Pesymizm katolickich intelektualistów / Piotr Kotlarz

0
379
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna przedstawiona na tym zdjęciu została sfotografowana przez członka załogi STS-134 na promie kosmicznym Endeavour po tym, jak stacja i wahadłowiec rozpoczęły względną separację po wydokowaniu. Oddokowanie dwóch statków kosmicznych nastąpiło o godzinie 23:55. (EDT) 29 maja 2011 r. Endeavour spędził 11 dni, 17 godzin i 41 minut w laboratorium na orbicie.
                        (…)
                         A smutny i w słońcu smutny
                          Dzięcioł mu drzewo ostuka.

                                       Mieczysław Czychowski

Fragment wiersza mojego już niestety dawno zmarłego przyjaciela Mieczysława Czychowskiego cytuję z pamięci. Może, więc co nieco przekręciłem, ale sens jest – mam nadzieję – czytelny. Myślę przy tym, że dzięcioły „ostukują drzewa” na trumny nam wszystkim, optymistom i pesymistom. Takie to już jest jest to nasze życie, że kończy się śmiercią. Niemniej jednak tysiące pokoleń było przed nami, tysiące zapewne będzie żyło i w przyszłości. Uważam więc, że tylko rozumiejąc pojęcie człowiek jako ludzkość możemy zrozumieć sens naszego życia.

Z czasem też dowiedziałem się (podobno były prowadzone w tym kierunku jakieś badania francuskich psychologów), że nasze optymistyczne lub pesymistyczne nastawienie, nasz stosunek do życia jest w znacznym stopniu dziedziczny, uwarunkowany genetycznie. Piszę podobno, gdyż nie znam dokładnie tych badań, a przy tym – jak cała nasza wiedza – są one przecież wciąż tylko hipotezą. Bardzo prawdopodobną, ale hipotezą.

Powyższe uwagi przyszły mi na myśl po przeczytaniu w tygodniku „W Sieci” sponsorowanego artykułu, reklamy odnoszącej się do dzieła „Tyrania postępu”, podobno odważnej książki stanowiącej ostrzeżenie dla współczesnej cywilizacji!.

Zdaniem wydawcy główna teza wspomnianego dzieła ma wskazywać na to, że świat równym krokiem zmierza w stronę przepaści. Czy może się jeszcze zatrzymać?

W książce „Tyrania postępu” (wyd. Biały Kruk) nad tym pytaniem wspólnie zastanawiają się  jej autorzy, zdaniem wydawcy: najwięksi i najodważniejsi myśliciele we współczesnej Polsce , wybitne postaci z polskiego życia publicznego i kulturalnego – prof. Andrzej Nowak, ks. prof. Dariusz Oko, ks. prof. Waldemar Chrostowski, ks. prof. Paweł Bortkiewicz, dr Jerzy Kruszelnicki, prof. Grzegorz Kucharczyk, prof. Ryszard Kantor, bp. Wiesław Mering, Leszek Sosnowski, prof. Wojciech Roszkowski, Jakub Maciejewski, dr Piotr Łuczuk, prof. Wojciech Polak, prof. Aleksander Nalaskowski, prof. Zbigniew Stawrowski, ks. prof. Janusz Królikowski oraz Patryk Jaki.

Na jakichże przesłankach budują swe teorie wspomniani „najwięksi i najodważniejsi polscy myśliciele”?

Z ich przemyśleń wydawca wyciągnął następujące „dowody”: Nasza rzeczywistość przypomina sytuację znaną nam z opisów i filmów o katastrofie „Titanica”. Statek zderzył się z górą lodową i zaczyna tonąć, ale pokładowa orkiestra pięknie gra i gra. Może nawet jest gorzej niż na „Titanicu”, ponieważ on miał przed sobą tylko górę lodową, a nasza cywilizacja jest zagrożona z dwóch stron. Z jednej latają koło nas bomby i rakiety, wybuchają pociski artyleryjskie, z drugiej zaś usiłuje nas zdegenerować silna grupa utopijnych „postępowców” oraz inżynierów nowego porządku, wspieranych ekonomicznie przez złowieszcze korporacje oraz medialne molochy.

Powstają także pytania, jakie zagrożenia płyną z nowych technologii, sztucznej inteligencji oraz ideologii transhumanizmu. Jakimi mechanizmami tworzy się nowego człowieka dla antycywilizacji i w jaki sposób pomagają w tym instytucje Unii Europejskiej? Czym różni się szczera troska o środowisko od szaleńczego ekologizmu i najważniejsze: czy Kościół ma jeszcze dość siły, aby odegrać rolę w tym dramacie zmagań cywilizacyjnych? Czy nasza cywilizacja ma szansę przetrwać? Kim będziemy za parę lat i czy w ogóle jeszcze będziemy? Wokół tych pytań rozgrywa się najważniejsza chyba batalia naszej przyszłości.

Znajdujemy się niewątpliwie na jakimś zakręcie dziejowym i możemy odnieść wrażenie, że nasze czasy są jakieś szczególne. Bardzo wiele przesłanek wskazuje bowiem na to, że mamy do czynienia z czasem przełomu. Warto zatem zastanowić się głębiej nad tym, kim jesteśmy, jaką wspólnotę tworzymy, co tej wspólnocie w różnych jej aspektach i różnych wymiarach zagraża,” – zauważa prof. Andrzej Nowak, współautor książki „Tyrania postępu”.

Walka, w której bierzemy obecnie udział, dotyczy nas jako gatunku ludzkiego. Dotyczy wszystkich, niezależnie od tego, jakiej narodowości jesteśmy. Walka ta łączy wszystkich i to od jej wyniku zależy to, co z nami jako ludźmi będzie. Na szczęście są ludzie, którzy widzą zagrożenia i przed nimi ostrzegają. „Tyrania postępu” to lektura, którą koniecznie trzeba przeczytać, aby wrócić do korzeni i zastanowić się, kim jesteśmy i po co na tym świecie żyjemy. Ślepa pogoń za dobrami materialnymi, życie bez Boga, bezmyślne przyjmowanie szkodliwych wzorców i nieodpowiedzialne korzystanie z wciąż rozwijającego się postępu technologicznego może okazać się wyjątkowo zgubne. Zatem czas najwyższy się zatrzymać!

Przytoczyłem ten sponsorowany tekst prawie w całości, gdyż chcę, by czytelnicy WOBEC sami dostrzegli jego słabość i próbę manipulacji. Ta wynika z niedopowiedzeń i braku wyjaśnienia pojęć.

Przypuszczam, że pod pojęciem „nasza cywilizacja” wspomniani badacze mają na myśli „cywilizację chrześcijańską”. Samo pojęcie cywilizacja ma bardzo wiele znaczeń, ja ujmuję ją jako całokształt naszego (ogólnoludzkiego) dorobku w zakresie techniki, nauki, idei i kultury. Jestem też przeciwny podziałom społeczeństw na cywilizacje, tym bardziej takim podziałom, które przyjmują za jedno z głównych kryteriów religie. Społeczeństwa nigdy nie rozwijały się w ramach tzw. cywilizacji. lecz w ramach zamkniętych struktur (np. państw), zawsze też korzystały z dorobku cywilizacyjnego swych poprzedników i sąsiadów.

Pojęcie „cywilizacja chrześcijańska” jest błędne z kilku powodów. Po pierwsze, społeczność różnych państw prawie zawsze nie była w całości jednolita pod względem wyznania. Tzw. cywilizację np. II Rzeczypospolitej budowali chrześcijanie (katolicy, prawosławni i protestanci oraz inne ich odłamy), wyznawcy judaizmu, muzułmanie, ale też np. niewierzący (nawet jeśli z różnych względów niektórzy do swego braku wiary lub agnostycyzmu się nie przyznawali). Po drugie, chrześcijaństwo (wszystkie jego Kościoły) zmieniało się, a także zmieniało swój stosunek do wielu idei. Np. aż do XIX wielu nie uznawało idei postępu.

Być może autorzy „Tyranii postępu” mylą wieszczony przez siebie kryzys cywilizacji z kryzysem chrześcijaństwa, religii, Kościołów, może tylko Kościoła katolickiego? Ten rzeczywiście obserwujemy. Cóż w dziejach ludzkości religii było wiele, może zresztą katolicka przetrwa swój kryzys. W historii chrześcijaństwa takich kryzysów było już kilka i jakoś je religia ta przetrwała, choć obecny z powodu wręcz skokowego rozwoju nauki i wewnętrznej demoralizacji kleru, może być nieco większy. Nie widzę jednak powodu, by do próby ratowania się przed tym kryzysem włączać rozwój naszej (ogólnoludzkiej) cywilizacji. Ta ma osiągnięcia wręcz ogromne.

Zbliżamy się do czasu, gdy przestaną być dla nas groźne upadki asteroid, czy komet. Nasza wiedza na temat budowy materii rośnie niesamowicie. Odkryliśmy nawet nieznany wcześniej jej stan – stan plazmy. Oczywiście na drodze poznania wiele, bardzo wiele, pozostaje i pozostanie jeszcze do wyjaśnienia. Odpowiedzi na wiele pytań nie znali nasi przodkowie, nie znamy ich my, nie będą znały jeszcze dziesiątki może setki następnych pokoleń. Jestem optymistę i w tym widzę piękno naszego życia, jego cel.

Widzę też postęp (choć określenie to jest subiektywne) w sferze moralnej. Np. nie przeceniałbym tak chwalonego przez wielu prawa rzymskiego (być może z powodu jego nieznajomości), które np. w kwestiach aborcji zezwalało ojcu na zamordowanie dziewczynki do pierwszego roku jej życia i praw innych społeczeństw z tamtych lat, które np. zezwalały na sprzedaż niektórych swych synów w niewolę. Człowiek miał zawsze problemy ze swym przyrostem naturalnym i po omacku szukał rozwiązań (które z czasem kodyfikował lub ujmował prawem zwyczajowym). Dziś problemy te rozwiązujemy na drodze nauki (prezerwatywy, pigułki, zabiegi), rozwoju świadomości, działa tu w jakiś sposób biologia (podobno nasze plemniki są coraz słabsze), a także modele kulturowe (związki jednopłciowe). Nie widzę zresztą powodu, by kwestie moralne sprowadzać tylko do spraw seksualnego współżycia, które powinno być prywatną sprawą każdego z nas. Ale np. zniesienie przez większość społeczeństw kary śmierci. Spadek przestępczości, do którego przyczynia się wzrost wykrywalności i nieuchronność kary. Dla mnie dowodem postępu jest np. to, że dziś już nie zbudujemy kolejnego Koloseum, miejsca w którym dla uciechy tłumów, dla zabawy,  kazano w sposób okrutny jednym ludziom, mordować innych ludzi,

Owszem i w tych sprawach wiele jeszcze jest i będzie do zrobienia. Powinniśmy dążyć do tego, by zmiany w tej sferze następowały stopniowo, drogą wzrostu świadomości, a nie jakichś radykalnych rozwiązań prawnych. Przed tymi, stosowanymi przez każdą ze stron konfliktu powinniśmy się bronić, ale również tylko drogą rozwoju świadomości.

                                                                             Piotr Kotlarz

Obraz wyróżniający: Międzynarodowa Stacja Kosmiczna przedstawiona na tym zdjęciu została sfotografowana przez członka załogi STS-134 na promie kosmicznym Endeavour po tym, jak stacja i wahadłowiec rozpoczęły względną separację po wydokowaniu. Oddokowanie dwóch statków kosmicznych nastąpiło o godzinie 23:55. (EDT) 29 maja 2011 r. Endeavour spędził 11 dni, 17 godzin i 41 minut w laboratorium na orbicie. Autorstwa NASA – http://www.spaceflight.nasa.gov/gallery/images/shuttle/sts-134/html/s134e010137.html, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15354368