[Poniższy wywiad publikujemy na łamach WOBEC z kilku powodów. Po pierwsze podnosi on ważne dziś pytanie odnośnie do tego w jaki sposób pisać dziś o historii? Czy zachować język naukowego dyskursu, czy też wybrać formy bardziej narracyjne, dostępne dla szerokiego odbiorcy? Wywiad ten ukazuje też to, z jaką pokorą powinniśmy podchodzić do zagadnień historycznych (do naszej przeszłości), jest ona zbyt złożona byśmy mogli w jakimś momencie stwierdzić, że już wszystko wiemy. Proszę zwrócić uwagę również na fakt, że tylko w kwestii wojny secesyjnej (1861–1865) szukając jej przyczyn, William Freehling sięga do lat 1816-1836.
Redakcja]
Wywiad prowadzą Ben Stager i Anne Gute (Koedytorzy – The Mirror)
Mirror: Jako starsi licencjaci historii stajemy przed decyzją, dokąd iść dalej. W pewnym momencie swojej kariery uniwersyteckiej musieliście zmagać się z tym samym pytaniem. Co sprawiło, że wybrałeś historię i karierę akademicką zamiast wielu innych opcji, które musiałeś mieć do dyspozycji?
Freehling: Rozumiem was, bo pamiętam, jak trudna to była decyzja. Po czterech latach studiów uznałem, że chcę być historykiem i wyjechałem do szkoły średniej 3000 mil w jedną stronę, częściowo dlatego, że chciałem uciec od wszystkiego, co znałem wcześniej. Przy okazji, myślę, że to byłoby dobre dla ciebie również. Idź do nowego miejsca, jeśli możesz, ponieważ to pozwala nabrać dystansu, aby oderwać się i zacząć myśleć od nowa w tym naprawdę krytycznym czasie decyzji. To, co zamierzasz zrobić ze swoim życiem, to trudna decyzja, ponieważ jest to decyzja abstrakcyjna. Nawet jeśli uważasz, że znasz świat uczelni, ponieważ sam spędziłeś w nim cztery lata, przekonasz się, tak jak ja, że bycie profesorem jest zupełnie czym innym niż bycie studentem. Wyruszyłem na studia magisterskie bez większego przekonania, że to życie dla mnie. Po pierwsze, mam bardzo praktyczne podejście. Uważam, że życie człowieka powinno mieć znaczenie w realnym świecie i nie byłem przekonany, że jako intelektualista mogę być wartościowy poza akademią. Po drugie, ostatnią rzeczą, jakiej chcieli moi rodzice, było bym został profesorem. Uważali, że to przedwczesne ubóstwo w najgorszym wydaniu. Chcieli, żebym był lekarzem, prawnikiem lub kimś w tym rodzaju, i byli bardziej jednoznaczni w swoich życzeniach niż większość rodziców. Aby zostać profesorem, musiałbym walczyć z oczekiwaniami ludzi, na których najbardziej mi zależało, w tamtym momencie mojego życia. I tak zdecydowałem się pójść do szkoły wyższej, a w połowie pierwszego roku byłem mniej pewny niż kiedykolwiek, że chcę być profesorem, ponieważ studia wyższe wydawały się tak ezoteryczne, tak abstrakcyjne. Mniej więcej w kwietniu tego pierwszego roku zdecydowałem, że to prawdopodobnie nie jest dla mnie i że muszę zrezygnować i zrobić dokładnie to, czego najbardziej chcieli moi rodzice, czyli zostać lekarzem. Zacząłem mój drugi rok szkoły średniej jako student pre-medycyny. Miałem szczęście, że trafiłem do szkoły w Berkeley, która już wcześniej doświadczyła takiego wahania i nie uważała tego za dziwne. Dali mi stypendium dydaktyczne z historii, kiedy studiowałem medycynę. Zawsze dziękowałem moim szczęśliwym gwiazdom, że byłem na uniwersytecie, który był tak tolerancyjny. Nie uważałem kursów przedmedycznych za tak interesujące intelektualnie na poziomie abstrakcyjnym, jak kursy z historii, ale przede wszystkim zacząłem uczyć, co naprawdę uwielbiałem. Pomyślałem, że będąc nauczycielem, mogę naprawdę mieć taki praktyczny wpływ, jaki ktoś powinien mieć na świat. To właśnie doświadczenie nauczycielskie ostatecznie skłoniło mnie do zostania profesorem, a kiedy już to zrobiłem, zainteresowałem się bardziej abstrakcyjnymi poziomami tego wszystkiego.
Mirror: Jest Pan mieszkańcem Północy, ale w centrum Pańskich prac znajduje się Konfederacja Południowa i wojna secesyjna. Co przyciąga Cię do Południa, a w szczególności do tego okresu?
Freehling: Pociąga mnie to, co dziwne w historii. Moją pierwszą wielką miłością był upadek Republiki Weimarskiej i dojście do władzy Hitlera. W tamtym momencie wydawało mi się, że to jedna z najdziwniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek przydarzyły się zachodniej cywilizacji. To właśnie chciałem studiować – to, co dziwne, wyjątkowe i egzotyczne. Szukałem niekonwencjonalnego tematu, więc kiedy dotarłem do historii Ameryki, cóż było bardziej niekonwencjonalnego niż Południe? Południe było tak dziwne – zwłaszcza, że byłem Jankesem – podczas gdy Północ wydawała się być tak prosta i sucha – przyziemna, imperialistyczna, wszystko to, z czym dorastałem. To jeden powód. Innym powodem jest to, że intelektualnie uważam, że sekretem przyczyny wojny secesyjnej jest sposób, w jaki zachowywało się Południe. Południe było zdecydowanie ważniejszą i bardziej agresywną siłą w określaniu kształtu kontrowersji sekcyjnych (lojalnych wobec własnego regionu), podczas gdy Północ częściej reagowała na Południe niż na siebie. Tak więc połączenie mojego intelektualnego poczucia, że tajemnica wojny secesyjnej musi leżeć po stronie Południa oraz zamiłowania do egzotyki ciągnie mnie do tej specjalizacji z historii.
Mirror: Biorąc pod uwagę wszystko, co zostało napisane o wojnie secesyjnej, czy uważasz, że okres został wyczerpany?
Freehling: Nie sądzę, że ktokolwiek, kto jest w tej dziedzinie od bardzo dawna, myśli, że wszystko zostało rozstrzygnięte i wypisane. To nie jest tego rodzaju dziedzina. Można wyjaśnić, dlaczego fabryki Nowej Anglii wystartowały w taki sposób, że nikt nie mógłby napisać lepszego sprawozdania, ale wyjaśnienie czegoś takiego jak to, dlaczego Południe się odłączyło, to już inna sprawa. Nie sądzę, by kiedykolwiek nastąpił moment, w którym jakikolwiek historyk, niezależnie od tego, jak bardzo jest arogancki, powie: „Ja to wszystko rozgryzłem”.
Mirror: Niedawno opuściłeś John Hopkins University w Baltimore na rzecz State University of New York at Buffalo, co było posunięciem, które zaskoczyło wiele osób. Dlaczego?
Freehling: Ludzie byli zaskoczeni, ponieważ w amerykańskim świecie akademickim istnieje prestiżowy porządek w hierarchii; Harvard, Yale, Princeton, Columbia, Hopkins, Pennsylvania – mają być najlepszymi z amerykańskich szkół. Ale mnie nie obchodzi prestiż miejsca, w którym jestem. Chcę, żeby ludzie oceniali mnie i myśleli o mnie w kategoriach tego, jak uczę i jak piszę. To jest to, za co chcę być zapamiętany. Oczywiście zależy mi na prestiżu, ale uważam, że prestiż powinien wynikać z tego, jak ludzie odbierają twoje książki i twoje nauczanie, a nie z tego, gdzie akurat wykładasz. W Buffalo mam wspaniałą katedrę badań, gdzie mogę robić, co chcę, i mogę nauczać tyle lub mniej, ile mi się podoba. Otworzyło to wszelkiego rodzaju możliwości pisania. Właśnie dlatego, że przeniosłem się do Buffalo, byłem w stanie zrobić ostatnią książkę z profesorem Simpsonem (Secession Debated: Georgia’s Showdown in I860, Oxford University Press, 1992). Była to bardzo kosztowna książka, z wieloma rozmowami telefonicznymi i czasem spędzonym w sekretariacie, a ja po prostu nie mógłbym sobie pozwolić na jej napisanie bez dotacji, jaką daje mi Katedra w Buffalo. Przeprowadzka dała mi możliwość pisania takich książek, jakie chcę pisać. Przenoszenie się z jednego miejsca do drugiego wydaje się dziwne tylko wtedy, gdy uważa się, że prestiż danego miejsca jest wszystkim, co się liczy; dla mnie liczy się tylko możliwość pisania historii.
Mirror: Wydałeś niedawno tom pierwszy długo oczekiwanej Drogi do zjednoczenia. Twoja pierwsza książka została szeroko doceniona w momencie wydania w 1966 roku. Skąd ta dwudziestopięcioletnia przerwa?
Freehling: Zacząłem pisać bardzo prostą książkę, która zajęłaby mi mniej więcej tyle samo czasu, co moja pierwsza książka. Miałam napisać o ostatecznej konfrontacji między Południem a Narodem, o kryzysie secesyjnym. Miałem zamiar objąć okres od listopada1860 roku do kwietnia 1861 roku. Ładny, kontrolowany, zawarty, mógłbym to zrobić w trzy lub cztery lata. Kiedy zacząłem badać ten temat, stwierdziłem, że nie jestem w stanie wyjaśnić niczego na temat tego kryzysu, chyba że poprzez przesunięcie moich badań dalej w przeszłość. Najpierw zdecydowałem, że cofnę się do 1859 roku i najazdu Johna Browna, potem do 1857 roku i wyborów Jamesa Buchanana, a w końcu dotarłem do Kompromisu z 1850 roku. W tym momencie byłem całkowicie przekonany, że wiem, jak to zrobić; było to jakieś dziesięć lat po wydaniu mojej pierwszej książki. Wtedy, całkiem przypadkowo, odkryłem ten niesamowity dokument, który uświadomił mi, że nie mogę zatrzymać mojego odwrotu na roku 1850. Jeśli miałbym kiedykolwiek wyjaśnić to wydarzenie, musiałbym cofnąć się aż do początków rewolucji amerykańskiej. Ta decyzja kosztowała mnie kolejne 10 lat. Przyznaję, że był też pewien kryzys zaufania. To może być bardzo okrutny zawód, zwłaszcza jeśli opublikowałeś dość udaną pierwszą książkę. Po pewnym czasie ludzie zaczynają spekulować, że twoja druga książka nie będzie tak dobra jak pierwsza. Trochę mnie to dotknęło. Myślę, że przy odrobinie większej pewności siebie mógłbym skończyć tę książkę w 20 lat, a nie w 25. Gdybym zdecydował się napisać serię ładnych, krótkich, skrótowych, kontrolowanych monografii, z drugiej strony, mógłbym napisać około pięciu książek w tym samym okresie. Zamiast tego wybrałem napisanie tej wielkiej, ogromnej, wymiatającej rzeczy, która zajmowała mi coraz więcej czasu.
Mirrror: Jak twój ruch w kierunku historii narracyjnej i większej publiczności został odebrany przez społeczność historyczną?
Freeliling: Myślę, że będzie się toczyć coraz większa walka o tę kwestię. Przez długi czas pisarze narracyjni byli ludźmi z marginesu i nie należeli do świata akademickiego. Niektórzy naukowcy dopiero teraz zaczynają mówić, że chcą, aby ich poważna historia akademicka była dostępna dla bardziej popularnej publiczności. Myślę, że ludzie tacy jak ja są wciąż w niewielkiej mniejszości, ale będzie to ważna kwestia w historii Ameryki w ciągu najbliższych dziesięciu czy piętnastu lat, częściowo dlatego, że ludzie z twojego pokolenia, którzy nie chcą, aby historia i ich praca były tylko akademickie i miały niewielki wpływ na resztę kultury.
Lustro: Czy uważa Pan, że historia analityczna i akademicka może osiągnąć atrakcyjność „bestsellera” dla szerokiej publiczności?
Freehling: Mam nadzieję, że tak. To właśnie staram się zrobić. Nie mogę powiedzieć, że napisałem bestsellerową historię, ale w druku jest 35 000 egzemplarzy mojej książki. Nie jest to taki bestseller jak powieść, ale to właśnie czyni mnie kontrowersyjnym historykiem. Są ludzie, którzy uważają, że za bardzo się staram, aby trafić do nieakademickiej publiczności. Nie jest łatwo pisać zarówno dla akademickiej, jak i popularnej publiczności, a ja uważam, że moja historia nie do końca osiąga oba te cele. Jest trochę za ciężka dla popularnej publiczności, a trochę za popularna dla akademickiej.
Mirror: Czy możliwe jest znalezienie równowagi pomiędzy tymi dwoma elementami?
Freehling: Być może nie można, ale jeśli nie można, to nie chcę tego robić. Nie różni się to zbytnio od tego, o co pytałeś wcześniej: Dlaczego miałem problem z podjęciem decyzji o wejściu do tego zawodu. Zawsze chciałem mieć jakieś znaczenie poza moimi studiami.
William W. Freehling jest profesorem historii amerykańskiej Thomasem B. Lockwoodem na Uniwersytecie Stanowym Nowego Jorku w Buffalo. Jego pierwsza książka Prelude to Civil War zdobyła zarówno Allan Nevins Prize, jak i Bancroft Prize i jest uznawana za jedno z najbardziej znaczących opracowań dotyczących wojny secesyjnej, jakie ukazały się w ciągu ostatnich trzech dekad. Dr William Freehling odwiedził Uniwersytet Zachodniego Ontario, aby wygłosić wykład na temat „Dlaczego Południe przegrało wojnę secesyjną poza polem bitwy”. Po prezentacji przeprowadził wywiad z współredaktorami The Mirror.
The Mirror. (1993). Wywiad z dr Williamem Freehlingiem. The Mirror – Dziennik historii licencjackiej, 13 (1), 1–10. Pobrane z https://ojs.lib.uwo.ca/index.php/westernumirror/article/view/16212
Ta praca jest dostępna na licencji Creative Commons Attribution 4.0 International License .
Autorzy publikujący w tym czasopiśmie zgadzają się na następujące warunki:
Autorzy zachowują prawa autorskie i przyznają czasopismu prawo do pierwszej publikacji z dziełem objętym jednocześnie licencją Creative Commons Attribution License , która umożliwia innym udostępnianie dzieła za potwierdzeniem autorstwa dzieła i pierwotną publikacją w tym czasopiśmie.
Krótki opis książki „Prelude to Civil War”.
Kiedy Preludium do wojny secesyjnej Williama Freehlinga ukazało się po raz pierwszy w 1965 roku, natychmiast zostało okrzyknięte błyskotliwym i przenikliwym studium początków wojny secesyjnej. Book Week nazwał ją „świeżą, ekscytującą i przekonującą”, a The Virginia Quarterly Review pochwalił ją jako, po prostu, „historię w najlepszym wydaniu”. Została równie dobrze przyjęta przez towarzystwa historyczne, zdobywając Allan Nevins History Prize oraz Bancroft Prize, najbardziej prestiżową nagrodę w dziedzinie historii. Teraz Preludium do wojny secesyjnej jest wciąż najważniejszym dziełem na ten temat i jednym z najważniejszych w badaniach nad okresem ante-bellum.
Opowiada historię kontrowersji Nullification w Karolinie Południowej, opisując, jak w latach 1816-1836 arystokratyczni plantatorzy ze stanu Palmetto przeszli od zadowolonego i dostatniego życia na eleganckich balach i przy wybornym winie Madera do świata pełnego ekonomicznych problemów, poczucia winy z powodu niewolnictwa i obaw przed buntem niewolników. Książka pokazuje w sposób bardzo szczegółowy, jak ten zwrot losu doprowadził przywódców politycznych Karoliny Południowej do coraz bardziej radykalnych doktryn dotyczących praw stanów: w 1832 roku starali się oni zniweczyć prawo federalne, odmawiając jego przestrzegania; cztery lata później niektórzy z nich rozważali secesję.
W miarę rozwoju akcji poznajemy barwną i umiejętnie nakreśloną obsadę postaci, wśród nich Johna C. Calhouna, który miał nadzieję, że unieważnienie prawa uratuje zarówno jego najwyższy priorytet – niewolnictwo, jak i kolejny – unię; prezydenta Andrew Jacksona, który groził Calhounowi powieszeniem i poprowadził wojska federalne do Karoliny Południowej; Danię Vesey, która zorganizowała i prawie doprowadziła do spisku niewolników; oraz Martina Van Burena, „Małego Magika”, który sprytnie spiskował, by zastąpić Calhouna w szacunku Jacksona. Te i inne ważne postaci ożywają na tych stronach i pomagają opowiedzieć historię – często ich własnymi słowami – kluczową dla zrozumienia wojny, która ostatecznie pochłonęła Stany Zjednoczone.
Pokazując w tej książce, jak głęboka wrażliwość na wciąż pozostającą w cieniu kwestię niewolnictwa – a nie tylko poważne problemy ekonomiczne – doprowadziła do Nullification Controversy, Freehling rewiduje wiele teorii, które wcześniej wyznawali historycy. Opisuje, jak strach przed abolicjonistami i ich siłą lobbingu w Kongresie skłonił przywódców Karoliny Południowej do zakazania praktycznie każdej publicznej dyskusji na temat „osobliwej instytucji” Południa, i pokazuje, że choć wojna secesyjna miała wiele początków, żaden nie był bardziej znaczący niż ta jedna, namiętna kontrowersja.
Napisana w żywym i niezwykle czytelnym stylu książka Preludium do wojny secesyjnej jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto próbuje odkryć korzenie konfliktu, który wkrótce rozerwie Unię na strzępy.