Słuszne pretensje
nie mogą się nadziwić przypisanym mocom
rzeczy nieożywione
krzesło nie rozumie
że nazywa się krzesłem
wiatr nie pojmuje
że jego ruch nazywa się wiatrem
sok malinowy nie ma świadomości
że zostawia plamy
nazwane oraz podzielone
bez własnej chęci ani zgody
łyżka do zupy i obrus
suknia w grochy niemodna
jesień ładniejsza niż wiosna
pracował nad porządkiem pojęć
rozkazał kotu być słodkim i miłym
skorym do ustępstw i gotowym na wszystko
lecz
niczego nie chce ani nic nie daje
ruszony bez zgody bywa nieprzyjemny
ucieka kot na parapet
gdy
kamień stoi na półce
nazwany słowem którego nie zna
przychodzi burza
boją się czegoś co martwe
i żadnych praw nie rości
noc czarna gdy skrót jest przez cmentarz
wzbudza strach
kto za tym stoi jaki strażnik sensu
maniak kolejności neurotyk liczb
dziwią się rzeczy oraz ci co zmarli
wzywani przez niepokój żywych
słowem które nie rzuca cienia
Drzwi wejściowe
dziewczynka która przyszła na świat
obok lekarzy opowiadających kawały
doznaje chłodu sali
wagi na której leży
narzędzi którymi ją badają
braku uczuć ze strony dłoni
wyuczonych w rutynie
piętnaście minut w rękach matki
piętnaście minut w rękach ojca
boi się
chciałby ją oddać
Ojcze Nasz
Zdrowaś Mario
Wieczny Odpoczynek
bez znaczenia
byle pielęgniarki widziały
że porusza ustami
matka patrzy z łóżka
na drgające wargi
ślina w kącikach
jak w czasie niepokoju
wycinek nie bierze pod uwagę
przed ani po
nawet teraz nie w pełni opisane
ale sekunda jest prawdziwa
suchy wianek
zawieszony na drzwiach wejściowych
Wiersz osoby dojrzałej
deszcz zamienił się w mżawkę
uśpił czujność
korzystne wydarzenia
doprowadziły do samotności
zmęczenie dziecka które zasnęło
łupieżcze najazdy domowników
na centra handlowe
dały odpoczynek
jestem sam
w ciszy przed burzą
właściwą dla osób dojrzałych
kataklizm rozwija się
zapowietrzonym piecem
który odmówi posłuszeństwa
nieświadomym ojcem
który dowie się o nieuleczalnej chorobie
lub
odwrotnie
ojciec przestanie wykonywać obowiązki
piec zachoruje na astmę
wykrztusi plastikowy dym
którym trujemy z oszczędności
krople deszczu są coraz większe
i z coraz większą energią
uderzają o ziemię
napięcie wzrasta proporcjonalnie
do zmniejszania dystansu
między mną a pojazdem
w którym zapakowane w torby zdobycze
krzyczą o ułożenie na regały
podbijają spiżarnię
wymaganiem
natychmiastowej realizacji oczekiwań
ściany patrzą podejrzliwe
wyrażają pretensje
ukryte głęboko w ciałach
okaleczonych od urodzenia
w rękach murarzy
szczotki
zabiegów szlifowania
zostawiają ślad
Pewna pani
choroba ojca przyszła w złym momencie
nie miała możliwości
nie widzi w tym swojej winy
ani jego winy
nie chciała zrywać kontaktu
z tymi którzy mieszkają
dwie ulice dalej
dzieli ich więcej
niż dwie ulice
dzieli ich może
nieskończoność ulic
nowoczesne lampy
dobrane kolory farb
roześmiane dzieci
nie rozumieją co się stało
ona rozpamiętuje
dlaczego nie może być sama
dlaczego ma iść kiedy wołają
do swoich wesołych twarzy
rumianych policzków
co zrobić z żalem który przynosi
za złuszczonymi drzwiami
mieszkania które zmieniło imię
głos rozsypuje się w rękach
Wgląd
w 1998 roku czekasz na autobus miejski
który ma cię zawieźć na lekcję języka angielskiego
w 2012 roku wsiadasz
do busa komunikacji międzymiastowej
którym jedziesz uczyć gimnazjalistów
punkt A był początkiem
gdy dostałeś zła ocenę ze zwrotów przydatnych w hotelu
B przytrafił się teraz
gdy odliczasz pieniądze na bilet
pomimo nieszczęśliwej miłości do pani Pisarskiej
i problemów ze zrozumieniem geometrii
linia została poprowadzona bez trudności
nie nadciągnęły huragany
nie rozstąpiła się podłoga
lęk w pustym mieszkaniu który odczuwasz
jest ledwo zauważalną skazą na prostej kresce
powodów do zmartwień nie ma
zły duch nie czyha za plecami
nie warto wierzyć w nagłe kataklizmy
dobrze dobrze rozumiem
otwarte okno na wysokim piętrze
piłka na drodze
samolot z defektem silnika
lecz jeszcze tu jesteś
co do przyszłości
wiadomo niewiele
transport powrotny jest za dwie godziny
kierowca wyspany więc dobrze wróży
na nic twoje uniesione dłonie
wygrażające nie wiadomo komu
spójrz
pies położył się pod sklepem z farbami
i obserwuje
Michał Kaczmarek
Michał Kaczmarek, ur. 1986 w Głogowie. Mieszka w okolicach Wielunia. Z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego. Publikowany na łamach czasopism papierowych i w internecie: Migotania, Gazeta Kulturalna, Akant, Wytrych – Wolna Inicjatywa Artystyczna, Tlen Literacki, pisarze.pl, Helikopter, Tlen literacki.