Musical „Chcemy wolności”, a koncert „Wolność jest w nas”

0
948

Dziś rano, potwierdzając rezerwację pokoi hotelowych dla wykonawców koncertu „Wolność jest w nas” wdałem się w rozmowę z bardzo młodym pracownikiem recepcji, który w pewnym momencie stwierdził: znowu będą śpiewać piosenkę „Janek Wiśniewski padł”?

Pomyślałem sobie wówczas, że ten młody człowiek ma rację. Ileż razy można powtarzać rzeczy już znane, choćby były dla naszego społeczeństwa aż tak ważne. Symboliczna śmierć ofiary Grudnia 70-tego roku powinna być zapamiętana, powinniśmy też wciąż pamiętać o wszystkich tych, którzy za walkę o wolność i demokrację zapłacili cenę najwyższą (m.in. w latach 80-tych ks. Jerzy Popiełuszko, od którego słów wzięliśmy tytuł tegorocznego koncertu) lub ponieśli w niej inne straty. Czy jednak organizując obchody wciąż powinniśmy powtarzać ten sam repertuar, choćby w innej aranżacji, przez innych wykonawców. Z tego powodu zresztą wpisując się w tegoroczne obchody i organizując za pośrednictwem Fundacji Kultury „WOBEC” i zaprzyjaźnionego z nami Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki oraz pozyskanych partnerów Fundacji PZU i Instytutu Dziedzictwa Solidarności, tegoroczny koncert, już znacznie wcześniej postanowiłem, że podzielimy go na dwie części. Okolicznościowo-historyczną oraz niejako osobno koncert Łukasza Łyczkowskiego z zespołem 5 Rano. Ta druga część odnosić się będzie do pojmowania idei wolności współcześnie. Łukasz Łyczkowski jest swego rodzaju głosem dzisiejszego młodego pokolenia. Jego utwory mówią o sprawach i emocjach dla nich ważnych. Są oczywiście i ponadczasowe, tak jak ponadczasowe były wartości, o które walczyło nasze społeczeństwo aż do 1989 roku, a o które wciąż zresztą walczy i wciąż obawia się ich utraty. Dotyczy to ponadto nie tylko naszego społeczeństwa, ale wszystkich. Kiedyś walczących o niepodległość Indii – Hindusów, Czechów (którzy przeżyli „Praską Wiosnę 1968 roku” i odzyskali wolność  w „Aksamitnej Rewolucji 1989 roku), Niemców (którzy podzieleni po wojnie zostali zjednoczeni w listopadzie 1989 roku, czego symbolem było zburzenie muru berlińskiego postawionego w czasach „zimnej wojny” w 1961 roku) i wielu innych.

Walka o wolność i demokrację oraz solidarność toczyły i toczą wciąż wszystkie społeczeństwa. Uważam więc za rzecz ważną o niej pamięć. Ostatnio dowiedziałem się, że toczą się dyskusje odnośnie do wpisania Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO, przeciwstawiają się jej zwłaszcza Rosja i Chiny, ale też ci, którzy na przykład uważają, że w walce o wolność i demokrację, a zwłaszcza obalenia komunizmu w Europie, ważniejszym symbolem jest „berliński mur”. Cóż, pozwolę sobie pominąć bezsensowny spór o pierwszeństwo i prawo do „ważniejszego symbolu”, choć – jako Polak – dodam, że SOLIDARNOŚĆ jednak była pierwsza i to ta walka odbiła się szerokim echem w Świecie, zaś do zburzenia „Muru Berlińskiego” doszło w wyniku decyzji politycznej, choć słusznie jest on symbolem walki o wolność i demokrację społeczeństwa niemieckiego, choćby z powodu liczby ofiar, które próbując przekroczyć ten mur oddały za te idee życie. Dziwne spory o pierwszeństwo przeczą jakby jeszcze jednej idei, jaka powinna być ważna dla wszystkich społeczeństw – solidarności.

Stocznia Gdańska powinna być i będzie (prędzej czy później) wpisana na listę UNESCO, jako symbol walki naszego społeczeństwa o wolność i demokrację. Myślę jednak, że aby ten proces przyśpieszać powinniśmy więcej uwagi przywiązywać do uchwalonego już Święta Wolności i Solidarności, że nie wystarczą w tym dniu tylko jakieś dyskusje, artykuły, ale byśmy nauczyli się to święto czcić tak jak czcimy na przykład „Dzień Niepodległości”. Niepodległość, wolność, demokracja, to trzy wartości, które powinny być dla nas tak samo ważne. Dlatego też uważam, że zarówno nasz rząd, sejm i senat, jak i władze samorządowe powinny Świętu Wolności i Solidarności przypisywać znacznie więcej uwagi. Nie wystarczy tylko pozowanie do zdjęć, jako ilustracja do artykułu o tym, że UNESCO wstrzymuje się z decyzją o wpisaniu Stoczni Gdańskiej na swą listę.

Od kilku lat staram się o realizację projektu, który w moim odczuciu mógłby się w znacznym stopniu przyczynić się do popularyzacji walki naszego społeczeństwa o wspomniane idee. Już w 2011 roku z okazji 31 rocznicy SOLIDARNOŚCI zostało wystawione w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki przedstawienie teatru tańca do mojego libretta „Życie za życiem”[1]. Jest to swego rodzaju alegoria mówiąca o walce naszego społeczeństwa o wolność i demokrację, ale odnoszącą się do takiej walki wszystkich społeczeństw. Swą treścią oddaje również walkę Czechów, Węgrów, Niemców, Ukraińców, Hindusów… wszystkich. Cztery lata temu postanowiłem, że stworzę na bazie tego libretta musical, który ze swej natury dociera do znacznie większego grona odbiorców. Napisałem scenariusz, teksty piosenek i ruszyłem do pracy.

Wystawienie musicalu w naszym kraju to rzecz niezwykle trudna. Mimo tego, że w ramach różnych Akademii Muzycznych powstały wydziały muzyki musicalowej, że mamy kilka teatrów muzycznych, musicali powstaje u nas bardzo niewiele. Symbolem polskiego musicalu jest wciąż „Metro”, które powstało aż trzydzieści lat temu, a ważniejsze teatry muzyczne zadowalają się głównie zakupem zagranicznych licencji („Dzwonnik z Notre Dame”, „Upiór w operze”, „Koty”). Może warto tu wspomnieć i o polskich „Pilotach”, z tym, że produkcja w ramach oficjalnych (utrzymywanych z budżetu) teatrów (quasi instytucji) znacznie różni się od takowych w krajach, w których i w zakresie sztuki znacznie większą rolę odgrywa  wolny rynek. Musical to przedsięwzięcia artystyczne, ale przecież i rynkowe, przynoszące zarówno jego twórcom jak i producentom, ale też i państwu (podatki) w jakim powstaje spore zyski. Choć, co oczywiste, jak w każdym biznesie, również czasami straty. W Stanach Zjednoczonych koszt produkcji musicalu waha się od jednego do trzech milionów dolarów. Zazwyczaj do jego produkcji przystępuje grupa kilku, kilkunastu biznesmenów, którzy gromadzą się wokół jakiegoś pomysłu albo z chęci ewentualnego zysku, albo chcąc wypromować jakiegoś artystę, albo dla zabawy lub idei. Tylko co dziesiąty musical kończy się sukcesem, wielki sukces odnosi jeszcze mniej. Tam jednak, jak i winnych państwach, które nie dotknięte zostały wojną, niszczeniem praw rynku i własności, istnieje tradycja takich produkcji. Są producenci, menadżerowie… recenzenci… nawet i klakierzy. To duży i bogaty rynek. W Polsce, praktycznie wszystko trzeba zaczynać od zera.

Podejmując się realizacji musicalu „Chcemy wolności” w oparciu o libretto „Życie za życiem” musiałem wszystko zacząć niejako od początku. Pierwszym problemem było znalezienie kompozytora. Dopiero dwa lata temu udało mi się przekonać do tego projektu pana Dariusza Wojciechowskiego (muzyka, kompozytora – absolwenta Akademii Muzycznej w Gdańsku), później dołączyła córka pana Darka, Jagoda Wojciechowska (wokalistka i kompozytorka – również absolwentka Akademii Muzycznej w Gdańsku). W ten sposób powstała pierwsza wersja kilkunastu piosenek do musicalu. Znaczną część z nich zaprezentowaliśmy w sierpniu ubiegłego roku, przy okazji koncertu „Życie za życiem”, z okazji 40 rocznicy SOLIDARNOŚCI w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Koncert, mimo stosunkowo skromnej oprawy, spotkał się z dobrym przyjęciem publiczności. Jednocześnie z tworzeniem musicalu podjęliśmy działania w celu budowy zespołu artystycznego (aranżerów, reżysera, choreografa, scenografa itd.) oraz producenckiego (menadżerów, osób od public relations, obsługi technicznej, filmowej itd.).

To ogromne przedsięwzięcie, dlatego też częściowo w celu minimalizacji ryzyka, a także sprawdzenia naszych struktur, poszukiwania partnerów do projektu oraz sprawdzenia kierunku naszych poszukiwań artystycznych (w tym kolejnych piosenek, a zwłaszcza potencjalnych wykonawców) postanowiliśmy, że zanim dojdzie do światowej prapremiery naszego musicalu jesienią 2022 roku zorganizujemy coś mniejszego. Kolejny koncert, któremu tym razem nadaliśmy tytuł już nieco bliższy tytułowi planowanego musicalu – „Wolność jest w nas”.

Z tego też względu również repertuar części pierwszej koncertu, który będzie miał miejsce w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku 21 sierpnia będzie się nieco różnił od takowych w przeszłości, gdyż zostanie wzbogacony o trzy piosenki z musicalu „Chcemy wolności” (w kompozycji pana Dariusza Wojciechowskiego i Marcina Partyki). Pan Marcin Partyka, który będzie kierować 9-cio osobowym zespołem muzyków przygotował też nową aranżację wszystkich utworów (w tym dwóch utworów z repertuaru Marka Grechuty). Przy okazji dodatkowe wyjaśnienie, z jakiego powodu zaprosiliśmy do udziału w koncercie zespół 5 Rano z Łukaszem Łyczkowskim. Oprócz treści, które on przekazuje interesuje nas forma tego przekazu. Ballady rockowe… Szukamy konwencji muzycznej przyszłego musicalu. Słuchając na YouTube utworów Łukasza Łyczkowskiego zwróciła naszą uwagę szczerość tego przekazu. Pomijam już barwę głosu pana Łukasza, jak i innych wokalistów. Sądzimy, ze udało nam się pozyskać do naszego koncertu wspaniałych artystów.

Pozyskaliśmy też obok wspomnianych wyżej kompozytorów wspaniałych, już uznanych artystów do musicalu. Reżyserem zgodził się zostać Jan Jerzy Połoński (dyr. artystyczny Teatru Miejskiego w Gliwicach), choreografem pani Katarzyna Zielonka pan Jarosław Staniek i pani Katarzyna Zielonka, zespołem scenografów kieruje dr Mikołaj Harmoza (wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku) powoli dobieramy wykonawców (na pewno Izabela Szafrańska, ale może i inni wykonawcy tegorocznego koncertu „Wolność jest w nas).

To wiele pracy, ale na pewno nie poradzimy sobie bez szerokiego wsparcia społecznego, bez Państwa życzliwości. Promocję musicalu zaczęliśmy już przy okazji promocji tegorocznego koncertu. W dzień koncertu chcemy zorganizować konferencję prasową. Później będziemy publikować relacje filmowe z poszczególnych etapów prac, wideoklipy wybranych piosenek (trzy z sierpniowego koncertu pojawią się w wersji koncertowej na YouTube wkrótce po koncercie).

Dużą pomocą będzie dla nas również udział Państwa w koncercie „Wolność jest w nas” w dniu 21 sierpnia w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku.

Sądzę, że pomysł, idea, stworzenia musicalu, który oddaje walkę naszego społeczeństwa i innych narodów o wolność, demokrację i solidarność zyska i Państwa przychylność.

Piotr Kotlarz

Bilety na Koncert można nabyć:

[1] Libretto „Życie za życiem”. Jest to historia, którą opowiada artysta – muzyk i tancerz, w młodości żyjący w systemie dyktatury. Poznał i pokochał z wzajemnością dziewczynę – tancerkę. Łączył ich świat wartości. Razem występowali w obronie wolności, jedności, równości i prawa do własności.

Walka przez nich podejmowana, niestety, zakończyła się przegraną. Manifestacja zostaje rozbita przez milicję. Wspólna walka wzmocniła, jednak ich wzajemne uczucia. Pobrali się i mieli dziecko – Dziewczynkę. W oddali czaiło się zło. Oni i ich rodzina byli śledzeni przez tajną milicję. W czasie jednego ze spacerów Rodziców z dzieckiem doszło do sprowokowanej zaczepki ze strony młodocianych gangsterów, wśród których znajdował się tajniak. Przypadkowo potrącona, a wcześniej molestowana Dziewczyna nieszczęśliwie upadła. Ginie. Załamany Chłopak chciał odejść za nią, powstrzymał go jednak obowiązek, miłość i konieczność wychowania dziecka. Dziewczynka wychowana przez ojca, przejmując doświadczenia od rówieśników i ze świata kultury dorasta. Od Ojca przejęła również świat wartości. Ojciec zostaje aresztowany za działalność opozycyjną, milicja znajduje w jego mieszkaniu powielacz i ulotki. Córka poznała i pokochała młodzieńca, który podobnie jak rodzice walczył o idee wolności, jedności, prawa własności. W czasie kolejnej manifestacji, młodzi łączą się.

Tym razem walka kończy się zwycięstwem. Następuje pojednanie. Policja przechodzi na stronę demonstrantów. Ojciec widząc szczęście córki i zwycięstwo wartości swego życia cieszy się wraz z parą młodych. Spełniony odchodzi w stronę widma swojej żony, kobiety którą kochał.