Fot. Powódź na obszarze miejskim w regionie metropolitalnym Porto Alegre. Z Wikimedia Commons, bezpłatnego repozytorium multimediów.
Dziś rano wchodząc na stronę Argumentów Afrykańskich znalazłem na niej aż dwa artykuły, których tematem są ogromne powodzie nękające afrykański kontynent. Dzięki temu, że strona ta przyjmuje zasadę otwartego dostępu oraz creative commons postanowiłem artykuły te przybliżyć Czytelnikom WOBEC. Moja decyzja wynikała jednak nie tylko z chęci udostępnienia państwu tych informacji, również nie z empatii, jaką odczuwam wobec ludzi dotkniętych tymi katastrofami, choć oczywiście przychylam się do apelu redaktorów tej strony i autorów wspomnianych artykułów, by jeśli to możliwe odpowiedzieli Państwo na ich apel z prośbą o pomoc. Taką bowiem powinniśmy kierować do wszystkich tych (ludzi i zwierząt), których dotknie jakikolwiek kataklizm.
Dodałem te zastrzeżenia, gdyż kataklizmy powodzi, które od ponad dwóch lat nękają świat, a ostatnio obserwujemy ich szczególne nasilenie (obok wspomnianej Afryki, Syberia, tereny USA, Brazylia, Australia), mają swą przyczynę. Właśnie to, zaraz po świadomości tragedii jaka dotyka miliony ludzi, przykuło we wspomnianych artykułach moją uwagę.
Pisze w swoim artykule Jennifer Kwao: To, co się dzieje, jest zdecydowanie powiązane ze zmianami klimatycznymi, ponieważ Kenia nigdy nie widziała czegoś na taką skalę – przynajmniej ja nie widziałem, żeby coś takiego dorastało tutaj. Ale sytuacja szybko się zmienia. W ubiegłym roku doświadczyliśmy wysokich temperatur, a teraz obserwujemy kolejną ekstremalną sytuację w postaci ulewnych opadów. Dlatego nawiązujemy te kontakty w ramach naszej działalności społecznej, ale w języku, który jest dla nich zrozumiały. Ważne jest, aby używać odpowiedniego języka, aby ludzie rozumieli wpływ zmian klimatycznych na ich życie.
Podobnie sądzi Lorraine Josiane Manishatse, która w swym artykule przytacza wypowiedź działaczki na rzecz ochrony środowiska Tharcisse Ndayizeye, która twierdzi, że w tym miejscu należy zastosować zasady sprawiedliwości klimatycznej i wspólnych, choć zróżnicowanych obowiązków, zapisane w porozumieniu paryskim z 2015 r. Burundi jest jednym z najniższych emitentów dwutlenku węgla na świecie, a mimo to boryka się z najgorszymi konsekwencjami zmian klimatycznych. Dodaje przy tym, że: „Ci, którzy poprzez swoje gałęzie przemysłu przyczyniają się do wzrostu emisji gazów cieplarnianych, muszą przyjąć na siebie odpowiedzialność i zapewnić niezbędne wsparcie, aby dostosować się do trudnych warunków, przed którymi obecnie stoimy”.
Tak zgadzam się z autorami wspomnianych artykułów, społeczność międzynarodowa powinna w sposób zorganizowany i dostrzegalny reagować na wszelkie kataklizmy, jakie dotykają wszelkie społeczności. Być może nawet powinniśmy stworzyć międzynarodowy fundusz takiej pomocy. Ustalić zasady jej przyznawania, a kraje słabsze gospodarczo powinny otrzymywać taką pomoc w stopniu większym od państw zamożnych.
Niestety, nie mogę zgodzić się z autorami wspomnianych artykułów, a i z teoriami tzw. klimatologów, że za zmiany klimatyczne w świecie odpowiada rozwój gospodarczy i tzw. emisja dwutlenku węgla.
Nie jestem klimatologiem, lecz z wykształcenia historykiem, literaturoznawcą… być może jest jeszcze kilka innych zagadnień, na których znam się nieco szerzej. Oczywiście i w wymienionych dziedzinach moja wiedza jest ograniczona, niemniej jednak już studiując historię, a później jej ucząc, przekazywałem mym uczniom metodę myślenia przyczynowo skutkowego, zwracałem im też uwagę na logikę.
Ilość dwutlenku węgla w atmosferze w ciągu ostatnich 100 lat wzrosła z zaledwie 0,02% do ok. 0,04% (400 ppm). Wystarczy zadać sobie pytanie o to, jaki w takim razie jest jej wzrost w skali rocznej? Przy tym nigdy nie były to wzrosty gwałtowne, raczej przebiegały linearnie. Nie, to nie ilość dwutlenku węgla jest tym czynnikiem, który decyduje o zmianach klimatycznych i ich skutkach (w tym wypadku powodziach).
Powodzie występują okresowo i ich wielkość bywa różna. W skali światowej ostatnio doszło do ich nasilenia, choć przypuszczam, że niedługo ich intensywność zmaleje, chyba że… ale o tym poniżej.
Zgadzam się z tym, że wśród wielu czynników, które mają wpływ na klimat (obok np. wulkanizmu i zanieczyszczenia stratosfery) jest tzw. efekt cieplarniany. Do gazów cieplarnianych zaliczamy parę wodną, dwutlenek węgla (CO2), freony (CFC), halony, metan (CH4), podtlenek azotu (N2O), ozon (O3) oraz gazy przemysłowe takie jak perfluorowęglowodory (PFC) czy heksafluorek siarki (SF6).
Para wodna odpowiada za efekt cieplarniany aż w 95%, a jej obecność w atmosferze prawie zupełnie nie zależy od działalności człowieka (no może jednak w mikroskopijnej skali, np. wydychamy ją, tak jak i dwutlenek węgla). W Wikipedii w haśle „Gazy cieplarniane” możemy przeczytać, że głównym źródłem pary wodnej w atmosferze jest parowanie globalnego oceanu, mniejszych zbiorników wodnych (morza, jeziora) i roślinności (transpiracja). Czy rzeczywiście? A może źródłem takim są również wulkany (zwłaszcza te podwodne)?
W 2022 roku doszło do erupcji wulkanicznej w skali 6 VEI. Do takich erupcji dochodzi nieczęsto i zazwyczaj ich efektem jest dość gwałtowne ochłodzenie klimatu. W jednym z artykułów mogliśmy przeczytać, że erupcja wulkanu Tonga wyrzuciła w powietrze ogromny pióropusz pyłów, gazów i właśnie pary wodnej. Ilość tej ostatniej – jak szacują teraz badacze z NASA – wystarczyłaby do napełnienia co najmniej 58 tys. basenów olimpijskich. Oczywiście część pyłów dotarła nie w tzw. „powietrze”, ale właśnie np. do stratosfery. Początkowo sądziłem, że tak jak w przypadku poprzednich erupcji o podobnej skali i tym razem powinno dojść do ochłodzenia. Myliłem się, ale po uzyskiwaniu kolejnych informacji zrozumiałem skąd wziął się mój błąd. Była to tzw. erupcja podwodna. W jej wyniku do atmosfery w tym jej części – stratosfery (mniej więcej 12 a 53 kilometrami nad powierzchnią Ziemi) trafiło około 146 milionów ton wody. To mniej więcej 10 proc. tego, co już było obecne w atmosferze. Dziesięcioprocentowy wzrost ilości pary wodnej w atmosferze musiał w jakiś sposób wpłynąć na klimat (na jego ocieplenie).
To nastąpiło, choć jak widzimy było niezbyt wielkie (średnio ok. od 1 do 1,5 stopnia). Czyli wzrost jednego z elementów tzw. gazów cieplarnianych (pary wodnej) o 10% powoduje taką zmianę. Jaką zmianę może więc spowodować wzrost innego elementu (dwutlenku węgla) o 0,02% i to w skali ponad 100 lat?
Gwałtowne ocieplenie spowodowane efektem cieplarnianym (w tym wypadku spowodowane wzrostem ilości pary w atmosferze z powodu erupcji podwodnego wulkanu) dodatkowo przyczyniło się do wzrostu ilości pary wodnej (wskutek ocieplenia powierzchni oceanów doszło do wzrostu parowania), a więc ocieplenie potrwa nieco dłużej. Para wodna jednak opada. Opada na całym świecie, stąd ostatnio w wielu miejscach przekraczające wieloletnie średnie opady i powodzie. Mało tego, powoli zaczynają się pojawiać inne skutki wspomnianej erupcji (w tym wypadku opóźnione) – ochłodzenie.
Przyczyną gwałtownych zmian klimatycznych w świecie, nie tylko ochłodzeń, ale i ociepleń klimatu, był i jest głównie wulkanizm (erupcje wulkanów o dużej skali, powyżej 6 VEI). Z czasem po takich erupcjach dochodzi do ponownego ocieplenia, powrotu temperatur sprzed erupcji. Procesy takie trwają setki, czasami wiele setek, a nawet tysiące lat, gdyż wiążą się ze wzrostami zlodowaceń, prądami morskimi itp.
Za ostatni gwałtowny wzrost ocieplenia odpowiada wielka erupcja wulkanu podwodnego Tonga. Myślę, że wpłynie ona po jakimś czasie również na ochłodzenie (gazy ze stratosfery opadną na ziemię nieco później niż para wodna). To jednak wymaga skomplikowanych badań, którym – mam taką nadzieją – zajmują się klimatolodzy (przy współpracy z NASA i innymi instytucjami). Taki laik jak ja, może stawiać tylko hipotezy. Mnie wydają się logiczne. Moje analizy historyczne wskazują też, że w jakiś czas po erupcjach sytuacja się normalizuje. Tak więc, co sugerowałem powyżej nie kończąc zdania, jeśli w najbliższym czasie nie dojdzie do kolejnej wielkiej erupcji podwodnego wulkanu, to czas wielkich powodzi się na jakiś czas zatrzyma.
Ideologizowanie kwestii klimatycznych uważam za nadużycie. Sądzę też, że nie powinniśmy wprowadzać regulacji prawnych na bazie tylko niesprawdzonych hipotez, a przede wszystkim podjąć realne, naukowe badania tych zagadnień.
Piotr Kotlarz
Ten utwór jest objęty
licencją Creative Commons Uznanie autorstwa CC BY-NC-ND 4.0.