Skoro idee są wytworem ludzkiego mózgu, to wydaje się oczywiste, że nie istnieją gdzieś obiektywnie w jakimś „wyższym” świecie. Nie mogą więc wytwarzać cieni na platońskiej ścianie, które podziwiamy jako odbicie idealnej rzeczywistości. Genialny wynalazek, jakim stał się ludzki język ze swoim bogactwem pojęć i zdolnością opisywania zjawisk i rzeczy, których nigdy nie widzieliśmy, a przecież potrafimy je przekazać w najróżniejszych formach wypowiedzi drugiemu człowiekowi, stwarza złudzenie, że to, co istnieje w języku, musi istnieć również poza nim. A przecież tak nie jest. Nazwa nie tworzy rzeczywistości tylko ją opisuje. Często nazywamy rzeczy, lub zjawiska wyimaginowane przez siebie, lub kogoś innego, które nigdy nie istniały i nigdy nie zaistnieją.
A czy język jest samoistnym bytem? Wielki, wciąż rozrastający się słownik i reguły gramatyczne pomocne w posługiwaniu się nim z pewnością istnieją realnie. Oczywiście, że zostały w całości stworzone przez człowieka, ale jak wiele jego tworów, tkwi w naszej rzeczywistości, więc możemy go zmysłami ogarnąć. Ale oto przy jego pomocy kreujemy byty, które istnieją tylko w naszej wyobraźni. Są wytwarzane indywidualnie jak na przykład metafory, czy fantastyczne postacie, ale bywają też fantazjami zbiorowymi, jak idee i religie. Można o nich mówić, obrazować je malarsko, oddawać im hołd w muzyce, budować katedry, czy pałace zjazdów. To są ich realne ślady w świecie fizycznym stworzone przez nas. Przy pomocy języka i obrazów materializujemy coś, co powstało w naszej wyobraźni obok innych jej tworów, a wszystkie one nie są bytami realnymi, tylko konsekwencjami niezwykle skomplikowanych reakcji chemicznych i elektrycznych w naszym mózgu. Ich wymiana pomiędzy pojedynczymi osobnikami, grupami osobników, czy wręcz wielkich społeczeństw, utrwala istnienie nierealnych bytów w naszej pamięci i skłania nas do traktowania ich jako czegoś niezależnego od człowieka. Wydają nam się potężne i wieczne. Przyswajamy ich cechy od dziecka uczestniczącego w domowych rozmowach, w edukacji szkolnej, na wykładach uniwersyteckich i w milionach książek, a teraz filmów. Nikły okruch bytu jakim czujemy się wobec tych potęg uzasadnia wiarę i również głębokie racjonalne przekonanie, że są wyższe, mądrzejsze i wieczne. A przecież nic bardziej złudnego. To my jako zbiorowość realnie istniejąca jesteśmy wyżsi i mądrzejsi od wszystkich urojonych fantazji, nawet jeśli wydają nam się przepiękne, a my z naszym życiem pełnym chorób i brudu oceniamy się jako świat brzydoty i zła.
Tak, są idee piękne, ale też potrafimy wygenerować idee ohydne. Są religie mądre i pomocne, ale też tworzymy religie występne i przerażające. Jesteśmy autorami pięknych opowieści i wierszy, ale ileż zapisaliśmy wstrętnych kart i nakręciliśmy setki obrzydliwych filmów. Idee są takie jak my. Są odbiciem naszej rzeczywistości, naszych uczuć i przemyśleń. Mają potem na nas wpływ i prowokują nas do tworzenia nowych nieskończonych pomysłów, ale zawsze to świat idealny, metafizyczny, jak go wielu nazywa, jest odzwierciedleniem naszego twardego, istniejącego niezależnie od naszej woli świata. A więc nie odwrotnie, jak nauczał Platon i jego następcy. Jeśli trzymać się jego metafory jaskini, w której przebiega nasze istnienie, to ona i to, co znajduje się na zewnątrz niej jest bytem prawdziwym, a cienie na ścianie jaskini, które tak podziwiamy, są tylko cieniami. Układamy z nich różne kształty, nadajemy im różne znaczenie, ale to tylko cienie i nie możemy ich pochwycić i zbadać dokładnie jakiej są natury, bo tak jak tęcza na niebie jest naszym złudzeniem optycznym, a nie żadnym trwałym łukiem rozpiętym po ulewnym deszczu, tak wszystkie idee, religie i metafory są jedynie wynikiem tego, co dzieje się w naszych skołatanych głowach.
Marek Weiss Grzesiński
[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]
Obraz wyróżniający za Facebookiem pana Marka Weiss Grzesińskiego.