Miał już powoli dość czekania. Kolejka ciągnęła się przez całe pomieszczenie i posuwała się w tempie jedynie odrobinę szybszym niż całkowity bezruch. Nie miał jednak wyboru – musiał czekać w niej, aż wreszcie nie nadejdzie czas na niego, choć jedyne, o czym w tej chwili marzył, to powrót do domu i padnięcie na kanapie.
Zerknął na telefon, który trzymał w ręce i przesunął palcem po ekranie, przewijając artykuły, których tytuły czytał bezmyślnie. Włączył jeden z nich i przewijał go, ledwo zwracając uwagę na treść. Potem włączył memy i przeglądał je do chwili, gdy dokonał przerażającego odkrycia.
Bateria spadła do dwunastu procent. Mógł przeglądać Internet jeszcze chwilę, aż do całkowitego rozładowania telefonu, albo schować go do kieszeni na wypadek, gdyby był mu później potrzebny, ryzykując przy tym, że zostanie sam na sam ze swoimi myślami.
Nienawidził tego. Za każdym razem, kiedy tylko miał chwilę, kiedy nic nie zajmowało jego umysłu, wbrew jego woli zaczynały się te myśli. Nie ważne, jak bardzo się starał, nie potrafił ich odgonić. Rozpaczliwe myśli o jego życiu, o wszystkim, co poszło nie tak, nakręcające tylko spiralę.
Mimo wszystko, ostatnio skutecznie ich unikał. Potrafił popadać w swoiste odrętwienie, a jego umysł stawał się czarną dziurą. Bezmyślnie przeglądał telefon, bezmyślnie oglądał telewizję, nawet rozmowy prowadził na ogół bezmyślnie. Przerażała go myśl, że kiedyś być może uda mu się osiągnąć całkowite odrętwienie, zobojętnieć na wszystko, choć z drugiej strony dążył do tego.
Rozejrzał się dookoła, starając się znaleźć coś, co choć na chwilę go zajmie. Korytarz był jednak bezbrzeżnie nudny, a inni ludzie stojący w kolejce nie wykazywali chęci rozpoczęcia awantury, czy jakiejś przepychanki. Nikt nawet nie rozmawiał głośno przez telefon.
– Długa ta kolejka, no nie? – odezwał się stojący za nim człowiek. Potrzebował chwili, by uświadomić sobie, że tamten mówi do niego. Odwrócił się i zobaczył starszego mężczyznę, uśmiechającego się przyjaźnie.
– Yhm – mruknął w odpowiedzi.
– To może być trochę irytujące, ale czasem dobrze odpocząć sobie chwilę w ten sposób. Nic nie trzeba robić, można spokojnie pomyśleć. – Najwyraźniej staruszek zdeterminowany był ciągnąć tę rozmowę.
– Może niech pan w takim razie porozmyśla – zaproponował, odrobinę zirytowany. Nie miał ochoty na żadne dyskusje.
– Czy coś się stało?
– Nic. – Było to po części zgodne z prawdą. Wszystko było w porządku. Z pewnością istniało wielu ludzi, którzy chcieliby się z nim zamienić. Nie powinien narzekać.
Staruszek przyglądał mu się uważnie, po czym zapytał:
– Na pewno?
I w tej chwili poczuł, że chce komuś wszystko opowiedzieć. Westchnął głęboko.
– Chodzi o pracę – zaczął. Chodziło o coś więcej.
TERAZ
Pracował w fabryce. Nie miał żadnych konkretnych umiejętności ani uprawnień, jak prowadzenie wózka widłowego czy obsługa bardziej skomplikowanych maszyn (nigdy taż nie zamierzał takich zdobywać), dlatego robił wszystko, co akurat było do zrobienia. Pracował w systemie trzy zmianowym, ale za tym nie przepadał. Nie lubił zwłaszcza zarywać nocy.
Od początku pracy był na tym samym, niskim stanowisku i nie miał ambicji, był wspiąć się wyżej w hierarchii. Mało go to obchodziło. Po prostu przychodził i odbębniał swoje, nic więcej nie miało znaczenia. Wszystkie czynności wykonywał mechanicznie.
Nie miał zbyt wielu znajomych z pracy. Co prawda rozmawiał z nimi, ale z nikim nie utrzymywał bliższych kontaktów. Prawdę mówiąc, poza pracą też nie miał znajomych. Od czasu do czasu zdarzało mu się rozmawiać z członkami rodziny.
Mieszkał w małej kawalerce, daleko od praktycznie wszystkiego. Nie dlatego, że nie stać go było na nic innego, po prostu mu to wystarczało. I tak zazwyczaj nigdzie nie wychodził, więc odległości nie były zbyt ważne.
Nie miał żadnych zainteresowań. Naprawdę rzadko zdarzało się, że coś go zainteresowało lub rozbudziło jego ciekawość. Po pracy po prostu starał się dotrwać do godziny, o której mógłby iść spać. Potem zasypiał, a następnego dnia wstawał mechanicznie, jadł śniadanie i wszystko się powtarzało.
Dawno już przestał wyjeżdżać na wakacje, czy robić wypady weekendowe. Nie miało to sensu, bo i tak nie sprawiało mu przyjemności. Mało co sprawiało.
Nic nie miało znaczenia. Nic się nie liczyło. Życie przepływało gdzieś obok, a on stał w miejscu, rozpaczliwie niezdolny do zmiany. Poddał się już dawno temu.
Na przerwie poszedł na stołówkę i usiadł przy stole. Uszykował jedzenie i wdał się w mechaniczną pogawędkę z ludźmi przy stole.
– Ostatecznie, ta praca nie jest taka zła – powiedział w pewnym momencie jeden z nich. Przytaknął, chociaż nie do końca się zgadzał. Zawsze przytakiwał.
– Wielu ludzi pracuje w fabrykach – zauważył staruszek.
– Wiem. Nie mówię, że to coś złego. Chodzi chyba o to, że nigdy tego nie chciałem. Zawsze wyobrażałem sobie, że będzie jakoś inaczej.
– Tak? Co sobie wyobrażałeś?
PRZEDTEM
Na poboczu leżał kamyk. Nie wyróżniało go nic niezwykłego, był niewielki i szary, jakich pełno na wszystkich polnych drogach. Mimo to podniósł go i obejrzał dokładnie, obracając w palcach. Miał wtedy jakieś sześć lat.
Miał w domu całą kolekcję kamyków. Uwielbiał je. Każdy kolejny, który znalazł, uważał za jedyny w swoim rodzaju i chował do kieszeni. Zbierał również większe kamienie, które potem malował. Najczęściej robił z nich biedronki.
Lubił chodzić na spacery. Nie tylko miał świetną okazję do zbierania nowych kamyków, ale również mógł obserwować świat. Nawet, jeśli kolejny raz wybierał tą samą trasę, zawsze cos go zaskakiwało. Ptak na drzewie. Przejeżdżający samochód. Wiewiórka. Spacerowicz z psem. Wszystko wydawało się fascynujące i warte zobaczenia.
Schował nowy kamyk do kieszeni spodni i poszedł przed siebie, a rodzice ruszyli za nim. Szedł, rozglądając się dookoła, aż zobaczył nagły ruch w kępie gęstej trawy.
– Zając! – krzyknął i pobiegł w jego stronę. Rzeczywiście, po polu biegł zając, który prawie natychmiast zniknął mu z oczu. I tak do wieczora opowiadał wszystkim, którzy chcieli go słuchać, że widział prawdziwego zająca.
Kiedy był dzieckiem wszystko go intrygowało. Świat wydawał się wspaniałym, wielkim miejscem pełnym możliwości. Czytał książki i oglądał filmy, a potem wyobrażał sobie, że kiedyś będzie na miejscu ich bohaterów. Nie mógł się już doczekać. Wielokrotnie zmieniał plany na przyszłość, bo nie potrafił zdecydować, co interesuje go bardziej. Chciał być policjantem, a potem strażakiem, polecieć w kosmos czy dołączyć do pirackiej załogi na pokładzie żaglowca. Przez długi czas pragnął zostać kowbojem na Dzikim Zachodzie.
Nauczył się jeździć na rowerze, a potem pływać. Uczył się grać na instrumentach, próbował swoich sił w różnych dyscyplinach sportowych, tylko po to, by zobaczyć, jakie to uczucie. Wyjeżdżał, gdy tylko mógł, głodny świata i wrażeń.
Gdy był dzieckiem świat wypełniali kosmici i magowie, a po ziemi chodziły dinozaury. Gdy był nastolatkiem ich miejsce zastąpiły wzniosłe idee i szalone plany.
Aż nagle był w ostatniej klasie liceum i stał przed jedną z najpoważniejszych decyzji w swoim życiu. Co teraz? Nie miał pojęcia, ale widział przed sobą szereg możliwości, cudownych, ciekawych możliwości. Szkoda, że musiał wybrać coś, rezygnując tym samym z czegoś innego, ale przecież będzie dobrze. Nigdy nie jest za późno, żeby coś zmienić, albo spróbować czegoś nowego.
Oczami wyobraźni widział siebie, podróżującego do odległych krajów albo skaczącego ze spadochronu. Widział, jak uczy się czegoś, co na bank będzie ciekawe, a w międzyczasie dorabia sobie i chodzi na koncerty, kręgle czy imprezy ze znajomymi. Przyszłość rysowała się w jasnych barwach.
Kiedy odbierał świadectwo ukończenia szkoły uśmiechał się. Nie mógł się już doczekać.
Staruszek pokiwał głową.
– Też taki byłem. Prawdę mówiąc, nadal czasem jestem – wyznał.
– Kiedyś często zapalałem się do różnych pomysłów. Wszystkiego chciałem spróbować. – Poczuł nagle tęsknotę. Tęsknił za tym uczuciem, kiedy jego umysł działał jasno, gdy był pełen energii, gdy nie budził się zmęczony. Tęsknił za czystą radością poznawania. Poczuł, że chciałby znów wyglądać przez okno i wymyślać dziwne historie na podstawie tego, co tam widział, jak wtedy, gdy był dzieckiem.
– W takim razie co się stało?
– Największy problem polegał chyba na tym, że nie do końca wiedziałem, co ze sobą zrobić. A może na tym, że bałem się zmiany?
POMIĘDZY
Studiował zaocznie; czasami zastanawiał się, czy na pewno podjął dobrą decyzję, ale z drugiej strony równie często zdarzało się coś, co tylko utwierdzało go w jego decyzji. Miał mnóstwo czasu w ciągu tygodnia, postanowił więc znaleźć pracę.
Wybór padł na pobliską fabrykę, w której dorabiał sobie wcześniej w wakacje. Nie zamierzał co prawda pracować tam przez dłuższy czas, ale było to jedyne miejsce, gdzie przyjęli go od razu. Planował zostać tam przez kilka miesięcy, a w międzyczasie poszukać czegoś innego. Mieszkał w małej miejscowości, nie miał więc zbyt wielkiego wyboru.
Z początku nie było źle. Oczywiście, narzekał czasem, że się nie wysypia, albo, że musi zarwać noc, ale każdy się czasem irytuje. Prawdę mówiąc, była to całkiem niezła zabawa.
– Pamiętam, jak zatrudniałam się tu po szkole, tylko na chwilę – powiedziała mu jedna z pracujących na tej samej zmianie kobiet – i tak oto pracuję tu już ponad dwadzieścia lat!
Zaśmiał się uprzejmie. Ludzie tutaj powtarzali to bez przerwy. Zazwyczaj uśmiechał się i myślał, że on z pewnością tu nie zostanie.
Przeglądał oferty pracy, siedząc na kanapie, gdy brat usiadł obok niego i spojrzał na jego telefon.
– I co, znalazłeś coś? – zapytał.
– Nie wiem… Znaczy, niby tak, ale nie wiem, czy chcę zmieniać pracę.
– Serio? Ostatnio coraz bardziej narzekasz.
– Niby tak, ale przynajmniej wiem, co robić. Mam pracę i wypłatę, więc po co coś zmieniać?
Więc nie zmieniał. Na trzecim roku licencjatu znienawidził swoją pracę, ale bał się, że nie znajdzie nic innego, albo sobie nie poradzi.
Zaczął się bać także czegoś innego. Bał się, że skończy jak ci wszyscy ludzie, którzy przyszli tylko na chwilę. Ta myśl go przerażała. Ale mimo to niezdolny był do zmiany.
Któregoś dnia pracował na stanowisku sam i miał pełno czasu, by myśleć. Czy na pewno wybrał dobry kierunek studiów? Kiedy w końcu uda mu się zmienić pracę? Co powinien zrobić, co byłoby rozsądne? Nagle zaczęło wydawać mu się, że wszystko się wali. Oczywiście, że nie znajdzie pracy po studiach, okropnie wybrał. Nie znajdzie innej pracy, bo na niczym się nie zna. W dodatku nawet nie wie, czego chce od życia. Najwyraźniej od zawsze poruszał się po omacku.
Do końca dnia nie mógł przestać wyobrażać sobie siebie samego, pracującego w tym samym miejscu, po pracy wracającego do małego, pustego mieszkania, i czekającego bezmyślnie, aż będzie mógł położyć się spać. Nie tyle żyjącego, co wegetującego.
– Żałuje pan czegoś w swoim życiu? Że pan czegoś nie zrobił?
– Żałowałem. Ale w porę stwierdziłem, że życie jest zbyt krótkie, żeby ciągle żałować. Czasem trzeba podjąć ryzyko. A ty myślałeś o tym, by coś zmienić?
– Nie wiem. Po co? Nie mam pojęcia, co miałbym zrobić. Nie ma nic, czego bym chciał.
– A gdybyś znowu zaczął chcieć?
Zamyślił się. Tak, zdecydowanie chciał chcieć. Podobała mu się ta wizja. Dawno nic mu się nie podobało, zdziwił się, że jest jeszcze do tego zdolny. Poczuł iskrę ekscytacji.
– Co teraz zrobisz?
Osoba stoją przed nim odeszła i okazało się, że nadeszła jego kolej.
– Chyba teraz ja – powiedział tylko.
Kiedy już wszystko załatwił i ruszył do wyjścia spojrzał na staruszka i uśmiechnął się do niego.
Zamiast jechać autobusem postanowił wrócić do mieszkania na piechotę. Miał dużo rzeczy do przemyślenia.
Patrycja Szpruta