Wiersze / Grzegorz Tomicki

0
4068
GRZEGORZ TOMICKI (ur. 1965) – elektromechanik urządzeń przemysłowych, doktor nauk humanistycznych. Opublikował tomy wierszy: „Miasta aniołów” (Bydgoszcz 1998), „Zajęcia” (Kraków 2001), „Pocztówki legnickie” (Katowice 2015), „Być jak John Irving” (Łódź 2017), „Konie Apokalipsy” (Wrocław 2021) oraz monografię naukową „Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego” (Szczecin-Bezrzecze 2015). W przygotowaniu dwa nowe zbiory wierszy. Pracuje w Muzeum Przyrodniczym w Jeleniej Górze.

 

 

 

Między ludźmi

Nigdy nie byłem na mszy w Diabelskim
Kościele w Górach Strużnickich,
choć między skałami przebywam
nie rzadziej niż z ludźmi i może z tego
powodu (a może z innego) często ich
mylę. Nie mogę jednak powiedzieć,
że między ludźmi żyję czy z nimi
obcuję (choć czasem się zdarza),
chodzę raczej od skały do skały
szukać w prześwitach tchu życia.

 

Jak człowiek

Wojna jest stanem normalnym,
pokój wyjątkiem, chciałem żyć
między ludźmi jak człowiek,
a stoję na Mokrej Drodze
przy Ptasich Wrotach i patrzę
na gruzy Szrenicy, jej skalny
złom. Matka Ziemia jest wielka,
nieobjęte są mgielne osady
na twardych kamieniach,
chciałem żyć między ludźmi,
a stoję i patrzę, jak osadza się
na nich szron, jak rośnie
w nich prędka szadź.
                                (25.02.2022)

 

Bez wyobraźni

Od kiedy zaczęli strzelać
do wszystkiego,
co się nawet nie rusza,
dziecięce groby na wzgórzu
z Białym Jezusem w Bukowcu
zaczęły znaczyć coś więcej niż
groby dorosłych. Choć wciąż
nie wiadomo co. A nawet
trudno to sobie wyobrazić.
Zresztą, po co komu
wyobraźnia, skoro widać
wszystko dokładnie
jak na cmentarzu.

 

Struktura kryształu

W drodze przez Pasieki do Kotła
Smogorni i Srebrnego Potoku
wszystko dokoła jest białe
i doskonałe jak śnieg, przez co
wszędzie się roi od płatków
i gwiazdek na wszelką okazję
i bez okazji. Przez chwilę wydaje
się, że struktura wciąż jest duszą
i ciałem kryształu, ale po chwili
niewiele z tego zostaje.

 

O bliźnich

Porozmawiajmy z bliźnimi o bliźnich.
Albo chodźmy do lasu podglądać obce,
niejawne formy istnienia, to znaczy
kamienie, które wyszły spod ziemi.
Hornfelsy, amfibolity, zlepieńce i inne
metamorficzne odmieńce, budzące,
jak słyszę, niepokój klasy średniej
i wyższej, przez co zapewne nigdy
nie wejdą na pańskie salony
ani do ludzkich domów. Zostaną,
gdzie są – nie przekroczą granicy
Leśnego Zboru i Kazalnicy,
gdzie czasem im towarzyszę.

                Grzegorz Tomicki