Nie po raz pierwszy, ale też nie po raz ostatni daję wyraz swojej niechęci i pogardy wobec skłonności ludzkiego umysłu do ulegania metafizycznym złudzeniom. Ta skłonność jest tak różnorodna i tak silna, że walka z nią jest beznadziejna. A jednak wciąż warto się o nią spierać. Tchórzliwość umysłu, który nie wszystko potrafi sobie wytłumaczyć i wpędza człowieka w niepotrzebne lęki przed nieznanym, to wciąż nasze najpoważniejsze obciążenie. Hamuje naukę, odciąga uwagę od spraw istotnych, nie pozwala skupić się na cudach przyrody i podziwiać ich piękna. Słaby i wciąż bojący się tajemnic osobnik woli snuć fantazje i podniecać się istnieniem jakiejś domniemanej „wyższej rzeczywistości”, niż badać fakty, interpretować je logicznie i podziwiać wspaniały świat w jakim żyje. Świat o wiele bogatszy i bardziej zdumiewający niż bujdy wyssane z mlekiem matek, wierzenia w nieistniejące i nigdy przez nikogo nie widziane terytoria zaświatów, duchy tam zamieszkujące i prawa, które jakoby tam panują. Gdybyż to tylko dotyczyło Boga i religii najróżniejszych! Można by o tym poważnie dyskutować. Ale brednie wykute w kuźniach głupoty dotyczą także spraw przyziemnych i pozornie nieszkodliwych. Do takich należą resztki dawnych bajek astrologicznych, które mimo wspaniałego postępu nauk astrofizycznych w dalszym ciągu trzymają prosty lud w uwielbieniu dla wróżb i niekończącym się uzależnieniu od znaków zodiaku. Wiara, że charakter człowieka i jego przyszłe losy zależą od jakże przypadkowego połączenia odległych gwiazd jakimś rysunkiem barana, byka, raka i innych figur mających budować dziwaczne analogie pomiędzy czymś tak nieskończenie skomplikowanym jak każdy osobnik złożony z milionów komórek, jest doprawdy irytująca. W tych niezliczonych komórkach materia zaprojektowana w kodzie genetycznym podlega nie tylko żelaznym prawom biochemii, ale też milionom przypadków, jakie przez lata stają się bodźcami naszego działania i stanowią o każdej chwili życia. Jednak większość woli wierzyć w idiotyczne horoskopy niż badać swoje możliwości i kierować własnym olbrzymim okrętem, nad którym nie da się panować całkowicie, ale przecież który dysponuje sterami pozwalającymi płynąć w wybranym przez siebie a nie jakiegoś Koziorożca kierunku. Ale cóż tam zodiak! Miliony żyją w przekonaniu, że na nasz los może mieć wpływ czarny kot, który przebiegnie drogę, albo trzynasty dzień miesiąca, czy inny zabobon silniejszy od fizyki, chemii czy matematyki. Jakie to przygnębiające, kiedy w mojej Ojczyźnie nie tylko tysiące głupców podważają wartość naukowych dokonań i prawd, ale też ludzie odpowiedzialni za edukację i rozwój przyszłych pokoleń odrzucają racjonalizm i logikę na rzecz wiary w czary i przekonania, że zdrowie narodu lepiej zapewni, piękna skądinąd, ikona Czarnej Madonny z Częstochowy, niż wykształceni lekarze, przemysł farmaceutyczny i nowoczesny sprzęt do operacji i podtrzymywania życia. Kiedy ludzie odpowiedzialni za ochronę zdrowia skłaniają swoje serce nie ku nauce i postępowi, tylko dla utrzymania władzy swoich przełożonych oddają się na służbę kościelnym nieukom, szerzącym niebezpieczne brednie w umysłach uzależnionych od nich wiernych, to rozpacz ogarnia wtedy tych, co dysponują wiedzą i odróżniają fakty prawdziwe od nieprawdziwych domniemań. Jedną z najbardziej przerażających spraw zafundowanych nam przez tych ludzi był ruch antyszczepionkowców, którzy zdominowali ze swoimi zabobonami wiele społeczności na całym świecie. Ciekawe, że ich działalność wspierana była finansowo przez zbrodniczy reżim Putina, który na różne sposoby dążył do wyeliminowania racjonalizmu w Europie. Bo racjonalizm, nauka, wiedza o faktach to zawsze droga ku sprawiedliwości i demokracji, a zabobony, sekty i ciemne wierzenia to droga do totalitaryzmu zniewolenia prostych ludzi po to, by bandy cwaniaków opływały w bogactwa bezkarnie i bez większego wysiłku.
Marek Weiss Grzesiński
[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]