność), przemiany w Rosji spowodowały dość znaczny chaos i trwały znacznie dłużej niż ich inspiratorzy przewidywali i wielu społeczeństwom (państwom) udało się spod wpływów Rosji wyzwolić prawie w całości. Na szczęście też, w procesie globalizacji świat zaczął organizować się w nowe bloki, doszło do przyśpieszenia budowy Unii Europejskiej. Ta wspólnota, budowana na zasadach partnerstwa, poszanowania suwerenności, a zwłaszcza podstawowych praw człowieka (wolności, równości i własności), szybko poszerzyła się o wiele państw byłego „bloku wschodniego”.
Niestety, pewne idee raz przyjęte wciąż pozostają. Przywódcy Rosji, już feudałkapitalistycznej (oligarchicznej), szybko roztrwonili zagarnięte majątki. Jak większość nuworyszy dążąc do ich powiększenia wpadli w pułapkę zadłużenia. Jak czynili to wcześniej rosyjscy carowie i arystokraci, teraz i oni pomyśleli, że rozwiązaniem ich problemów może być imperializm.
Tym razem wrócili do tej idei niemal jawnie, oczywiście próbując posługiwać się już istniejącymi argumentami historycznymi, czy ideologiami. Oczywiście to swym przeciwnikom zaczęli przypisywać idee powszechnie już uznane za złe. To mieszkańcy Ukrainy mieli być, zdaniem ich propagandy, społeczeństwem nawiązującym do idei nacjonalizmu. Swych imperialistycznych intencji nie mogli jednak w pełni ukryć, z tego powodu np. Putin zaczął odwoływać się do historii carskiej Rosji, do Piotra I oraz Katarzyny II. [Świadomie pomijam tu przy tych postaciach słowo „wielki”, gdyż uważam, że określenia takie to tylko wynik carskiej propagandy. Tzw. „wielkość” tych władców polegała wyłącznie na ogromie zbrodni, które popełniali dążąc do samodzierżawia i podboju.] Mało tego, to właśnie w Rosji zaczął kwitnąć nacjonalizm, przekonanie o rzekomej wielkości tego narodu. Szukając argumentów do tej agresji obecni przywódcy Rosji sięgnęli i do innych argumentów. Zaczęli twierdzić, że Ukraina jest państwem sezonowym, że nie tzw. naród ukraiński właściwie nie istnieje itp.
Oczywiście pojawia się tu wiele zagadnień, które wymagają wyjaśnienia. Na przykład kwestia narodu, co rozumiemy pod tym pojęciem, kiedy zostało użyte w nowożytnym sensie po raz pierwszy i dlaczego? Kwestie ciągłości historycznej i zasada przestrzegania dziś obowiązujących traktatów, a przede wszystkim charakter dzisiejszej imperialistycznej wojny z Ukrainą.
Ta, jak wiemy, zaczęła się już w 2014 roku aneksją Krymu, a później części obwodu Ługańskiego i Donieckiego przez Rosję. Wówczas daliśmy się nabrać. W Wikipedii np. możemy przeczytać, że aneksją Krymu było nielegalne przyłączenie przez Federację Rosyjską terytorium Ukrainy (Autonomicznej Republiki Krymu oraz miasta wydzielonego Sewastopol, położonych na Półwyspie Krymskim) w drodze użycia siły zbrojnej w 2014 roku. Słowo wojna, imperialistyczna wojna, jakoś nie przechodziło nam przez usta. Liczyliśmy też, że w jakiś sposób uda się ten „problem” rozstrzygnąć na drodze dyplomacji. Po doświadczeniach czasu nazizmu jakoś nie potrafiliśmy nawet pomyśleć, że w dzisiejszym świecie, ktoś będzie chciał ponownie sięgnąć do tamtych idei.
Wszystko zmieniło się z dniem 24 lutego 2022 roku. Przywódcy Rosji przestali ukrywać swe rzeczywiste zamiary. Na szczęście dla społeczeństwa Ukrainy, ale i dla całego demokratycznego świata, przywódcy Ukrainy potrafili te zamiary przewidzieć. Mało tego, znaleźli jeszcze przed 2022 rokiem wsparcie u rządów wielu demokratycznych państw. Intencje Rosji stały się dla wszystkich jasne i oczywiste. Po Buczy zrozumieliśmy również, że dzisiejsze władze w Rosji nie tylko próbują sięgać do wydawało się już odrzuconej idei imperializmu i nazizmu, ale również do metod tamtego okresu. Dążenia do fizycznej likwidacji elit innego społeczeństwa, wojny totalnej, w czasie której atakuje się obiekty i ludność cywilną.
Rozumiejąc istotę tej wojny uznałem, że muszę i ja w jakiś sposób się do niej włączyć. Każdy uczciwy człowiek, obywatel, musi stanąć przeciwko idei imperializmu i nazizmu. Mało tego, jeśli chodzi o nasze społeczeństwo, to jest rzeczą oczywistą, że znaleźliśmy się w obliczu bezpośredniego zagrożenia. Miał rację prezydent Lech Kaczyński mówiąc: Dziś Gruzja, potem Ukraina, później państwa nadbałtyckie, następnie nasza kolej. 
Z racji wieku nie mogłem i nie mogę oczywiście włączyć się do tej wojny militarnie (w charakterze żołnierza), przy tym dziś nasz kraj tej wojny nie toczy i nie możemy rosyjskim imperialistom dawać pretekstu, czy jakichś argumentów przeciwko nam. Jestem jednak intelektualistą, dziennikarzem. Stanąłem do walki z rosyjskim imperializmem na polu, w dziedzinie, którą znam najlepiej. Na polu idei, ich historii. Uznałem, że w czasie, gdy rosyjska propaganda, rosyjscy trolle, wciąż próbują siać dezinformację, warto przedstawić argumenty, które ich politykę obnażą. Czasem moimi  adwersarzami stawali się też rosyjscy agenci wpływu lub tzw. pożyteczni (dla interesów rosyjskich) idioci.  Do tej pory powstało na temat imperialistycznej wojny Federacji Rosji z Ukrainą już ponad trzydzieści moich artykułów.
Analizując tę wojnę, jej istotę i przebieg, miałem możliwość postawienia wielu bardzo ciekawych – moim zdaniem – pytań. Wysunąć pewne hipotezy i propozycje rozwiązań pewnych kwestii. dążyłem do tego, by spojrzeć na to zagadnienie z punktu widzenia historii idei oraz przyjętej wcześniej przeze mnie historiozofii.  Wdawałem się w polemiki z tzw. analitykami, którzy – ponownie, moim zdaniem – spoglądają na tę wojnę ze zbyt wąskiej perspektywy.
Postanowiłem, że wydam (po dopracowaniu) publikowane dotąd na Łamach WOBEC artykuły w książce. Sądzę, że w jakiejś mierze są one ponadczasowe.
Oczywiście wojna w Ukrainie wciąż trwa, ale tak jak zapowiedziałem w jednym z pierwszych jej poświęconych artykułów, Rosja tę wojnę już przegrała. Było to dla mnie oczywiste już w chwili jej rozpoczęcia. Jedyną niewiadomą był dla mnie tylko czas jej trwania. We współczesnym świecie imperializm jest już anachronizmem, nie można trwale zająć terytorium innego społeczeństwa i je sobie podporządkować. Z dążenia do suwerenności, autonomii społeczeństwa nie rezygnują nigdy. Dowodem dzisiejsza sytuacja w Irlandii, na Korsyce, czy w innych regionach. W czasie rozmowy z jednym z kolegów, który wątpił w tę hipotezę, zadałem mu proste pytanie: Na czym miałoby dziś polegać zwycięstwo Rosji? Tak ogromnych strat nie da się odrobić w czasie jednego, a nawet dwóch pokoleń. Utrata rynków zbytu, a przede wszystkim czasu (np. surowce w rodzaju ropa i gaz, czy węgiel będą z czasem musiały być coraz tańsze. Odkrywamy ich nowe złoża, a ponadto coraz częściej przechodzimy na coraz doskonalsze inne źródła energii). Z inwestowaniem w rosyjską gospodarkę powstrzymuje się tzw. kapitał międzynarodowy. Rosję opuszcza wielu wykształconych obywateli…. Czy trzeba też aż tak wielkiej wyobraźni, by dostrzec chodzących w przyszłości po rosyjskich ulicach inwalidów wojennych, których społeczeństwo tamtego państwa będzie musiało utrzymywać przez następne prawie 50 lat?
Wspomniałem, że dziś idea imperializmu jest już anachronizmem. Tak, to prawda, ale nie wszyscy to dostrzegają. Nie wszyscy też chcą zrozumieć, że właśnie dlatego Rosja musi tę wojnę przegrać. Dla dobra zorganizowanych demokratycznie społeczeństw, ale i dla dobra własnego społeczeństwa, które będzie musiało się po tej wojnie przeorganizować, przyjąć zasady demokratycznego świata i szybko nadrobić zaległości, które zaistniały przez przyjęcie złego, wadliwego systemu organizacji w okresie tzw. transformacji. Rosyjskie społeczeństwo ma tę szansę i może te zaległości szybko nadrobić (przykładem inne kraje z tzw. „bloku państw komunistycznych”).
By tak się jednak stało, to sami Rosjanie muszą tę podstawową prawdę zrozumieć, odrzucić swe postkomunistyczne elity. Wybrać drogę demokracji.  

                                            Piotr Kotlarz

CC BY ND
Wierzę w swobodny przepływ informacji
Publikuj wszelkie artykuły mojego autorstwa za darmo, w Internecie lub w formie drukowanej, na licencji Creative Commons.

Obraz wyróżniający: Plik Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Kijowie 23.02.2022.jpg

Z Wikimedia Commons, bezpłatnego repozytorium multimediów