Piotr Kotlarz- „Historia alternatywna” Literatura science fiction, fantasy, powieści i opowiadania zbudowane na historii alternatywnej…,(…)

0
530

Historia alternatywna

    Literatura science fiction, fantasy, powieści i opowiadania zbudowane na historii alternatywnej…, w dziejach dopracowaliśmy się wielkiej różnorodności literackich gatunków. Będąc nałogowym czytelnikiem swego czasu i ja lubiłem czasami zajrzeć i do tej literatury, mając oczywiście świadomość tego, że jest ona wtórna wobec tego, co dzieje się w głównym nurcie, że lektura ta służy przede wszystkim zabawie, wypełnianiu uciekającego czasu. Zresztą i w tych gatunkach pojawiali się prawdziwi mistrzowie, bywało, że wprowadzone przez nich rozwiązania przejmowali twórcy tzw. literatury wysokiej. Z upływem lat zacząłem zdawać sobie sprawę, że czasu mam coraz mniej i coraz rzadziej znajdowałem czas na takie książki. Wiedzę o dalszym rozwoju wspomnianych wyżej gatunków czerpię głównie za pośrednictwem prasy, pojawiających się w nich jej omówień. Nie uważałem za konieczne, by sięgać do omawianych książek.

   Na jedno z takich omówień trafiłem ostatnio. Tym razem chodziło o powieść australijskiej pisarki i prawniczki Helen Dale (urodzonej w 1972 roku) „Kingdom of the Wicked”. Poświęcony tej książce artykuł zainteresował mnie tym bardziej, że pisząc swą powieść autorka sięgnęła do historii starożytnego Rzymu, tworząc na jej bazie m.in. alternatywną wersję historii rozwoju Imperium Rzymskiego. Autorka wyobraziła sobie, że na początku II wieku p.n.e. dochodzi tam do wybuchu rewolucji przemysłowej na wzór angielski. Efektem jest wejście na ścieżkę znaną z historii Wielkiej Brytanii i całego Zachodu, czyli stopniowej demokratyzacji via monarchia konstytucyjna. U Helen Dale w wyniku tych przemian gdzieś w okolicach roku zerowego Rzym staje się miejscem podobnym do naszego świata. Targanego sprzecznościami globalizacji, zagadnieniem terroryzmu czy problemem nierówności, tyle że nie dziś, a już dwa tysiące lat temu.

   Zdaniem recenzenta książki Helen Dale, Koyamy, opowieść jest dość spójna, a wskazany przez autorkę moment rzymskiej industrializacji całkiem prawdopodobny. II wiek przed naszą erą to wszak czas sprzed wielkiego napływu niewolników z trzech największych podbojów rzymskich: pokonania Grecji, Kartaginy i Galii. To okienko możliwości wiąże się oczywiście z rynkiem pracy. Gdy praca jest tania (albo wręcz darmowa) i łatwo dostępna, to nie ma zachęt do szukania innowacji technologicznych. A bez innowacji technologicznych nie ma impulsu do rewolucji przemysłowej. Trzeba więc sobie wyobrazić, że Rzym nie podbija swoich rywali, lecz próbuje z nimi w miarę pokojowo współistnieć. A skoro tak, to tamtejsi przedsiębiorcy nie mają do dyspozycji rezerwuaru darmowej pracy świadczonej przez potomków Hannibala i Asteriksa. Rzymski biznes musi więc kombinować inaczej. W związku z tym Imperium Cezarów wchodzi na ścieżkę rozwoju technologicznego. I tak angielski kapitalizm pojawia się w słonecznej Italii. Według wizji Dale postęp w niektórych dziedzinach przebiega nawet szybciej, zwłaszcza w medycynie czy biologii – Rzymianie, niespętani chrześcijańskim oporem przed eksperymentami na ciałach zmarłych, dokonują niesamowitego skoku cywilizacyjnego.

   Rzeczywiście po 219 roku p.n.e., po zakończeniu wojen z Kartaginą ludność Rzymu wzrosła do ponad pół miliona z powodu przybycia do stolicy Republiki ludności wiejskiej oraz niewolników i wyzwoleńców z terenów zdewastowanych w wyniku najazdu Hannibala.

   Napływ bogactw w wyniku następujących zaraz później podbojów umożliwił rozbudowę miasta. Budowę dróg, akweduktów, targowisk i świątyń. Podobnie działo się i w wielu innych istniejących wcześniej i powstałych później państw. Historycy rozpisują się o polityce budowlanej władców Asyrii, kolejnych egipskich faraonów itp. Zazwyczaj jednak pomijają fakt, że wraz z tym nie następował (lub był bardzo powolny) postęp technologiczny, że poziom życia szerokich mas wciąż pozostawał na tym samym poziomie.

   Przybyła do Rzymu pod koniec III wieku p.n.e. ludność nie posiadała pozarolniczych kwalifikacji, jakiegokolwiek wykształcenia, ludzie tej epoki w swej masie nie znali pisma, nie wypracowali jeszcze wielu idei (nawet idei postępu). Ewentualne rynku zbytu były wciąż jeszcze bardzo małe (w tym rynek wewnętrzny)… bardzo wiele elementów wskazuje na to, że przyśpieszenie postępu cywilizacyjnego było wówczas jeszcze niemożliwe. Pisarz, pisarka ma jednak prawo do tego, by fantazjować.

   Odejdźmy jednak od literackiej fikcji, nie z tego powodu zainteresował mnie cytowany tekst. Zajmowanie się historią alternatywną uważam za ciekawą i nawet rozwijającą zabawę, ale tylko zabawę. Recenzją książki zainteresowałem się z tego powodu, że już od długiego czasu interesują mnie czynniki regresu w dziejach.

   Rozwijający się przez półtora tysiąca lat – od niewielkiej osady, przez miasto-państwo aż do wielkiego imperium – Rzym zaprzepaścił szanse postępu. Nie tylko on zresztą, rozwój cywilizacyjny innych imperiów oraz społeczeństw żyjących poza ich granicami był stosunkowo powolny.

    Jakie były tego przyczyny? Przyczyny powolnego rozwoju techniki i kultury, a nie rozpoczęcia tzw. rewolucji przemysłowej, bo to używane prawie powszechnie pojęcie jest zbytnim uproszczeniem i moim zdaniem nie w pełni oddaje istotę przemian cywilizacyjnych XIX i XX wieku.

   Według teorii libertariańskiej (za Adamem Smithem) do rozwoju kapitalizmu potrzebny był „pokój, proste podatki oraz sprawiedliwe instytucje wymiaru sprawiedliwości”. A tych – zdaniem zwolenników tej teorii – Rzym dostarczyć nie potrafił. Według innych bardziej „marksizujących” historyków ekonomii, Rzymianie… za słabo wyzyskiwali. I mimo swej imponującej imperialnej ekspansji nie potrafili stworzyć własnego systemu światów. A więc takiego układu relacji międzynarodowych, w którym wszyscy pracują na gospodarczy sukces niewielu. Anglicy umieli to zbudować, choćby w formie słynnego trójkąta. Z podbitych afrykańskich kolonii eksportowano niewolników (pierwszy wierzchołek) na karaibskie plantacje produkujące cukier (drugi wierzchołek), który to produkt stanowił ważny składnik diety angielskiego proletariatu pracującego w fabrykach (trzeci wierzchołek). I mamy cały trójkąt1.

   Powyższe teorie zacytowałem tu za autorem artykułu odnoszącego się do wspomnianej powieści Helen Dale. Po ich ponownym przeczytaniu, widzę jak wiele zamieszania przynoszą uproszczenia, czasami są wręcz śmieszne: cukier ważnym składnikiem diety pracującego w fabrykach angielskiego proletariatu. Miom zdaniem, również z uśmiechem możemy przyjąć odnoszącą się do omawianego zagadnienia odpowiedź „weberowską” (od Maxa Webera), według którego rozwój przemysłowego kapitalizmu zakorzeniony był w cnotach protestanckich, których w Rzymie brakowało. Gdy praca jest tania (albo wręcz darmowa) i łatwo dostępna, to nie ma zachęt do szukania innowacji technologicznych. A bez takich nie ma impulsu do rewolucji przemysłowej2.

   W powyższym cytacie uderzyła mnie opinia marksizujących historyków, zdaniem których: Rzymianie mimo swej imponującej imperialnej ekspansji nie potrafili stworzyć własnego systemu światów. Mimo?! A może to właśnie ta imperialna ekspansja była głównym powodem tego, że postęp cywilizacyjny był wówczas tak wolny. To polityka wojen i podboju była głównym powodem tego, że upraszczając, nieco żartobliwie, można stwierdzić, że Rzymianie rozpoczęli je w sandałkach z krótkimi mieczykami z brązu i w takim rynsztunku je zakończyli. Nie potrafili rozwinąć rynku wewnętrznego (elity były zbyt wąskie, a szerokie masy ludności oraz oczywiście niewolnicy zbyt ubodzy, by stać się znaczącą siłą nabywczą na produkcję wolno rozwijającego się rzemiosła), niszczyli też potencjalny rynek zewnętrzny. Niszczyli w sposób bezwzględny, często okrutny (warto zajrzeć do dzieł Cezara) swych sąsiadów, zajmując ich terytoria i zniewalając mieszkańców, niszcząc często bezpowrotnie ich wcześniejszy dorobek. Musiało minąć tysiące lat zanim ludzie nauczyli się korzystać z osiągnięć innych.

   Historie alternatywne są ciekawą zabawą intelektualną. Może byłoby dobrze gdyby ktoś pisząc alternatywną historię Rzymu zechciał zastanowić się nad tym, co by było gdyby potężny po pokonaniu Kartaginy i w związku z tym na długie lata bezpieczny Rzym , zrezygnował z polityki dalszych podbojów i swe siły skierował na podnoszenie poziomu życia swych obywateli… No tak, ale czy pozwoliliby na to zmobilizowani do walk z Kartaginą żołnierze, ich dowódcy, którzy musieliby zrezygnować ze swych ambicji…. Tak wiele kolejnych pytań… Niech bawią się w to autorzy kolejnych powieści alternatywnych.

Piotr Kotlarz

1 Rafał Woś: Czy rewolucja przemysłowa mogła wydarzyć się w starożytnym Rzymie? A dlaczego nie? dziennik.pl 10.11.2017.

2 Rafał Woś: Czy rewolucja przemysłowa mogła wydarzyć się w starożytnym Rzymie? A dlaczego nie? dziennik.pl 10.11.2017.