Rozwój idei imperializmu. Od Napoleona do Putina / Piotr Kotlarz

0
511

Napoleon był Korsykaninem. To ważne zdanie, pozwoli nam bowiem bardzo wiele zrozumieć. Proszę zauważyć, że napisałem „był Korsykaninem” a nie, że pochodził z Korsyki. To zasadnicza różnica, mówi bowiem wiele o jego świadomości. Powinienem jeszcze dodać, że był Korsykaninem okresu walki tego społeczeństwa o swą wolność. Społeczeństwa będącego jeszcze w znacznym stopniu na poziomie organizacji rodowej (klanowej). To też ważna informacja, która wskazuje na ukierunkowanie jego aktywności, w której podstawowym celem był interes klanu. Dzieciństwo, młodość Napoleona oraz najbliższa mu tradycja rodu Bonapartych wiązała się z walką Korsyki o zrzucenie zwierzchnictwa Genui. Do nieudanego powstania na wyspie doszło już w 1736.  Powstańcy proklamowali Korsykę monarchią i wybrali na króla Theodora von Neuhoffa. To kolejna bardzo ważna informacja. Wprawdzie Napoleon urodził się dopiero w 1769 roku, ale legenda o walce tego awanturnika o koronę Korsyki była żywa na wyspie, a zwłaszcza w zaangażowanej w walkę o jej niepodległość rodzinie Bonapartych, w czasach młodości przyszłego cesarza. W długie wieczory w domu Bonapartych omawiano zapewne przebieg tej walki, analizowano jej szczegóły. Napoleon już będąc dzieckiem mógł uświadomić sobie to, w jak prosty sposób można zostać królem, władcą. Wprawdzie awantura Theodora von Neuhoffa zakończyła się fiaskiem, ale to, że temu niemieckiemu wojskowemu, dyplomacie i agentowi, jego zamiar się nie udał, wcale nie musiało oznaczać, że musi nie udać się komuś, kto w przyszłości podejmie zamiar podobny.  W kwietniu 1755 na Korsyce rozpoczął się kolejny zryw przeciw genueńskiemu panowaniu. W listopadzie tego roku Korsyka ogłosiła niepodległość i proklamowana została Republika Korsykańska. Uchwalono też pierwszą na świecie konstytucję (Konstytucja Korsyki), która została napisana w języku włoskim. W 1768 Genua zrzekła się (w zamian za darowanie długów) pretensji do wyspy na rzecz Francji, która w tym samym roku wysłała na nią swoje oddziały. Walki trwały do 1769 i skończyły się zwycięstwem Francuzów. To symboliczna data, właśnie w tym roku, jak już wspomniałem, urodził się Napoleon. To z Korsyki przyszły cesarz wyniósł  wiedzę o tym, że można sięgnąć po władzę nie mając do niej żadnej legitymizacji, to śledząc już w młodości dzieje tej walki zrozumiał jak ważna jest w niej rola propagandy, manipulacji świadomością. Poznał mechanizmy zdobywania i utrzymywania władzy, w tym nawet świadomość wpisywania się w grę wielkich międzynarodowych interesów. Był to bowiem czas rozkwitu imperiów, które walczyły o strefy swych wpływów. Mała Genua musiała ulec, podporządkować się, albo Turkom, albo Brytyjczykom, albo Francji. W każdym razie musiała w jakiejś formie utracić na ich rzecz swoje posiadłości.

Młodość Napoleona przypadła na czas rozwoju, rozkwitu europejskiego i światowego imperializmu. Jego początki sięgają XVI wieku, kiedy to zaczęły powstawać pierwsze wojska zaciężne, ale jego rozkwit nastąpił po wojnie trzydziestoletniej (1618-1648). To wojska zaciężne i wojny XVI, XVII i XVIII wieku umożliwiły powrót do idei wielkich imperiów, a wraz z nimi do idei absolutystycznych rządów. Monarchowie dysponując zaciężnymi armiami bez trudu zgnietli szlachecką opozycję w swych państwach. Ta zaś albo wpisała się w ich interesy i wraz z władcami podporządkowywali sobie tych, którzy zachowali resztki swej wolności, albo traciła swe szlachectwo i swą pozycję. Została zgnieciona nie tylko  opozycja nieposłusznej dążącemu do absolutnej władzy monarchy  części szlachty, czy nawet jego rodziny (walki wewnątrzdynastyczne przecież wciąż trwały, to naturalna walka o dziedziczenie majątku wewnątrz rodzin), ale również wszystkich poddanych (chłopów, mieszczan… wszystkich). To dzięki obcym rodzimemu społeczeństwu wojskom zaciężnym władcy różnych państw mogli utrzymać w zależności i posłuszeństwie wszystkich swoich poddanych, którzy stopniowo tracili większość  z wcześniej nabytych praw i przywilejów. Królowie francuscy rządzili wykorzystując głównie najemników szwajcarskich, władcy Turcji janczarów, władcy Rosji Kozaków lub rozlokowując obce danemu społeczeństwu wojska rekrutowane w różnych kulturowo częściach tego imperium. Powstawały elity zawodowych żołnierzy, potrzebnych wszystkim władcom. Powstawała też nowa arystokracja, nowe elity władzy. Były to wciąż czasy feudalizmu, gdyż podstawową własnością pozostawała własność ziemi, ale feudalizm ten różnił się zasadniczo od poprzedniego. Własność tę nabywano, zdobywano już inaczej, większą rolę grał już pieniądz. Koniec wieku XVIII to rozkwitu imperiów, które swą władzę narzucały daleko poza pierwotne granice swych „historycznych” terytoriów, często wręcz na nowe kontynenty (tzw. kolonializm, w gruncie rzeczy będący przecież tylko podbojem). Kryzys imperializmu, jego pierwsze oznaki widzimy już pod koniec wieku XVIII, ale przetrwa on jeszcze przez wiek XIX (do końca I wojny światowej), a próby jego odbudowania będą trwać jeszcze w wieku XX i jak się okazuje ich ostatnie podrygi (mam nadzieję) obserwujemy obecnie.

Kryzys imperializmu był naturalną konsekwencją wzrostu demograficznego, zmian strukturalnych wewnątrz państw. Zmieniała się struktura zamieszkania, zatrudnienia, z czasem również wykształcenia, które wraz z rozwojem techniki stawało się coraz bardziej potrzebne, wręcz niezbędne (np. by nauczyć się musztry, żołnierze pruscy musieli nauczyć się niemieckiego). Tu wspomnę tylko o niezwykle istotnej roli miast. Te bowiem mogły być zarządzane tylko przy zachowaniu pewnych norm demokracji. To wewnątrz nich musiało dojść do wytworzenia się w jakiejś mierze demokratycznych instytucji. Wprawdzie mieszczanie też byli poddanymi i płacili podatki na rzecz władcy i w ten sposób przyczyniali się do utrzymywania armii, które utrzymywały ich w posłuszeństwie, ale organizacja transportu… całości życia miejskiego wymagała już innej struktury władzy. To samorządy miejskie stały się swego rodzaju wzorcowymi instytucjami demokratycznej organizacji społeczeństw. W ramach nauki rozwijała się też historia. Tłumaczono dzieła starożytnych. Tu głównie sięgano do tradycji cesarskiego Rzymu, z tradycji greckiej bliższe były władcom imperialne dzieje Aleksandra, ale i wiedza o demokracji, czy to z czasów republikańskiego Rzymu, czy nawet Aten, też stawała się znana, przynajmniej części wykształconego społeczeństwa. Niewielkiej wprawdzie, ale wciąż rosnącej.

Tu znów wrócę do Napoleona. On wzorował się na tych, którzy dążyli do zdobycia władzy, do podbojów. Śledził losy Aleksandra, jego podboje, losy Cezara i innych wodzów. Nic w tym dziwnego, uczył się przecież w szkole wojskowej. Marzenia o tym by stać się równym bohaterom swych szkolnych lektur, wiedza o ich doświadczeniach w walce o władzę i jej utrzymanie, to kolejny element kształtowania się świadomości przyszłego cesarza.

Wreszcie trzeci bardzo ważny element. Czynnik, który dał Napoleonowi możliwość realizacji swych dziecięcych i szkolnych marzeń i który miał wpływ na jego życie, ale wbrew pozorom nie kształtował już jego świadomości (mimo, że w swej propagandzie często dowoływał się do jej haseł). Myślę tu o rewolucji francuskiej. Rewolucji, która rozpoczęła się w 1789 roku i zwana jest „Wielką”, zostawmy tu jednak z boku tę propagandową nazwę. Wiele kwestii związanych z tą rewolucją wymaga ponownego naświetlenia, odarcia z propagandowego blichtru. W mojej ocenie powinniśmy zwrócić większą uwagę na ówczesną we Francji walkę wewnątrzdynastyczną, na walkę o władzę różnych generałów, na wojny rewolucyjne, których naturalną konsekwencją musiał być wzrost liczebności armii i znaczny wzrost lobby wojskowego.

Z drugiej strony jednak nie należy odrzucać i drugiego wątku. Rozwoju idei demokracji. Grunt pod nią przygotowali już niektórzy myśliciele Oświecenia, pamiętajmy jednak, że i oni się różnili, że nie wszyscy z nich byli jej zwolennikami. Idee wspomnianych myślicieli były często naiwne (jak choćby niektóre poglądy Rousseau, idealizującego życie tzw. ludów pierwotnych). Często też przypisujemy im idee ponadczasowe, jak idee wolności, czy równości. To właśnie epokę Oświecenia z nimi łączymy, choć towarzyszą nam „od zawsze”. Niemniej jednak, to w epoce Oświecenia nastąpił tych idei rozkwit.

Właśnie na te idee, na wolość i równość warto zwrócić tu uwagę szczególną. Nazwijmy je bardziej ogólnie ideami obywatelskości. Wielu podkreśla w związku z rewolucją Francuską fakt powołania Zgromadzenia Narodowego, powstania pojęcia naród. W jakim sensie przyjmowano jednak to pojęcia, co z nim utożsamiano? Paryscy i inni rewolucjoniści zwracali się do siebie używając zwrotu obywatel. Pojęcia naród i obywatel były w jakiejś mierze tożsame. Do narodu Francuzów przynależeli jego obywatele niezależnie od przynależności narodowej (regionalnej, kulturowej) w późniejszym sensie tego słowa. Obywatelem został też Napoleon, Korsykanin. Przedtem jako taki, od 1769 roku, poddany Ludwika XVI. Nauczył się wprawdzie języka francuskiego, przyjął wiele z elementów z kultury francuskiej, ale przecież w sensie pochodzenia Francuzem nie był. [Jako ciekawostkę należy podać i to, że Korsyka wciąż kontynuowała walkę o swą niepodległość i być może już niedługo uzyska w ramach Francji jakąś autonomię.]

Wiele wątków, ale spróbuję je połączyć. To rewolucja francuska, wojny, które w jej obronie Francja musiała toczyć, przyczyniły się do kolejnej zmiany struktury społeczeństwa francuskiego. Ponad milionowa armia i ogromne wielomilionowe jej zaplecze stały się grupami dominującymi. Wydawało się że rewolucja zniesie monarchie, przyczyni się do odzyskania wolności i przywrócenia idei równości (myślę tu o równości wobec prawa, nie o równości w sensie komunistycznym), tymczasem wojny w jej wyniku rozpoczęte przyczyniły się do rozwoju imperializmu, który wkroczy na kolejny etap oraz rozwoju absolutyzmu, który sięgnie zenitu, władzy monarchów niemal despotycznej.

To przywódca zwycięskiej rewolucyjnej Francji Napoleon zostanie tym dyktatorem (cesarzem), twórcą nowego typu imperium. Na podobną drogę wkroczą oczywiście i inne imperia, które również musiały wkroczyć na drogę imperializmu, również musiały znacznie zwiększyć liczebność swych armii i w związku z tym i struktury wewnątrz ich państw musiały ulec zmianie. Powołać armie bowiem jest stosunkowo łatwo, co jednak zrobić z nimi później, w jaki sposób przywrócić w zwyczajny społeczny nurt te zdeprawowane wojną rzesze własnych społeczeństw, w jaki sposób utrzymać je już po zakończeniu wojen. Najprostszym rozwiązaniem wydawały się dalsze wojny, tym bardziej, że w ich wyniku powstałe na ich bazie elity mogły bogacić się dalej i jeszcze bardziej.

Tu wrócę do młodości Napoleona, do jego korsykańskiej wiedzy z młodości. Jak zdobyć władzę i jak ją utrzymać? Ten ambitny aż do szaleństwa młody człowiek okazał się w tej sferze niezwykle pojętnym uczniem. Od początków swej kariery wiedział jak ważna jest w drodze do kariery opinia publiczna, dbałość o wizerunek. W czasach szkolnych doszło nawet do dość dramatycznego konfliktu z ojcem, którego nie stać był na to, by zadbać o taki wizerunek swego syna. Dopiero drastyczna interwencja matki powstrzymała nieco zapędy przyszłego władcy. Pod wpływem matki pozostanie Napoleon zresztą do końca, to ona będzie tą osobą, która będzie dbać o interesy całego klanu Bonapartych. Napoleon okaże się też mistrzem propagandy. To on, a nie Gebbels, powinien zostać uznany za jej ojca. Napoleon, tak jak i poprzedni imperialni monarchowie w walce i chcąc utrzymać władzę będzie posługiwać się armiami zaciężnymi, ale rewolucja francuska powołała pod broń cały „naród”, lud francuski. To kolejny ważny element. Od tego czasu, od czasów wojen napoleońskich zacznie rozwijać się pojęcie narodu w nowym sensie. Do końca XVIII wieku do narodu w różnych monarchiach zaliczano tylko i wyłącznie przedstawicieli szlachty. W Prusach stanowili ok. 3-6 procent społeczeństwa, w Rzeczypospolitej też mniej więcej tylu, choć pojawiają się historycy mówiący nawet o 8-10 procentach. Pozostała część, a zwłaszcza dominujący wówczas chłopi oczywiście do „narodu” zaliczani nie byli. W Polsce odrębność szlachty podkreślano nawet rzekomym ich pochodzeniem od wymyślonych Sarmatów. W XIX wieku historycy zaczęli szukać innych źródeł pochodzenia różnych grup społecznych („narodów”), chłopów polskich zaczęto np. wywodzić od Gotów. Wiek XIX to czas rozwoju nowożytnej świadomości narodowej. Do jej rozwoju przyczynią się też w jakiejś mierze wojny i związana z nią propaganda. To Francja, Francuzi zwyciężali we Włoszech (kto by tam pamiętał o wkładzie polskich legionów, czy innych jednostek o niefrancuskim rodowodzie). Francja i wielki wódz Francuzów – Napoleon. W celu nagłośnienia tego sukcesu wydawał on we Włoszech aż dwa czasopisma, kupił też wiele redakcji czasopism paryskich i w innych regionach Francji. Wydawał broszury i ulotki, drukował plakaty i afisze itd. itp. To Napoleonowi, jego walce o władzę zawdzięczamy to, że ponownie zginęło pojęcie obywatel, które zostało zastąpione pojęciem naród. Toczone wojny przyczynią się do rozwoju tego pojęcia, do powrotu poczucia obcości, a wreszcie do rozwoju nacjonalizmu.

Tak, nowa forma imperializmu, nacjonalizm oraz absolutyzm graniczący z tyranią, to trzy idee, które zawdzięczamy Napoleonowi. Siła jego propagandy, o którą zresztą dbał do śmierci okazała się tak wielka, że idee te przetrwały aż do naszych czasów. Ulegały im wydawałoby się najwybitniejsze umysły dwóch ostatnich wieków. Wspomnę tu choćby o naszym „wieszczu” Adamie Mickiewiczu, którego śmiesznej wręcz fascynacji kultem Napoleona nikt nie waży się obnażać i ośmieszać, bardzo niewielu próbuje ośmieszyć będący w jakiejś mierze nacjonalizmem – mesjanizm. Nie dziwmy się zresztą naszemu poecie. Przecież kultowi Napoleona uległ nawet Hegel.

To idea nacjonalizmu pomogła XIX wiecznym monarchom absolutnym rozwijać swe imperia. Z czasem rozwijała się też idea rasizmu, jeszcze gorsza, jeszcze bardziej okrutna. Idea, która trafiła na podatny grunt wraz z odkryciami nowych lądów i ludów. Zaczęto dzielić społeczeństwa na narody, rasy, cywilizacje. O paradoksie, wiązało się to z rozwojem nauki, ale z rozwojem często pozornym… w swej zarozumiałości bowiem ludzie wciąż nie potrafili powiedzieć słów „nie wiem”. Różni „geniusze” dysponując często niezwykle wątłymi przesłankami tworzyli coraz to bardziej wydumane teorie. Stworzono ogromną ilość tzw. ras (wśród rasy białej np. kilkanaście) mierząc np. wielkość czaski i podobne cechy zewnętrzne.  Bardzo wątła była wiedza historyczna, również ta dotycząca budowy, struktury, społeczeństw. Stworzono teorię „walki klas” (klas, których nikt, nigdy nie potrafił precyzyjnie zdefiniować). Wspominam tu o tych błędach XIX wiecznej nauki, gdyż jak się okaże będą miały wpływ na wiek następny.

Początek XX wieku to czas kryzysu nowożytnych imperiów. Przyczyny ich kryzysu, te podstawowe, były dwie. Po pierwsze wciąż postępowała urbanizacja i industrializacja, a więc znacząco zmieniała się struktura społeczeństw, których liczba znacząco też rosła. Po drugie wreszcie zabrakło nowych terenów do podbicia. Dalsza ekspansja mogła się rozwijać już tylko kosztem innych już istniejących imperiów. Musiało dojść do wojny. Innej drogi nie było, nikt bowiem nie potrafił znaleźć sposobu na to, by można było w krótkim czasie rozwiązać już istniejące armie. Jakie zresztą miejsce znaleźć w przyszłym społeczeństwie dla tych zdemobilizowanych żołnierzy? I wojna światowa powinna nosić miano „wojny imperiów”. Jej podstawowym skutkiem był nieuchronny tych imperiów rozpad. Padła carska Rosja, cesarstwo Prus, cesarsko-królewskie Austro-Węgry, Imperium Osmańskie, czy też „spóźnione imperium” Włoch, podważona została potęga imperialnej Francji oraz imperialnego Królestwa Wielkiej Brytanii. Na dalekim Wschodzie utrzymała się, a nawet wzrosła potęga Japonii (która stanęła po stronie ententy). Wzrosła też mocarstwowa rola USA.

Pojęcie „mocarstwo” jest tu elementem nowym, nie jest to imperium w pierwotnym sensie. Stany Zjednoczone były już w tym czasie państwem demokratycznych, choć i wewnątrz nich wciąż panował np. rasizm, idee wolności i równości były w znacznej mierze ograniczone. Wojna zaś doprowadziła do znacznego wzrostu znaczenia lobby wojskowego. Na szczęście demokratyczna konstytucja, konieczność wyboru władz co cztery lata i ograniczenie kadencyjności okazały się wystarczającym elementem do zachowania demokracji. Niemniej jednak tzw. „mocarstwowość” w drodze do demokracji okaże się przeszkodą znaczącą.

Kompromis zawarty po I wojnie światowej okazał się „zgniły”. Idee demokracji nie mogły jeszcze z ideą imperializmu wygrać w pełni. Zbyt wielu było ludzi wciąż przywiązanych do poprzedniego systemu, zbyt wielu z dnia na dzień utraciło poprzednie możliwości rozwoju, wpływy. Nie bez przyczyny Mussolini swe faszystowskie struktury budował na zdemobilizowanych włoskich żołnierzach, Hitler stał się rzecznikiem również tych żołnierzy, ale też i niemieckich (pruskich) służb specjalnych. W krajach tych ich armie szybko odzyskiwały wpływy, duch imperializmu szybko odzyskiwał swe siły. Ogarnięta rewolucją Rosja znalazła się w sytuacji Francji z czasów jej „Wielkiej rewolucji”. Dla obrony swego terytorium musiała powoływać pod broń coraz więcej mieszkańców byłego imperium (Przecież nie obywateli, gdyż takich praw mieszkańcy sowieckiej Rosji nie mieli.). Szybko też  zaczęła odbudowywać swe imperium i imperialne plany. Tak zwani komuniści okazali się również mistrzami propagandy. Ta zresztą może być uznana za symbol XX wieku, to czas jej rozkwitu. Oczywiście władcy Rosji nie budowali tzw. „komunizmu”, takiego bowiem zbudować nie sposób, nie można bowiem zbudować społeczeństwa bez idei własności. Model państwa, jaki powstawał w Rosji określiłbym mianem feudałkomunizmu. Oddzielmy tu propagandę od faktów. Ktoś własnością zarządzał, ktoś więc był de facto jej właścicielem. Ktoś również sprawował władzę de facto. Po I wojnie światowej odrodziło się więc Imperium Rosji. Doszło też do odrodzenia imperium Niemiec (które włączyły, a później podbiły lub uzależniły od siebie  części byłego imperium Austro-Węgier), na drogę imperializmu ponownie wkroczyły Włochy. Odrodzone imperia ponownie stanęły przed barierą swego rozwoju. Jedynym rozwiązaniem ich władcom wydawała się kolejna wojna. Tym razem jeszcze bardziej okrutna. Wojna, w której sięgnięto do najgorszych, wydawało się już odrzuconych idei. Niewolnictwa, rasizmu, ludobójstwa. Wojna świata demokracji ze światem totalitarnych imperiów.

Wygrała, choć nie wszędzie i nie w pełni, idea demokracji. Musiała zresztą wygrać, gdyż liczące niespełna po sto milionów społeczeństwa Niemiec, Japonii, czy nawet ponad dwustumilionowa sowiecka Rosja, nie mogły narzucić swej władzy wielokrotnie liczniejszym już świadomym swej odrębności kulturowej społeczeństwom. Pełną klęskę poniosły Niemcy i ich koalicjanci w tym Włosi i Japonia. Sowiecka Rosja jednak znalazła się w gronie „zwycięzców”. Tak jak Japonia w czasie I wojny światowej, w miarę wcześnie znalazła się po „właściwej stronie”. Bez jej pomocy pokonanie nazistowskich Niemiec nie było możliwe, z drugiej strony i sowiecka Rosja bez pomocy sił świata demokracji wygrać by nie mogła. Idea rasizmu, po którą władze Niemiec sięgnęły w walce o władzę nad swym społeczeństwem, a później w walce o panowanie nad światem, wykluczała współpracę z innymi społeczeństwami. Na szczęście ówczesne niemieckie elity okazały się aż tak głupie, miały aż tak małą świadomość. Również idee sowieckiej Rosji nie mogły przekonać zbyt wielu. Jej próby rozszerzenia swego władztwa nawet na tak wydawałoby się niewielki (pod względem liczby ludności) kraj, jak Finlandia, skończyły się klęską.

Druga wojna światowa przyczyniła się jednak również do znaczącej zmiany struktury społecznej w sowieckiej Rosji i w USA. W obu tych państwach powstały ponad dziesięciomilionowe armie. Pamiętajmy, że ich zaplecza  były co najmniej dwukrotnie liczniejsze. Idea imperializmu przybrała nową formę. Wprawdzie upadły poprzednie imperia (Francji w wyniku klęski już w 1940 roku, Włoch, Niemiec i Japonii w wyniku klęski w 1945 roku, czy Królestwa Wielkiej Brytanii w wyniku kosztów wojny), ale pozostały dwa „mocarstwa”. Imperializm wkroczył w kolejny etap. Mocarstwa ZSRR i USA znacznie się różniły. ZSRR był państwem skrajnie dyktatorskim, w którym pojęcia wolności, równości, praw obywatelskich istniały tylko w propagandzie, USA było jednak państwem demokratycznym. Mimo tego, że i w Stanach Zjednoczonych wielką rolę zaczęło odgrywać lobby wojskowe, to jednak podstawowych zasad demokracji nikt nie ważył się tam naruszać. Mimo prowadzenia polityki imperialnej zakres swobód obywatelskich wzrastał. Co ciekawe, to wojna w jakiś sposób przyczyniła się do stopniowego znoszenia barier rasowych. Konieczność powoływania pod broń pochodzących z Afryki mieszkańców USA wiązała się z koniecznością stopniowego przyjmowania ich do grona obywateli, nadawania im równych praw.

Niemożliwe na dłuższą metę okazało się również utrzymanie imperium ZSRR. Ten wielokulturowy kraj ten był zbyt mało liczny, by mógł podbić cały „wolny świat”, zaś koszt utrzymania w zależności państw podporządkowanych ZSRR w wyniku II wojny światowej zbyt wielki (Na przykład koszt utrzymywania w Polsce 300 000 armii). Idee tzw. równości, nawet silna agentura. to zbyt mało, by zyskać zwolenników, by inni zgodzili się na dobrowolną utratę swej własności i związanych z nią swych pozycji, na utratę wolności. Próba rozszerzenia podboju na Afganistan zakończyła się kompletną klęską. Dziś podbicie, a zwłaszcza trwałe zajęcie terytorium innego suwerennego społeczeństwa jest niemożliwe. Wiedzą to po Wietnamie, Korei, Iraku i Afganistanie Amerykanie, wydawało się, że powinni wiedzieć i Rosjanie.

System sowiecki rozpadł się pod koniec XX wieku. Odzyskały niepodległość nie tylko państwa będące w sowieckiej strefie wpływów, ale również doszło do znacznego rozpadu ZSRR. Odzyskały niepodległość takie państwa jak Litwa (przed powstaniem ZSRR ziemie I, II i III zaboru rosyjskiego, wcześniej w unii z Rzeczpospolitą) ale i Łotwa, Litwa. Estonia, Białoruś, Ukraina, Kazachstan, Gruzja i wiele innych zagarniętych wcześniej przez carską Rosję. Pomińmy tu zresztą aspekt historyczny, mówimy o wspólnotach terytorialnych, o różnych suwerennych lub dążących do suwerenności społeczeństwach. Koniec XX wieku, to czas upadku ostatniego imperium.

Upadek imperium, to jednak nie czas ostatecznej klęski, ostatecznego upadku, idei imperializmu. Idee bowiem są wieczne, te bowiem istnieją w naszych umysłach. Okazało się, że do idei imperializmu postanowił wrócić obecny władca Rosji. Proszę zwrócić uwagę, nie używam tu określenia „prezydent”, nawet nie przywódca, lecz „władca”. Imperator, dyktator… tyran. Zapewne w młodości, jak i Napoleon coś tam przeczytał, w swych szkołach słyszał o niezwyciężonej potędze ZSRR, później na Kremlu poznał historię carów Rosji, zamieszkał w ich siedzibach… poczuł się carem. Znalazł zapewne też pewne wsparcie wśród elit świata zachodniego, tych ich przedstawicieli, którzy wciąż nie mogą pogodzić się z tym, że inne społeczeństwa mają prawo do rozwiązywania swych problemów w sposób jaki uznają za stosowny. Że tak jak granicą naszej wolności jest wolność innego człowieka, tak też granicą wolności każdego społeczeństwa powinna być wolność innego społeczeństwa.

Używam tu określenia społeczeństwa, nie narodu. Powinienem dodać też społeczeństwa obywateli. Dziś pojęcie, poczucie obywatelskości powinno być w ramach państw pojęciem głównym. Pojęcie naród jest fałszywe, zbyt wieloznaczne. Jeśli już to może pozostać tylko jako pojęcie kulturowe. Zdefiniowane jako pewna wspólnota przywiązana do pewnej tradycji, zwyczajów. W wyniku rozwoju wszystkie państwa stały się swego rodzaju tyglem kulturowym. Ich mieszkańcy mają korzenie wśród ludów, którzy przybyli na ich terytoria w różnym czasie i z różnych stron. Pozwalam sobie tu na to wtrącenie, gdyż za chwilę wspomnę o ostatniej (mam nadzieję) odsłonie imperializmu. To do idei narodu (w sensie nacjonalistycznym, a nawet rasistowskim) odwołuje się obecnie Putin i jego ideolodzy. Zarzucając nazizm Ukraińcom nie wspomina, że obywatele tego państwa to również Grecy, Żydzi, Polacy (w sensie poczucia swej tożsamości narodowej, nie państwowej), zaś „jego Rosjanie” w sensie tożsamości narodowej są często Turkami, Mongołami, na wschodzie również Chińczykami itd. Rosja jest też państwem wielokulturowym i z czasem będzie takim w coraz większym stopniu. Jak wszystkie państwa zresztą.

Kierując się ideą imperializmu putinowska Rosja uderzyła na Ukrainę. Wojna trwa już 45 dni. Rosja nie osiągnęła dotąd swych podstawowych celów, zresztą wojny tej z pewnością nie wygra. Cóż zresztą myśleli w swych chorych głowach ci, którzy do tej wojny doprowadzili? Że uda im się „na trwałe” wygnać ze swych domów miliomy Ukraińców, że pozostałych „na zawsze” przesiedlą w głąb Rosji, gdzie będą ich „reedukować”? Jak długo chcą walczyć z ukraińską partyzantką, nawet po ewentualnym (co wydaje się niemożliwe) pokonaniu regularnej armii Ukrainy. Przecież każdy dzień wojny kosztuje i Rosję co najmniej miliard dolarów (wystarczy policzyć dzienny koszt utrzymania 250 000 żołnierzy, ich zaplecza, uzbrojenia itd.). Za kilka, może kilkanaście lat, ropa i gaz zostaną zastąpione wodorem i innymi źródłami energii, Putin umrze (bo przecież wszyscy umieramy). Jakże głupi muszą być rosyjscy intelektualiści, rosyjskie elity… Niestety, za ich głupotę płaci cały świat. Nie wiem, jak długo potrwa jeszcze ta wojna. Wiem jednak, że Rosja musi ją przegrać. Tylko w ten sposób może wreszcie pokonamy ideę imperializmu. Mam też nadzieję, że i później nikt już do niej nie wróci, że przestanie się to komukolwiek opłacać.  Wierzę też w to, że z czasem coraz większa i coraz bardziej dostępna będzie nasza wiedza.

                                                    Piotr Kotlarz

 

Obraz wyróżniający: Pomnik ofiar represji stalinowskich z lat 1937–1938, Rosja. Autorstwa Semenov.m7 – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=27742157