„…Czeka nas stosunkowo długa i chłodna zima…”

0
296

Tytuł tego artykułu umieściłem w cydzysłowie, jest to bowiem cytat. Cytuję fragment z mojego artykułu ze stycznia bieżącego roku, który publikowałem w Miesięczniku WOBEC, a następnie w książce „Klimat a wulkanizm”: Obserwując obecny wzmożony wulkanizm i dokonując porównań historycznych, choć to bardzo wątłe przesłanki, uważam jednak, że czeka nas stosunkowo długa i chłodna zima, chłodna wiosna i chłodne lato. Proces ocieplenia, jeśli nie dojdzie do jeszcze znaczniejszych erupcji, będzie dalej postępować, ale nieco spowolni1.

Pozwoliłem sobie na tę futurologiczna zabawę zdając sobie oczywiście sprawę z ryzyka takich prognoz. Ilość przesłanek i to przede wszystkich historycznych, podobnie jak i nasza wiedza na temat przebiegu, a zwłaszcza przyczyn zmian klimatycznych jest przecież wciąż bardzo mała. Tym bardziej śmieszą mnie ci, tzw. naukowcy, którzy są „wyznawcami” jednej tylko hipotezy, tzw. efektu cieplarnianego i decydującego nań wpływu produkowanego w procesie przemysłowym CO2. Oczywiście trwającego od kilkudziesięciu lat procesu ocieplenia nie kwestionuję, podobnie nie podważam istnienia tzw. efektu cieplarnianego. Niemniej jednak uważam, że proces ociepleń i ochłodzeń klimatu jest w dziejach naszej planety i to już od czasów utworzenia jej skorupy (czyli od około 4,6 miliardów lat) zjawiskiem normalnym, naturalnym, ale jego przyczyny są znacznie bardziej złożone, niż tylko wpływ tego dziś w atmosferze naszej planety marginalnego gazu (stanowiącego zaledwie 0,04% składu atmosfery).

Ziemia wciąż pulsuje, wpływają i wpływały na to głównie wielkie kataklizmy, upadki asteroid i wulkanizm. Efektem (od czasu pojawienia się na Ziemi wody, która przybyła tu wraz z asteroidami i kometami) są zmiany wielkości zlodowaceń oraz ruchy płyt tektonicznych. Na Facebooku Wulkany Świata jeden z komentatorów zadał pytanie: Z jakiego powodu dochodzi obecnie do wzmożonego wulkanizmu? Odpowiedź wydaje mi się prosta. Z powodu bieżącego ocieplenia wzrasta poziom wód w morzach i oceanach, te zaś naciskają na płyty tektoniczne powodując ich przesuwanie, czego efektem są właśnie wzmożone trzęsienia ziemi i wulkanizm.

Opierając się na hipotezie, sformułowanej po raz pierwszy przez Beniamina Franklina, dostrzegłem wyraźny związek między wulkanizmem a zmianami klimatycznymi. Zacząłem śledzić to zjawisko w aspekcie historycznym i wydaje mi się, ze udało mi się hipotezę Franklina potwierdzić, a także nieco rozbudować. Moje przemyślenia, wyrażone wcześniej w książce „Kataklizmy, które zmieniały obraz Ziemi”, zawierałem w kolejnych artykułach, wreszcie opublikowałem je w cytowanym już ich zbiorze o wulkanach. Nie spodziewałem się jednak, że w sukurs przyjdzie mi sama przyroda. Poziom ocieplenia i związanego z nim topnienia lodowców już za mojego życia okazał się aż tak znaczny, że doszło do wybuchu wulkanu o skali aż 6 VEI. W skali historycznej nie jest on aż tak wielki, na tyle jednak ogromny, że zdarza się nie częściej niż raz na kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat. Wybuch wulkanu tej skali dostarcza do stratosfery, a nawet jeszcze wyżej do mezosfery, tak wielką ilość zanieczyszczeń (zwłaszcza związków siarki), że te hamują dopływ promieni słonecznych na tyle, że efektem staje się ochłodzenie. Stąd moja próba zabawy w futurologa. Jeśli zbudowane na bazie wiedzy historycznej hipotezy są prawdziwe, to wybuch wulkanu Hunga Tonga powinien przynieść nam długą i ostrą zimę oraz ochłodzenie, które może potrwać co najmniej kilka lat.

Nie wiemy jeszcze wprawdzie tego, jak długo dostarczone w wyniku erupcji tego wulkanu zanieczyszczenia będą utrzymywać się w stratosferze, ale ich powrót na ziemię potrwa najpewniej kilka lat. Wcześniejsze procesy ochłodzenia też rozłożone były w czasie. Po erupcjach podobnej skali np. lodowiec alpejski przyrastał rokrocznie tylko o 300 m (odległość strzału z muszkietu), a słoje drzew wykazywały malejące przyrosty przez kilkadziesiąt lat (stąd np. drewno na skrzypce Stradivariusa).

Uzbrojony w taką wiedzę z niepokojem śledziłem zmiany klimatyczne, również prognozy pogody. Już w kwietniu (jednym z chłodniejszych w ciągu ostatnich 20 lat) wydawało mi się, że znalazłem potwierdzenie. W moim przekonaniu utwierdzały mnie kolejne erupcje wulkaniczne, nie tak wielkie jak wulkanu Hunga Tonga, ale przecież dość znaczne.

Niestety kolejne miesiące nastręczały coraz więcej wątpliwości. Maj, czerwiec, lipiec i sierpień wskazywały, że proces ocieplenia wciąż trwa. Dowiedziałem się też, że wulkan Hunga Tonga był wulkanem podwodnym (wybuchł 150 m pod powierzchną wody) i w związku z tym dostarczył do atmosfery ogromne ilości pary wodnej. Ta zaś ma ogromny wpływ na tzw. efekt cieplarniany. Jej ilość w atmosferze wzrosła o aż 10%. To bardzo ciekawe, pomyślałem, wzrost o 10%, a ocieplenie pozostaje w miarę w normie. Pamiętajmy, że zawartość CO2 w atmosferze wynosi tylko 0,04%! Dowiedziałem się też, że wspomniany wzrost ilości pary wodnej będzie tylko zjawiskiem okresowym. Ta dość szybko opadnie. Czekałem. Czytałem przy tym kolejne długoterminowe prognozy pogody. (Te jak wiem sprawdzają się zazwyczaj tylko w 50%, czyli mówiąc inaczej, wciąż są bezwartościowe). Opierając się na szacunkach i gdybaniu tzw. meteorolodzy wieszczyli nam zimę nie różniącą się od tych sprzed kilku ostatnich lat.

Pewne przesłanki pojawiły się już we wrześniu. Opady śniegu i mrozy w Tatrach, wrzesień, tak jak i kwiecień okazał się stosunkowo chłodny. Pierwszy wyraźny dowód dostrzegłem jednak pod koniec drugiej dekady listopada, mimo kalendarzowej jesieni, na miesiąc przed kalendarzową zimą, ta przyszła już wówczas. Wciąż trwa (na wschodzie, terenach górzystych, czy podgórskich wciąż leżał śnieg) i obecnie obserwujemy jej kolejny atak. Do kalendarzowej zimy jeszcze dziesięć dni, a tu zima w najlepsze i to już teraz stosunkowo ostra (krótkoterminowe prognozy – te są już dość dokładne) mówią o mrozach dochodzących nawet do 20 0C.

Jedna z części mojej przepowiedni już się sprawdziła. Tegoroczna zima będzie stosunkowo długa (zaczęła się przecież o miesiąc wcześniej). Czy będzie ostrzejsza od poprzednich i o ile ostrzejsza? Na odpowiedź na to pytanie musimy jeszcze poczekać. Mam jednak nadzieję, że obserwując stosunkowo długą i chłodną zimę tzw. badacze, naukowcy itp. z różnych Akademii, nie zaczną nam wieszczyć kolejnej „epoki lodowcowej” (taką straszono nas np. w latach siedemdziesiątych XX wieku. Mam też nadzieję, że „wierzący w CO2” przestaną opierać swoje wnioski tylko o jedną korelację i że świat nauki zacznie wreszcie poważnie podchodzić do kwestii zmian klimatycznych i prowadzić w tym kierunku rzetelne badania. Takie, które uwzględnią wszelkie mogące mieć wpływ na klimat czynniki.

Ponadto sądzę, że tzw. kary klimatyczne powinny być zniesione.

                                            Piotr Kotlarz

1Piotr Kotlarz, Futurologiczna zabawa, czyli próba znalezienia potwierdzenia pewnej hipotezy. [w:] Piotr Kotlarz, Klimat a wulkany, Gdańsk 2022 [ebook]

Licencja Creative CommonsTen utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.                                                                                     [Nie dotyczy to ilustracji, które mogą być objęte innymi prawami.]

Obraz wyróżniający: Śnieg w Sheffield, South Yorkshire, 1 grudnia 2010 r. By Ggoere – Own work, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=12192024

https://www.e-bookowo.pl/nowosci/klimat-a-wulkany.html