Początkowo chciałem ten tekst („rzecz” Selima Chazbijewicza) przemilczeć. Pismo nasze stara się unikać bezpośredniego włączania się do politycznych polemik. Podejmujemy wprawdzie (nawet w tym numerze) zagadnienia reformy oświaty, czy wielkiego programu regulacji polskich rzek, są to jednak – naszym zdaniem – zagadnienia ogólnospołeczne nie bezpośrednio polityczne. Nie chciałem też odnosić się do tego tekstu z powodów osobistych. Znam autora, kiedyś nawet wspólnie wpół tworzyliśmy gdańskie struktury PPS-u. Cóż, podobno tylko krowa nie zmienia poglądów. Jakie są jednak granice tych zmian? Wreszcie, czy wykładowca państwowego Uniwersytetu może głosić każde poglądy?
Kilka dni temu mój kolega, współpracownik naszego pisma przesłał mi (według określenia samego autora) „rzecz” Selima Chazbijewicza. Rzecz, bo przecież nie jest to poezja, choć autor nadał swemu tekstowi formę wierszowaną.
Jest to „dzieło” poświęcone utrwaleniu chwały i wielkości prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, któremu autor postanowił uczynić „niedźwiedzią przysługę”.
W kierunku mocarstwa od morza do morza,
(…)
Jarosławie Wielki, władco dusz Polaków, Który nasz naród wyprowadzisz z klęski, Który zdobędziesz imperium Lechitów, I znów odrodzisz Warszawę i Kraków.
Niech będzie pamięć Twego brata Lecha Na zawsze w kraju świętego Wojciecha Łączyć a nie dzielić naród nasz wybrany.
Autor tej „rzeczy” jest politologiem, wykładowcą państwowej uczelni. Czy takie poglądy głosi w czasie swoich zajęć? Polska od morza do morza, dziewiętnastowieczny mesjanizm, imperializm. Czy poglądy takie nie rażą jego studentów (wcześniej, absolwentów tak wychwalanych przez obecną opozycję – gimnazjów)? Co na to władze uczelni? Czy taki jest oficjalny kierunek nauczania na tym Uniwersytecie? Co na to PiS? Czy autor tej „rzeczy” obecny polityk PiS, kandydat tej partii do sejmu RP wyraża poglądy tej partii?
Boże, chroń nas przed takimi „naukowcami”.
Nie widzę powodu, by bardziej rozwodzić się nad tą „rzeczą”. Postanowiłem jednak do „utworu” „uczonego”, „poety” dodać jeszcze jedną zwrotkę, tym razem na jego chwałę:
Pozostań na zawsze wielkim
samozwańczy sługo wodza
Wciąż lekko niedospany
w duchu Allacha i Wojciecha
na swą własną chwałę
prowadź do zwycięstwa
naród przez się wydumany.
Czytając kiedyś „wiersze” części polskich poetów poświęconych Stalinowi, zastanawiałem się nad tym, czy są jakieś granice lizusostwa? Widzę dziś, że takich nie ma. Obecna „twórczość” Selima Chazbijewicza pokazuje również, że nie ma granic grafomania.
Piotr Kotlarz