Pisząc ostatnio o mojej nieudanej współpracy w kwestiach realizacji różnych programów artystycznych z wydziałami kultury w Urzędzie Marszałkowskim oraz w Urzędzie Miasta Gdańska wspomniałem o dyrektorze Władysławie Zawistowskim życząc mu, by wreszcie trafił na emeryturę i przestał szkodzić kulturze naszego miasta oraz województwa.
Po namyśle uznałem, że tak rzucone oskarżenia wymagają głębszego uzasadnienia, inaczej bowiem mogą wyglądać na zwykłą zemstę kogoś, komu nie udało się uzyskać grantu na swój projekt.
Może zresztą jest to i swego rodzaju zemsta. Nie pierwszy bowiem raz napotykam na urzędniczy opór w realizacji moich projektów, które zresztą próbuję współtworzyć z innymi wybitnymi twórcami nie tylko z Gdańska, ale i z Polski, a nawet z za granicy. Aż trzykrotnie pan Zawistowski (dwa razy przy współpracy z ówczesną dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Gdańska Anną Czekanowicz) odmówili mi pomocy w realizacji innego projektu, realizacji antywojennego koncertu symfonii prof. Akademii Muzycznej w Gdańsku Piotra Słopeckiego „Odrzućmy maski zła” do mojego libretta. Trzykrotnie zbierałem zespół muzyków i chór (największych w tej dziedzinie artystów z Gdańska i z Polski). Jest to bowiem aż osiemdziesięciominutowy utwór na smyczkową orkiestrę kameralną, chór i czterech solistów (fortepian, akordeon, kontrabas i perkusję). Proszę mi wskazać jak wiele tak wielkich utworów powstaje nie tylko na Pomorzu, ale i w całej Polsce. Trzykrotnie podejmowała się dyrygować tak zebranym zespołem najwybitniejsza polska dyrygentka, pani Marzena Diakun. Po pierwszej nieudanej próbie realizacji tego koncertu w Gdańsku pani Marzena Diakun wygrała konkurs na asystenta dyrygenta Radia Francja (startowało w nim ponad pięćset dyrygentów z całego świata). W ubiegłym roku polska dyrygent wygrała kolejny konkurs, tym razem na stanowisko dyrektora artystycznego jednej z dwóch czołowych orkiestr w Madrycie (tym razem startowało w nim aż tysiąc dwieście światowej sławy dyrygentów). Cóż widać Gdańszczanie, mieszkańcy Pomorza, zdaniem pana Zawistowskiego nie zasługują na kontakt z takimi artystami. Artyści Gdańscy nie zasługują na wsparcie ich kulturalnych inicjatyw.
Może to i sprawa osobista, ale tym razem wspominam o niej, by wskazać na jedną z największych szkód jaką naszemu miastu wyrządził pan Władysław Zawistowski. Przygotowując po raz drugi realizację koncertu symfonii Piotra Słopeckiego, trafiłem do Urzędu Marszałkowskiego. W rozmowie na temat tej realizacji (jak zwykle zresztą w rozmowach z panem Zawistowskim fałszywej, obłudnej, gdyż tak naprawdę nigdy nie chciał on wesprzeć tego projektu) usłyszałem odeń bym spróbował zrealizować wspomniany koncert w tzw. Teatrze Szekspirowskim.
W ten sposób trafiłem po raz pierwszy do wnętrza tego budynku. Labirynty niepotrzebnych korytarzy, mnóstwo biur, wreszcie wraz z jakimś urzędnikiem trafiłem na widownię, mogłem obejrzeć również scenę. Okazało się, że organizując koncert na tej scenie będę mógł pokazać go zaledwie 250 osobowej widowni. Proszę mi zrobić rachunek ekonomiczny takiego projektu. Koszt wynajmu sali, pięćdziesięciu artystów, koszty promocji itd., a z drugiej strony możliwość sprzedaży tylko 250 biletów.
Ogromny, bardzo brzydki, niefunkcjonalny budynek w centrum miasta, generujący ogromne środki. Budynek, bo przecież nie teatr (dlatego napisałem powyżej tzw. teatr). Teatrem określa się dziś wprawdzie i sam budynek teatralny, ale podstawowa definicja tego słowa, jego istota sprowadza się jednak do czegoś innego, do grupy artystów (np. teatr Kantora) lub samego widowiska. Tzw. Teatr Szekspirowski ma być teatrem impresaryjnym, nie wiem kto wymyślił taką formułę i komu taki teatr jest potrzebny? Tworzenie odrębnej sceny dla gościnnych przedstawień na pewno nie przyczynia się do utworzenia lokalnego środowiska artystycznego, nie daje możliwości rozwoju miejscowym aktorom, innym artystom teatru. Pisząc ten artykuł sprawdziłem, że we wrześniu (do 15 września) na scenie Teatru Szekspirowskiego ma być realizowanych 6 wydarzeń artystycznych. Przez trzy dni mają być wystawiane „Wesołe kumoszki z Windsoru” oraz przez trzy dni mają być tam organizowane wydarzenia związane z tzw. „Tygodniem Chorwackim”. Proszę choć chwilę zastanowić się nad ekonomiką takiej działalności. Ogromna ilość etatów, utrzymanie budynku. Jak ogromną część wojewódzkich i miejskich środków na rozwój pomorskiej i gdańskiej kultury pochłania ten obiekt? Każdego roku będziemy musieli dokładać miliony złotych na utrzymanie tego budynku i synekur zatrudnionych w nim urzędników. Czy jest to kulturotwórcze? Oceńcie to Państwo sami.
Wybudowany za ogromne pieniądze brzydki, niefunkcjonalny teatralnie, z większością niewygodnych miejsc z ograniczoną widocznością, z koszmarnymi ciągami komunikacyjnymi, brakiem foyer z prawdziwego zdarzenia, z jedną i to nie największą sceną[1], budynek kiedyś trzeba będzie po prostu zburzyć. Jest zbyt drogi w utrzymaniu i praktycznie społecznie niepotrzebny. Jakiś dureń wymyślił ponadto, by budynek ten wyposażyć w odkrywany dach. W pobliżu linii tramwajowych i arterii komunikacyjnej, gdzie w każdej chwili może pojawić się jadąca na sygnale karetka pogotowia lub policyjna furgonetka. W naszym klimacie, przy zmiennej pogodzie, gdy niespodziewanie może pojawić się deszcz lub burza (nie ta szekspirowska oczywiście lecz prawdziwa). Naprawdę słowo dureń w tym wypadku jest słowem bardzo delikatnym, jeśli weźmiemy pod uwagę jak wielkie społeczne środki w tym wypadku zmarnowano.
To tylko jedna z nieudanych, tragicznych inicjatyw pana Władysława Zawistowskiego. O innych wspomnę w kolejnym, a może nawet w kilku kolejnych artykułach.
Panie Zawistowski, najwyższy czas odejść na niezasłużoną emeryturę. Nie wiem czy do pana to dotrze, ale odejdzie pan na nią w niesławie.
Piotr Kotlarz
[1] To cytat za innym dziennikarzem. Przepraszam, że nie podaję tu jego nazwiska, ale nie chcę mieszać innych do tego sporu.
Obraz wyróżniający: Gdański Teatr Szekspirowski, ul. Bogusławskiego 1. Autorstwa Artur Andrzej – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=39285078