Kiłę (łac. Lues), jako odrębną chorobę po raz pierwszy wymienił i zidentyfikował wenecki lekarz i poeta[1] Girolamo Fracastoro ( Hieronymus Fracastorius ,ok. 1476/8-1553). Był on wyznawcą filozofii atomizmu i w badaniach naukowych odrzucał odwołania do nieznanych (ukrytych) przyczyn. Jego badania nad sposobem przenoszenia kiły są wczesnym przykładem epidemiologii – naukowego podejścia do zagadnienia chorób zakaźnych. W 1546 r. zaproponował teorię, że choroby epidemiczne są wywoływane przez przenośne drobne cząstki lub „zarodniki”, które mogą przenosić infekcje przez kontakt bezpośredni, kontakt pośredni, a nawet mogą być przenoszone na duże odległości bez kontaktu między ludźmi. W jego piśmie tzw. „zarodniki” chorób mogą odnosić się raczej do substancji chemicznych niż do jakichkolwiek żywych istot. Bakterie i wirusy jeszcze długo będą czekać na swe odkrycie. Po raz pierwszy użył łacińskiego słowa fomes (krzesiwo) w znaczeniu czynnika zakaźnego w swoim eseju o zarażaniu się „De Contagione et Contagiosis Morbis” opublikowanym w 1546 roku. Pisał: Nazywam fomites (od łacińskiego fomes, co oznacza „podpałka”) takie rzeczy jak ubrania, płótno itp., które choć same z siebie nie psują się, mogą jednak sprzyjać powstawaniu podstawowych nasion zarażenia i w ten sposób powodować infekcję. Jego teoria przyjmowana była za obowiązującą prawie przez trzy kolejne stulecia, zanim została zastąpioną przez w pełni rozwiniętą teorię zarazków[2]. pisarz i filozof z Włoch. I ten badacz nie wyzwolił się całkowicie od obowiązujących wówczas przesądów. Zdaniem Girolamo Fracastoro pojawienie się kiły ma związek z nietypowym ułożeniem ciał niebieskich.
Temu lekarzowi i poecie zawdzięczamy również obecną nazwę kiły – syfilis. Wywodzi się ona z poematu Fracastoro z 1530 r. w trzech księgach, Syfilis sive morbus gallicus („Syfilis lub choroba francuska”), o pastuszku o imieniu Syfilus, który obraził greckiego boga Apolla i został przez niego ukarany tą straszną chorobą. Wiersz sugeruje też użycie rtęci i „ guaiaco ” jako lekarstwa.
Wcześniej choroba ta określana była wieloma różnymi nazwami. Powszechne obwiniano o jej roznoszenie sąsiadów, stąd: choroba francuska (łac. morbus gallicus) we Włoszech, „choroba włoska” we Francji, nad Sekwaną również „choroba angielska”. Nazwa choroby francuskiej, morbus gallicus, wywodzi się od wybuchu epidemii w armii francuskiej. Dodatkowo, Holendrzy nazywali ją „chorobą hiszpańską”, Rosjanie „chorobą polską”, Turcy „chorobą chrześcijan”, a Tahitańczycy „chorobą brytyjską”. Na ziemiach polskich pojawiało się tych nazw bardzo wiele: „choroba niemiecka”, franca, choroba dworska, przydomek dworski, choroba sekretna, choroba hiszpańska, przymiot, pudendagra, pani franca, świerzba, dziki świerzb, syf, weneria, katar kanalicowy, ospa miłosna, niemoc kurewników i cudzołożników. Druga łacińska nazwa kiły lues pochodzi od łacińskiego czasownika luere – „pokutować”. I tę pokutę widać było na pierwszy rzut oka, bo jedną z tkanek atakowanych przez kiłę była chrząstka nosa, która szybko gniła i odpadała, a ziejąca dziura po nosie była bardzo krępującym stygmatem (swoją drogą, stało się to jednym z pierwszych impulsów do rozwoju transplantologii, bo lekarze już w XVII wieku nauczyli się wykonywać przeszczepy skórne kształtujące utracony nos).
Kiła / syfilis jest chorobą przenoszoną głównie drogą płciową. Wywoływana jest przez bakterię, krętka bladego – bakterię spiralną, Gram-ujemną, względnie beztlenową, wykazującą ruch (łac. Treponema pallidum ssp. pallidum). Do zakażenie dochodzi w wyniku stosunku pochwowego, analnego lub oralnego z osobą zakażoną. Narażone na zakażenie są również osoby zdrowe przez pocałunek z osobą zakażoną, u której zmiany kiłowe są obecne w gardle. Każde uszkodzenie skóry u osoby zdrowej naraża ją na ryzyko podczas intymnego kontaktu z osobą zakażoną. Do zakażenia może również dojść drogą przezłożyskową, w przebiegu ciąży kobiety chorej na kiłę dochodzi do wewnątrzmacicznego zakażenia płodu bakteriami znajdującymi się we krwi matki. Może dojść do śmierci wewnątrzmacicznej płodu lub dziecko może urodzić się z poważnymi wadami rozwojowymi.
Krętki blade przedostają się przez wrota zakażenia i szybko się namnażają. Następnie dochodzi do rozsiewu bakterii drogami chłonnymi i przez krew. Zakażenie organizmu doprowadza do choroby ogólnoustrojowej. Miejscem obfitego rozwoju krętków są węzły chłonne i tkanki w pobliżu miejsca wtargnięcia. W węzłach chłonnych chorego drobnoustroje pojawiają się już w ciągu pierwszych 24 godzin, a w płynie mózgowo-rdzeniowym już w 3 tygodnie od momentu zakażenia. Zmiany związane z zakażeniem Treponema pallidum mogą dotyczyć każdego narządu, nie wyłączając ośrodkowego układu nerwowego. Nieleczona kiła prowadzi do uszkodzenia układu nerwowego, utraty wzroku, zaburzeń psychicznych, uszkodzenia układu krążenia, kości, stawów i narządów miąższowych, a także w niektórych przypadkach może być przyczyną śmierci
Nie znamy źródła pochodzenia tej choroby. Najstarsza, już XVI wieczna, hipoteza wiąże jej pojawienie się z wyprawami Kolumba. Choroba miałaby być przywieziona do Barcelony po drugiej wyprawie Kolumba (1493–1494), podczas której masowo gwałcono kobiety indiańskie (choroba istniała w łagodnej formie w Ameryce przed przybyciem Kolumba). Dowodem tej teorii była zbieżność dat: odkrycia Nowego Świata (1492) i pierwszego ataku kiły (1495), kiedy to wśród oblegających Neapol żołnierzy francuskiego króla Karola VII wybuchła wielka epidemia syfilisu. Inwazja Francuzów zakończyła się szybko i krętek blady wraz z żołnierzami powędrował na północ. W XVI wieku kiła błyskawicznie rozprzestrzeniła się na Starym Kontynencie. Z Włoch dotarła do Francji, Niemiec, Polski, Holandii, Grecji, Anglii, a pod koniec wieku XV odnotowano jej występowanie w Rosji, Danii, Turcji oraz na Węgrzech.
W wydrukowanym w 1496 r. poemacie nadreński pisarz Sebastian Brant wspomina, iż choroba osiągnęła już Germanię, Trację i kraj Sarmatów. Ten ostatni region to według wszelkiego prawdopodobieństwa Polska, a nie jakieś okolice nad Donem (gdzie istotnie Sarmacja Europejska graniczyła według ówczesnych geografów z Azjatycką), które za Sarmację brał żyjący w XIX wieku Adolphe Quétel. Byłoby to więc najstarsze świadectwo o polskiej kile, gdyż wybitny na skalę europejską wenerolog, Maciej Miechowita, spisał swe arcycenne uwagi o zdobywczym marszu syfilisu przez Europę (które mogłyby się przydać też Quételowi) dopiero w 1515 roku.
Teorię o związku kiły z wyprawami Kolumba zdają się potwierdzać badania genetyczne DNA tego mikroba, prowadzone w drugiej dekadzie XXI wieku. Analiza DNA przyniosła dwie informacje. Okazało się, że zarazek wywołujący klasyczną kiłę jest bardzo młody, podczas gdy inni członkowie rodziny krętków mogą liczyć nawet parę tysięcy lat. Wyszło też na jaw, że pod względem genetycznym najbliżej mu do bakterii wywołującej frambezję – tej, którą właśnie odnaleziono w Gujanie. W swej pracy zamieszczonej w „Public Library of Science” uczeni podkreślają też jeszcze jedną kwestę. Od momentu, kiedy dostępne są badania DNA, nie udało się odnaleźć żadnych śladów krętka kiły w szczątkach pochodzących z Europy sprzed epoki Kolumba. Oczywiście wspomniane badania dostarczają jedynie pośredniego dowodu na amerykańskie pochodzenie kiły. Jednak jak wskazują uczeni, na nic więcej nie możemy liczyć. Rodzina krętków została bowiem tak skutecznie przetrzebiona, że jest mało prawdopodobne, byśmy w przyszłości odkryli nieznane jeszcze próbki tych mikrobów.
Druga z hipotez stara się dowieść, że ognisko syfilisu, z którego epidemia rozszerzyła się na cały świat, miało znajdować się w Afryce. Według niektórych badaczy w obrazie klinicznym choroby istnieje ścisły związek pomiędzy kiłą a malinicą (framboesia). Ta choroba podzwrotnikowa wywoływaną jest przez krętka (Spirochaeta pertenue) i występującą przede wszystkim w Afryce Równikowej. Nie można wykluczyć, że w którymś momencie syfilis pod wpływem jakiegoś czynnika (mutacja?) rozwinął się z wyżej wspomnianej choroby. Przeniesiony na podatny grunt europejski wywołał dramatyczną w skutkach epidemię. Wyróżnia się jeszcze dwie choroby będące wynikiem zakażenia krętkami. Pierwsza z nich to pinta. Ze względu na miejsce występowania jest ściśle powiązana z wyprawami Krzysztofa Kolumba (jeden z trzech statków flagowych wyprawy Kolumba nosił nazwę „Pinta”). Druga z kolei to bejel, choroba nieweneryczna skóry i błon śluzowych wieku dziecięcego. Pojawiają się także spekulacje, że syfilis mógł być rozwleczony na obszary europejskie przez Wikingów, którzy jak wiadomo na terenach przez siebie zdobytych nie stronili od kobiet. Nie zapominajmy również o tym, że to właśnie Wikingowie, jako pierwsi Europejczycy „odwiedzili” kontynent Ameryki Północnej.
Choroba rozprzestrzeniała się w niebywałym tempie, dotykając wszystkich, nie bacząc na pochodzenie, stan majątkowy, czy status społeczny. Pierwszy wybuch choroby pod koniec XV wieku uśmiercił około 5 milionów ludzi w samej Europie! Kiła nazwana w swoim czasie chorobą dworską była ogromnie rozpowszechniona wśród europejskich arystokratów. Do tego stopnia że mogła nawet wpłynąć na modę dworską w XVII – XVIII wieku: np. stosowanie peruk mogło być sposobem na zamaskowanie związanej z syfilisem utraty włosów.
Źródła historyczne wspominają o wielu sławnych postaciach dotkniętych tym przykrym schorzeniem. Na syfilis cierpiał między innymi papież Aleksander Borgia, znany również jako Aleksander VI (1431-1503), który, jak podają źródła, żył w kilku nielegalnych związkach i spłodził, co najmniej czworo potomków, Iwan IV Groźny, car Rosji (1530-1584), Piotr Wielki, car Rosji (1672-1725), Benvenutto Cellini, słynny florencki rzeźbiarz (1500-1571).
Warto jednak zaznaczyć, że ekspansja syfilisu (choć choroba ta była wciąż obecna) straciła na sile już w wieku XVI, epidemie stopniowo zaczęły wygasać, na co mogły wpłynąć między innymi restrykcje stosowane względem prostytutek, a także powszechna metoda leczenia rtęcią. Choroba ta jednak wciąż rozwijała się dotykając wszelkie środowiska. Jak to określił Charles Baudelaire (1821-1867), francuski prekursor symbolizmu i dekadentyzmu, zapanowała demokracja i syfilis. W niektórych środowiskach tej epoki obciążenie tym schorzeniem mieściło się w dobrym tonie. Na kiłę chorowali m.in.: Henri Toulouse-Lautrec, francuski malarz i grafik jednocześnie, twórca postimpresjonizmu, który swoimi litografiami wywarł wielki wpływ na rozwój nowoczesnego plakatu (1864-1901), Guy de Maupassant, francuski pisarz związany z nurtem dekadentyzmu i naturalizmu (1850-1893), Heinrich Heine, niemiecki poeta doby romantyzmu (1797-1856).
Malarzy, pisarzy i poetów zarażonych syfilisem było więcej. Chorowali między innymi Gustav Klimt, Henri de Toulouse-Lautrec, Vincent van Gogh i Charles Baudelaire. Na kiłę cierpieli też Friedrich Nietzsche, Oscar Wilde, Paul Gauguin i Karen Blixen. Znali ją także polscy twórcy – Kazimierz Przerwa-Tetmajer i Stanisław Wyspiański. Ten ostatni zaraził się w Krakowie, z pracownicą drukarni… albo (co bardziej prawdopodobne) w Paryżu, z jawajską modelką i kochanką Gauguina.
Ówcześni członkowie bohemy nie traktowali wcale tej choroby jako dopustu bożego, chociaż w owych czasach zakażenie krętkami było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Tak się bowiem składa, że kiła, opanowując mózg, jednocześnie uaktywniała jego komórki, powodując u zarażonej osoby wręcz nieziemskie wizje i majaki. Z tego względu na „niemoc kurewników”, jak często nazywano syfilis, cierpieli nie tylko amatorzy płatnej miłości, ale większość artystów, którzy zarażali się tą chorobą nawet celowo, chcąc przekroczyć ograniczenia stawiane im przez własny umysł, a nawet przenieść się w nowe, nieznane wymiary. Krótko mówiąc, kiła stanowiła dla nich w pewnym sensie substytut współczesnych narkotyków, po które i teraz sięgają rozmaici twórcy.
Guy de Maupassant: Na wieść o swojej chorobie napisał on triumfalnie do przyjaciela: Mam syfa, ale takiego z prawdziwego zdarzenia, nie jakiś tam tryper, nie świętoszkowate kłopociki, nie mieszczańską kłykcinę kończystą, nie mdłe jarzyny z wody, nie, nie! To prawdziwy, wielki syf, na który zmarł Franciszek I. Jestem z niego dumny i mam w pogardzie wszystkich burżujów. Alleluja! Mam syfa!
Koncepcja, że syfilis niszczy ciało, ale wzmaga doznania, pojawiła się już w końcu XVI wieku w Hiszpanii. Rozwinął ją dwa stulecia później francuski pisarz, Léon Daudet. Choroba ta, pisał, jest równie dobrze biczem pobudzającym geniusz i talent, heroizm i ducha, jak i porażenie ogólne. I wyjaśniał, że przyczynia się ona do rozwoju: Z syna służącej robi wielkiego poetę, ze spokojnego drobnomieszczanina – satyra, z marynarza – astronoma lub zdobywcę. Cena za pobudzający artystycznie „dopalacz” była jednak straszna. Ale o tym większość jego admiratorów przekonywała się dopiero później. Jak bardzo choroba wyniszcza organizm, pokazuje ostatni autoportret Wyspiańskiego. Artysta rysował go ledwie sprawną ręką, przybandażowaną do kawałka deseczki. Na tym etapie z trudem już oddychał i mógł jeść jedynie rozdrobniony pokarm. Syfilis stał się zresztą powodem jego przedwczesnej śmierci. W XX wieku. Wśród osób, które mogły chorować na syfilis, wymienia się Lwa Tołstoja, Władimira Lenina, pisarkę Karen Blixen, poetę Charles’a Baudelaire’a i wielu innych.
Do rozwoju, rozpowszechnienia się kiły przyczyniały się oczywiście wojny. W XVIII wieku armia brytyjska w Indiach traciła z ich powodu 30-37 procent stanu! W tym samym czasie oficerowie pruscy, którzy zachorowali na kiłę, mieli problem z zaleczeniem nawet lekkich ran. Z kolei stan wojsk francuskich, które w 1849 roku stłumiły rewolucję w Rzymie i zaczęły okupować miasto, obrazowo opisał poeta Teophlile Gautier: Cała armia francuska jest zaatakowana: kilaki wybuchają w pachwinach jak granaty, rzeżączka tryska ropnymi strumieniami moczu i rywalizuje z fontannami na piazza Navona, rozpadliny i kłykciny zwisają purpurowymi frędzlami z tyłków saperów, okopane w swoich fundamentach, z piszczeli łuszczą się narośla, jak z omszałych kolumn w rzymskich ruinach.
Wpływ wojny na wzrost zachorowalności stał się wyraźnie widoczny zwłaszcza w czasie I i II wojny światowej. Peter Englund opisywał w książce „Piękno i smutek wojny” determinację żołnierzy chcących złapać chorobę weneryczną. Dochodziło do tego, że nie tylko szukali oni chorych prostytutek, ale wręcz prowadzono handel ropą od chorych na rzeżączkę; żołnierze ją kupowali, a następnie wcierali w genitalia, w nadziei, że wylądują w szpitalu. Ponieważ każdy średni czas kuracji choroby wenerycznej trwał w szpitalu 6 tygodni, to dla każdego zarażonego nią żołnierza oznaczał aż półtora miesiąca spokoju na tyłach. Ci, którzy chcieli uzyskać całkowite zwolnienie z wojska, dla lepszego efektu wcierali ropę w oczy. Ceną za to była jednak… utrata wzroku.
W czasie I wojny wyleczono ponad 416 tysięcy przypadków choroby tylko u żołnierzy brytyjskich. Nie lepiej wyglądały statystyki w innych armiach. Niewiele dawały podejmowane przez dowództwa próby zachowania zdolności bojowej swoich podwładnych. By zmniejszyć ilość zachorowań, rozdawano prezerwatywy, prowadzono koncesjonowane domy publiczne, a także wysyłano chore prostytutki na przymusowe leczenie. Mimo tych środków mikroby brały górę. W wojsku carskim już w 1914 roku zorientowano się, że liczba łóżek, które armia rosyjska zamówiła dla swoich rannych i chorych ledwo wystarczyła dla… pacjentów cierpiących na choroby weneryczne. Nic dziwnego, że jeden z francuskich lekarzy określił wręcz prostytutki mianem karabinu maszynowego nabitego krętkami.
Wątpliwa „kariera” syfilisu zbladła wraz z końcem I wojny światowej. Niemiecki pisarz Erich Maria Remarque określił chorobę obrazowo: Syfilis – ohydne słowo, które syczy jak cienki czarny wąż. Choroba była sprawą wstydliwą. Bywały sytuacje, że dermatolog w małym miasteczku nie ośmieliłby się ukłonić pierwszy w miejscu publicznym swojemu pacjentowi, aby nie narazić go na plotki. Obsesja była tak wielka, że siostra francuskiego pisarza Juliana Greena czytała książki, gdzie była mowa o syfilisie, wyłącznie w rękawiczkach.
Upowszechniała się świadomość konsekwencji zachorowania na kiłę. W całej Europie pojawiły się poradnie dermatologiczne, broszurki, plakaty, artykuły, audycje, filmy. Francuzi straszyli młodzież, że rocznie choroby weneryczne zabijają 150 tysięcy ich rodaków. Dodawali obrazowo: Taki był bilans bitwy nad Marną lub pod Charleroi. Pojawiały się też wskazówki, jak można zabezpieczyć się przed zarażeniem. Francuzi sugerowali na przykład, by w romantycznych okolicznościach, podziwiając twarz wybranki, rzucać wzrokiem też na jej wargi, dziąsła i język. Namawiali, by zachwycając się jej piersiami, oglądać skórę pod nimi, szukając plamek. Należało też odpowiednio się zabezpieczyć przed przejściem do dalszych działań. Oznaczało to przede wszystkim sprawdzenie, czy u wrót brak [jest] tygrysów i węży w postaci owrzodzeń czy ropiejących wydzielin. Francuscy autorzy zachęcali też do skracania czasu przyjemności, gdyż [dłuższy] pobyt jest niebezpieczny, i unikania pocałunków w usta z przypadkowymi osobami. Zawsze można się przecież wymawiać wstrętem do smaku szminki… Dobre rady nie zawsze pomagały. Polski socjalistyczny „Głos Kobiet” z 20 lutego 1938 roku donosił, że w tym okresie prawie co 20. człowiek na świecie był chory wenerycznie.
Syfilis/kiła miała też wpływ na II wojnę światową (mimo wprowadzania już penicyliny). W jakiejś mierze choroba ta „wspomogła” na przykład niemiecką ofensywę na Francję. Dokonała tego poprzez osłabienie dowodzącego armią francuską Maurice’a Gamelina. Mimo skutecznej kuracji generałowi pozostało wciąż otępienie umysłowe, utrata zdolności koncentracji, osłabienie pamięci i nieumiejętność prawidłowej oceny sytuacji. Problem w szokującej skali dotyczył też żołnierzy na froncie włoskim w 1945 roku. Na każdy ich tysiąc zginęło lub odniosło rany 9 osób, a 68 – nie nadawało się do służby z powodu chorób wenerycznych… Jeszcze gorzej liczba rannych i zabitych oraz zarażonych wyglądała dwa lata wcześniej w Birmie. Wynosiła odpowiednio 13 i 157. Sytuację trochę ratowały prezerwatywy, choć czasem trzeba było uciekać się do podstępów, aby w ogóle móc je zamówić dla żołnierzy. Armia amerykańska, aby uniknąć oskarżeń o propagowanie rozpusty, zamawiała je oficjalnie jako niezbędne do zabezpieczania luf broni maszynowej przed zawilgoceniem.
Przebieg choroby
W przebiegu syfilisu wyróżnić można cztery stadia. Początkowo jej objawy wyglądają niegroźnie. Zaczyna się niewinnie: od niewielkiej, okrągłej grudki na skórze i powiększonych węzłów chłonnych. Problem „znika” po trzech tygodniach, ale już wkrótce pojawia się niezbyt dolegliwa wysypka i szarobiałe, wilgotne zmiany na skórze., Po upływie kilku tygodni występuje zapalenie węzłów chłonnych (ich powiększenie), głównie w okolicach pachwinowych, pojawiają się również silne bóle gardła, stawów, mięśni oraz kości (dolores osteocopi), nasilające się szczególnie nocą powodując u chorego bezsenność, gorączka, brak apetytu, a czasem zapalenie opon mózgowych.
Jeśli chory nie zaczyna leczenia, syfilis nieubłaganie, choć często w sposób początkowo niezauważalny, pustoszy organizm. Atakuje najczęściej układ nerwowy i układ krążenia. I zaczyna się powolny rozkład… u kobiet potrafi umiejscowić się w pochwie lub na szyjce macicy, a u osób uprawiających seks analny – wewnątrz odbytnicy. W środku wrzodu rozmnażają się jak szalone krętki blade. A sam wrzód i towarzysząca mu paskudna wysypka na różnych częściach ciała oraz gwałtowne łysienie to dopiero początek kłopotów, jakie zakażony człowiek ma z rozwijającą się w jego ciele kiłą. Pierwszy etap choroby trwa około dwóch lat, następnie przechodzi ona najczęściej do postaci utajonej. Krętki blade rozprzestrzeniają się już jednak po całym organizmie i czynią podstępne szkody w narządach wewnętrznych i mózgu.
Kolejne stadium to swędząca wysypka (syphilis pustulosa) na skórze objawiająca się w postaci różnego rodzaju plam, zgrubień tudzież blizn. Zmiany te po jakimś czasie samoistnie zanikają, aby ustąpić miejsca większym wrzodom i guzom. Te również zanikają pozostawiając po sobie wyraźne blizny. W tym samym czasie na skórze pojawiają się widoczne zgrubienia określane mianem kilaków (gumata). Typowa lokalizacja kilaków to: podniebienie, nos (często się zapadał), czoło oraz górna warga.
Brak leczenia w tym okresie doprowadza do powstania kiły późnej, zwanej też trzeciorzędową lub do występowania kiły utajonej. W kile trzeciorzędowej tworzą się kilaki w skórze, kościach, błonie śluzowej przewodu pokarmowego i wątrobie. To właśnie ta forma pozostawia ślady w materiale paleopatologicznym i pozwala na śledzenie rozpowszechniania i rozprzestrzeniania się choroby. Zmiany kiłowe widoczne w materiale kostnym są bardzo zbliżone do zmian wywołanych przez gruźlicę, osteomyelitis oraz nowotwory.
Do najbardziej charakterystycznych zmian widocznych na materiale historycznym należy caries sicca obserwowana najczęściej w obrębie kości czaszki, polegająca na ścieńczeniu i zrzeszotowieniu kości w wyniku osteolizy. Do najczęściej zajętych kości należy kość czołowa i ciemieniowa. Znamiona kiły często noszą też kości podniebienia i kości twarzoczaszki w okolicy otworu gruszkowatego. Ostelioza prowadzić może nawet do miejscowej perforacji kości. W obrębie kości długich zmiany osteolityczne najczęściej dotyczą piszczeli, obojczyka, żeber oraz kości udowej. Często występują w obrębie mostka.
Jeśli kiła zaatakuje układ nerwowy, dochodzi do ciężkich stanów zapalnych mózgu, porażeń kończyn, a także obniżenia intelektu, zmian psychicznych i osobowościowych. Chory cierpi na ataki agresji, omamy i urojenia, wyglądające wypisz wymaluj jak ciężkie zaburzenie psychiczne. Objawy pogłębiają się aż do całkowitego zniszczenia mózgu przez chorobę. Jeśli zaś kiła przybierze tak zwaną postać sercowo-naczyniową, niszczy przede wszystkim duże tętnice, prowadząc do powstania groźnych dla życia tętniaków i zmian zwyrodnieniowych aorty. Ostatnie stadium stanowi na ogół zupełny paraliż spowodowany uwiądem rdzenia kręgowego, któremu towarzyszyć mogą zaburzenia o charakterze neurologicznym.
Objawami wczesnymi u noworodka to sapka, zmiany skórno-śluzówkowe (pęcherze lub pęcherzyki, wybroczyny, zmiany grudkowo-łuskowe lub kłykciny płaskie), zmiany zapalne w obrębie kości lub chrząstki, zwłaszcza w okolicy przynasad kości długich, hepatosplenomegalia, powiększenie węzłów chłonnych, niedokrwistość i żółtaczka z małopłytkowością oraz hiperleukocytozą. Zmiany, które można rozpoznać w materiale kopalnym, to zęby Hutchinsona, wypukłe kości czołowe, siodełkowaty nos oraz słabo wykształcone kości szczękowe. Zajęcie kości długich prowadzi najczęściej do zapalenia obojczyka, deformacji kości podudzia oraz zmian w obrębie kręgosłupa. W kile wrodzonej obserwuje się siekacze o beczułkowatym kształcie z półksiężycowatymi ubytkami na powierzchni siecznej. Inna zmiana dotyczy trzonowców – głębokie bruzdy u podstawy guzków tworzą zęby morwowate. Przy braku leczenia rozwija się kiła wrodzona późna, w której dodatkowo dołącza się m.in.: głuchota błędnikowa, zapalenie miąższowe rogówki prowadzące do bielma, śródmiąższowe zapalenie rogówki, blizny wokół ust i odbytu, nawracające wysięki stawowe, kiłakowate zapalenie okostnej doprowadzające w wieku 5-20 lat do zmian podniebienia i przegrody nosowej, szablaste podudzia, czaszka kwadratowa, kiłowe zapalenie okostnej i pogrubienie nasad przymostkowych obojczyka.
Niegdyś wskutek nieleczenia kiły powszechnym widokiem były dzieci z kiłą wrodzoną – o charakterystycznych „kwadratowych” czaszkach, wygiętych łydkach, często ślepych i głuchych, z wystającą żuchwą i dziurami w kości podniebienia. Zmiany kiłowe mogą być tak poważne, że dziecko umiera jeszcze przed narodzeniem.
Leczenie
Od czasu odkrycia kiły pod koniec XV wieku próbowano znaleźć na nią skuteczne lekarstwo. W początkach kolejnego wieku, w 1525 roku Francisco Delicado, hiszpański ksiądz, pisał, że pomaga na nią gwajakowiec, roślina spotykana w Ameryce Środkowej. Poszukiwania leków i metod leczenia w znacznej mierze graniczyły z szarlatanerią. Chorych leczono gorącymi kąpielami, stosowano nacieranie ciała chorych sproszkowaną korą lub maścią z żywicą drzewa gwajakowego i owijanie pacjentów grubymi warstwami materiału. Ta metoda była stosowana najwcześniej i najszybciej ją porzucono. Oczywiście, ze względu na mizerne efekty.
Bardzo wcześnie zaczęto używać do leczenia rtęć. Za prekursora wykorzystywania rtęci przeciw kile uznaje się Paracelsusa[3], który polecał wcieranie jej w postaci maści w ciało. Wprawdzie substancja ta niszczyła bakterie krętka bladego, to jednak wywoływała bardzo wiele skutków ubocznych, często nawet kuracja taka przyśpieszała śmierć chorego. Substancja ta niszczyła wprawdzie bakterie krętka bladego, ale wywoływała bardzo wiele skutków ubocznych, często nawet przyspieszała śmierć chorego. Poddawano nieszczęśników również kąpielom w oparach rtęci lub nacierano ich maścią rtęciową tzw. szaruchą. kazano chorym łykać rtęć, bądź wcierano im ją w skórę.
Leczenie chorych na kiłę przez rozcinanie mięśni i wcieranie zabójczej rtęci bezpośrednio w porażone chorobą fragmenty szkieletu pacjenta zalecał również kolejny, tym razem francuski, lekarz i uczony Ambroise Paré[4]. W czasie tej terapii nie stosowano żadnych środków znieczulających. Co ciekawe, Paré był tym lekarzem, który jako jeden z pierwszych krytykował śmiertelnie bolesne metody kauteryzacji ran przy pomocy rozgrzanego żelaza czy wrzącego oleju, a także wynalazł chirurgiczne kleszcze do zaciskania naczyń krwionośnych podczas amputacji oraz promował nowoczesne metody leczenia chorób i urazów układu kostnego, znane są też jego zasługi w dziedzinie położnictwa.
Rtęć stosowano na najróżniejsze sposoby – na przykład w formie maści, zmieszaną z patyną, cynobrem, rdzą czy terpentyną, a także ze sproszkowanymi dżdżownicami i smalcem. Efekty takiego leczenia były mizerne. Z tego powodu chorych umieszczano w namiotach, w których odparowywano rtęć, arsen, antymon i ołów. Stosowane w leczeniu opary metali powodowały wypadanie zębów, ciężkie poparzenia gardła i płuc, a także trwałe uszkodzenia mózgu. Tymczasem, jeśli ktoś jeszcze nie zachorował, a niepowstrzymana chuć nie dawała mu żyć w spokoju, miał do dyspozycji rewolucyjne lniane woreczki nasączane solami rtęci autorstwa Gabiela Fallopiusa. Co ciekawe, na długo przed rozpoznaniem etiologicznym choroby zorientowano się w jej sposobie rozprzestrzeniania i zaczęto skuteczną walkę właśnie przez prewencję. Stopniowy rozwój technologii prezerwatyw był alternatywą dla zwyczajnej wstrzemięźliwości.
W XVII wieku wymyślono kolejne, równie nieskuteczne i wręcz szkodliwe środki. Chorym na kiłę zakładano kalesony antyweneryczne (czyli natarte roztworem rtęci od środka), a także poddawano zabiegom antywenerycznej (czyli rtęciowej) lewatywy. Przełom XVII i XVIII wieku przyniósł też szereg środków przyjmowanych doustnie. Chorzy mogli wybierać spośród likworu Van Swietena, syropu rtęciowego doktora Belleta, pigułek Belloste’a, czy ciastek rtęciowych tonizujących pomysłu Bru. Jak widać, wybór mógł przybierać nieco tragiczny charakter. Tak czy inaczej, chorobę trzeba było leczyć rtęcią, choć od czasu do czasu pojawiały się głosy sprzeciwu, pochodzące ze środowiska medycznego.
Byli też tacy, którzy próbowali kiłę leczyć biegunką. Archange Leroy wydał w 1767 roku dzieło dotyczące środków przeczyszczających, które ukazało się w Paryżu. Zalecał w nim leczenie w ten sposób nie tylko kiły, ale wszelkich chorób ogólnie. Jak pisał: Upuszczanie krwi jest obrzydliwym zabiegiem. Używanie pijawek to jeden z najgroźniejszych wynalazków ludzkości. Rtęć jest wrogiem ludzi… Stosowanie diety jest nienaturalne. Istnieje tylko jedno skuteczne lekarstwo: przeczyszczenie – rozluźnić, usunąć, oczyścić, rozwolnić, wydalić, wyczyścić, wyrzucić materiał, który podrażnia i szkodzi zdrowiu…
Wzrost badań, których celem miało być znalezienie skutecznego lekarstwa na kiłę nastąpił dopiero w początkach XX wieku. To wówczas została odkryta przyczyna występowania kiły. W 1905 roku została zidentyfikowana ruchliwa i nieuchwytna bakteria krętka bladego (łac. Treponema pallidum ssp. pallidum). Udało się to niemieckim naukowcom: Fritzowi Schaudinnowi i Erichowi Hoffmannowi, którzy wyizolowali krętki wydobyte w grudce z pochwy pacjentki cierpiącej na syfilis drugiego stopnia. Uczeni mieli tym trudniejsze zadanie, że Treponema pallidum nie daje się hodować na pożywkach w laboratorium. Badaczom – paleopatologom starającym się wyśledzić początki epidemii kiły przypadło jednak jeszcze trudniejsze zadanie: bakterie powodują u chorych zmiany łatwe do pomylenia z tymi powodowanymi przez gruźlicę, nowotwory czy zapalenie kości i szpiku (osteomyelitis).
W 1906 roku, zaledwie rok po zidentyfikowaniu krętek kiły niemiecki bakteriolog i higienista August Paul von Wassermann opracował test wiązania dopełniacza do diagnozy kiły. Umożliwiło to wczesne wykrycie choroby (pomimo jej niespecyficznych objawów ), a tym samym zapobieganie jej przenoszeniu. Rozwój testu przypisywał wcześniejszym odkryciom Julesa Bordeta i Octave G,engou (reakcja fiksacji dopełniacza) oraz hipotezie wprowadzonej przez Paula Ehrlicha w jego interpretacji tworzenie przeciwciał . Ta sama technika stosowana jest obecnie w testach serologicznych pod kątem niezliczonych innych chorób. Test Wassermanna pozostaje podstawą wykrywania i profilaktyki kiły w niektórych obszarach, chociaż często jest zastępowany bardziej nowoczesnymi alternatywami.
Wkrótce, w 1908 roku pojawił się też oparty na arsenie preparat bakteriobójczy o nazwie salwarsan autorstwa Paula Ehrlicha[5]. Środek ten nie leczył wprawdzie kiły, ale w znacznym stopniu redukował objawy tej choroby, nie uszkadzając w trakcie terapii poważnie organizmu chorego. Odkrycie leku o nazwie Salwarsan przypisuje się też japońskiemu bakteriologowi, Sahachiro Hata[6], który był współpracownikiem Paula Ehrlicha. Właściwości przeciwkiłowe arsfenaminy odkryte zostały przez Sahachiro Hatę w laboratorium Paula Ehrlicha w 1909 roku (preparat 606).
Paul Ehrlich i Sahachirō Hata
Odkrycie Ehlircha (Haty) nie było przyjmowane powszechnie. Doszło nawet do tak zwanej „wojny salwarskiej”. Lekowi temu przeciwstawiali się ludzie odwołujący się do zasad religijnych, według których choroba była karą za grzechy, inni zarzucali Ehrlichowi, z wyraźnie antysemickimi tonami, że był zbyt bogaty. Ponieważ podczas badania klinicznego doszło do zgonów, został nawet oskarżony o „chodzenie po trupach”. Przeciwnicy Ehrlicha, którzy wskazywali na nieskuteczność lub brak skuteczności leczenia poprzez jego przygotowanie, byli „prawie automatycznie” nazywani antysemitami. Ehrlich zmarł bez rehabilitacji swoich osiągnięć w leczeniu kiły.
Kolejnym przełomem stało się odkrycie Alexandra Fleminga, który zauważył, że zanieczyszczenie podłoża pleśnią Penicillium chrysogenum powstrzymuje wzrost kultur bakterii z rodzaju Staphylococcus. Za odkrycie penicyliny Alexander Fleming otrzymał w 1928 roku Nagrodę Nobla. Wraz z nim nagrodę tę otrzymali także Howard Florey i Ernst Chain, którzy wyizolowali odkrytą przez niego substancję. Oprócz pleśni zdolnością wytwarzania antybiotyków wyróżniają się promieniowce i niektóre bakterie. Wkrótce po odkryciu penicyliny pojawiły się następne antybiotyki: naturalne, półsyntetyczne i syntetyczne. Wprowadzenie antybiotyków do lecznictwa było przełomem dającym lekarzom oręż do walki z chorobami zakaźnymi, które do tej pory były przyczyną śmierci i chorób setek milionów osób.
By penicylina, a później inne antybiotyki, stały się powszechnie stosowanymi lekami na kiłę i inne choroby wywoływane bakteriami musiało minąć jeszcze kilkanaście lat. Niestety, wciąż popełniano w badaniach i leczeniu błędy, czasami o tragicznych skutkach.
Jednym z najbardziej bulwersujących i najlepiej udokumentowanych przypadków nieetycznych badań medycznych na ludziach w XX wieku było badanie Tuskegee. Odbyło się ono w Tuskegee w Alabamie i było wspierane przez Tuskegee Institute oraz United States Public Health Service (PHS)[12].
Badanie rozpoczęło się w 1932 i przeprowadzono je na grupie 600 czarnoskórych farmerów. Spośród nich 399 było chorych na kiłę, a 201 osób stanowiło niezakażoną grupę kontrolną. PHS oznajmiło na początku, że leczenie ma być częścią badania, jednakże nie uzyskano żadnej użytecznej wiedzy pod tym kątem. Później odkryto, że PHS zdecydowało się na pozostawienie mężczyzn bez leczenia i pozwolenie im dojść do terminalnego stadium choroby i ostatecznie zgonu. Farmerzy myśleli, że poddają się eksperymentalnej terapii na „złą krew” w zamian za darmowe posiłki, a ich rodziny otrzymają 50 dolarów w przypadku ich śmierci. W rzeczywistości badanie było nastawione na poznanie przebiegu nieleczonej kiły i określenie, czy choroba powoduje większe uszkodzenia w układzie nerwowym czy układzie krążenia, oraz ustalenie różnic w przebiegu choroby u białych i czarnych. W 1947 penicylina stała się standardem leczenia kiły, ale mężczyznom tym nigdy nie powiedziano, że chorują na kiłę, ani też nie zaproponowano leczenia, nawet salwarsanem lub innym lekiem zawierającym arsen, które były dostępne już na początku eksperymentu.
Zakładano początkowo, że badanie będzie trwać 6–9 miesięcy, lecz kontynuowano je przez 40 lat i zakończono w 1972, długo po tym, jak żony i dzieci zostały zakażone kiłą, a wielu mężczyzn umarło z powodu tej choroby. Oszacowano, że w wyniku eksperymentu zmarło ponad 100 osób. Badanie zakończono z powodu publikacji na ten temat w „Washington Star”. Rządowi wytoczono proces z powództwa cywilnego. Dokonano ugody poza procesem, w wyniku czego żyjący uczestnicy badania i ich potomkowie otrzymali 10 milionów dolarów odszkodowania. Po dokonaniu rekompensaty rząd wprowadził akt prawny National Research Act, na podstawie którego instytucje rządowe miały obowiązek obserwowania i zaaprobowania wszystkich badań medycznych z udziałem ludzi.
W 1943 roku potwierdzono klinicznie skuteczność antybiotyków w leczeniu syfilisu. Od tego momentu terapia jest w zasadzie prosta, a kiła już nie stanowi śmiertelnego zagrożenia. Niestety, głównie z powodu diagnostyki, a także tabu otaczającego przypadłość oraz strachu przed krytyką ze strony społeczeństwa, kiła nie została jak dotąd pokonana (wyeliminowana) całkowicie. Według WHO na świecie na kiłę choruje 12 milionów ludzi, głównie w krajach III świata. W samym 2015 roku w wyniku choroby zmarło około 107 tysięcy ludzi. W 1990 roku było ich niemal dwukrotnie więcej. Odsetek zachorowań na kiłę w Europie systematycznie rośnie od 2010 roku. Choroba dotyka głównie mężczyzn mających kontakty seksualne z innymi mężczyznami (MSM) mieszkających w miastach – wynika z raportu Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. Dane zebrane z 23 europejskich krajów dotyczące lat 2007-2017 wskazują, że w 2017 roku kiłę zdiagnozowano ponad 33 tys. osób. Po raz pierwszy od blisko dekady zachorowalność na tę chorobę przewyższyła liczbę zakażeń HIV.
Liczba zarejestrowanych przypadków zachorowań na kiłę nabytą w Polsce w 2005 roku wynosiła 613 ze współczynnikiem zapadalności 1,61. Chorobowość w państwach Europy Wschodniej wynosi 5/100 000 osób/rok, a w Rosji 100-300/100 000 osób/rok, mężczyźni chorują 2 razy częściej. Od 2000 roku doszło do wzrostu zachorowań w Stanach Zjednoczonych, Europie, Australii, do czego w głównej mierze przyczynił się seks bez zabezpieczeń wśród mężczyzn mających kontakty seksualne z mężczyznami.
W poszczególnych państwach europejskich widoczne są jednak duże różnice. Odsetek zachorowań zwiększył się ponaddwukrotnie w pięciu krajach: w Islandii (876 proc.), Irlandii (224 proc.), Wielkiej Brytanii (153 proc.), Niemczech (144 proc) i na Malcie (123 proc.). W tym samym czasie w Estonii i Rumunii odnotowano spadek zachorowań o ponad 50 proc. „Wzrost zachorowań, który jest widoczny w Europie, a także innych krajach na świecie, jest rezultatem kilku czynników, takich jak niestosowanie prezerwatyw, posiadanie wielu partnerów seksualnych, a także mniejszych obaw przez zakażeniem HIV. Aby odwrócić ten trend, należy zachęcać ludzi do stosowania prezerwatyw podczas stosunków z nowymi lub przypadkowymi partnerami oraz wykonywania regularnych badań pod kątem kiły i innych chorób przenoszonych drogą płciową, zwłaszcza jeśli mogło wystąpić ryzyko infekcji.
Piotr Kotlarz
Przypisy:
[1] Jak wielu ludzi renesansu podejmował badania w bardzo wielu dziedzinach, m.in. w matematyce , geografii i astronomii. Dzieła zebrane Fracastoro pojawiły się po raz pierwszy w 1555 roku.
[2] Fracastoro opisał również jako pierwszy epidemię u bydła (w 1546 roku), która dotknęła bydło ówczesnych rolników w pobliżu Werony we Włoszech. Choroba ta jest obecnie uznawana za pryszczycę (FMD), chorobę zwierzęcą o wielkiej starożytności.
[3] Paracelsus, właśc. Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim (ur. 10 listopada 1493 lub 1494 w Einsiedeln, Szwajcaria, zm. 24 września 1541 w Salzburgu, Austria) – lekarz i przyrodnik, zwany ojcem medycyny nowożytnej.
[4] Ambroise Paré, znany też jako Ambroży Pare (ur. około 1510 w Bourg-Hersent we Francji, zm. 20 grudnia 1590 w Paryżu) – francuski chirurg długiej togi, uznawany za najwybitniejszego chirurga renesansu i jednego z ojców współczesnej chirurgii. Autor kilkudziesięciu prac naukowych pisanych po francusku.
[5] Paul Ehrlich; ur. 14 marca 1854 w Strzelinie, zm. 20 sierpnia 1915 w Bad Homburg) – niemiecki chemik i bakteriolog. Uważany jest za twórcę podstaw chemioterapii. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny za rok 1908.
[6] Sahachirō Hata (秦 佐八郎, Hata Sahachirō , 23 marca 1873 – 22 listopada 1938) był wybitnym japońskim bakteriologiem, który badał dżumę dymieniczą u Kitasato Shibasaburō i pomagał w opracowywaniu leku Arsphenamine w 1909 w laboratorium Paula Ehrlicha . Hata został dyrektorem w Instytucie Kitasato, a także wykładał na Uniwersytecie Keio . W 1927 został wybrany członkiem Akademii Nauk Leopoldina .
Obraz wyróżniający: Ambroise Paré.