Twarz ze snu / Anna Zborowska

0
488

Daj mi pięć minut. Przeczytaj tego maila i go usuń. Wiem, że usuwasz wiadomości ze skrzynki. Kiedyś młodszy brat przeglądał Twoją korespondencję, bo dzieliliście komputer. Teraz masz własnego laptopa, ale zwyczaj czyszczenia skrzynki pozostał. Lubisz porządek i nie należysz do osób sentymentalnych.

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego do Ciebie piszę. Zwykła dziewczyna zaczęłaby wiadomość od ,,Cześć”, przedstawiłaby się i przypomniała, w jakich okolicznościach się poznaliśmy. Może umówiłaby się na rozmowę albo wyjaśniła, skąd wie o Twoich zwyczajach związanych z używaniem komputera. Ja tego nie zrobię, bo nie jestem nikim szczególnym. Jestem jak zero, które tworzy ogromne liczby, ale samo pozostaje niedocenione.

Skoro ustaliliśmy moją marginalną rolę, oczywistym jest, że nie musisz się niczego obawiać. Piszę tę wiadomość, by wszystko wyjaśnić. To niedokończony wątek sprzed lat. Błaha opowieść przerwana przed zakończeniem, a właściwie przed tym, nim się zaczęła. Warto postawić kropkę na końcu zdania. Też lubię porządek.

To było dawno. Zainteresowałeś mnie, a kiedy ktoś mnie zainteresuje, jestem uparta. Pragnę dowiedzieć się więcej. Sprawdzam, jak głęboko się dokopię. Kopię dla samej przyjemności kopania.

Niektórzy uważają, że mam ku temu predyspozycje. Nie zostawiam śladów. Moją cechą szczególną jest brak cech szczególnych. Jestem jedną z tych dziewczyn, których nie ma na szkolnych fotografiach, bo akurat zachorowały. Kiedyś pojawiłam się na którejś, a po latach koleżanki zastanawiały się głośno: ,,Kto to?” i sprawdzały odpowiedni numer w spisie, by przypomnieć sobie nazwisko. Tak słyszałam od przyjaciółki.

Po co to robiły? Nie mam pojęcia. Nazwisko rzadko budzi więcej wspomnień niż twarz. Nawet umysł nie potrafi jej wymyślić. Kiedy chce umiejscowić we śnie przypadkowe osoby, przypasowuje do nich twarze dawniej spotkanych ludzi. To zadziwiające. Tyle nieznajomych może przylepić się do podświadomości.

W ten sposób myślałam o Tobie i o mnie. Twarz, która znalazła się przypadkiem w Twoim życiu. Patrzy, ale nigdy się nie odzywa.

Byłeś dla mnie tak ważny, a ja byłam dla Ciebie nikim. Gdyby myśli o Tobie były przedmiotami, powiedziałabym, że zamknęłam je w schowku, przytrzymałam drzwiczki i z trudem przekręciłam klucz. Wiedziałam, że jeżeli spróbuję wyjąć jedną rzecz, wszystko wyleci na ziemię. I faktycznie, doświadczyłam tego bałaganu, kiedy spotkaliśmy się w zeszły wtorek.

Pamiętasz? Upiłeś się, więc możliwe, że nie. To było nudne spotkanie. Dużo nieznajomych. Mało rozmów. Zaprosiła mnie koleżanka, a z kolei ją namówiła na to dalsza kuzynka. Nasza grupa zajmowała trzy stoliki w barze. Gdy zapadała cisza, obecni zamawiali kolejne piwo albo szli na papierosa. Nie rozpoznałam Twojego wyglądu, lecz głos, gdy wstałeś i oznajmiłeś:

– Zagrajmy w pytania.
– Czyli? – spytał twój znajomy.
– Jedna osoba zadaje pytanie. Kręci butelką. Ten, na kogo wypadnie, musi odpowiedzieć.
– A jeśli nie chce mówić?
– Odpada.

Jeden z chłopaków opróżniał Tyskie, a reszta zaczęła mu dopingować. Tymczasem ja zastanawiałam się uporczywie: czy to Ty?

Zmieniłeś się. Kiedyś sądziłam, że będę czuła rozczulenie, ale wtedy ogarnął mnie strach. Zrozumiałam, że coś bezpowrotnie przeminęło. Więź z Tobą. Tamta ja, która zbierała informacje. Nie ma ich. Od zawsze byłam dla Ciebie obca, ale teraz i Ty stałeś się obcy dla mnie.

Przynajmniej jedno pozostało niezmienne. Wciąż lubisz pytać. Wielu ludzi pragnie dzielić przemyśleniami, brakuje im tylko pretekstu. Twoja dociekliwość stwarzała ten pretekst.

Osoby pytające są zwykle tymi, które nie chcą mówić o sobie. Wiem o tym, bo też dużo pytam. Różni nas jedynie to, że Ciebie naprawdę interesuje odpowiedź.

Przypominasz sobie, co było dalej?

Tak, nastąpił ten żałosny moment, w którym butelka zakręciła się wokół osi i wskazała na moje krzesło.

Spojrzeliśmy sobie w oczy. Oparłeś się o blat i spytałeś:
– Mam wrażenie, że cię znam. Skąd?

Zamiast coś wymyślić, pierwszy raz zapomniałam o wtapianiu się w tło. Im dłużej nie odpowiadałam, tym więcej dostrzegałam złośliwych uśmiechów. Dziewczyna siedząca obok pomachała mi dłonią przed nosem.
– Halo, odpowiadasz? Jeśli nie, to gramy dalej.

Chwyciła butelkę i nią zakręciła. Skupiałam się na ruchu szkła. Wirowało coraz szybciej i szybciej, tak szybko biło też moje serce.

Gdybym wtedy wyszła, nadal byłabym statystką, ale taką, która niepotrzebnie rzuciła
się w oczy. Odczekałam trzy rundy i dopiero wtedy skierowałam się do wyjścia.

Nie odpowiem na Twoje pytanie. Spróbuj mnie zrozumieć. Jeżeli to zrobię, informacja
wpadnie do właściwej szuflady w twoich wspomnieniach i zostanie zamknięta na cztery
spusty. Rozwiązane zagadki nie kuszą, a mnie za bardzo spodobała się rola bohaterki.

Pozwól, że w zamian udzielę Ci innej odpowiedzi. Kiedyś byłam statystką w Twoim śnie. Spotkałeś mnie, chociaż tego wyraźnie nie pamiętasz. Może potrąciliśmy się, gdy wychodziłeś ze sklepu. Może minęliśmy się w urzędzie, na ulicy albo przy uczelni.

Takie osoby jak ja łatwo się zapomina. Nie przygarniam do siebie spojrzeń innych. Pamiętam natomiast każdego, kogo obserwowałam: jego gesty, sposób mówienia, uśmiech,
oczy.

Nie wiesz, kim jestem, ale ja Cię znam. Pamiętaj o tym.

                                                                Anna Zborowska

 

W większości wypadków zamieszczając w WOBEC opowiadania staram się unikać komentarzy. Niech bronią się same, uważam. Tym razem jednak pozwolę sobie dorzucić kilka zdań. Pani Anna przysłała teksty swych dwóch opowiadań na pocztę redakcji. Podobno była jednym z uczestników jednej z wcześniejszych edycji konkursu Bolesława Prusa i jej opowiadanie otrzymało wyróżnienie. Przeczytałem nadesłane teraz opowiadania pani Ani z dużym zainteresowaniem. Mają swój klimat, widać, że autorka ma coś do powiedzenia i z sukcesem potrafi znaleźć dla wyrażenia swych myśli interesującą formę. Jest też bystrym obserwatorem ludzi i rzeczywistości… Ale to nie chęć podzielenia się z Państwem opinią na temat prozy pani Ani skłoniła mnie do napisania tych kilku zdań. Mamy jesień, czas gdy ogłaszałem kolejne edycje naszego konkursu. Na każdy spływało setki opowiadań, wiele bardzo dobrych, jak się dowiadujemy wielu naszych laureatów i nie tylko laureatów (wszelkie oceny są bowiem zawsze subiektywne i zapewne przeoczyliśmy wielu utalentowanych autorów) osiągało później i inne sukcesy literackie, wydawali zbiory opowiadań, wierszy, powieści… To wielka radość i satysfakcja, z drugiej jednak strony trud prowadzenia tego konkursu, jego koszty… bardzo znaczne jak na siły niewielkiej Fundacji. Zastanawiałem się, czy nie zawiesić nasz konkurs choćby na jakiś czas…, może na rok.

Dziękuję pani Anno, pomogła mi Pani podjąć decyzję. Dziś ogłoszę kolejną edycję naszego konkursu…

               Piotr Kotlarz

Obraz wyróżniający: Obraz PublicDomainPictures z Pixabay