I że Cię nie opuszczę / Katarzyna Fląt

0
680
Trzask, huk zamykanych drzwi. Zamknięcie rozdziału. Rozwód. Biorę go za rękę i z uśmiechem, z ulgą, idziemy do samochodu.
– Jesteś głodna? – pyta.
– Po takich emocjach, jasne że tak – rzucam delikatny uśmiech i zauważam na jego twarzy te delikatne dołeczki, które jeszcze pięć minut temu należały do mnie. Teraz będą mogły do kogo zechce i na tą myśl poczułam taki dziwny ucisk w brzuchu. Z gracją otwiera mi drzwi do niedawno wspólnego renault.
– Proszę bardzo moja była żono.
– Dziękuję mój były mężu.
***
Siedzimy w „Kredensie” i jemy schabowe a pomiędzy popijamy Californie. Dawno nie piłam tak dobrego wina. Rozmawia nam się, jak zawsze świetnie, jak przez całe 5 lat małżeństwa. Dawno nie miałam tak dobrego seksu, bo po obiedzie zamiast rozejść się w swoje strony, postanowiliśmy pójść do łóżka. Trochę poczochrana, trochę spocona, odgarniam czarne kosmyki z twarzy.
– Ale będziemy do siebie dzwonić? – pytam niepewnie.
– Wiesz, że zawsze możesz do mnie dzwonić, o każdej porze dnia i nocy -wysłuchuje go z ulgą, ale czuję, że już tęsknię.

***
– Trzy lata temu się rozwiodłam – rzucam prosto z mostu – Mam dwie córki, w tym drugą nie wiem z kim – widzę, że nowy kandydat robi wielkie oczy. Dopija drinka, idzie do łazienki i już nie wraca.
Czuję się źle, czuje się samotna, czuję że potrzebuję telefonu do przyjaciela.
Jeden, drugi…… piąty sygnał w telefonie.
– Haalooo! – słyszę. Jest zdyszany, co wzbudza mój niepokój.
– Przepraszam Cię, ale nie mam z kim pogadać, co powiesz na Wisłę i Californie?
– Przepraszam Cię Ania, ale….. ale…. ja właśnie idę na randkę i nie chce się spóźnić. Monika czeka. Muszę kończyć. Przepraszam. Zadzwonię! – rozłącza się. A mi lecą łzy wielkości orzechów. Sławek na randkę? Po trzech latach? Przecież przez trzy lata z żadną mu się nie udało, o wszystkim rozmawialiśmy, mówiliśmy sobie a tu nagle jakaś Monika? Czułam ukłucie zazdrości, czułam, że nasz rozwód właśnie nastąpił tak na serio.

***
Stoję w kościele ubrana na czarno, jak pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi. Pogrzeb to pogrzeb. Wyłania się nagle blondyn w garniturze i już wiem, że to Sławek, tylko on tak śmiesznie stawia stopy. Ale zaraz obok dostrzegam wysoką brunetkę z długimi włosami, ciemnymi oczami. Nie muszę pytać. Monika. Znalazł sobie kopie mnie. Z jednej strony czuję ulgę, jest brzydsza. Z drugiej są już zbyt długo by nie uznać, że ma się na poważnie.
– Ania! – rozwesela się na mój widok, Monika mniej. Lustruje mnie wzrokiem.
– Dziękuję, że przyszłaś – przytula mnie a Monika mrozi od stóp do głów.
– To Monika…. moja….. moja – język mu się plącze – narzeczona. Szczęka zjeżdża mi do podłogi, mam ochotę uciec, wtopić się w tłum, zniknąć, zapaść się, aby ktoś mnie stamtąd zabrał, porwał, powiedział, że to nieprawda. Jeszcze kilka razy powtarzam sobie to słowo w głowie, ale za nic nie chce do niej wejść. N-a-r-z-e-c-z-o-n-a. Odrzuca go jak dyskietkę w komputerze. Nie chce w to wierzyć, bo wiem, że Monika zabrała mi nie tylko męża, zabrała mi właśnie najlepszego przyjaciela.

***
Jest pierwsza w nocy. Siedzimy z koleżanką na tarasie, jemy pizzę i upijamy się kolejnymi łykami wina.
– Chciałabym się zakochać wiesz? – mówię do niej patrząc w gwiazdy. – Tak na poważnie z fajerwerkami, tak prawdziwie, stracić głowę dla kogoś…..
– A Sławek? Przecież go kochasz. Wzięliście ten rozwód jak para rozwydrzonych nastolatków, co nie umiała o siebie zawalczyć. Może najwyższy czas? – podpowiada mi.
W głębi serca czuję, że ma rację, w głębi serca wiem, że codziennie budzę się z żalem, że to nie on leży obok tylko pies. W głębi serca wiem, że prawdziwa miłość trwa wiecznie, niezależnie od tego czy z tą osobą wciąż jesteśmy.
Biorę telefon do ręki, piszę i kasuje wiadomości na zmianę. Aż palec zawiesza mi się nad przyciskiem „wyślij”. Patrzę w gwiazdy i mimo, że żadna nie spada, wypowiadam życzenie.

***
Siedzimy przy ognisku. Płomienie trzeszczą, wirują, bawią się ze sobą, kto skoczy wyżej. Jest cała rodzina a mój wspaniałomyślny brat, uznał, że mój były mąż wciąż do niej należy. Monika siedzi z muchami w nosie, widać, że czeka na jakikolwiek sygnał aby stąd wyjść. Za to Sławek bawi się w najlepsze, dopija kolejne piwo i rzuca mi znów ukradkowe spojrzenie. Może się cieszę, może dociera coś do mnie, może chce mi się płakać.
– Ty moja była czarnulko, Ty….. – mówi przez zaciśnięte zęby w moim kierunku. Na nikim nie zrobiło to wrażenia, prócz Moniki, która próbuje udawać, że wszystko jest w porządku, że nie jest zazdrosna. Biorę torebkę i próbuje wyjść po angielsku.
– Ania….. – słyszę pijany ton.
– Nie. Proszę Cię.  Nie kończ. Proszę Cię, niech zostanie jak jest. Bo nie każda kobieta umie kochać, nie każda umie kochać tak normalnie.
Przecież są takie jak ja, które zamiast kochać naprawdę wolą tylko żyć marzeniami i płakać do poduszki. Zamykam furtkę i uciekam. Po raz kolejny uciekam przed prawdziwą miłością.

Katarzyna Fląt