4 czerwca – próby budowania mitu / Piotr Kotlarz

0
351

Zbliża się kolejna, tym razem już 33, rocznica pierwszych „wolnych” wyborów w powojennej Polsce. Rocznica wzbudzająca kontrowersje, podziały, dyskusje, na szczęście – w mojej ocenie – dziś już raczej niewielkie, choć bywają jednak i tacy, którzy przywiązują do tej daty większe znaczenie, próbują wokół niej zbudować swoisty mit. Temat przemian 1989 roku wciąż nie jest zagadnieniem historycznym, lecz publicystycznym. Próby nadania tej dacie większego znaczenia skazane są jednak na niepowodzenie, gdyż tak naprawdę nikogo nie dotyczą i  nie dotyczyły osobiście.

Nie zgadzam się tu więc z twierdzeniem Stefana Chwina jakoby była to obecnie data w najwyższym stopniu konfliktująca Polaków. W przeciwieństwie do wybitnego gdańskiego pisarza uważam, że dziś jest to dla naszego społeczeństwa już tylko jedna z wielu dat z naszej historii. Wprawdzie corocznie przypominana, ale większość na co dzień o niej już dawno nie pamięta. Ponadto, będąc przez lata nauczycielem historii i dość mocno tkwiąc w różnych środowiskach, wiem jak niewielka jest nasza wiedza historyczna. Wystarczy zresztą spojrzeć na poziom czytelnictwa naszego społeczeństwa, na ciągły wręcz drastyczny spadek nakładów naszych czasopism, łączący się zazwyczaj z obniżaniem ich poziomu. Redakcje walcząc o czytelnika gonią za tanią sensacją, plotką…  To już jednak inne zagadnienie…

Odwołałem się tu do przeczytanego dziś w „Gazecie Wyborczej” wywiadu z profesorem Stefanem Chwinem nie z chęci z nim polemiki,  lecz tylko dlatego, że skłonił mnie on do podjęcia tematu, który dziś interesuje mnie już w stopniu bardzo niewielkim. Tym razem zresztą, poza drobnymi różnicami odnoszącymi się raczej do skali emocji niż do samych poglądów, w wielu kwestiach z profesorem Chwinem się zgadzam.

Mówi prof. Chwin: Dla jednych ta data jest symbolem zdrady, a dla innych – początkiem nowej epoki.

Może tak jest w kręgach akademickich, może na takich podziałach próbują ugrać coś politycy dwóch obozów: PO i PiS, uważam jednak, że ich działania w tym kierunku są bezskuteczne. Przecież to już dość odległą historia. Nawet wyborcy urodzeni w 1989 roku mają już dziś 33 lata. Wywiad prof. Chwina redakcja Gazety Wyborczej zatytułowała: „Polska jest przerąbana toporem na pół”. Może redakcja chce w ten sposób przyciągnąć czytelnika… nadużywanie jednak tych metod prowadzi do ich spowszednienia… z czasem przestaje działać. Jak widać, nie dostrzegając bezskuteczności swych działań,  niektórzy wciąż żyją w świecie, który sami próbują kreować. Może wreszcie ktoś w redakcji tej gazety zastanowi się z jakiego powodu od tak wielu lat wciąż spada jej nakład? Polski świat intelektualny i dziennikarski wciąż tkwi w zamierzchłej epoce. Toczą spory, próbują narzucać „narrację” mającą obronić ich postawy sprzed kilkudziesięciu lat. Wytykają sobie wzajemnie przynależność w czasach PRL-u do jakichś ówczesnych organizacji… tymczasem tuż obok świat idzie swoim nurtem, staje przed nowymi wyzwaniami. Spory takie na ławeczkach w parkach lub przy kawiarnianych stolikach PRL-owscy emeryci toczyć będą do śmierci. Niestety, nawet nie dostrzegą, że dla odbiorców z boku są po prostu zabawni.

 4 czerwca 1989 roku to data wyborów do tzw. Sejmu Kontraktowego. Oczywiście nie były to wybory wolne, demokratyczne. Dla tzw. opozycji przeznaczono bowiem w przyszłym Sejmie tylko 35% miejsc. Piszę tak zwanej, gdyż po trwającym nieco ponad półtorarocznym okresie „stanu wojennego” (13 grudnia 1981- 22 lipca 1983) i w wyniku późniejszych działań, aparat bezpieczeństwa w Polsce był na tyle silny, że w znacznej mierze kontrolował również odbudowującą się opozycję. Jak się później okazało wielu wybranych „demokratycznych posłów” było wcześniej tajnymi współpracownikami komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.

 Będące swego rodzaju symbolem porozumienia części opozycji z obozem władzy rozmowy w Magdalence są swego rodzaju symbolem porozumienia dwóch stron. Choć należy postawić pytanie – kogo? Przecież nie społeczeństwa, te bowiem uczestnikiem tych porozumień nie było. Byliśmy, i to wszyscy, zarówno zwolennicy ówczesnych władz, jak i ich przeciwnicy, tylko biernymi obserwatorami. Z różnymi emocjami śledziliśmy debaty w TV, wiązaliśmy z nimi jakieś nadzieje, ale to wszystko.

Czy komuniści polscy mogli wówczas się czegokolwiek obawiać? Tu nie zgadzam się jednak z prof. Stefanem Chwinem, z jego twierdzeniem, że : Solidarność” rozegrała to bardzo mądrze. Stworzyła wrażenie, że „nawet jeśli przegracie, nie zostaniecie przez nas wykończeni”. Moim zdaniem, nie odpowiada to ówczesnym nastrojom, przeczy też temu ówczesna ordynacja wyborcza, a także postanowienia „kontraktowego sejmu”. Tzw. komuniści długo jeszcze zachowali w naszym państwie wszelkie tzw. resorty siłowe, a wycofanie wojsk sowieckich z Polski nastąpiło dopiero we wrześniu 1993 roku. Pamiętajmy też o tym, że lata po grudniu 1989 roku były okresem ogromnej emigracji opozycji politycznej, wyjechało wówczas z naszego kraju bardzo wielu młodych ludzi. W każdym społeczeństwie liczba osób o cechach przywódczych, zdolnościach organizacyjnych jest ograniczona. Eliminacja takich osób (nawet tylko drogą emigracji), to swego rodzaju filtry bezpieczeństwa, usunięcie takich osób z Polski było dla naszego społeczeństwa wielką stratą, ale też zostało wykorzystane przez kręgi władzy. Sądzę, że wiedza ta była rządzącym znana i przez nich wykorzystana.

Nasza sytuacja społeczna w 1989 roku była inna niż np. w Rumunii, u nas droga do przemian była dłuższa, zapoczątkowana ruchem „Solidarności”. Zgadzam się tu z prof. Chwinem: Tamte wybory jawiły się ludziom głównie jako symboliczne podsumowanie zmian, które następowały stopniowo. Nie były widowiskowym zerwaniem, wstrząsem, który odwraca kartę dziejów. Wrzuciliśmy kartki do urn, wygraliśmy i to wszystko. 

Jako historyk, tu i politolog, spróbuję w związku z tą wypowiedzią postawić tu odnośnie do wydarzeń 1989 roku kilka dodatkowych pytań. Zmiany w Polsce postępowały stopniowo. W pełni zgadzam się tu ze stwierdzeniem profesora. Na szczęście nasz kraj nie poszedł drogą proponowaną przez różnych „zawodowych rewolucjonistów” drogą rewolucji. Wybraliśmy drogę ewolucyjną. Może wpłynęła na to świadomość po Grudniu 1970 roku, może cała pamięć naszej historii. Byłem w 1980 roku wciąż bardzo młodym człowiekiem, ale też miałem tę świadomość i z tego powodu w czasie Wydarzeń Sierpniowych zorganizowałem w KSW ŻAK w Gdańsku dyskusję z prof. Tadeuszem Margulem pt: „Duch Gandhiego w strajkach polskich”, później (już we wrześniu)  zorganizowałem w ŻAK-u wystawę  fotograficzną zdjęć ze strajków w Stoczni Gdańskiej autorstwa Sławka Bibulkskiego. Moje działania były bardzo marginalne, właściwie bez znaczenia, bałem się jednak rewolucji, bałem się jej późniejszego tłumienia… kolejnego niszczenia polskich elit, jakiekolwiek one były. Trzydzieści lat po narzuconej nam rewolucji lat 1944-1946 mieliśmy elity już tylko takie. Kolejne zaczynanie „od zera” to strata kolejnych pokoleń. Myślę, że to właśnie konieczność zapobieżenia kolejnej rewolucji była jedną z głównych przyczyn wprowadzenia stanu wojennego. Tragicznego w skutkach, ale mniej tragicznego  niż te, do jakich mogła doprowadzić rewolucja.

Mówi Stefan Chwin: Gdyby komuniści naprawdę uwierzyli, że będą wisieć na drzewach zamiast liści – jak śpiewali wtedy niektórzy patrioci – sięgnęliby po najradykalniejsze środki samoobrony, którymi dysponowali, tak jak to zrobił na przykład Ceaucescu w Rumunii. [Warto zauważyć, że wspomniany cytat powiedzenia (nie pieśni) odnosi się do lat 1980-1981, a nie końca lat osiemdziesiątych. Dowodził rewolucyjnych zamiarów części działaczy Solidarności. W naszej świadomości często różne fakty umieszczamy w różnym czasie w jakiejś mierze fałszując obraz rzeczywistych wydarzeń.]

Pomijam tu kwestie tego jak skończył Ceaucescu. Dla mnie ważne jest pytanie: jacy komuniści? Poznałem w swoim życiu kilku fanatycznych komunistów, tym marzyła się jakaś urojona władza. Dla większości elit władzy i aparatu bezpieczeństwa ideologia komunistyczna (zresztą wewnętrznie sprzeczna i  niedookreślona) była tylko drogą do przejęcia, a później utrzymania władzy, własności. Kogo określimy mianem komunisty? U nas w Polsce: Urbana, Kwaśniewskiego, Millera, Sekułę? Przecież to dziś „kapitaliści” pełną gębą (ten ostatni w swych kapitalistycznych zapędach okazał się zresztą postacią tragikomiczną). Tak jak w Rosji Putin i tzw. oligarchowie. Proszę mi wskazać dziś choć jednego komunistę. Zapadli się pod ziemię? Nie, nigdy takich nie było.

Tu kolejne ważne pytanie. Do czego dążyli tzw. komuniści lub inaczej ludzie władzy, rządzący i podległy im aparat bezpieczeństwa w latach osiemdziesiątych? Do utrzymania władzy? Może tak, ale jaki  był faktyczny cel posiadania tej władzy. Moim zdaniem, celem rządzących było odejście od tzw. systemu komunistycznego, przywrócenie własności i (dla wielu z nich) znalezienie w nowej rzeczywistości dobrych pozycji dla siebie i swych dzieci. To naturalne, ludzkie. Zrozumiałe.

Polska poszła drogą przemian. Ewolucyjnych, nie rewolucyjnych i w związku z tym nie ponieśliśmy po raz kolejny tak wielkich strat, jak w latach czterdziestych i pięćdziesiątych.  W nowych warunkach ludzie związani z postkomunistycznymi elitami jakoś znaleźli swoje miejsce. Wielu z ich oczywiście przegrało i dalej przegrywa w warunkach już w miarę wolnej rywalizacji, w miarę wolnego rynku. Przegrywa jednak tylko ekonomicznie, czasami odbierane są im niesłuszne przywileje, ale czy można to nazwać „stratami”? Wielu z tych, których rodziny poniosły klęskę w czasach rewolucji lat czterdziestych i pięćdziesiątych już się nie podniosło. Nowe państwo próbuje tę sytuację poprawić, ale wielu strat odrobić nie sposób (nie sposób przywrócić życia zamordowanym i czasu straconego prześladowanym i ich rodzinom).

Nasza historia jest bardzo skomplikowana, powikłana. Trudno wobec niej stosować jednoznaczne oceny. Trudność taką widzę również w dniu 4 czerwca. Może z innych powodów i z mniej pesymistycznym nastawieniem, ponownie zgadzam się tu z profesorem Stefanem Chwinem: Z 4 czerwca narodowego mitu zrobić się nie da.

  Nie ma zresztą takiej potrzeby.

                                Piotr Kotlarz

 

Obraz wyróżniający: Autorstwa nn – Ulotka wyborcza – Solidarność, 1989r., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=24801807