Myśliciele i wizjonerzy już dziś postrzegają świat jako globalną wioskę. Społeczeństwo zunifikowane. Wiele faktów z dzisiejszej rzeczywistości wskazuje, że mają rację, trudno jednak określić czy nastąpi to za pięćdziesiąt, czy za dwieście lat. Nie można też wykluczyć, że nastąpią fakty, które zatrzymają ten proces na dłużej. Przyszłość jest niezbadana i w tym cały jej urok.
Znacznie łatwiej, choć i to nie jest proste, zrozumieć przeszłość, czasy, w których kształtowała się dzisiejsza rzeczywistość. Dopiero w XIX wieku myśliciele odkryli ścisły związek między formami produkcji i organizacją społeczeństw. Rozwój gospodarczy państw europejskich przebiegał nierównomiernie, niejednocześnie też przekształcały się one w państwa narodowe, w państwa demokratyczne. Zauważyłem przy tym, że przechodząc od gospodarki agrarnej do industrialnej, prawie wszystkie państwa europejskie przechodziły przez okres dyktatury.
Ten przydługi wstęp jest, moim zdaniem, konieczny by zrozumieć postać biskupa Karola Marii Spletta. Zrozumieć los jednostki, która musiała działać w warunkach powstawania narodowego niemieckiego państwa i dyktatury nazistowskiej, zgoda, przyjmijmy terminologię księdza Stanisława Bogdanowicza, również komunistycznej dyktatury i końcowego okresu powstawania narodowego państwa polskiego.
Los jednostki i struktury ponadnarodowej (Kościoła), które chciały się i musiały znaleźć się w nowej rzeczywistości, jest tematem książki prałata Stanisława Bogdanowicza „Karol Maria Splett – Biskup Gdański”.
Oczywiście intencją autora była obrona biskupa przed pomówieniami i fałszywymi ocenami tej postaci z okresu stalinizmu, funkcjonującymi w pewnych kręgach do dnia dzisiejszego. Ksiądz Bogdanowicz przejrzał materiały źródłowe i obszerną literaturą poświęconą biskupowi i podjął się udowodnienia – słusznej moim zdaniem – tezy, że powojenny proces biskupa był procesem politycznym, że wydany przez sąd PRL wyrok był zbyt surowy lub zgoła niesprawiedliwy. Przytoczone dokumenty, listy, fragmenty procesu, mowy obrońcy i prokuratora udowadniają te tezę. Czy możemy jednak w związku z tym określić biskupa Spletta mianem więźnia sumienia?
Biskup Karol Maria Splett konsekrowany został 24 sierpnia 1938 roku w szóstym roku panowania nazizmu. Nikt wówczas nie mógł przewidzieć w jakim kierunku potoczą się dzieje. Myślę, że w tym czasie nawet czołowi ideolodzy nazizmu nie planowali jeszcze holocaustu, nikt nie mógł wiedzieć ile ofiar pochłonie Oświęcim, jaki los spotka Warszawę? Kościół poczynił jednak do tego czasu dość sporo kompromisów (Umowy Laterańskie itp.). Za kompromisy trzeba płacić. Dyktatorzy doskonale opanowali teorię małych kroczków. Kościół, jako instytucja, został wplątany w antyludzką machinę. Godzimy się na małe zło, później coraz większe, jeszcze większe… Gdzie leży granica kompromisu? Czy ważniejsza jest obrona interesów instytucji, czy bezwzględne przestrzeganie zasad moralnych? Myślę, ze decyzje Kościoła podjęte w obliczu wydarzeń poprzedzających wybuch II wojny światowej i faktów nią spowodowanych były przedwczesne i dlatego błędne. Później, gdy los wojny odwrócił się Kościół zbyt długo zwlekał z uznaniem nowej rzeczywistości. Błędem była – moim zdaniem – np. zbyt długa zwłoka z uznaniem nowych granic i dostosowaniem do nich granic diecezji. Nie zmienia tej oceny fakt, że po drugiej stronie byli niewierzący komuniści, trudno przecież wcześniej rządzących nazistów uznać za wierzących. Problem wiary, wydaje się, w oczach ówczesnego Kościoła był jakby sprawą drugorzędną. Stopniowo wchłaniała go historia, w którą się krok po kroku wikłał.
Czy możemy wybierać „mniejsze zło”? Czy fakt, że wcześniej zło czynił ktoś inny, mocniejszy, usprawiedliwia naszą dla zła akceptację i nasz akces go sił zła? Na przykład, zakaz wygłaszania kazań w języku polskim wydało najpierw gestapo, a później uznał je biskup Splett. Myślę, że tak Kościół (myślę o znacznej części jego kadr, choć wiem, że byli również wśród księży i tacy, którzy nie wyrazili zgody na nazizm), jak i ksiądz biskup Karol Maria Splett nie wykorzystali swej szansy. Nie sprzeciwili się złu w jego zalążku, dopuścili do jego rozwoju i stali się w konsekwencji jego ofiarą.\
Wszelka dyktatura jest złem. Z następną po nazistowskiej, z komunistyczną dyktaturą Kościół – nauczony poprzednim doświadczeniem – kompromisu nie zawarł. wcześniejszego kompromisu poniósł straszliwe ofiary (śmierć wielu księży, zniszczone świątynie, utrata części wiernych itp.) i dlatego późniejsza decyzja wydaje się słuszna. Nie mogło być mowy o kompromisie. Wzrosła dzięki temu moralna siła Kościoła.
Biskupa Spletta spotkał za jego postawę bardzo srogi i urągający prawom człowieka wyrok, późniejsze szykany. Po raz kolejny stał się ofiarą historii, kolejnej dyktatury, która była wynikiem przemian cywilizacyjnych, przyśpieszonego procesu przemian społeczno-gospodarczych, dążenia niektórych do przyśpieszenia tych przemian lub tylko przejęcia władzy nawet za cenę zła.
Warto przeczytać uczciwą, bardzo rzetelną i ciekawą książkę ks. Stanisława Bogdanowicza, by samemu wyrobić sobie pogląd w tej sprawie, by zrozumieć jak trudne bywają wybory i jak trudna ich ocena.
Piotr Kotlarz
Ks. Stanisław Bogdanowicz, Ksiądz Karol Maria Splett Biskup Gdański, Wydawnictwo Stella Maris, Gdańsk 1996.