Słowem wstępu
Styczeń to czas planów, postanowień i oczekiwań. To czas, w którym łapiemy długopisy, nowe kalendarze i notujemy skrupulatnie, może drukowanymi literami, że od teraz to na pewno będziemy regularnie chodzić na siłownię i przestaniemy zatrzymywać się na zjedzenie burgera w drodze z pracy do domu. To czas, gdy pełni nowych sił, magicznie pojawiających się z wybiciem północy i fajerwerkami, znów pozwalamy sobie marzyć i wierzyć, że ten rok pozwoli nam te marzenia realizować. To czas, który ma być lepszy od minionego. Styczeń to po prostu kolejna dawka danego nam czasu.
Wskazówki zegara bezlitośnie kradną nam życie, a nam zostaje tylko je obserwować i myśleć: czy zdążymy załatwić wszystko i wyjść z pracy o normalnej porze, by zobaczyć się z dziećmi, nim usną? Czy jeśli położymy się spać za pół godziny, to będziemy następnego ranka wyspani? To drobne decyzje, o których z biegiem czasu możemy zapomnieć, ale nieraz zegar ewoluuje i zamienia się w kalendarz. Wtedy możemy się zastanawiać czy uda nam się wyrwać w tym tygodniu, by odwiedzić rodzinę. Czy starczy nam miesiąca, by zabrać ukochanego, bądź ukochaną na kolację, tak jak obiecaliśmy w zeszłym miesiącu? Dni uciekają nam pomiędzy palcami, decyzje zostają odsunięte na bok, bezczynność wpada w drzwi i nie pozwala wyjść, a potem… potem okazuje się, że na wiele rzeczy może być już za późno. Na kolejne jest za wcześnie. Znów pojawia się problem z czasem – tak naprawdę najcenniejszym darem, jaki każdy z nas posiada.
Stąd też wybór tematu przewodniego na pierwszy miesiąc tego roku:
Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba.
Właśnie ten cytat z książki Mitcha Alboma był inspiracją dla autorów, publikujących prozę w naszym miesięczniku. Rozprawiali o czasie i każdy, a raczej każda z nich jak zwykle podeszła do tematu na swój własny unikalny sposób. Pani Patrycja Kuliś w opowiadaniu pt. „Wszystko będzie dobrze” prezentuje historię kobiety, która nie potrafiła walczyć o własną rodzinę i z tego powodu na wiele lat ją utraciła. Kiedy się ocknęła, gotowa coś zmienić, mogło być już na wszystko za późno. Przecież niektóre sprawy ulegają przedawnieniu, a ludzie się zmieniają. Czy udało jej się coś zdziałać?
Pani Patrycja rozprawia o rodzinie, podczas kiedy pani Zosia Lenczewska-Samotyj w „Zardzewiałych zawiasach” udowadnia nam, że nasze własne szczęście jest niemniej ważne od szczęścia innych. Czasami w pędzie życia zapominamy o sobie. Przytłaczamy samych siebie nadmiarem obowiązków, pracą, ambicją, oczekiwaniami bliskich, pozwalając tym samym osobie, którą jesteśmy, powoli umrzeć, a przynajmniej zapaść w głęboki sen. Co może nas obudzić? Bohaterkę opowiadania pani Zosi obudziła odrobina samotności i życia, o którym wcześniej zdążyła zapomnieć. Dzięki oderwaniu od ciągłego pędu, zaczęła doceniać drobne rzeczy, na które wcześniej nie zwracała nawet uwagi. Ta lektura może nam udowodnić, że nam również przydałaby się taka przerwa od życia.
Rodzina, szczęście własne, a na koniec zostawiłam – miłość i opowiadanie pt. „Pomarzyć zawsze wolno”. Pani Kasia Rapacz stworzyła historię miłości, ale pod pierzyną głębokiego uczucia kryje się coś więcej. Czy kiedykolwiek może być za wcześnie, bądź za późno na miłość i to co ona za sobą niesie? Jedno jest pewne – związek dwojga ludzi nie opiera się jedynie na patrzeniu sobie w oczy, lecz również wspólnych wspomnieniach, radościach, planach i oczekiwaniach względem życia. Tylko co zrobić z tymi planami, jeżeli w pewnym momencie przestają być wspólne?
Ja z kolei napisałam felieton i naskarżyłam się w nim jak bardzo czas zalazł mi ostatnio za skórę. Przecież trudno jest uwierzyć, że cytat o jego absolutnej punktualności jest prawdziwy, skoro życie pokazało nam nie raz, że jeżeli jest się za późno na przystanku, to autobus nie przyjedzie, bo już odjechał. Pozwoliłam samej sobie nieco się nad tą kwestią zastanowić i wzięłam pod uwagę ostatnie wydarzenia ze swojego życia. Zgodzicie się ze mną?
A na koniec życzę Państwu przemiłej lektury i owocnych refleksji po jej przeczytaniu. Niech pierwszy miesiąc tego roku będzie udany, by reszta mogła iść za jego śladem. Ja już teraz mogę nieskromnie stwierdzić, że ten numer jest bardzo dobry, a reszta może być jedynie lepsza. Nieustannie nad tym pracujemy!
Justyna Luszyńska
Zastępca Redaktora Naczelnego Miesięcznika WOBEC
PS. Jeżeli jeden autobus odjechał, to pewnie zaraz nadjedzie następny, no nie?