Powyższą wypowiedź Dmitry Glukowsky’ego, znanego rosyjskiego pisarza, znalazłem na facebooku. Zamieścił ją Artur Nowaczewski, jako II artykuł z cyklu: „Rosyjscy pisarze o wojnie w Ukrainie” (cz. II). Początkowo, ucieszony tym, że oto znajduję przykład budzenia się z letargu rosyjskich pisarzy, zamierzałem tylko przytoczyć w WOBEC wypowiedź Glukowsky’ego, później jednak pomyślałem, że warto przyjrzeć się jej bliżej. Glukowsky, to przecież bardzo popularny w niektórych polskich środowiskach pisarz. Teraz, wobec wojny Rosji z Ukrainą zdecydowanie agresję swego państwa na inne niepodległe państwo potępia. Rozpoczęcie wojny porównuje z rozbiorem Polski w 1939 roku (może bliższym prawdzie byłoby tu określenie z najazdem hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji na ówczesną Polskę i jej okupacją). Nie czepiajmy się jednak szczegółów, sposobu wyrażania myśli. Ważne jest przecież to, że Glukhovsky nie ma dziś wątpliwości, że preteksty do wywołania obecnej wojny są całkowicie fałszywe. Pisze:
Jakiemukolwiek rozsądnemu człowiekowi żyjącemu w XXI wieku wyobrażenie sobie, że rozpocznie się wojna na pełną skalę, zwłaszcza rozpętana przez jedną stronę przeciwko drugiej stronie pod fałszywymi pretekstami, jest całkowicie niemożliwe i szokujące. Pomimo tego, że śledzę narracje polityki wewnętrznej i zagranicznej, śledzę je uważnie, nie mogę nie zauważyć że pogłębia się tyrania, a wolność jest tłumiona. Wydawało mi się jednak, że to wszystko jest postmodernistyczną grą w duchu Surkowskiego, to znaczy imitacją, a nie prawdziwą dyktaturą, udawanym ciemiężeniem, zabawą w ZSRR, stalinizm. I nagle wszystko staje się teraźniejszością i wszystko, czego się baliśmy i o czym rozmawialiśmy, staje się rzeczywistością. I okazuje się, że to nie paranoja i nie fantazja. To zaskakujące i bardzo złowrogie, bo stoimy u progu wydarzeń, które mogą całkowicie zmienić świat, a przede wszystkim życie w Rosji, nie mówiąc już o Ukrainie. Jest to typowy przykład drapieżnej zaborczej wojny, którą bez wątpienia można porównać z kampaniami hitlerowskimi, zajęciem Sudetów, operacją rozbioru Polski. I wydawało się, że nigdy nie znajdziemy się w takich realiach, że należą one do dawno zapomnianej przeszłości. Niemniej jednak ta rzeczywistość jest tu i teraz. Wojna jest bratobójcza, preteksty są fałszywe. Jestem bardzo przygnębiony i wstydzę się tego, co się dzieje. Chciałbym przeprosić Ukrainę jako naród za to, co im robimy. Nie wiem, co wszyscy powinniśmy zrobić. Kto tu wie? Przedstawiłem swoje stanowisko we wszystkich dostępnych dla mnie sieciach społecznościowych i próbuję komunikować się z moimi odbiorcami, aby przekazać swoje stanowisko.
Niestety, zarówno w polskojęzycznej, jak i w angielskiej Wikipedii nie znalazłem informacji o karierze zawodowej tego rosyjskiego pisarza po 2009 roku[1]. Nie wiem więc jaka była jego reakcja na wojnę w Gruzji, „Katastrofę Smoleńską”, zajęcie przez Rosję Krymu, wojnę hybrydową…, na stopniowy, ale ciągły rozwój rosyjskiego imperializmu. Tej polityce chcąc, nie chcąc Dmitry Glukowsky służył. Był wręcz w pierwszym szeregu jej beneficjentów.
Dziś mówi (przypomnę raz jeszcze): Pomimo tego, że śledzę narracje polityki wewnętrznej i zagranicznej, śledzę je uważnie, nie mogę nie zauważyć że pogłębia się tyrania, a wolność jest tłumiona. Wydawało mi się jednak, że to wszystko jest postmodernistyczną grą w duchu Surkowskiego, to znaczy imitacją, a nie prawdziwą dyktaturą, udawanym ciemiężeniem, zabawą w ZSRR, stalinizm. I nagle wszystko staje się teraźniejszością i wszystko, czego się baliśmy i o czym rozmawialiśmy, staje się rzeczywistością.
Czy inteligencja rosyjska naprawdę nie dostrzegała imperialnej polityki swego wodza? Nie widzieli, że jest to nie tylko prawdziwa, ale i okrutna dyktatura, której ofiary to nie tylko mordowani i aresztowani oraz zmuszani do emigracji politycy i oligarchowie, ale całe rosyjskie społeczeństwo.
Zresztą i inteligencja polska również często żyła w urojonym tzw. postmodernistycznym świecie. Wielu z naszych tzw. autorytetów też sądziło, że to tylko gra, że mają monopol na „mądrość”, często tylko bezmyślnie powtarzając nieprzemyślane treści głoszone przez rozmaite agentury wpływu. Naszą sytuację tłumaczyłem sobie tym, że droga do wolności nie jest aż tak łatwa, że dochodzi się do niej pokoleniami. Trudno z dnia na dzień przestać być „homo sovieticus”. Agenci i ich następcy nie od razu nauczą się myśleć samodzielnie. Okazuje się, że tak samo (a może i w większym stopniu) było w Rosji, z tym, że tam wydarzyła się rzecz jeszcze gorsza, a może tylko inna. Rosjanie uwierzyli w swoja wielkość. Nie tylko Putin poczuł się Piotrem Wielkim. Znalazło się też wielu, którzy pomyśleli, że wystarczą im okruchy z pańskiego stołu. Niestety, wielu naszych rodaków, wielu przedstawicieli naszych elit też tak sadziło. Nie docierało do nich, do wielu wciąż nie dociera, że tak zwane wielkości są tylko zwykłym wytworem propagandy. Niestety, dyktatury, ciemiężenie, są realne.
Na szczęście wygląda na to, że zabawa niektórych w wielką Rosję, czy innych w inne wielkie kraje, czy wielkie nacje, się kończy. Obecna wojna ukazuje, już ukazała niezależnie od jej wyników (a przecież długoterminowo Rosja i tak musi ją przegrać), jak pozorne były to wielkości, jak łatwo je pokonać, obalić. Wystarczy tylko, by większość z nas chciała żyć w Świecie wolnych społeczeństw. Obawiam się, że mimo tego, że Rosja wymieni swe elity władzy, wciąż pozostaną w niej ludzie o cechach sługusów. Aparatczycy, których celem będzie dalej tylko dorywanie się do pańskiego stołu. Szybko określą się, jako zwolennicy nowego. Skąd my to znamy? Niestety, obecne społeczeństwa wytworzyły zbyt wiele możliwości korzystania z tzw. synekur, z rozdawnictwa swoim naszego wspólnego dobra.
Cieszy to, że do części inteligencji rosyjskiej, a i polskiej dociera wreszcie to, jak bardzo się mylili, cieszę się, że na naszych oczach upada mit niezwyciężoności jakichś armii. Dobrze, że pan Dmitry Glukowsky dojrzał. Oby takich postaw było coraz więcej… chciałbym jednak, by postawy te były szczere… Czy takie będą, dowiemy się w przyszłości, może dostrzegą to dopiero nasze dzieci lub dopiero dzieci ich dzieci.
Piotr Kotlarz
[1] Dmitrij Głuchowski urodził się i wychował w Moskwie. Jego rodzina jest zaliczana do rosyjskiej inteligencji. Rozpoczął edukację w moskiewskiej szkole im. W. D. Polienowa z rozszerzoną nauką języka francuskiego. Już wtedy postanowił, że zostanie pisarzem. W wieku 15 lat wpadł na pomysł fabuły Metra 2033. W wieku 17 lat opuścił Rosję i przez cztery i pół roku mieszkał i uczył się w Izraelu, gdzie studiował na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. W latach 2002-2005, mieszkał we francuskim Lyonie, gdzie pracował dla ogólnoeuropejskiego kanału Euronews. Po tym okresie powrócił do ojczyzny, by rozpocząć pracę w świeżo utworzonym kanale telewizyjnym Russia Today. Przez trzy lata, jako akredytowany przy Kremlu dziennikarz, podróżował dookoła świata. Był korespondentem wojennym w Izraelu i Abchazji, pracował w Radio Rossiji (Радио России). Od 2007 do 2009 roku był prezenterem radiowym stacji Majak (Маяк). Od marca 2009 roku prowadzi popularnonaukową audycję Fantastyczne śniadanie (Фантастический завтрак) na internetowym kanale PostTV.
Obraz wyróżniający: Dmitry Glukhovsky podpisujący kopię Metro 2033 na SFeraKon 2012. Z Wikimedia Commons, wolnego repozytorium multimediów