Zbrodnie Napoleona czasu „wyprawy egipskiej” [Z cyklu: Punkty widzenia] / Piotr Kotlarz

0
1285
Od jakiegoś czasu, być może zainspirowany filmem Andrzeja Wajdy o Władysławie Strzemińskim, rozważam aspekt punktów widzenia w podejściu do zagadnień historycznych. Książkę Strzemińskiego „Teoria widzenia” znałem już wcześniej, mówiłem też czasami o niej w odniesieniu do zagadnień historycznych, ale nie formułowałem swych przemyśleń zbyt czytelnie. Strzemiński mówi o postrzeganiu przestrzeni, o obrazach, gdzie tu miejsce dla historii? Uważam, że rzeczywistość historyczna jest też swego rodzaju przestrzenią i można postrzegać ją z różnych punktów widzenia. Zostawmy zresztą Strzemińskiego, potraktujmy aluzję do jego „Teorii widzenia” w odniesieniu do historii jako swego rodzaju metaforę. W tym wypadku za „punkty widzenia” uważam różne światopoglądy, wartości, różnorodność systemów prawnych i moralnych.
Wprawdzie w swych badaniach historycznych uwzględniałem zjawisko wieloprzyczynowości zjawisk, na które jako jeden z pierwszych w nauce historii zwrócił uwagę Marc Bloch, ale kwestia  ocen faktów, wydarzeń historycznych oraz działań uczestniczących w nich postaci jest zagadnieniem nieco szerszym. Przed każdym historykiem, by zrozumieć, ocenić, jakieś wydarzenie historyczne, historyczną postać i jej działania, stają dwa podstawowe zadania. Musi w miarę szeroko poznać i zhierarchizować przyczyny określonych aktywności, za każdym też razem oceniając te wydarzenia musi przyjąć jakiś punkt widzenia. Odnośnie tego drugiego aspektu, niezależnie zresztą od tzw. konieczności i tak dokonuje tej oceny z jakiegoś punktu.
Oczywiście wszelkie nasze oceny są subiektywne, niemniej jednak dokonujemy ich zawsze z jakiegoś punktu widzenia, odnosząc się często do przyjętego przez nas świata wartości. Tu trafiamy jednak na kolejne zagadnienie, czy wartości te mają charakter obiektywny, czy też są również subiektywne? Z jakiego punktu widzenia, przyjmując jaki świat wartości, dokonujemy ocen – to istotne pytanie, na które nie zawsze udzielamy sobie odpowiedzi, nie zawsze też stawiamy je sobie poznając odpowiedzi na te pytania udzielane przez innych.
Napoleona Bonaparte od wielu już lat uważałem za zbrodniarza, oceniałem go na tak na równi z innymi ocenianymi przeze mnie w ten sposób imperialistami: Aleksandrem Macedońskim, Cezarem, później Hitlerem i Stalinem. Stawiałem francuskiego cesarza w gronie zbrodniarzy występując przeciwko idei imperializmu. Tej, jednak, wielu wciąż nie uważa za coś negatywnego. Wielu fascynuje się podbojami Aleksandra Macedońskiego, zachwyca się potęgą Imperium Romanum… To, że podboje te i prowadzona polityka imperialna kosztowały wiele ofiar, że były czynnikiem regresu cywilizacyjnego nie dla wszystkich jest jasne. Wielu, jak mówił jeden z myślicieli, ucieka od wolności i sam fakt, że decyzje podejmuje za nich ktoś inny uznaje za coś pozytywnego.
Nie zajmowałem się bliżej Napoleonem, historia jest dziedziną tak rozległą, że nie sposób w całości ogarniać nawet tylko jej fragmenty. Moja wiedza o tym imperatorze ograniczała się właściwie tylko do apologetycznej książki Eugeniusza Tarle „Napoleon”, większość innych informacji o nim czerpałem z bardziej ogólnych opracowań. Wystarczało to, by utwierdzić się w przekonaniu o zbrodniczości imperializmu, o egoizmie w polityce Napoleona, to jednak, by ocenić go jako zbrodniarza pospolitego jakoś nie przychodziło mi do głowy. Tym razem na informację o Napoleonie Bonaparte trafiłem pracując nad książką dotyczącą zupełnie innego zagadnienia, „Człowiek wobec zarazy”. Pisząc ją dotarłem do informacji o epidemii dżumy, która dotknęła armię francuską w czasie jej wyprawy do Egiptu.
Jak pisałem powyżej, nie zajmowałem się bliżej Napoleonem i z tego powodu pewne informacje o  tej epidemii umykały mojej uwadze, coś o tych wydarzeniach słyszałem, czytałem nawet o nich wcześniej, ale ginęły one w gąszczu wielu innych informacji. Tym razem musiałem jednak pewnym zagadnieniom przyjrzeć się bliżej, sięgnąć do większej liczby opracowań. Ich lektura uświadomiła mi, że przeoczyłem zagadnienie niezwykle istotne. Napoleona ocenić można jako zbrodniarza nie tylko w kategoriach ogólnych, jako imperialistę, ale był on również zbrodniarzem pospolitym. Faktu tego nie może oczywiście usprawiedliwić nawet wojna i to nie z tego powodu, że nie była to wojna obronna, ale dlatego, że już wówczas obowiązywały w czasie jej trwania określone zasady, że takie dotyczyły również medycyny.
Wyprawa do Egiptu rozpoczęła się 19 maja 1798 roku, kiedy flota Bonapartego wypłynęła z Tulonu, a trwała do października 1801 roku, gdy ostatnie oddziały francuskie opuściły Egipt (Napoleon wrócił do Francji wcześniej, w 1799 roku[1]). Pominę tu kwestię oceny tej wyprawy, wszystkie jej aspekty. Zgodnie z powszechnie przyjętą interpretacją wyprawa miała na celu przede wszystkim odcięcie Anglii od jej kolonii w Afryce i Azji, inne spojrzenie wskazuje na  imperialną politykę Anglii i Francji lub kwestię rozgrywek wewnątrz ówczesnych władz Francji, choć być może ten ostatni aspekt jest tylko próbą usprawiedliwienia tego imperialistycznego ataku. Warto tu bowiem nadmienić, że sam plan ataku na Egipt stworzył Napoleon[2], wierzący w swoje szczęście i umiejętności dowódcze, a może też licząc na to, że nowy podbój na tyle podbuduje jego osobisty majątek, że ułatwi mu to dalszą walkę o władzę we Francji. Napoleon znał dobrze historię, losy Cezara, na którego czynach w jakiś sposób się wzorował. W niektórych opracowaniach pojawiają się też sugestie mówiące o tym, że po wylądowaniu w Afryce Napoleon zaczął marzyć o pozostaniu następcą Aleksandra Wielkiego i Czyngis-chana:  Marzy o podboju Imperium Osmańskiego i dostaniu się do Francji przez Konstantynopol. Nie wykluczał jednak zajęcia Indii i stworzenia imperium, które nie będą już tworzyć związku z Francją. Przedstawiał się swoim żołnierzom jako wyższy od Czyngis-chana[3], Pierwsze miasto, które spotkamy, zostało zbudowane przez Aleksandra, deklarował wtedy Bonaparte. Przed pierwszą bitwą dodaje: Ze szczytu tych piramid kontempluje cię czterdzieści wieków! Bardzo szybko nawiązania republikańskie, niezbędna tolerancja religijna, do której nawoływał swoich żołnierzy na statku, ustąpiły miejsca antycyzującym i orientalnym marzeniom[4]. To jednak odrębne zagadnienie. Chcę przecież pisać o zbrodniach pospolitych Napoleona, powinienem wiec skupić się raczej na odnoszących się do nich szczegółach.
Napoleon zajął Aleksandrię, 21 lipca wygrał bitwę pod piramidami, następnie wkroczył do Kairu i opanował cały kraj. Warto przy okazji zwrócić uwagę na nazwę bitwy: pod piramidami, Bonaparte starał się nadawać różnym potyczkom, do jakich dochodziło w Palestynie, nazwy o pochodzeniu biblijnym – bitwa pod Nazaretem, Kaną Galilejską, górą Tabor, pragnąc tym samym nadać znaczenie kampanii i wpisać ją w ciąg wypraw krzyżowych. To też jedno ze świadectw ambicji Napoleona, jego swego rodzaju megalomanii.
Pierwsze zwycięstwo (zginęło 29 Francuzów i 2000 mameluków) podniosło morale armii francuskiej. Gdy jednak 1 sierpnia 1978 roku flota brytyjska pod dowództwem Horatio Nelsona w bitwie nad Nilem schwytała lub zniszczyła prawie wszystkie statki francuskie, cel rewolucyjnej Francji jakim było wzmocnienie jej pozycji nad Morzem Śródziemnym nie został osiągnięty. Z drugiej strony jednak Francuzi nie zamierzali już oddawać Egiptu, chcieli pozostać w nim na stałe. Wskazuje na to ich ówczesna w Egipcie polityka: naprawiano kanały, utworzono pocztę, otwarto pierwszą drukarnię, wydano zarządzenia o przestrzeganiu higieny, utworzono przedstawicielstwo narodowe, mianowane zresztą  przez Napoleona i mające tylko głos doradczy[5]. Umocnieniu ich pozycji w zdobytym państwie miała im ułatwiać również polityka terroru. Pierwsze przykłady takiej polityki dostrzegamy już wkrótce po zajęciu Kairu, którego mieszkańców Napoleon za wszelką cenę chciał utrzymać w strachu i posłuszeństwie.
Gdy w końcu 1798 roku wybuchło w Kairze powstanie, Napoleon kazał stłumić je bez litości. Wyrżnięto mnóstwo Arabów i fellachów. Już po wprowadzeniu porządku przez parę dni trwały egzekucje. Tracono od dwunastu do trzydziestu ludzi dziennie. […] Później, Generał Bonaparte dowiedziawszy się o pierwszym buncie w okolicy wysłał na miejsce wojsko, kazał otoczyć całe plemię (wioskę Alkman), wyciąć wszystkich bez wyjątku mężczyzn, a kobiety i dzieci przyprowadzić do Kairu […] z pośród kobiet i dzieci, które pędzono pieszo, wiele zmarło w drodze[6] – pisał Tarle, który jakoś nie próbował nawet oceniać tych zbrodni. Jego zdaniem: przerażające rozkazy grabienia i palenia dobytku zwyciężonej ludności, które Napoleon nie wahając się wydawał we wszystkich podbitych krajach, miały na celu pokazanie wojsku, jak surowo jego wódz karze każdego, kto odważy się podnieść rękę na żołnierza francuskiego[7]. Historyka tego Napoleon fascynował, często oceniał go z pozycji francuskich żołnierzy. Tarle zapomina jednak o tym, że rozkazy generała dotykały w większości niewinnych, że była to forma potępianej dziś odpowiedzialności zbiorowej. Zresztą postawa żołnierzy nie była wyłącznie  wynikiem ich fascynacji swoim przywódcą. Moim zdaniem, ważniejsze było to, że ich dowódca przymykał oczy na ich osobiste zbrodnie, na grabież, której dokonywali, a nawet na gwałty i pospolite mordy. Piszący zaś o tym wydarzeniu Tomasz Rogacki, zapewne również apologeta Napoleona, dodaje, że ścięte głowy buntowników, przywiezione w workach na osłach, wysypane zostały na głównym placu miasta. To okrucieństwo we wschodnim stylu odniosło pożądany skutek[8]. Warto tu dodać, że podobne masakry te powtórzą się w Hiszpanii, gdzie z kolei zostanie przeszkolona część oficerów wysłanych do Algierii w 1830 r. W 1804 r. cesarz zwierzył się Madame de Rémusat: „W Egipcie znalazłem się uwolniony z więzów kłopotliwej cywilizacji. Marzyłem o wszystkich rzeczach i widziałem środki do realizacji wszystkiego, o czym marzyłem[9]. Więzy kłopotliwej cywilizacji – tymi słowy zapewne określał przyjętą już wówczas przez nią moralność i prawa.
Napoleon nie cofał się nawet przed karaniem dostojników. Gen. Kleber, jako gubernator Aleksandrii, uwięził pod zarzutem zdrady stanu samego szejka Koraima. Pod konwojem przewieziono go do Kairu, gdzie oświadczono mu, że za ocalenie życia musi zapłacić 300 tys. Franków. Koraim odmówił i wówczas Napoleon polecił go ściąć, a głowę jego obnosić po ulicach Kairu z napisem: „Tak ukarani zostaną wszyscy zdrajcy i krzywoprzysięzcy. Pieniędzy wprawdzie nie odzyskano, ale inni bogacze, zastraszeni, oddawali wszystko, czego od nich żądano. Tym sposobem zebrano ok. 4 miliony franków[10].  Podaje za Tarle, Rogacki. Ponownie, podobnie, jak i Tarle, nie oceniając tego oczywistego bezprawia i grabieży. Ocenę Jewgienija (Eugeniusza) Tarle można zrozumieć, swe prace o Napoleonie pisał w początkach XX wieku, w imperialnej Rosji, pochwała imperialistycznych wartości w jego wypadku jest zrozumiała. Wszak jego mocodawcą był car, prowadząca imperialną politykę Rosja. Można jednak zastanowić się nad tym, z jakiego powodu dzieło Tarle promowano również w czasach PRL-u, dlaczego też idee przez niego przyjmowane promują kolejni publicyści?
Rząd turecki oczywiście nie mógł być w kwestii zajęcia wcześniej zależnego od niego Egiptu (swej domeny) obojętny. Sułtana nie mogły przecież w żadnym wypadku zwieść, rozsiewane przez Bonapartego, pogłoski jakoby nie prowadził on wojny z Turcją, lecz tylko karał mameluków za ucisk kupców francuskich i gnębienie Arabów. Wojna z Turcją była nieunikniona, została wypowiedziana Francji przez Selima III 9 września 1798 roku. Późną jesień i zimę obie strony poświęciły na przygotowania. Na początku 1799 roku Bonaparte przeniósł armie do osmańskiej prowincji Damaszku (Syria i Galilea). Wyruszył  11 lutego 1999 roku na czele trzynastu tysięcy żołnierzy, licząc na zdobycie na przeciwniku prowiantu na wyżywienie armii. Mówiąc inaczej, licząc na to, że zdobędzie go kosztem eksploatacji ludności podbitych ziem. Wyprawa ta w opisie Tarle’go, wciąż wybielającego Napoleona wyglądała następująco: Wyprawa do Syrii była niezwykle ciężka, głównie z powodu braku wody. Poczynając od El-Arisza jedno miasto za drugim poddawało się Bonapartemu. Przeszedłszy przesmyk Sueski, ruszył on ku Jaffie i 4 marca 1799 roku rozpoczął oblężenie. Miasto nie poddawało się. Bonaparte kazał obwieścić mieszkańcom, że jeśli Jaffę trzeba będzie zdobyć szturmem, wszyscy mieszkańcy zostaną zgładzeni. Jeńców brać nie będzie. Mimo tej groźby Jaffa nie poddała się. Szóstego marca nastąpił szturm. Żołnierze, wdarłszy się do miasta, mordowali wszystkich, kto nawinął się im pod rękę. Pozwolono grabić im domy i sklepy. W pewnej chwili, gdy mordy i grabieże dobiegały końca, doniesiono Bonapartemu, że cztery tysiące tureckich żołnierzy w pełnym rynsztunku zamknęło się w oszańcowanym miejscu. Gdy oficerowie francuscy zbliżyli się i zaproponowali kapitulację, żołnierze odpowiedzieli, iż poddadzą się, jeśli otrzymają przyrzeczenie, że darowane im będzie życie. Oficerowie zgodzili się i przyrzekli wziąć ich do niewoli. Turcy wyszli z ukrycia i złożyli broń. Jeńców zamknięto w spichlerzu.  Generał Bonaparte, dowiedziawszy się o tym wpadł w złość. Uważał, że niepotrzebnie dano Turkom owo przyrzeczenie. Co mam teraz zrobić z nimi? Krzyczał – Gdzież mam żywność aby ich karmić? Nie było ani okrętów dla wyprawienia ich do Egiptu morzem, ani wojska, aby konwojować cztery tysiące silnego żołnierza przez wszystkie pustynie Syrii i Egiptu do Aleksandrii lub Kairu. Nie od razu podjął napoleon straszliwe postanowienie… wahał się trzy dni. Jednakże czwartego kazał wszystkich rozstrzelać. Cztery tysiące jeńców wyprowadzono nad brzeg morza i rozstrzelano co do jednego[11]. Francuski historyk, Patrice Bret, pisze, że w tym wypadku z braku amunicji egzekucja została wykonana za pomocą białej broni. Ten akt barbarzyństwa był powtórzeniem zachowania Aleksandra Wielkiego w Tyrze[12].
Później o tych wydarzeniach wspominał Napoleon: Złość żołnierzy osiągnęła szczyt; zabijali wszystkich, których napotkali; miasto zostało splądrowane i przeżyło wszystkie okropności, które spotkać może twierdzę wziętą szturmem. W końcu około północy ogłoszono pardon dla wszystkich z wyjątkiem krzywoprzysięzców z El-Arisz. Żołnierzom zabroniono jakichkolwiek tortur; udało się zgasić wszystkie pożary; przy meczetach, w których schronili się mieszkańcy, niektórych spichlerzach i budynkach powszechnych wystawiono posterunki; jeńców spędzono razem i stłoczono poza murami twierdzy. Ale plądrowanie trwało nadal; dopiero rano przywrócono porządek. Liczba jeńców wyniosła około 2500 ludzi, z tego 800-900 z załogi El-Arisz. Ci, którzy przysięgali nie powrócić z Syrii przed upływem roku, maszerowali tylko 3 dni w kierunku Bagdadu, ale później skręcili, kierując się do Jaffy. Złamali zatem swoją przysięgę i za to zostali wszyscy rozstrzelani. Pozostałych jeńców odesłano wraz ze zdobytymi sztandarami i innymi trofeami do Egiptu[13]. Czytając podyktowane przez Napoleona wspomnienia nie należy jednak zapominać, że pisane były one często z myślą o stworzeniu legendy napoleońskiej, dlatego też niektóre fakty z życia generała Bonaparte i Cesarza Napoleona zostały świadomie wyjaskrawione lub przedstawione w interpretacji odbiegającej nieco od prawdy historycznej. Czytający odnosi chwilami wrażenie, że Napoleon w niektórych fragmentach przedstawił siebie takim, jakim chciałby być, jakim chciał pozostać w oczach potomnych, a nie jakim był w rzeczywistości, na co zwracają uwagę również autorzy publikującego te wspomnienia portalu Napoleon.org.pl.
Fakt wymordowania jeńców wspomina później prywatny sekretarz Napoleona, Louis Antoine Fauvelet de Bourrienne, który tak tłumaczył decyzję swego pryncypała: sytuacja armii, niedostatek żywności, nasza niewielka liczebność w środku kraju, w którym każdy człowiek był wrogiem, skłoniłyby mnie do głosowania za propozycją, która została wprowadzona w życie, gdybym miał głos do oddania. Trzeba było być na miejscu, aby zrozumieć straszliwą konieczność, która istniała. Niestety, wojna stwarza zbyt wiele okazji, w których prawo, niezmienne we wszystkich wiekach i wspólne dla wszystkich narodów, wymaga poświęcenia prywatnych interesów na rzecz wielkiego ogólnego interesu, a nawet ludzkości należy zapomnieć. To do potomności należy osądzić, czy ta straszna sytuacja była tą, w jakiej znalazł się Bonaparte”. Co do mnie, jestem całkowicie przekonany, że nie mógł zrobić nic innego, jak tylko poddać się straszliwej konieczności sprawy. To rada rady, której opinia była jednomyślna na korzyść egzekucji, rządziła nim, doprawdy powinienem powiedzieć, że poddał się tylko w ostatniej chwili i był być może jednym z tych, którzy widzieli masakra z najgłębszym bólem[14].
Walter Scott w swojej biografii Korsykanina ocenił, że „krwawy czyn musi zawsze pozostawać głęboką plamą na charakterze Napoleona”. [Nie] postrzegamy tego jako zaspokojenie wrodzonej miłości do okrucieństwa; nic bowiem w historii Bonapartego nie wskazuje na istnienie tego występku, a wiele rzeczy wskazuje na to, że miał skłonność do naturalności ludzkiej. Był jednak ambitny, nastawiony na ogromne i gigantyczne przedsięwzięcia, i łatwo nauczył się przeoczyć marnotrawstwo ludzkiego życia, z czym nieuchronnie wymagała realizacja jego projektów… Zatem tego rodzaju konieczność, o której ludzie wyobrażają sobie, gdy nie chcą rezygnować ulubiony przedmiot w celu przestrzegania nakazu moralnego — konieczność, którą można by nazwać pokusą trudną do odparcia — konieczność, która została nazwana apelem tyrana, była przyczyną masakry w Jaffie i musi pozostać jej jedyne przeprosiny. I, dodaje Scott, może się niemal wydawać, że Niebo nadało swoją mściwą markę temu czynu rzezi. To miasto, którego Francuzi tak rozpaczliwie pragnęli, by zapomnieć o ludzkości, było nękane zarazą; Antoine-Jean Gros przedstawiał na płótnie Napoleona humanitarnie odwiedzającego dotkniętych chorobą w tym samym czasie, kiedy rozkazał rozstrzelać kilka tysięcy więźniów[15].
 Warto też przyjrzeć się ocenie innych, również nagannych wydarzeń, przez współczesnego polskiego miłośnika historii. Pisze Tomasz Rogacki: Wojsko dzięki grabieży wzbogaciło się pokaźnie, bowiem zajęte rzeczy odsprzedawano potem mieszkańcom za dziesiątą część wartości. Dodatkową zdobycz stanowiła flotylla statków kupieckich, które wpłynęły do portu w dzień po zdobyciu Jaffy. Przywiozły one ryż, mąkę, oliwę, proch i amunicję. Jako że poprzednio przebywały w Akce, zostały zarekwirowane, a kontradmirał Ganteaume obsadził je załogami, przygotowując do rejsu na Hajfę[16]. Wspominam o tych wydarzeniach z dwóch powodów. Po pierwsze, mamy tu kolejny przykład bezprawia, po drugie, przecież wspomniane statki dostarczyły właśnie żywność, o którą dwa dni później rzekomo dopytywał Napoleon.
Wreszcie kwestia zarazy. Pierwsze objawy dżumy wśród francuskich żołnierzy pojawiły się właśnie w Jaffie. Wielu z nich miało objawy w postaci silnej gorączki, bólów głowy, majaczenia, po kilku dniach pod ich pachami pojawiały się obrzęki.  Zdaniem autorów brytyjskiej Wikipedii epidemia ta była spowodowana złymi warunkami higienicznymi we francuskiej kwaterze głównej w Ramli, skąd rozprzestrzeniła się  dziesiątkując zarówno ludność miejscową jak i żołnierzy francuskich. Według innych opracowań epidemię, która wybuchła w Jaffie, przypuszczalnie wywołała olbrzymia liczba zwłok, zarówno Francuzów, których w czasie zdobywania miasta zginęło blisko 300, jak i nieustalonej, ale wielokrotnie większej liczby obrońców, których nie zdążono pochować bądź grzebano bardzo płytko, a warto tu nadmienić, że miasta broniły nie tylko regularne oddziały wojska tureckiego. Pod piaskiem wydm nieopodal miasta spoczywały dodatkowo zwłoki blisko 2500 jeńców tureckich wymordowanych na rozkaz Napoleona. Nałożyła się na to jeszcze gwałtowna zmiana klimatu, po długim marszu przez pustynię, gdzie nawet wiosną panowały dość wysokie temperatury, armia znalazła się w znacznie chłodniejszym i wilgotniejszym klimacie wschodniego wybrzeża basenu Morza Śródziemnego. Taką właśnie przyczynę nagłej choroby, która zaatakowała wojska francuskie, podawał m.in. naczelny chirurg Dominique Jean Larrey, spisując poczynione przez siebie obserwacje. A oto krótka notatka skreślona jego ręką, dotycząca zaobserwowanych objawów: „była to postać silnej gorączki, kiedy występowało bądź też nie zapalenie węzłów chłonnych i głębokie czyraki. Choroba ta generalnie nie miała przebiegu śmiertelnego, lecz wyczerpywała organizm, a poza tym była bardzo bolesna, gdyż łączyła się z koniecznością nacinania wielu ropni”. Zróżnicował je następnie z całym szeregiem zmian w węzłach chłonnych charakterystycznych dla dżumy dymieniczej, generalnie opisując jako schorzenie „w typie gorączkowym, posiadające wiele analogii do prawdziwej dżumy, przy tym endemiczne dla tego miejsca i panującego tam klimatu”[17]. Z innych źródeł wiemy, że zaraza panowała w Egipcie jeszcze przed przybyciem Francuzów.
Zaraza przybierała na sile, już drugiego dnia po zajęciu Jaffy z powodu dżumy hospitalizowano 31 żołnierzy a 14 innych zmarło. Urządzony w klasztorze lazaret nie był w stanie pomieścić wszystkich chorych i rannych, których liczba doszła do 700. Pracujących w lazarecie ogarnęła panika, a oficerowie nie byli w stanie zapewnić chorym właściwej dystrybucji środków, panika udzielała się nawet generałom. Poinformowany o sytuacji Bonaparte kazał wyekspediować zakonników do Nazaretu i Jerozolimy, po czym sam udał się do lazaretu na inspekcję, w trakcie której rozmawiał z chorymi. Podobno w czasie tej wizyty nawet dotknął zadżumionego, co później uwiecznił na swym płótnie Gros[18] (późniejszy baron cesarstwa). Ten, malujący w kierunku neoklasycznym twórca, autor wcześniejszego portretu Napoleona i wielu obrazów  przedstawiających bitwy i inne wydarzenia z życia Napoleona, w Egipcie i Jaffie nie był. Jego obraz możemy więc odbierać jako element później budowanej legendy, niż jako świadectwo historyczne. Podejrzenia pogłębia informacja o tym, że w powstaniu obrazu pomagał Dominique Vivant Denon[19], uczestnik kampanii, a następnie dyrektor muzeum w Luwrze. Denon był wprawdzie wówczas w Egipcie, ale nie w Jaffie, jego awans też jest podejrzany.
Legendę tę potwierdza sam Napoleon: Marsz przez pustynię był bardzo wyczerpujący, a przejście z nadzwyczaj suchego klimatu w wilgotny miało niekorzystny wpływ na zdrowie armii. Urządzony w klasztorze Ojców Ziemi Świętej szpital wkrótce okazał się niewystarczający. Liczba chorych wzrosła do 700; wszystkie korytarze, cele mnichów, sypialnie i dziedzińce były nimi przepełnione. Naczelny lekarz Larrey nie ukrywał swoich obaw; wielu chorych umierało już 24 godziny od momentu przyjęcia do szpitala. Ich choroba przebiegała niesamowicie szybko i Larrey rozpoznał symptomy dżumy. Choroba rozpoczynała się wymiotami; następnie występowała gorączka i ciężkie delirium; kolejnym etapem choroby było powiększenie się więzów chłonnych w pachwinach i jeżeli nie nastąpiło szybkie opróżnienie ognisk ropnych, chory wkrótce umierał. Ojcowie Ziemi Świętej zamknęli się w swoich celach i nie chcieli mieć z chorymi nic wspólnego; wszyscy pielęgniarze zdezerterowali; szpital był tak zaniedbany, że nawet regularne rozdzielanie żywności i lekarstw nie było zapewnione, a wszystko spoczęło na barkach oficerów służb medycznych. Daremnie zaprzeczali wszystkim, którzy mówili o zarazie; twierdzili, że nie jest to nic więcej, jak zwykła, niebezpieczna gorączka. Daremnie starali się własnym przykładem zdwojonej pracy skłonić innych do pomocy. Armia była sparaliżowana z przerażenia. Cechą specyficzną dżumy jest szczególna podatność na nią ludzi, którzy się jej boją; prawie wszyscy, których opanował strach, umarli. Głównodowodzący pozbył się Ojców Ziemi Świętej wysyłając ich do Nazaretu; sam udał się do szpitala, gdzie jego ukazanie się napełniło chorych wielką otuchą. W jego obecności przeprowadzono kilka operacji; przecinano ropniaki, by przyspieszyć kryzys i złagodzić ból. Wielu, szczególnie pozbawionych nadziei, dotknął ręką, by im udowodnić, że cierpią jedynie na zwyczajną, niezaraźliwą chorobę. Wszystkie te środki przekonały armię, że panująca choroba nie jest dżumą; ale kilka miesięcy później musiano jednakże to przyznać. Nie zaniedbywano przy tym jednak żadnych środków ostrożności; bez żadnych różnic spalono wszystkie pochodzące z grabieży w mieście rzeczy; ale takie środki ostrożności nie wzbudzały żadnego podejrzenia, gdyż były zawsze stosowane w wypadkach niebezpiecznej gorączki[20]. Prawdziwość tej relacji budzi jednak wątpliwości, wystarczy porównać ją z powyżej przedstawionymi informacjami, np. odnoszącymi się do zagrabionych dóbr.
Mamy jednak i inne świadectwa. Pisze Maria Joanna Tours: Dużo bardziej ryzykownemu eksperymentowi niż Napoleon Bonaparte, przeprowadzonemu również w celu poprawy nastrojów wśród żołnierzy, poddał się naczelny lekarz wyprawy René Desgenettes. O zdarzeniu tym pozostawił w swoich notatkach następująca wzmiankę: „żeby uspokoić wyobraźnię, pośrodku szpitala umoczyłem lancet w ropie węzła chłonnego pewnego chorego, zrobiłem sobie lekkie nakłucie w pachwinie i w okolicach pachy nie stosując żadnych środków ostrożności poza wodą z mydłem”. Fakt ów wspominają również w swoich tekstach Antoine Thibeadeau, który zaznacza jeszcze, iż: „przez trzy tygodnie tym obu małym ukłuciom towarzyszył ból i stan zapalny, lecz w czasie odwrotu, na oczach wielu żołnierzy Desgenettes kąpał się w morzu w zatoce nieopodal Cezarei” oraz Etienne Pariset. Warto tu nadmienić, że naczelny lekarz w tak nietypowy sposób nie tylko zaszczepił się, ale także w tym samym czasie, o czym zresztą też zostawił ślad w swoich wspomnieniach, napił się z jednego naczynia z chorym żołnierzem z 75 demibrigade, aby tym gestem „jemu i sobie dodać odwagi”. Wiarygodność gestu Renégo Desgenettes’a była od samego początku kwestionowana przez Dominika Jeana Larreya, który uważał, że nie doszło tu do kontaktu z prawdziwą dżumą, a jedynie ropnymi zmianami towarzyszącymi panoszącej się w Jaffie i okolicach infekcji, którą – o czym już było wspomniane – starannie opisał. Należy zgodzić się z opinią zaprezentowaną przez tego wybitnego chirurga, tym bardziej iż Patrice Bret w swojej pracy cytuje przykład angielskiego lekarza – niestety nie podając nazwiska ani żadnych innych informacji umożliwiających identyfikację – który trzy lata później chciał powtórzyć tę próbę i w jej wyniku zmarł na dżumę[21]. Być może dżuma rzeczywiście nie była jedyną chorobą jaka dotykała wówczas żołnierzy francuskich.
Z prawdziwą dżumą, podówczas stanowiącą jedną z prawdziwych plag Bliskiego Wschodu, zetknięto się na terenie Egiptu oraz Syrii wielokrotnie i – jak wynika z zestawienia sporządzonego przez wzmiankowanego już Desgenettes’a w zakończeniu sporządzonego przez niego opracowania najważniejszych dokumentów dotyczących ekspedycji do Egiptu – ogółem z powodu chorób epidemicznych zmarło w czasie kampanii egipskiej 4200 żołnierzy, w tym ok. 2500 właśnie na dżumę. Tomasz Rogacki podaje tu – niestety nie cytując źródła, a jedynie rozpoczynając od nagłówka „Desgenettes” – trochę inne dane, a mianowicie, że z powodu chorób zmarło 2468, na dżumę zaś 1689 żołnierzy[22].
Wkrótce po zajęciu Jaffy ruszył Napoleon ku twierdzy Akka, kolejnej dużej warowni, która torowała drogę Napoleonowi na północ, musieli się śpieszyć, gdyż za armią francuską ciągnęła dżuma. Pozostawać w Jaffie, gdzie w domach, piwnicach, na dachach, w ogrodach gniły niezliczone trupy pozabijanych mieszkańców, było bardzo niebezpieczne. Armia od 8 dni pozostawała bezczynna; jeszcze dłuższy postój zagrażał jej zdrowiu. Było lepiej odwrócić jej uwagę i zająć jej myśli militarnymi operacjami niż pozwolić na rozmowy o chorobach w Jaffie i występujących codziennie nowych jej symptomach. Gdy tylko armia znalazła się w marszu, ustały wszelkie choroby[23], pisał Napoleon. To jedna z interpretacji dalszej ekspansji, przecież pamiętamy, że jakie były ówczesne cele Napoleona, nie ustały przecież jego wizje podbojów.
Teraz celem był Konstantynopol i założenie wielkiego imperium, czym zapewniłby sobie trwałe miejsce w historii. Hipotezę taką potwierdzają później wyrażone przez Napoleona jego ówczesne plany i marzenia, jakie snuł w czasie oblężenia Akki: Z innej strony, perspektywa zajęcia Damaszku już 18 kwietnia albo najpóźniej rankiem dnia następnego była bardzo kusząca. Armia miałaby wielkie korzyści z zajęcia tego miasta! Znaleziono by tam wielbłądy i muły, które uzupełniłyby odniesione straty, poza tym skórę, sukno, len, proch, broń, pieniądze. Łatwo można tam było zdobyć 7 do 8 milionów. Ale zdobycie tego miasta przyniosłoby coś o wiele ważniejszego: jaką chwałą okryłby armię francuską ten sukces! Ale bitwa pod górą Tabor odświeżyła już nadwerężoną oporem Akki chwałę armii; ale jak gwałtowne skutki wywołałaby w Kairze, Tripoli i Aleppo wieść, że trójkolorowa flaga powiewa nad świętym, starym i bogatym Damaszkiem ! Czy nie przyniosłoby to również wielkich moralnych efektów? Mutwalowie, Arabowie, Druzowie, Maronici, krótko mówiąc, wszystkie ludy Syrii zgromadziłyby się pod francuskimi sztandarami. Jego pragnienie sławy żołnierze musieli znosić bez sprzeciwu a nawet z akceptacją. 17 marca Francuzi prawie bez trudu zdobyli Hajfę, teraz na drodze do Damaszku stała już tylko stara twierdza krzyżowców San Juan de Acre – Akka. Znowu ludzie Jezzara Paszy oparli się. Napoleon rozpoczął oblężenie.
Historia wojny w Syrii pisana jest z wielu punktów widzenia. Wiele niejasności wprowadzają do niej używane przez historyków skróty. Na przykład takie zdanie: Napoleon rozbił armię turecką pod górą Tabor 17 kwietnia 1799 roku. Sama nazwa bitwa pod górą Tabor, jak wspominałem, wprowadzona została przez Napoleona. Tak opisuje tę bitwę Wikipedia: Podczas oblężenia Akki Napoleon wysłał część swoich wojsk pod dowództwem gen. Junota w kierunku miejscowości Nazaret. W dniu 9 kwietnia w kierunku Junota wyruszyła dywizja gen. Klébera licząca 1500 ludzi. 11 kwietnia Kléber napotkał pod Kaną około 5 tysięcy przeciwników, których zmusił do ucieczki. Gdy 15 kwietnia Kléber dotarł do Nazaretu, dowiedział się, że silne oddziały muzułmanów, które wyszły z Damaszku, znajdują się niedaleko góry Tabor. Kléberowi nie udało się zaskoczyć przeciwnika, którego siły składały się z 10 tys. piechoty, 25 tys. jazdy i nieznanej liczby mameluków pod wodzą Dżazzara Paszy. Bitwa rozpoczęła się 16 kwietnia 1799 po godzinie 6 rano. Francuzi Klébera, ustawieni w dwa czworoboki, stawiali kilkugodzinny opór mimo przeważającej liczby wroga. Około południa przybyły oddziały dowodzone przez samego Bonapartego, zawiadomiony wcześniej przez Klébera. Napoleon wraz ze swoim wojskiem okrążył górę Hamoreh i niedostrzeżony przez przeciwnika wyszedł na jego tyły. Po artyleryjskiej salwie i podpaleniu obozu muzułmanów przez żołnierzy Napoleona, do ataku przystąpił również Kléber. Wojska Dżazzara Paszy wpadły w panikę i następnie w bezładzie uciekły z pola bitwy. Według Napoleona, oddziały Klébera straciły 250-300 ludzi, a on sam tylko 3-4 żołnierzy.
Bitwa ta nie miała większego znaczenia militarnego, przypuszczalnie celem wyprawy było zdobycie zaopatrzenia kosztem ludności Naaretu, może chodziło również o pozyskanie dla kampanii Napoleona Chrześcijan. Teorię o chęci zdobycia zaopatrzenia potwierdzają w jakiejś mierze również wspomnienia Napoleona: W nocy z 16 na 17 kwietnia Kleber spał w namiocie głównodowodzącego; o godzinie 3 nad ranem odjechał, by dołączyć do biwakującej nad Jordanem dywizji. 17 kwietnia, przez cały dzień ścigał niedobitki armii Damaszku; żołnierze zdobyli liczne łupy. Wieczorem tego dnia obozował na miejscu, do którego właśnie dotarł i gdzie oczekiwał na rozkazy Napoleona na dzień 18 kwietnia. […] 17 kwietnia przed południem Napoleon kazał za karę splądrować i spalić 3 duże wioski koło Nablusu. Wysłannicy miasta prosili o łaskę i oddali zakładników. Kleber otrzymał rozkaz przekroczenia Jordanu i pozostania jako obserwator na prawym brzegu rzeki. 18 kwietnia Napoleon nocował w klasztorze w Nazarecie. Armia była w środku Ziemi Świętej; wszystkie tamtejsze wioski słynne były z wydarzeń znanych ze Starego i Nowego Testamentu. Żołnierze z zainteresowaniem odwiedzili miejsce, gdzie ścięto Holofernesa (Holofernes – biblijna postać, wódz babilońskiego króla Nabuchodonozora, oczarowany pięknością Judyty został przez nią zamordowany w czasie uczty przez obcięcie głowy – przyp.tłum.). Ponieważ żołnierze nie mieli wina, najchętniej wspominali cud dokonany podczas wesela w Kanie. […] Bitwa pod górą Tabor przyniosła spodziewane efekty: do obozu przybyli w dużej liczbie Druzowie, Maronici i inni syryjscy chrześcijanie. Z Druzami i Maronitami podpisano tajny układ, w którym ustalono, że głównodowodzący weźmie na swój żołd 6 tysięcy Druzów i 6 tysięcy Maronitów wraz z ich oficerami; mieli oni przyłączyć się do armii pod Damaszkiem.  Dodał Napoleon[24].  Być może też, oczytany w dziełach historycznych Napoleon chciał wrócić i do zamierzchłej idei krucjat. W innych miejscach w Wikipedii czytamy, że w 1799 roku miasto [Nazaret] zajęły wojska Napoleona Bonaparte podczas jego kampanii syryjskiej. Napoleon odwiedził święte miejsca w mieście[25]. Tu jeszcze jedno zdanie odnoszące się do tego wydarzenia: Walcząc w San Juan de Acre, Napoleon rozmieścił w Palestynie różne jednostki, aby przejąć ważne punkty regionu. Junot zdobył Nazaret, ale musiała go opuścić, by przyjść z pomocą Kléberowi, oblężonemu na górze Tabor[26]. Warto tu zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Tak wówczas, jak i później Napoleon głównie sobie przypisywał wszystkie sukcesy, z premedytacją pomijając zasługi innych. Dotyczy to na przykład również później opisywanej tu bitwy pod Abukirem. Co odegrało w niej ważniejszą rolę, udział artylerii czy szarża kawalerii Marata? Na temat Napoleona i wojen napoleońskich powstało tysiące opracowań, jeszcze więcej artykułów, trudno jednak powiedzieć, czy rzeczywiście zbliżają nas one do prawdy. I z jakiego punktu widzenia ma być ta prawda.
Kubłem zimnej wody na rozpalone wizje Napoleona było bezskuteczne oblężenie Akki, które trwało dwa miesiące (20 marca do 21 maja 1799) i skończyło się klęską. Bonaparte nie miał dział oblężniczych, obroną zaś dowodził Anglik Sidney Smith[27]. Anglicy dostarczali morzem żywność i amuinicję. Garnizon turecki był duży i silny. Dwudziestego maja 1799 roku trzeba było przerwać oblężenie, podczas którego francuzi stracili 3 tysiące ludzi. […] Opór Akki, niepokojące wieści o powstaniach ludności syryjskiej na tyłach pomiędzy El-Arisz i Akką, a co ważniejsze, zbytnie rozciągnięcie dróg komunikacyjnych bez otrzymania nowych posiłków – wszystko to rozwiało jego marzenia o utrwaleniu panowania francuskiego w Syrii, pisał Tarle[28].
Zabieg ten z trudem tuszuje porażkę pod Akką, która broniła się przez półtora miesiąca. Al.-Dżazzar i Turcy wspierani byli przez dwa okręty angielskie dowodzone przez Sydenya Smitha, którego otaczał krąg francuskich emigrantów. Okręty brytyjskie przejęły część artylerii oblężniczej, którą Bonaparte nakazał przewieźć niewielkiej flotylli, nie chcąc ryzykować wysłania jej przez pustynię pomimo nowych, przystosowanych do jazdy po piasku osi przygotowanych przez inżyniera Contégo. Bez tych dział oblężenie skazane było na porażkę[29].
Pisał później Bonaparte: Generał zażądał natychmiastowego poddania garnizonu. Jezzar Pasza, przywódca Arabów, słynący z okrucieństwa wobec swoich podkomendnych odrzucił propozycję. Taktyka przewidywała dwa rozwiązania: pierwsze z nich to szturm. Jednak to graniczyło z cudem, gdyż Akka była kilkupoziomową twierdzą. Drugie to rozbicie obozu i zagłodzenie Arabów. Niestety, ale ta opcja nie mogła wejść w życie, gdyż garnizon był dobrze wyposażony ze strony morza, na którym królowali Brytyjczycy. Komodor William Sydney Smith dostarczał oblężonym także armaty i dodatkowe jednostki. Sam okopał się na małej wysepce przy brzegu. W obronie Akki wsławił się Haim Farhi, żydowski doradca Jezzara, który nadzorował przygotowania do odparcia kolejnych francuskich szturmów. Po kilkunastu natarciach, Napoleon postanowił wprowadzić specjalny dekret, w którym za każdą znalezioną kulę armatnią, żołnierze otrzymywali większy żołd. W końcowej fazie bitwy, generał Caffarelli, dowódca korpusu inżynieryjnego, został poważnie ranny. Kula armatnia urwała mu ramię, co spowodowało jego śmierć. Został pochowany na cmentarzu pod miastem. Napoleon stwierdził, że dalsza walka nie ma sensu i wycofał się do Egiptu. Oblężenie Akki było pierwszą potyczką, którą Bonaparte przegrał. Jednak do Kairu trafiły kłamliwe wieści, głoszące, że Francuzi zdobyli miasto i „nie pozostawili kamienia na kamieniu[30]. Mieczysław Żywczyński podaje, że przyczyną odwrotu Napoleona spod Akki była świetna obrona tej twierdzy przez francuskiego emigranta Phélippeaux, pojawiająca się w szeregach francuskiej armii dżuma oraz fakt, że pod Abu Kir wylądowała nowa dwudziestotysięczna armia turecka, którą rozbił na początku sierpnia 1799 roku[31].
Odwrót do Kairu przypominał piekło na ziemi, armia wracał bez wody, jedzenia a na dodatek wybuchał dżuma. Zaraza podążyła za żołnierzami francuskimi do Hajfy i była obecna wewnątrz oblężonej Akki. Do szpitale epidemiologicznego na Górze Karmel każdego dnia przybywało coraz więcej pacjentów.
Tu trafiamy na świadectwo kolejnej zbrodni. W szpitalu w Jaffie, Napoleon kazał podać trzydziestu ze swoich żołnierzy śmiertelną dawkę opium. Przy sprzeciwie lekarza, który powoływał się na przysięgę Hipokratesa, wódz odpowiedział że sam życzył by sobie takiej eutanazji, gdyby zachorował na dżumę. W końcu zastosowano opium jako środek uśmierzający cierpienie, co podobno pomogło kilku żołnierzom wyzdrowieć. Ową wizytę w Jaffie Napoleon kazał swojemu malarzowi Grosowi, wyidealizować na jednym z obrazów.
O samym wydarzeniu tak pisał Napoleon w cytowanych już wspomnieniach: Licząc od momentu wykopania okopów oblężenie Akki trwało 62 dni; straty armii wyniosły 500 ludzi, wśród których znalazło sią wielu wybitnych oficerów: generał dywizji Bon, generał brygady Rambeaud, 4 adiutantów generalnych, 10 oficerów inżynierii, kapitan Croizier, adiutant głównodowodzącego, pułkownik Boyer z 18.pułku i Vernoux z 25.pułku, dwaj oficerowie o wypróbowanych zdolnościach. […] Liczba rannych wynosiła 2500 ludzi; spośród nich tylko 800 było lekko rannych, którzy potrafili poruszać się o własnych siłach; 1700 ludzi, z tego 90 z amputowanymi kończynami, przetransportowano do Egiptu. Obawiano się, że nie przeżyją marszu przez gorącą o tej porze pustyni i liczono, że połowa z nich umrze w drodze. Dlatego wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni, gdy po przybyciu do Salijeh okazało się, że tylko niewielu z nich zmarło. Oficerowie sanitarni przypisywali to suchemu powietrzu i byli zdania, że wilgoć jest największym zagrożeniem ran. Wśród rannych byli generał Lannes, adiutant Napoleona pułkownik Duroc i kapitan Eugeniusz de Beauharnais. […] Gdy 22 maja armia wyruszała z Tarturah, głównodowodzącemu dostarczono wiadomość, że 200 rannych, których początkowo oficerowie sanitarni uważali za zdolnych do marszu, po pierwszym dniu nie potrafi już więcej poruszać się o własnych siłach. Natychmiast oddał on do dyspozycji rannych wszystkie swoje konie, a wszyscy oficerowie kwatery głównej pospieszyli za jego przykładem. Ranny grenadier wzbraniał się dosiąść konia, bojąc się prawdopodobnie, że pobrudzi wyszywany złotem czaprak. „-Naprzód – rzekł do niego głównodowodzący – dla jednego z moich dzielnych nie ma nic zbyt pięknego”. Oficerowie kawalerii zsiedli ze swoich koni, posyłając również wszystkie swoje konie rezerwowe. Dopiero gdy upewnił się, że wszyscy ranni są w drodze, Napoleon dosiadł jednego ze swoich koni. Wydano rozkaz, by 27 maja wyruszyć w dalszą drogę; ale adiutant Lavalette, który wyruszył by sprawdzić całkowite opróżnienie tych obiektów, powrócił rano z meldunkiem, że w szpitalu znaleziono jeszcze 11 chorych na dżumę. Na pytanie, dlaczego nie zostali oni odtransportowani, pełniący służbę lekarz odpowiedział, że jego przełożeni uznali, iż chorzy nie nadają się do transportu; zresztą nie mają przed sobą więcej niż 24 godziny życia. Gdy nieszczęśni chorzy spostrzegli, że mają zostać w szpitalu, poprosili, żeby ich raczej zabito, niż pozostawiono na łaskę Turków. Pełniący służbę lekarz poprosił przez adiutanta o upoważnienie pozostawienia chorym porcji opium, który mogliby w razie konieczności zażyć. Napoleon kazał natychmiast przywołać naczelnego lekarza Desgenettesa i naczelnego chirurga Larreya; potwierdzili oni, że niemożliwością jest zabranie chorych na dżumę. Wyjaśniono, czy właściwym będzie, udzielenie służbowemu lekarzowi zezwolenia na pozostawienie rannym opium. Desgenettes sprzeciwił się i oświadczył: „-Mnie wolno chorym podać tylko to, co może ich uzdrowić”. Inni byli zdania, że należy chorym dać opium, bo nie wolno innemu człowiekowi odmawiać czegoś, do czego samemu by się sięgnęło. Napoleon rzekł: „-Zawsze jestem gotowy uczynić dla moich żołnierzy to, co uczyniłbym dla własnego syna; ale jeżeli ci chorzy mają umrzeć w ciągu 24 godzin śmiercią naturalną, to odmaszeruję dopiero w nocy, a Murat pozostanie tu na czele 500 kawalerzystów do godziny 2 po południa dnia jutrzejszego!” Lekarzowi, który pozostawał z ariergardą rozkazał, by każdemu choremu, który będzie w chwili odmarszu jeszcze żył, postawić obok łóżka porcję opium i pouczyć go, jak może zażyciem trucizny uniknąć okrucieństwa Turków[32].
Być może opierając się na tej relacji, tak przedstawia te fakty Tarle: Dżuma szerzyła się coraz bardziej. Zadżumionych pozostawiano na miejscach, zabierając z sobą tylko rannych lub chorych na inne choroby. Bonaparte kazał wszystkim zdrowym iść pieszo, a konie, wozy i pojazdy oddać chorym i rannym. Kiedy po wydaniu tego rozkazu szef taboru konnego armii pewny, że dla wodza naczelnego zrobi się wyjątek, zapytał, jakiego mu zostawić konia, Bonaparte wpadł we wściekłość, uderzył pytającego szpicrutą w twarz i krzyknął: „Wszyscy mają iść piechotą! Ja pójdę pierwszy! Nie słyszał pan rozkazu? Precz!” Za takie postępki żołnierze kochali go bardziej niż za wszystkie zwycięstwa i podboje – dodaje rosyjski historyk[33].
O tych bulwersujących faktach donoszą również inne relacje: Po raz drugi do Jaffy kolumny armii francuskiej wkroczyły w trakcie wycofywania się po zakończonym niepowodzeniem oblężeniu Saint Jean d’Akre (Akki). Miało to miejsce 24 maja 1799 r. Widząc wyczerpanie żołnierzy, Napoleon zarządził czterodniowy odpoczynek oraz wydał rozkazy odnośnie do dalszej ewakuacji. Na redzie portu stało kilkanaście statków. Były to jednostki różnej wielkości, w tym cztery duże okręty: „Le Chebec”, „La Fortune”, „La Chaloupe” i „L’Helene”, nad którymi pieczę sprawował wiceadmirał Honore Joseph Gantheaume, oraz kilka mniejszych jednostek określanych mianem „djerma”. Na ich pokłady, o czym wspomina m.in. Vigo-Roussillon, przeniesiono blisko 1200 osób, głównie rannych, aby ich przewieźć do Damietty w Egipcie. Dla większości okrętów przydzielono personel medyczny, a nadzorującymi lekarzami zostali: dr. dr. Rosel, Andre, Lagin, Javanat, Leclerc, Gleze i Moranges. W notce sporządzonej przez Paula Triaire’a na podstawie dokumentu zachowanego w bibliotece Larreya znaleźć można trochę inne nazwiska, a mianowicie: Givaud, Ravanate, Laugier, Andre, Glaise, Moranges i Leclerc, który został przydzielony na „L’Helene”. Po pierwszej fazie ewakuacji, połączonej z zaokrętowaniem, w mieście pozostało nadal ponad 800 rannych i chorych, wśród których przeważali chorzy na dżumę. Większość rannych udało się Larreyowi przygotować do transportu pod opieką oddziałów straży przedniej, a konkretnie drugiego batalionu 69. demi-brigade. Jednak według Desgenettes’a, pomimo podejmowanych działań, w budynkach zajmowanych przez szpital nadal znajdowali się chorzy. Ich liczbę szacował na ok. 30–40 (d’Aure, który w Armii Orientu pełnił obowiązki ordonnatora, podaje, że było ich 34), choć w rzeczywistości znajdowało się ich tam o wiele więcej. 27 maja 1799 r. wódz naczelny postanowił sam ocenić sytuację i – jak pisze Louis Bourienne – „Bonaparte energicznie kroczył po salach, uderzając szpicrutą o buty […] powiedział do chorych «musi my wrócić do Egiptu, aby ocalić go przed inwazją, którą planują nasi wrogowie. Za kilka godzin będą tu Turcy i ci z was, którzy czują się na siłach, mogą pójść z nami. Będą niesieni w koszach lub pojadą na koniach». […] w szpitalu przebywało co najmniej sześćdziesięciu chorych na dżumę, ale zupełna cisza, w jakiej leżeli, kompletne wyczerpanie i ogólna apatia świadczyły, że ich koniec jest bliski. Zabranie ich w tym stanie byłoby równoznaczne z narażeniem reszty armii na zakażenie”. Po zakończeniu wizytacji Napoleon zaproponował, by podać wszystkim śmiertelną dawkę opium, lecz towarzyszący mu naczelny lekarz stanowczo odmówił. Stało się to już po raz drugi, gdyż pierwszy raz taka propozycja padła pod jego adresem przed wycofaniem się spod Saint Jean d’Akre (Akki), o czym tak wspomina sam René Desgenettes: „Bonaparte wezwał mnie do na miotu, gdzie siedział tylko z szefem sztabu [generałem Aleksandrem Berthierem]. Po krótkiej rozmowie na temat ogólnej sytuacji medycznej rzekł do mnie: «gdybym był na pańskim miejscu, skróciłbym męki wszystkim chorym na dżumę i uchronił ich przed czekającym niebezpieczeństwem, podając im opium». Odparłem krótko: «moim obowiązkiem jest ratować ludzkie życie» [w tym miejscu należy zadać pytanie, czy w Jaffie nie doszło po raz drugi do takiej rozmowy, wskazuje na to wers z pamiętnika Vigo-Roussilona, gdzie powyższe słowa są zapisane w sposób brzmiący jednakowo]. W rezultacie generał zaczął mi po cichu wyjaśniać, że nie oczekuje od innych robienia czegoś, czego nie zrobiłby sam […] generał Berthier przez całe spotkanie zachowywał milczenie […] potem jednak dał mi do zrozumienia, że popiera moją odmowę”. Drugi ze świadków zdarzenia w swoich wspomnieniach nic nie pisze na ten temat, nadmieniając jedynie, że „pod osłoną nocy ewakuowano chorych i rannych pierwszego konwoju, który wyruszył 26 Floreala [15 maja], strzegł pierwszy batalion 69 demibrigade, a drugiego, który wyruszył 30 Floreala [19 maja] drugi batalion”. Tym razem jednak Napoleon nie miał zamiaru ustąpić i nakazał sprowadzenie tureckiego lekarza ze Stambułu, Hadża Mustafę, członka załogi jednego ze statków, która wprowadziła jednostkę do portu, nie wiedząc o tym, że miasto znajdowało się w rękach Francuzów. Miał on przy sobie dość duży zapas laudanum, przy czym, jak pisze A. Gerard, były to dwa flakony zawierające w sumie ok. sześciu litrów substancji. Ilość trochę niewiarygodna, jeśli chodzi o wymieniony z nazwy specyfik, stąd można wysnuć przypuszczenie, że ów medyk posiadał trudną dziś do ustalenia, jeśli chodzi o dokładny skład, mieszankę zawierającą ekstrakt maku anatolijskiego należącego do gatunku Papaver setigerum. O tej regionalnej odmianie, noszącej miano „maku trojańskiego”, zawierającej inną proporcję alkaloidów opium niż w należącym do tej samej rodziny Papaver somniferum, lecz – co jest charakterystyczne – dość często używanej na Wschodzie nie tylko w celach leczniczych, lecz także często kryminalnych, wspominał już w 1546 r. francuski podróżnik Belon. W podobny sposób o „mieszance narkotycznej” pisze w swojej pracy Emile Forgue. Wraz z naczelnym farmaceutą Royere’em zaczęli podawać ową nalewkę chorym żołnierzom. Według naocznego świadka prawdopodobnie śmiertelną dawkę otrzymało w sumie 25 pacjentów, ale „kilku z nich zwymiotowało, poczuło się lepiej, wyzdrowiało i mogło opowiedzieć całą historię”. Ciekawą wzmiankę na temat tego, cóż to mogła być za mikstura, znaleźć można również u Emmanuela de Las Casesa: „otóż w obozie naszym brakowało wszelkiego rodzaju leków, czemu starano się zaradzić poprzez przygotowywanie mikstur na bazie miejscowych roślin, rozmaite ziółka miały ohydny smak”. Nadmienił dalej, że wykazywały one pewne właściwości odurzające. Fakt użycia specyfiku o tureckiej proweniencji znajduje swoje potwierdzenie w obszernej pracy zbiorowej Victoires, conquêtes, desastres, revers et guerres civiles des Français de 1792–1815, gdzie w rozbudowanym przypisie dotyczącym ponownego pobytu wojsk francuskich w Jaffi e znaleźć można m.in. taki wers: „nie było prawdziwego opium, żeby przygotować nalewkę zwaną potocznie laudanum de Sydenham, więc zwrócono się do tureckiego lekarza, żeby udostępnił odpowiednią porcję swoich leków”. Notatkę o całym wydarzeniu sporządził również bardzo prostym szyfrem (zamiast słów pisał tylko pierwsze litery oddzielone kropkami) generał Jean-Baptiste Kleber, i brzmiała ona: „zasugerowano lekarzom, by podali opium chorym mającym gorączkę i poważnie rannym”. Również Vigo-Roussillon zanotował o tym fakcie kilka słów: „o ile pamiętam, ogólna opinia, jaka panowała wśród żołnierzy, wskazywała na to, że chorzy zostali otruci, a w Jaffi e pozostawiono nie tylko wielu zadżumionych, ale także ciężko rannych po amputacjach, którzy nie rokowali wyleczenia”. Sam fakt podania chorym trucizny utrwalił również w swoich wspomnieniach jeden z oficerów artylerii Ch. Richardot: „przygotowano chorych i rannych do ewakuacji, zaś tym, którzy nie nadawali się do transportu, żeby nie wpadli w ręce Turków, podano dużą dozę opium” [34].
Liczba zmarłych pozostaje dyskusyjna, wahając się od 30 do 580 osób. Ta ostatnia, zapewne znacznie zawyżona liczba, to oczywisty efekt antynapoleońskiej propagandy. Nawet jednak, jeśli  przyjmiemy liczbę najniższą (liczba 11 chorych podana przez Napoleona jest zbyt niewiarygodna) to musimy przyjąć, że 17 maja 1799 roku zostało otrutych ok. 30 chorych na dżumę. Fakt ten nie doczekał się nigdy oceny prawnej.  W przypadkach nieleczonych, na podstawie danych z różnych epidemii, śmiertelność z powodu postaci dymieniczej szacuje się na kilkanaście do nawet 80%. Wieli chorych spod Jaffy miał więc szansę przeżycia. Warto tu dodać, że do dziś z punktu prawa nawet eutanazja lub pomoc w niej jest traktowana jako zbrodnia. Sprawę zamieciono pod dywan, jak stwierdza jeden z historyków. W ówczesnym świecie było to możliwe. Tak bywa zresztą nawet i dziś.
Łącznie kampania syryjska kosztowała armię Napoleona około 2 200 zabitych oraz 2 300 rannych/chorych. Nie udało mu się zdobyć Akki, więc w maju ruszył ze swą armią z powrotem do Egiptu. Gdy wrócił do Kairu z 5 tysiącami żołnierzy, opowiadał o wyprawie na Turcję w przesadnie ubarwiony sposób. Upragniony awans i kolejny tytuł jakie miały czekać we Francji coraz bardziej się oddalały. Perspektywa błyskawicznych i oszałamiających zwycięstw na Wschodzie była poza jego zasięgiem, tak daleka, że nierealna. Po powrocie do Egiptu udało mu się jeszcze pokonać osmański desant w Abukir. Armia turecka wylądowała w okolicach Aleksandrii, pod Abukirem14 lipca 1499 roku. 25 lipca doszło do bitwy pomiędzy obiema armiami, z której to strona francuska wyszła zwycięsko, ponownie głównie dzięki właściwemu zastosowaniu artylerii. Zginęło około 2 000 janczarów, kilka tysięcy utonęło. Wzięto do niewoli dowódcę tureckiego. Reszta wojska Turcji ewakuowała się na angielskich statkach. Z innego źródła [Wikipedia] dowiadujemy się, że bitwa była krótka. Pomimo silnej pozycji Turków francuska piechota zdołała przebić się przez całą turecką obronę. Na wypartą z okopów piechotę turecką uderzyła kawaleria dowodzona przez Murata. Turecka armia rzuciła się do panicznej ucieczki. Wielu potonęło, inni natomiast zdołali schronić się w pobliskim zamku Abukir, który zaraz potem został oblężony. Turcy stracili około 8 000 ludzi (zabici, potopieni, ranni i jeńcy), podczas gdy Francuzi tylko 1 000 zabitych i rannych (najwięcej podczas ataku piechoty na okopy).
To również od Anglików w momencie wymiany jeńców Napoleon otrzymał kilka gazet europejskich, z których dowiedział się o porażkach militarnych Francji, która utraciła wiele zdobytych ziem, zaś Włochy zostały podbite przez Austrię i Rosję. Zdecydował się więc wrócić do Europy. Zostawia wojsko i ukradkiem wraca do ojczyzny. Do porzuconej armii zostaje oddelegowany gen. Kleber. Nie była ona już potrzebna Napoleonowi a poza tym nie dysponował wystarczającą liczbą statków aby przewieźć ją z powrotem do kraju. Z Afryki odpłynął 23 sierpnia na pokładzie małej fregaty i 9 października 1799 roku dotarł do Francji.
Jak ocenić ten epizod w polityce porewolucyjnej Francji, a może w karierze Napoleona? Czy mamy tu do czynienia z opisem imperialnej polityki kolonialnej, czy też jednego ze starć imperiów, które zaczęły się pod koniec XVIII wieku, a których końcem była I wojna światowa i, których konsekwencje widoczne są jeszcze dziś? Jak ocenić opisywane wydarzenia z punktu widzenia dorobku cywilizacyjnego? Wielu historyków pisząc o wyprawie egipskiej [słowo wyprawa wydaje się tu co najmniej nie na miejscu] zwraca uwagę na jej aspekt badawczy. W polskiej Wikipedii pod hasłem „Wyprawa egipska Napoleona” obok krótkiej wzmianki o samej wyprawie i podstawowych datach możemy dowiedzieć się głównie o jej aspekcie naukowym.   Dzięki wyprawie z 1798 roku Europa zainteresowała się kulturą kraju nad Nilem. Rozpoczęto pierwsze wykopaliska, a także przystąpiono do rysowania i opisywania znalezisk. Jednak oprócz pozytywnych stron tego zainteresowania były też i te negatywne. Zaczęto masowo wywozić zabytki, rozwinął się również handel artefaktami pochodzącymi z epoki starożytnej[35].
W innych artykułach czytamy, że zasługą Napoleona na polu nauki było założenie w Kairze Instytutu Egipskiego. To właśnie tam trafiła odnaleziona przez Francuzów w 1799 r. w miejscowości Rosetta bazaltowa płyta pokryta m.in. pismem staroegipskim – znana powszechnie jako Kamień z Rosetty. Dzięki badaniom nad znaleziskiem w 1822 r. francuski językoznawca Jean-Francois Champollion jako pierwszy człowiek w dziejach odczytał egipskie hieroglify. Można przyjmować i taki punkt widzenia. Czy jednak przytoczone wcześniej informację choć odrobinę nie powinny zaciemniać inny obraz tej wojny [bo przecież nie wyprawy]? Terror, grabież, zabójstwo jeńców, wreszcie otrucie chorych. Jeśli kontrrewolucyjna propaganda wyolbrzymiała skalę masakr – mówiąc o pięciuset zatrutych! – ich rzeczywistość we Francji została praktycznie zignorowana.
Wreszcie, czy kampania w Syrii, cała wojna w Egipcie, to pasmo sukcesów. Wojna w Egipcie (o Egipt) bo taką nazwę powinna mieć ta próba kolonialnego podboju Egiptu, zakończyła się militarną klęską. Bonaparte wrócił po cichu kilka miesięcy później do Francji lub mówiąc inaczej uciekł z Egiptu, by przygotować zamach stanu w Paryżu. Udało mu się sięgnąć po najwyższą władzę we Francji, którą poprowadził w kierunku kolejnych imperialnych wojen.
Przez cały czas swego panowania tak jak i wcześniej wciąż dbał o propagandę. Powstawały kolejne gloryfikujące jego czyny obrazy, artykuły. Propagandzie tej służyło setki dziennikarzy. Wolność prasy oczywiście nie istniała. Napoleona gloryfikowali kolejni apologeci. Kiedyś może napiszę o wkładzie w budowanie napoleońskiej legendy Mickiewicza. Propaganda wokół postaci Napoleona wciąż jest obecna.
Myślę, że czas by zacząć oceniać tak jego, jak i jego politykę i z innej perspektywy. W tytule tego artykułu użyłem określenia zbrodnie. Tak, Napoleona Bonaparte można ocenić jako zbrodniarza nie tylko jako imperialistę, przywódcę państwa, które dokonywało zbrodni z pobudek imperialistycznych, można go uznać również za zbrodniarza pospolitego. Zbrodnie te popełniał z pobudek niskich, za jakie uważam wybujałe ambicje i chore dziecięce marzenia. Mało tego miał on świadomość swych zbrodni i później próbował je tuszować.
Warto też zwrócić uwagę, że pod koniec XVIII wieku, w czasie, gdy rzekomo bardzo wysoko zaczynano cenić rozum (oświecenie), gdy zaczynano rozumieć czym jest demokracja, gdy zaczynała się rodzić świadomość jedności naszego gatunku, wielu (w tym Napoleon) pozostawało pod wpływem wcześniejszych lektur (o Cezarze, Aleksandrze Macedońskim itp.) i wielu wciąż wydawały się realne marzenia o podboju świata. Niestety i po nim pojawiali się kolejni zbrodniarze, niestety długo jeszcze i po nim wielu próbowało i próbuje tłumaczyć jego czyny, mało tego wielu nawoływało i nawołuje do kolejnych zbrodni.
                                              Piotr Kotlarz
Przypisy:
[1] Napoleon opuścił Kair w dniu 18 sierpnia, a Aleksandrię 23 sierpnia 1799 roku.
[2] Pomysł zajęcia Egiptu i uczynienia zeń kolonii francuskiej mógł też wyjść od Karola Magellona, od 1775 roku konsula króla Francji w Kairze. Na temat tej idei dyskutowano też w czasie kampanii włoskiej Napoleona. [Por.: Szumlański J., Wyprawa egipska roku 1798, Lublin 2016, s. 7].
[3] Masakry w Jaffie w 1799 r.: zapomniana przemoc w koloniach. https://www-tellerreport-com.translate.goog/news/2021-04-10-the-jaffa-massacres-in-1799–a-forgotten-colonial-violence.SkeljnokU_.html?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=nui,sc. [Dostęp: 25.11.2021.]
[4] Masakry w Jaffie w 1799 r.: zapomniana przemoc. https://www-rfi-fr.translate.goog/fr/france/20210410-les-massacres-de-jaffa-en-1799-une-violence-coloniale-oubli%C3%A9e?_x_tr_sl=fr&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=nui,sc.
[5] M. Żywczyński, Historia powszechna, Warszawa 1999, s. 118.
[6] Tamże, s. 93.
[7] Eugeniusz Tarle, Napoleon Wschodzące słońce, przekład Helena Winawerowa, Warszawa 1937, s. 80.
[8] T. Rogacki, Egipt 1798–1801, Warszawa 1999.
[9] Masakry w Jaffie w 1799 r.: zapomniana przemoc. https://www-rfi-fr.translate.goog/fr/france/20210410-les-massacres-de-jaffa-en-1799-une-violence-coloniale-oubli%C3%A9e?_x_tr_sl=fr&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=nui,sc. [Opublikowano dnia : 04.10.2021 – 08:28Zmodyfikowane: 04.10.2021 – 08:40]
[10] T. Rogacki, Egipt 1798-1801, Warszawa 1999, s. 112-113.
[11] Tamże, s. 95-96.
[12] P. Bret, Egipt w czasach Napoleona, przekład Renata Wilgosiewicza-Skutecka, Poznań 2002, s. 238.
[13] Wspomnienia Napoleona, Tom 4. https://napoleon.org.pl/index.php/biblioteka-empire-u/czytelnia/zrodla/wspomnienia-napoleona/189-wspomnienia-napoleona-tom-4. Spisane na wyspie Św.Heleny wspomnienia Napoleona po raz pierwszy drukiem wydane zostały w Paryżu w 1823 roku.
[14] 1799: Obrońcy Jaffy na rozkaz Napoleona. http://www.executedtoday.com/2010/03/10/1799-the-defenders-of-jaffa-at-napoleons-command/ [10 marca 2010 r. Dostęp: 25.11.2021.]
[15] 1799: Obrońcy Jaffy na rozkaz Napoleona. http://www.executedtoday.com/2010/03/10/1799-the-defenders-of-jaffa-at-napoleons-command/ [10 marca 2010 r. Dostęp: 25.11.2021.]
[16] T. Rogacki, Egipt 1798-1801, Warszawa 1999, s. 159.
[17] Maria Joanna Turos, Napoleon i zadżumieni w Jaffie – piękny obraz…, prawda niestety mniej piękna, s. 54-55 oraz 59-62. file:///C:/Users/andrz/Downloads/3-TUROS-Medycyna_2019_1.pdf
[18] Obraz został wystawiony 18 września 1804 w Salonie paryskim na wystawie Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby.
[19] W 1798 Denon wziął udział, na osobiste zaproszenie Napoleona, w jego wyprawie do Egiptu jako przedstawiciel Komisji Sztuk i Nauk przy sztabie wojsk francuskich. Po zdobyciu Kairu został członkiem świeżo założonego Instytutu Egipskiego (Institut d’Egypte). Był jednym z najaktywniejszych członków Komisji. Dokonał pierwszego naukowego rozpoznania nekropolii w Gizie, zbadał komorę królewską w piramidzie Cheopsa i opisał głowę sfinksa. Następnie przydzielony został do korpusu generała Desaixa, który wyruszył za wojskami Murada, wodza mameluków, do Górnego Egiptu. W trakcie wyprawy Denon prowadził wykopaliska na nekropoli w Sakkarze. Odwiedził LuksorDenderęKarnakDolinę KrólówEdfuElefantynę i dotarł do Asuanu. Prowadził dokładne notatki i szkicował, co tylko mógł. Często uciekał z asystującymi mu żołnierzami spod kul i szabel Beduinów i mameluków.
[20] Wspomnienia Napoleona, Tom 4. https://napoleon.org.pl/index.php/biblioteka-empire-u/czytelnia/zrodla/wspomnienia-napoleona/189-wspomnienia-napoleona-tom-4.
[21] Maria Joanna Turos, Napoleon i zadżumieni w Jaffie – piękny obraz…, prawda niestety mniej piękna, s. 54-55 oraz 59-62. file:///C:/Users/andrz/Downloads/3-TUROS-Medycyna_2019_1.pdf
[22] Maria Joanna Turos, Napoleon i zadżumieni w Jaffie – piękny obraz…, prawda niestety mniej piękna, s. 54-55 oraz 59-62. file:///C:/Users/andrz/Downloads/3-TUROS-Medycyna_2019_1.pdf
[23] Wspomnienia Napoleona, Tom 4. https://napoleon.org.pl/index.php/biblioteka-empire-u/czytelnia/zrodla/wspomnienia-napoleona/189-wspomnienia-napoleona-tom-4.
[24] Wspomnienia Napoleona, Tom 4. https://napoleon.org.pl/index.php/biblioteka-empire-u/czytelnia/zrodla/wspomnienia-napoleona/189-wspomnienia-napoleona-tom-4.
[25] Wikipedia: hasło Nazaret.
[26] Napoleon w Egipcie: porażka, która doprowadziła go do władzy (Napoleón en Egipto: el fracaso que le encumbró al poder) www-lavanguardia-com.translate.goog/historiayvida/historia-contemporanea/20200528/481414570095/napoleon-egipto-piramides-campana-militar-nelson.html?
[27]  To błąd Tarlego. Obroną Akki dowodził  Jezzar Pasza [Wikipedia],  lub francuski emigrant Phélippeaux [Żywczyński].
[28] E. Tarle, Napoleon, Kraków 1991, s. 67. [Tarle nie wspomina o zabiciu chorych w Jaffie.]
[29] P. Bret, dz. Cyt., s. 239.
[30] Oblężenie Akki (1799), Wikipedia.
[31] M. Żywczyński, Historia powszechna, Warszawa 1999, s. 118.
[32] Wspomnienia Napoleona, Tom 4. https://napoleon.org.pl/index.php/biblioteka-empire-u/czytelnia/zrodla/wspomnienia-napoleona/189-wspomnienia-napoleona-tom-4.
[33] E. tarle, Napoleon, s. 67-68.
[34] Maria Joanna Turos, Napoleon i zadżumieni w Jaffie – piękny obraz…, prawda niestety mniej piękna, s. 54-55 oraz 59-62. file:///C:/Users/andrz/Downloads/3-TUROS-Medycyna_2019_1.pdf
[35] Hasło: Wyprawa egipska Napoleona, Wikipedia.

 

Obraz wyróżniający: Bonaparte Wizyta w Pesthouse w Jaffie , Antoine-Jean Gros (1804).