Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że już od kilku lat moim głównym planem jest utworzenie polskiego musicalu, którego treść oddaje wielopokoleniową walkę naszego społeczeństwa o takie wartości jak wolność, prawo do własności, demokrację i solidarność. Wiele lat temu powstało w mojej głowie libretto, które w sposób alegoryczny przekazuje te treści. Jak każda alegoria ma ono wydźwięk szerszy, ponadnarodowy. W różnym bowiem czasie wszystkie ludy walczyły o to samo. Dziś możemy stwierdzić, że większości społeczeństw udało się już w tej walce zwyciężyć. Nieliczni, którzy jeszcze pełnej wolności nie uzyskali, uzyskają ją zapewne wkrótce. Wolność bowiem jest prawem natury. Przysługuje nam wszystkim i jeśli pozbawiano nas jej w przeszłości (nawet przez tysiące lat) to jednak zawsze ją odzyskujemy.
Libretto „Życie za życiem” powstało w 2006 roku. Od tego czasu zmagam się z różnymi siłami, najczęściej, jak mówił w czasie odbytego niedawno w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku koncertu Łukasz Łyczkowski z „panami w krawatach”. Nie wiem z jakiego powodu wielu próbowało mi przeszkodzić w realizacji moich planów. Kilka razy spotkałem się z próbami wyłudzenia moich do tego libretta autorskich praw majątkowych, ocierałem się o nieżyczliwość, wręcz niechęć. Brak pomocy. A jednak pokonywałem te przeszkody. W 2011 roku udało mi się doprowadzić do zrealizowania przedstawienia teatru tańca „Życie za życiem”, które przy pomocy wielu młodych ludzi wystawiliśmy w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej w Gdańsku z okazji 31 rocznicy SOLIDARNOŚCI.
Kilka lat temu na bazie tego libretta narodził się pomysł musicalu. W naszym kraju tradycja musicalowa jest bardzo nikła. Mało tego, niszczeni komunistyczną urawniłowką nie zdołaliśmy jeszcze wytworzyć mechanizmów rynkowych. W Stanach Zjednoczonych na przykład stworzenie musicalu kosztuje ok. 3 mln dolarów. Tworzy go zazwyczaj skupiona wokół jakiegoś pomysłu (czasami producenta) grupa inwestorów, którzy z różnych względów włączają się do tego projektu. Niewiele z podejmowanych wyzwań kończy się tam sukcesem, może jeden na dziesięć, jeszcze mniej osiąga wielki sukces. Amerykanie są jednak bardzo bogatym społeczeństwem. Strata kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy dolarów nie musi być dla wielu z nich wielką porażką. Ot, jak to w biznesie, raz wyjdzie, a raz nie. My Polacy jesteśmy wciąż jeszcze biednym społeczeństwem na dorobku. Znalezienie takich inwestorów jest niezwykle trudne. To głównie z tego powodu w Polsce powstaje musicali stosunkowo niewiele. Jako przykład podaje się wciąż „Metro”, które powstało już ponad trzydzieści lat temu. Nie będę pisać o kulisach tej produkcji, każdy może dowiedzieć się o nich z Internetu. W każdym razie był to, jak dotąd, jedyny pozainstytucjonalny sukces komercyjny takiego projektu. Pozostaje gratulować jego twórcom, którzy otworzyli tą drogę. Inne produkcje powstawały i powstają przy pomocy państwa. Możemy tu wspomnieć o „Pilotach” teatru ROMA, innych przykładach. To bardzo dobrze, że państwo nasze w ten sposób pomaga odbudować ten rynek. Tak, mówimy przecież o rynku, o ważnym dziale gospodarki, jakim jest show biznes. Można oczywiście pozostać przy zwyczajowym zakupywaniu licencji znanych już w świecie musicali, uważam jednak, że ważniejszym zadaniem jest zbudowanie i w tym zakresie rodzimej produkcji.
Dlaczego o tym piszę? Chcę pokazać, że od początku mam świadomość wyzwania, którego się podjąłem. Długo szukałem menagerów, innych współpracowników. Znalazłem bardzo niewielu. Doskonaliłem scenariusz, szukałem współautorów tekstów piosenek. Byłem w tym praktycznie sam. Później poszukiwanie kompozytora. Prawie dwa lata temu spotkałem na tej drodze Dariusza Wojciechowskiego, włączyła się też jego córka (również absolwentka Akademii Muzycznej w Gdańsku). Powstało pierwszych dziesięć piosenek. Wiedziałem, że muszę sprawdzać struktury, szukać konwencji, budować zespół. Rok temu postanowiliśmy włączyć się (mimo Covidu) w obchody 40 rocznicy SOLIDARNOŚCI i zorganizowaliśmy koncert „Życie jest w nas” w Sali Koncertowej w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Na szczęście mamy Internet. Koncert był transmitowany on-line i jest do dziś dostępny na YouTube. To wówczas nawiązałem współpracę z panią Izabelą Szafrańską. Zdradzę tu, że gdy po raz pierwszy usłyszałem jej głos od razu zaproponowałem jej jedną z głównych ról w musicalu „Chcemy wolności”. To dzięki pomocy pani Izabeli poszerzyłem zespół. Z powodu wciąż panującej pandemii realizację musicalu postanowiłem przesunąć na rok 2022. Nie byliśmy zresztą gotowi. Nie jesteśmy jeszcze i dziś, ale postanowiliśmy wykorzystać uzyskany czas na realizację kolejnego koncertu. W zeszłą sobotę w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku miał miejsce zorganizowany przez nas koncert „Wolność jest w nas”, tym razem z okazji 41 rocznicy SOLIDARNOŚCI. Organizując ten koncert udało nam się pozyskać ważnych i szlachetnych partnerów: Fundację PZU oraz Instytut Dziedzictwa Solidarności. Pozyskaliśmy też honorowe patronaty pana Piotra Dudy Przewodniczącego KK NSZZ Solidarność oraz pana Mieczysława Struka, Marszałka Województwa Pomorskiego. Pozyskaliśmy też patronaty medialne TVP Kultura, Radia Gdańsk, „dziennika Bałtyckiego”, „Tygodnika Solidarność”, portalu TYSOL oraz „Gazety Gdańskiej”.
W trakcie realizacji tego projektu, który poszerzyliśmy o performance Mikołaja Harmozy z ASP w Gdańsku – „To jest wolność” oraz o wystawę malarstwa i rzeźby: „Idee wolności w sztuce”, napotkaliśmy też na wiele przeszkód. Myślałem, by o nich nie pisać, ale w liście do pani Joanny Strzemiecznej-Rozen, Prezez TVP 3 Gdańsk napisałem, że wszelkie działania są ocenne. Zwróciliśmy się do pani Prezes z prośbą o patronat medialny i spotkaliśmy się z odmową. Być może bym to przemilczał, ale podobnie było rok temu, gdy organizowaliśmy koncert w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Organizatorem była Fundacja Kultury WOBEC, były to w mojej ocenie ważne obchody rocznicowe, objęte patronatami honorowymi przedstawicieli NSZZ Solidarność i władz samorządowych, prezydentów miast i pana Marszałka. Jedno z najważniejszych świąt w naszym mieście. O koncercie w 2020 roku w Akademii Muzycznej TVP 3 Gdańsk postanowiła nawet nie wspomnieć. Cóż, myślę, że pani Prezes myli się pojmując w taki sposób misję, jaką powinna pełnić telewizja publiczna.
Myślę również, że myli się pan Władysław Zawistowski, do którego przyszedłem z prośbą o wsparcie projektu w maju. Zobaczywszy patronat pana Piotra Dudy Przewodniczącego KK NSZZ Solidarność niemal na mnie krzyczał. To z takim świstkiem śmiesz przychodzić do Marszałka o wsparcie, idź do Solidarności. Wysłuchałem stek różnych bzdur. Kto tu dzieli społeczeństwo? Przecież nie prowadzę żadnej walki politycznej, chciałem tylko zrealizować, moim zdaniem, ważny artystyczny projekt. W czasie, gdy pewne siły kwestionują wpisanie Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO, gdy inne siły podważają zdolność nas, Polaków do tworzenia w Gdańsku kultury wysokiej, urzędnik samorządowy atakuje osobę, która zwraca się do niego o pomoc. Panie Zawistowski, może już czas pójść na emeryturę, na której powinien pan być już od dwóch lat. Czas oddać to miejsce pracy młodym, którzy nie będą szkodzić gdańskiej kulturze.
Zwróciłem się z prośbą o patronat honorowy i do pana Marszałka i taki otrzymałem. Dział patronatów zawsze traktował pisma naszej Fundacji życzliwie, choć zwrócę tu uwagę i na jeszcze jeden drobny szczegół. Od wielu lat organizuję cieszący się znacznym zainteresowaniem Konkurs na Opowiadanie im Bolesława Prusa dla młodzieży od 13 do 26 roku życia. Cztery dotychczasowe edycje obejmował swoim patronatem pan Marszałek. Urząd Marszałkowski zgadzał się finansować również pierwszą nagrodę. Od trzeciej edycji podjęliśmy decyzję, że ma ona wynosić 1,5 tys. złotych i o taką kwotę zwracaliśmy się do pana Marszałka. To decyzją pana Zawistowskiego otrzymywaliśmy jednak tylko 1 tys. zł., pozostałe 500 zł. dopłacałem z własnej kieszeni emerytowanego licealnego nauczyciela. Zapewne pan dyrektor nie ma świadomości, że jest ona znacznie niższa od jego urzędniczych uposażeń, a może tylko złośliwie (znamy się przecież od dziesięcioleci) chciał mi w ten sposób okazać swą „wyższość”. Nie pisałbym o tym, ale złożyłem również w ramach ogłoszonego przez Urząd Marszałkowski programu grantowego wniosek z prośbą o dofinansowanie koncertu w Filharmonii kwotą 25 tys. zł. Wniosek nie otrzymał dofinansowania. Z podobną prośbą zwróciłem się również do władz Gdańska. I tu odpowiedź była odmowna. Cóż, łatwiej fotografować się na tle Stoczni, robić sobie pijar przy okazji niewpisania Stoczni na listę UNESCO, niż wesprzeć działania społeczne obywateli Gdańska, którym leży na sercu rozwój naszej kultury.
Bezczelność władz samorządowych była na tyle wielka, że mimo zaproszeń nie przysłali na koncert swoich przedstawicieli, przez co miejsca w pierwszych rzędach świeciły pustkami.
Na szczęście udało mi się pozyskać wspaniałych, wielkich artystów. Udało się, odbył się piękny koncert, którym oddaliśmy hołd tym, którzy walczyli o naszą wolność. Na szczęcie mamy Internet, YouTube. Dziś mogą państwo obejrzeć nasz koncert. Dziś mogą państwo ocenić sami, komu zależy na budowaniu kultury wysokiej w naszym mieście.
Zostawmy jednak koncert za sobą. Myślę, że jego oglądalność będzie dość duża, ale to już przeszłość. Koncert za nami, czas wrócić do idei musicalu. Tego projektu przecież nie porzucam. Uważam, że jego powstanie przyczyni się do popularyzacji wkładu naszego społeczeństwa w walce o idee wolności w Świecie, w obalenie komunizmu. Udało mi się pozyskać do tego projektu wielu wybitnych artystów, reżysera, kompozytorów, scenografów, wokalistów, muzyków, tancerzy. Będzie to wielkie wydarzenie, które wstępnie planuję w Ergo Arenie w październiku przyszłego roku.
Wiem już dziś, że na pomoc władz Urzędu Marszałkowskiego ani Miasta Gdańska nie mogę liczyć, może pomogą w tym projekcie władze państwowe? To jednak tylko gdybanie… nie mogę liczyć tylko na decyzję panów w krawatach. Z tego powodu postanowiłem, że zwrócę się z prośbą bezpośrednio do Państwa, do społeczeństwa. Już jutro zamieszczę pierwszą prośbę o pomoc na portalu zrzutka.pl
To wielki projekt artystyczny, ideowy ale i komercyjny. Nie będziemy chcieli pomocy za darmo. Jako „cegiełki” przeznaczę na jego cel część swoich autorskich praw majątkowych. Sprzedam aż 60% tych praw po 10 tys. złotych za każde 10%, będziemy też sprzedawać reklamy i bilety na przyszły musical.
Tu chciałbym wyjaśnić, że wpływy z autorskich praw majątkowych można uzyskiwać aż przez 70 lat od śmierci ostatniego ze współautorów projektu. Tantiemy z tytułu scenariusza musicalu będą wynosić aż 10%. Musical po kilku przedstawieniach w Polsce chcemy przetłumaczyć na język angielski i pokazać go w Świecie (autorskie prawa majątkowe będą obejmować również wersję anglojęzyczną). Odnośnie do reklam, to przewidujemy bardzo szeroką kampanię reklamową. Dysponujemy portalem naszej Fundacji (fkw24,pl), portalem naszej gazety (miesięcznik-wobec.pl), kilkoma Facebookami, już dziś jest kilka piosenek i relacje z Koncertów na YouTube. Mam nadzieję, że będą Państwo w stanie docenić potencjał tego projektu i udzielą mu wsparcia, mówiąc inaczej, włączą się do jego realizacji.
Piotr Kotlarz
Obraz wyróżniający: Autorstwa Krzysztof Korczyński – http://archiwum.ecs.gda.pl/navigart/select/taxonomy/393?tid=393, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=41649622
Piotr Kotlarz
„Życie za życiem” (libretto)
Jest to historia, którą opowiada artysta – muzyk i tancerz, w młodości żyjący w systemie dyktatury. Poznał i pokochał z wzajemnością dziewczynę – tancerkę. Łączył ich świat wartości. Razem występowali w obronie wolności, jedności, równości i prawa do własności.
Walka przez nich podejmowana, niestety, zakończyła się przegraną. Manifestacja zostaje rozbita przez milicję. Wspólna walka wzmocniła, jednak ich wzajemne uczucia. Pobrali się i mieli dziecko – Dziewczynkę. W oddali czaiło się zło. Oni i ich rodzina byli śledzeni przez tajną milicję. W czasie jednego ze spacerów Rodziców z dzieckiem doszło do sprowokowanej zaczepki ze strony młodocianych gangsterów, wśród których znajdował się tajniak. Przypadkowo potrącona, a wcześniej molestowana Dziewczyna nieszczęśliwie upadła. Ginie. Załamany Chłopak chciał odejść za nią, powstrzymał go jednak obowiązek, miłość i konieczność wychowania dziecka. Dziewczynka wychowana przez ojca, przejmując doświadczenia od rówieśników i ze świata kultury dorasta. Od Ojca przejęła również świat wartości. Ojciec zostaje aresztowany za działalność opozycyjną, milicja znajduje w jego mieszkaniu powielacz i ulotki. Córka poznała i pokochała młodzieńca, który podobnie jak rodzice walczył o idee wolności, jedności, prawa własności. W czasie kolejnej manifestacji, młodzi łączą się.
Tym razem walka kończy się zwycięstwem. Następuje pojednanie. Policja przechodzi na stronę demonstrantów. Ojciec widząc szczęście córki i zwycięstwo wartości swego życia cieszy się wraz z parą młodych. Spełniony odchodzi w stronę widma swojej żony, kobiety którą kochał.