Zabierz mnie do lasu.
Okryj mchem, zagraj na skrzypcach melodię lata.
Jestem zmęczona po tej długiej zimie. Zmroziła mi oddech, zatrzymała krew, pozwoliła zwiędnąć mojemu śmiechowi. Nigdy w życiu nie widziałam takiego lodu, jak ten, którym skuła moje serce. Gdzie nie sięgnęłabym wzrokiem, żadnych liści, żadnych kwiatów.
Zimą z nieba nie spada deszcz (z moich oczu nie płynęły łzy).
Zimą burza nie niepokoi (życie mi zobojętniało).
Zimą drzewa nie zielenieją (nadzieja w moich oczach zgasła).
Tutaj nie ma spokoju. Słyszysz? Myśli dudnią w mojej głowie. Szurają przyganami po ścianach czaszki. Zimno. Mroźno. Dusza zamarza. Mogłaś być lepsza. Mądrzejsza. Ładniejsza. Mogłaś wszystko, a zamieniłaś się w lodowy posąg.
Posągów się nie kocha. Posągi się nie śmieją.
Zabierz mnie więc do lasu.
Z dala od zgiełku wielkich i małych miast. Z dala od szybciej, głośniej, no idź. Musisz. Powinnaś. Tak wypada.
Przykryj mnie mchem, od tak dawna marznę.
Zagraj na skrzypcach melodię lata, bym mogła wreszcie pozbyć się lodowej skorupy.
Niech z nieba spadnie deszcz (potrzebuję zapłakać).
Niech burza potrząśnie ziemią (złoszczą się ci, którzy chcą walczyć).
Niech drzewa zazielenieją (wiosna pachnie nadzieją).
Lodowych posągów nie da się kochać. Ale lodowe posągi z czasem mogą sobie przypomnieć, czym jest miłość.
I czasem z tej miłości znajdują w sobie ciepło. Czasem z tej miłości topnieją od środka.
Same zabierają siebie do lasu.
Okrywają się mchem. Nucą pod nosem melodię lata.
Są zmęczone po tej długiej zimie. Tak długo czekały, aż ktoś je roztopi, a zapomniały, że mróz wylazł z duszy.
Z duszy więc może też wyłonić się wiosna.
Justyna Luszyńska
Obraz wyróżniający: pexels-maria-orlowa-4913486