W obecnym numerze WOBEC prezentuję w formie e-booka moją kolejną monografię „Narodziny cywilizacji”. Tym razem jest to praca z dziedziny historii, jest to próba opisu dziejów naszego gatunku od czasów powstania do 1200/1000 roku p.n.e.
Praca nad tą książką zajęła mi – nie licząc wcześniejszych odniesień do tego tematu – ponad sześć lat, a mimo tego nie uważam jej za już ukończoną. To jedna z pierwszych, wciąż niedoskonałych wersji. Mam nadzieję, że los (lub jak chcą niektórzy – Bóg) podaruje mi jeszcze wystarczającą ilość czasu, by dopracować jej kolejne wersje. Wiem, bowiem że takiej pracy nikt ukończyć nie może, gdyż wciąż nie zgromadziliśmy wystarczających źródeł, by móc to uczynić. Z drugiej strony ogrom już zgromadzonych informacji przysparza tak wielkie trudności, by je usystematyzować, by wyciągnąć z nich jasne i jednoznaczne wnioski, że dzieło takie wydaje mi się prawie niemożliwe.
W odróżnieniu od podobnych tego typu opracowań ukazana książka jest dziełem tylko jednego autora. Uznałem, że tylko samodzielnie pracując nad tym zagadnieniem będę w stanie zrozumieć proces przemian. Dziś, po ukończeniu nawet tej wersji, wiem, że założenie moje było słuszne. Nie myślałem jednak rozpoczynając tę pracę, że aż tak wiele zagadnień, wcześniej przyjętych hipotez i teorii będę musiał zakwestionować.
Gromadząc i porządkując dostępną dziś wiedzę odnoszącą się do tego okresu musiałem przyjąć pewne cezury. Już tylko zamknięcie tej pracy na latach 1200/1000 p.n.e. wymaga wyjaśnienia. Dlaczego, wzorem wcześniejszych prac nie oddzieliłem pradziejów (okresu przed powstaniem pisma) od starożytności i z jakiego powodu ujmuję jej tylko bardzo wczesny okres (historycy za jej koniec przyjmują datę „upadku” Cesarstwa Rzymskiego, czyli rok 476)?
Analiza zebranego materiału wykazała, że wcześniejsze podziały są na tyle nieprecyzyjne, że nie sposób ich zachować. Nie można podzielić dziejów na epoki: kamienia, brązu, żelaza, czy: paleolitu, mezolitu i neolitu choćby z tych powodów, że w ramach naszego gatunku już bardzo wcześnie dochodziło do podziałów w zakresie przyjmowanej gospodarki i kultury, że rozwój tych przebiegał nierównomiernie nie tylko na różnych obszarach, ale również na wyodrębnionym obszarze (np. terenach dzisiejszej Polski) w różnych okresach mogły żyć społeczeństwa o zróżnicowanych formach gospodarki i kultury.
Nie do przyjęcia jest też dalszy podział dziejów na pradzieje, starożytność średniowiecze itd. choćby dlatego, że musielibyśmy określić odmienne cezury tych epok dla różnych obszarów.
W mojej monografii przyjąłem nowe podziały oparte o kryteria odmienne od przyjmowanych dotąd. Czy zostaną one przyjęte powszechnie, czy się utrzymają? Nie wiem, mam nadzieję jednak, że są warte rozważenia.
Wyszedłem z założenia, że dzieje człowieka powinniśmy rozpatrywać głównie w perspektywie przyjmowanej przez ludzi formy organizacji społecznej. Obraz przemian cywilizacyjnych staram się ukazywać w perspektywie chronologicznej nie dzieląc dziejów na wyodrębnione epoki.
Odrzuciłem też podział dziejów na różne tzw. „cywilizacje”. Postęp lub regres w naszych dziejach nie następował w ramach cywilizacji, lecz w ramach różnych organizacji społecznych: osad, miast-państw, państw, imperiów. W czasach tzw. cywilizacji Egiptu, czy cywilizacji Doliny Indusu na wspomnianych obszarach żyły ludy na różnym poziomie cywilizacyjnym.
Pisząc monografię wciąż śledziłem aktualne badania archeologów, genetyków, czy np. wulkanologów. O nawożeniu gleby już w III tysiącleciu p.n.e. przez społeczeństwa, w których gospodarce rolnictwo odgrywało coraz większa rolę, dowiedziałem się dopiero w październiku bieżącego roku.
Proszę zauważyć, że nie użyłem powyżej określenia – społeczeństwa rolnicze. Do dominacji tej formy gospodarki u poszczególnych ludów dochodziło bowiem przez bardzo długi okres. Bywało też, że niektóre społeczeństwa musiały (choćby z przyczyny gwałtownego załamania klimatu) porzucić wcześniejsze formy gospodarki.
Odrzuciłem ponadto pojęcie rewolucji neolitycznej. Takowej, bowiem moim zdaniem, nie było. Rolnictwo, (świadoma uprawa roli), przyjmowane było przez różne społeczeństwa stopniowo. Proces ten trwał tysiące lat. Twórcami pierwszych stałych osad były ludy łowieckie, lub zbieracko-łowieckie.
Kolejnym ważnym aspektem, który należało uwzględnić pisząc tę monografię były zagadnienia historiozoficzne. Już dawno odrzuciłem przyjmowane wcześniej: historiozofię Hegla (dialektyka przeciwieństw) oraz będącą swego rodzaju jej modyfikacją historiozofię Marksa (walka klas). Obie wydały mi się zbyt wielkim uproszczeniem, w drugim wypadku uznałem ponadto, że tak zwane klasy nie sposób zdefiniować. Własną koncepcję historiozoficzną próbuję tworzyć już od dłuższego czasu. Jej zarys wyraziłem m.in. w książce „Dostrzec sens dziejów”. Uważam, że dzieje ludzkości można opisywać tylko z uwzględnieniem jej rozwoju w ramach tworzonych struktur. Dziś są nimi państwa. Ewolucja nie przebiega linearnie, ani też skokowo. W rozwoju struktur społecznych i cywilizacji mamy do czynienia z okresami postępu i regresu. Podziały wewnątrz społeczeństw nieustannie ulegają zmianom. Dotyczą tak kwestii prawnych jak i majątkowych. Dotyczą też spraw szeroko pojętej kultury. To ogrom zagadnień, których nie sposób ich ująć w kilku zdaniach. Może i z tego właśnie powodu moja monografia jest tak obszerna.
Zagadnienia historiozoficzne wiążą się też z kwestią aksjologii. Istotną zwłaszcza od czasu powstania bardziej złożonych struktur społecznych. Przez bardzo długi czas historia (pojmowana, jako opis byłych wydarzeń) służyła głównie polityce dynastycznej. Prowadzili ją sami władcy już za swego życia, a kontynuowali ich następcy. Skutki takiego podejścia do historii rzutują na tę naukę i dziś. Wielu historyków wciąż powtarza informacje o rzekomej wielkości niektórych władców, sugerując się tylko tym, że przez krótki czas potrafili oni narzucić swe krótkotrwałe władztwo na ogromnych terytoriach, lub tym, że już za życia tworzyli swe wspaniałe pomniki (grobowce, stele itp.). Często pomijamy wiadomości o ogromnie zniszczeń jakie przynosiły prowadzone przez tych władców podboje, o ich okrucieństwie, a nawet sadyzmie. Zapominamy o tym, że polityka ekspansji i egoizm władców i późniejszych elit feudalnych były głównym czynnikiem regresu w rozwoju cywilizacji.
Praca moja jest dziełem historyka. Nie próbuję nawet – wzorem innych ukazujących się obecnie, a odnoszących się do historii wydawnictw – przyjmować w niej formy eseju. Uznałem taką formę za mylącą. Esej umożliwia omijanie problemów. Gdy takowych rozwiązać nie potrafiłem, gdy nie znalazłem odpowiedzi na jakieś pytanie wolałem napisać nie wiem. To początek poznawania.
Książka jest dość obszerna, a pokazuje jak wciąż niewiele wiemy o naszych początkach, o początkach naszej cywilizacji. Wiedza ta jest jednak na tyle wystarczająca, by odrzucić prace różnych „Denikenów” i innych pseudobadaczy, którym historycy przytłoczeni być może nazbyt obszernym materiałem ustępują zbyt często pola.
Decydując się na publikację tej monografii już na tym etapie liczę na to, że uda mi się trafić na grono czytelników, którzy wniosą do niej swoje uwagi, przemyślenia. Zdając sobie sprawę z jej obecnej niedoskonałości, wydaję ją w formie nieodpłatnego e-booka. Poprawioną (po nie tylko autorskiej adiustacji i korekcie, ale z uwzględnieniem zewnętrznych prac redakcyjnych oraz po ewentualnych recenzjach) wersję zamierzam wydać w formie drukowanej w maju przyszłego roku. Jak pisałem powyżej, podjąłem się napisania tej monografii samodzielnie, ale przecież już na tym etapie korzystam z pracy ogromnej ilości badaczy (często też cytuję wiele kwestii bezpośrednio z Wikipedii). Autorów części przyjętych przemyśleń lub osoby, których publikacje pomogły mi dotrzeć do ważnych z punktu widzenia mojej pracy informacji wymieniam w przypisach, podobnie w przyszłości uwzględnię w kolejnych publikacjach te osoby, które wniosą do mojej pracy coś nowego.
Mam nadzieję, że przyjmą Państwo moją pracę z życzliwym zainteresowaniem.
Piotr Kotlarz