Zadawałem sobie to pytanie od początku. O co chodzi? Dlaczego Rosja zdecydowała się na tę wojnę? Z jakiego powodu popełniono aż tak drastyczne błędy? Kto za tym stoi? Wydawało mi się bowiem niemożliwe, by w XXI wieku znaleźli się ludzie sądzący, że można komuś narzucić zwierzchność, że zajęcie terytoriów sąsiednich państw może przynieść komuś długotrwałe korzyści i że aneksja taka może przetrwać przez dłuższy okres. Przez cały bowiem czas tej aneksji trzeba na obszarach zaanektowanych utrzymywać obce miejscowemu społeczeństwu siły zbrojne i elity władzy, a to przecież kosztuje. Nie, taka polityka długoterminowo nie może się opłacać. Czyj wiec zysk?
Wątpliwości moje pogłębiały również przygotowania do tej agresji. Zgromadzenie dwustutysięcznej armii w celu zajęcia Ukrainy również wydawało mi się jakąś bzdurą. Porównywałem wielkość tej armii z tą, jaką hitlerowskie Niemcy rzuciły w 1939 roku na Polskę. Armia niemiecka liczyła grubo ponad milion żołnierzy, rosyjska rzucona na Ukrainę nieco ponad 200 000. Armia tej wielkości na pewno nie mogła być wystarczająca, choć z drugiej strony w 2003 roku siły międzynarodowe biorące udział w wojnie w Iraku liczyły ok. 250 000 żołnierzy amerykańskich, 45 000 brytyjskich, 2000 australijskich, 180 polskich. Oprócz tego siły te były wspierane od północy przez ok. 50 000 partyzantów kurdyjskich. Być może zadufani w sobie i niedoinformowani o trwającej w armii rosyjskiej korupcji polityczni i wojskowi przywódcy Rosji mogli rzeczywiście popełnić taki błąd, tym bardziej niedoinformowani przez swoje skorumpowane tajne służby o rzeczywistych nastrojach w Ukrainie.
Śledząc przebieg wydarzeń, czytając wypowiedzi polityków i analizy tzw. ekspertów dostrzegłem, że rzeczywiście mamy do czynienia z chorym, niedouczonym przywódcą, z chorymi niedouczonymi ideologami żyjącymi w świecie idei XIX i XX wieku. Rasizmu, nazizmu, a nawet wcześniejszych idei feudalnych. Wciąż jednak nie czułem satysfakcji, czułem, że wciąż nie znajduję właściwej odpowiedzi. Do dziś. Dziś bowiem znalazłem informację, która wszystko pozwala zrozumieć, w każdym razie jest tym elementem, który w znacznym stopniu wyjaśnia tę łamigłówkę. Dzięki, której pojąłem wreszcie, że wszyscy ci ideolodzy i politycy, ci którzy lansowali te przebrzmiałe idee, byli po prostu pożytecznymi idiotami na usługach znacznie bardziej cynicznych graczy. Oligarchów rosyjskich, miliarderów z innych państw (Europy Zachodniej, USA, ale i arabskich, chińskich…). Tych, którzy czerpią swe zyski z handlu ropą, gazem, uzbrojeniem.
Odpowiedź była prosta, znałem ją wcześniej, przygnieciony jednak tragicznymi informacjami z frontu na jakiś czas o niej zapomniałem. A przecież to oczywiste, jako historyk tak jak detektyw powinienem przede wszystkim podążać za pieniędzmi. Kto na tym zarabia? Tytuł dzisiejszego artykułu, który znalazłem na wp.pl brzmi: „Putin może zebrać 321 mld dolarów, jeśli ropa i gaz będą nadal płynąć do innych krajów”. Celem wspomnianego artykułu jest zapewne przekonanie światowej opinii publicznej do zwiększenia nacisku rządów różnych państw na zwiększenie lub tylko bardziej rygorystyczne przestrzeganie reguł sankcji na import rosyjskiej ropy i rosyjskiego gazu. Przyjęcie sankcji jest możliwe, ale zasada jest taka, że sankcje powinny szkodzić bardziej temu, przeciwko komu są nakładane, nie powinniśmy karać samych siebie – podkreślił urzędnik w odpowiedzi na pytanie money.pl (…) Ropa i gaz stanowią około połowy rosyjskiego eksportu i przyniosły około 40% zeszłorocznych wpływów do budżetu – przeczytałem jeszcze w tym artykule.
Oczywiście, jak to ja, musiałem od razu kilka spraw sprostować, dopowiedzieć. To nie Putin może zebrać te miliardy. Oczywiście ważne są wpływy do rosyjskiego budżetu, ale na handlu ropą zarabiają przede wszystkim oligarchowie i inni akcjonariusze, którzy zainwestowali w tę dziedzinę gospodarki na całym Świecie. To czy i o ile wzrosną wpływy rosyjskiego budżetu w związku z cenami surowców energetycznych w obecnym roku jest dziś tylko w sferze przypuszczeń. Wiele zależy np. od tego jak długo potrwa jeszcze wojna w Ukrainie. Tu właśnie pojawiają się kolejne pytania. Od czego zależą ceny ropy? Mając prostą, szkolną, wiedzę w tej kwestii każdy odpowie, że to takie proste. Prawo popytu i podaży. Czy jednak tylko tyle, czy nie można w tej sferze manipulować? Szukając odpowiedzi na to pytanie sprawdziłem jak wyglądały zmiany cen ropy w ciągu ostatnich lat. Znalazłem tabelę mówiącą o cenach w latach 2005 – 2014:
oraz informację z 3 marca bieżącego roku: Ropa drożała wczoraj na światowych rynkach o ok. 10 procent. Dzisiaj cena ropy przekroczyła już poziom 110 dolarów za baryłkę. To najwyższa cena od 7 lat. Szybko sprawdziłem to, w jaki sposób wpłynęła na ceny ropy agresja Rosji na Ukrainę w 2014 roku. Ostatni raz dziewiątka z przodu była w 2014 roku. Co gorsza, w tamtym czasie surowiec był wyceniany nawet powyżej 100 dolarów i nie można wykluczyć, że wkrótce będzie podobnie, by później znacznie spaść. Później jednak nastąpił ponowny spadek: W 2015 roku ceny ropy szalały. Na początku roku baryłka ropy Brent kosztowała 55 USD, w połowie maja jej cena wzrosła do 66 USD, by pod koniec roku spaść poniżej 35 dolarów.
Skąd takie wahania cen, przecież w tak krótkich okresach nie mogły się zmieniać koszty produkcji, popyt? To nie proste zasady, proste prawo popytu i podaży, decydują o cenach surowców, lecz manipulacje. Tych narzędziem są również, a może przede wszystkim, wojny.
Podaż rośnie od czasu odkrycia pierwszych źródeł w połowie XVIII wieku i rozpoczęcia nią handlu w połowie wieku XIX. Dziś odkryte już jej złoża są bardzo wielkie, wystarczające na zaspokojenie zapotrzebowania w nią kilku pokoleń, nawet przy dzisiejszym jej zużyciu. To w celu ograniczenia podaży próbuje się wycofać z rynku złoża w Iranie, Wenezueli, ogranicza się wydobycie. Przy okazji warto postawić sobie pytanie z jakiego powodu takie, a nie inne, stanowisko w kwestii wojny na Ukrainie zajmuje Arabia Saudyjska? Czy muszę tu odpowiadać? To chyba oczywiste.
Z drugiej strony wciąż maleje popyt, a to z powodu udoskonalania, odkrywania i wprowadzania do obrotu coraz większej ilości nowych źródeł energii. Kiedyś zastanawiając się nad tym, z jakiego powodu opóźniamy przechodzenie na paliwo wodorowe zdałem sobie sprawę z tego, że musimy opóźniać ten proces choćby z tego powodu, że dziś istniejące zakłady wydobywcze i przetwórcze związane z ropą muszą mieć czas na spłatę zaciągniętych kredytów, że potrzeba wiele czasu na restrukturyzację zatrudnienia (to w skali globalnej miliony miejsc pracy) itp. Obok wodoru wzrasta również wykorzystywanie energii słonecznej, wodnej, atomowej… Popyt na ropę jednak maleje i będzie nieustannie maleć. Przy okazji odrobinę optymizmu… prędzej lub później rosyjskim oligarchom skończą się możliwości manipulacji i z tego źródła Rosja nie będzie już mogła się zbroić.
Tu właśnie znajduje się odpowiedź na postawione w tym artykule pytanie. Kto ma interes w prowadzeniu obecnej wojny w Ukrainie. Przede wszystkim związani z wydobyciem ropy i gazu oligarchowie rosyjscy. Oczywiście wśród nich i Putin. Ten, jak się okazuje, jest tu nie tylko pożytecznym idiotą, ale i cynicznym, psychopatycznym graczem. Cynizm i psychopatia (brak uczuć wyższych, empatii) to również cecha bezwzględnie bogacących się na ropie akcjonariuszy.
O tym, że może dojść do takiej „gry” znacznie wcześniej wiedział już zapewne wywiad Chin, które już od kilku lat gromadziły na wszelki wypadek ogromne zapasy ropy. Dziś rząd USA podjął decyzję o wyprzedaży swych rezerw strategicznych ropy. Celem, o którym słyszy społeczność międzynarodowa jest zahamowanie bieżącego wzrostu cen, z drugiej jednak strony Stany Zjednoczone, przywódcy tego państwa znając sytuację, mając wybitnych analityków, znaleźli proste źródło do podreperowania swego budżetu. Wyprzedadzą swoje zapasy ropy, gdy ceny jej sięgają zenitu, a odkupią wówczas, gdy znacząco spadną.
Tak, to zręczni gracze giełdowi, oligarchowie i będący jednym z nich Putin, na wojnie w Ukrainie szybko zarobią. Inni wykorzystujący sytuację i mający znacznie większy dostęp do informacji i kapitału również próbują zarobić. Z drugiej strony niszczony jest dorobek milionów mieszkańców Ukrainy, tracą życie żołnierze ukraińscy i jej cywilni mieszkańcy, giną też żołnierze rosyjscy. Ci ostatni dla władz Rosji i jej oligarchów, w tym Putina, to tylko armatnie mięso. Cenę tej wojny ponoszą też szarzy obywatele całego Świata, płacąc więcej za paliwo, gaz, a także za inne produkty gdyż rośnie inflacja. To my płacimy za to, że tamci zbrodniarze się bogacą. Tak uważam oligarchów, wszystkich tych, którzy bogacą się na obecnych cenach ropy i innych surowców, na produkcji i sprzedaży uzbrojenia, za zbrodniarzy. Wprawdzie nie popełniają tych zbrodni bezpośrednio, ale to oni stoją za ich kulisami, oni do niej dążyli i oni z niej czerpią zyski. Przy okazji warto zauważyć, że wojna ta wykorzystywana jest w celu opróżniania magazynów z zużytego sprzętu i spowoduje wzrost zapotrzebowania na sprzęt nowy.
Cyniczne „gry”, a z drugiej strony tak wielkie ludzkie tragedie. Co może z tym zrobić taki człowiek jak ja? Nic. Napisałem ten artykuł, przeczyta go kilkadziesiąt, może kilkaset, kilka tysięcy osób… i co z tego? Tak ja, jak i my wszyscy jesteśmy bezsilni. Odrobinę optymizmu wnosi jednak kilka innych spostrzeżeń. Po pierwsze wspaniała postawa większości społeczeństw, rozwój naszej empatii… po drugie świadomość tego, że do podobnych jak wyżej przedstawione wniosków doszedłem nie tylko ja, że nasza świadomość wciąż rośnie i również przed działaniami tych oligarchów nauczymy się bronić. To, że w wyniku tej wojny, wojny w Ukrainie, wzrośnie świadomość tego, że jedyną drogą do uniknięcia wojen w przyszłości jest rozwój demokracji, rozwój prawa w tym prawa spadkowego które uświadomi tzw. „oligarchom”, że są granice rozsądnego bogacenia się. Dziś ich brzuchy granic nie znają. Czy są szczęśliwi w swym bogactwie? Wątpię… przecież wciąż żyją w przeświadczeniu, że mają zbyt mało, że mogą też wszystko stracić. Trzeba być np. bardzo ograniczonym i mieć bardzo niewielką świadomość, by chcieć być np. na miejscu Putina. To tylko zwykły dureń… tak jak i wielu innych „bogaczy”.
Piotr Kotlarz
PS. Przy okazji pragnę wyjaśnić, że – moim zdaniem – to nie sankcje na Rosję mające ograniczyć wydobycie i sprzedaż rosyjskiej ropy i gazu mogą przyczynić się do przyśpieszenia zakończenia wojny, ale dopuszczenie na rynek ropy Iranu i Wenezueli. Tylko w tym bowiem wypadku zwiększymy podaż ropy i spadek jej ceny, co uderzy w Rosję. Sankcje w zakresie wydobycia i sprzedaży ropy i gazu przeciwnie przyczyną się do zmniejszenia wydobycia i wzrostu cen, są więc na rękę rosyjskim oligarchom i Putinowi. Rosja ponadto ma zawarte długoterminowe umowy i ograniczenie zakupu jej gazu i ropy wiąże się z karami. Takie to są paradoksy polityki… i gospodarki.
Obraz wyróżniający: fot. corlaffra / / Shutterstock