Mieliście kiedyś tak, że po przeczytaniu jakiegoś dzieła, pomyśleliście o autorze: „Jaki to musi być fajny człowiek!”?
Właśnie z tą myślą kończyłam lekturę „Opowiadań i wiersza” autorstwa Zdeňka Svěráka – aktora, scenarzysty, pisarza, czeskiej dumy. Tym razem pan Svěrák podzielił się z czytelnikami niewielkim zbiorem opowiadań, który, jak twierdzi wydawnictwo Afera, powinien przypaść do gustu fanom słodko-gorzkiego czeskiego humoru. A jak to jest z ludźmi, którzy nie do końca czeski humor znają, ale bardzo chcieliby to zmienić? Już Wam opowiadam.
Na stronie wydawnictwa znajdziemy słowa samego autora na temat pozycji:
„Są tu opowiadania o różnym zabarwieniu. Najzabawniejsza jest być może Ruina (1963), najsmutniejszy Generał (2020). Jedne są z życia wzięte, inne zmyślone, lecz tak wiarygodnie, że nikt się nie zorientuje. Życzyłbym sobie, żeby odnaleźli Państwo w każdym z nich choć trochę humoru. Nie zawsze jest widoczny na pierwszy rzut oka, lecz mam nadzieję, że wszędzie obecny. Bez niego pisanie w ogóle nie sprawiałoby mi przyjemności”.
No to opowiedz mi o ludziach. O ich codzienności, bolączkach, tragediach i pytaniach, które stawia na ich drodze każdy dzień. Opowiedz o buncie i o tych, o których zapomina się jeszcze za życia. O śmierci i niespełnionej miłości. A na dodatek opowiedz mi o tym w taki sposób, żeby coś zakuło mnie w serce, ale na ustach majaczył uśmiech.
Wyobrażam sobie, że ktoś dał Zdeňkowi Svěrákowi właśnie takie zadanie, na koniec dodał: Dasz radę? Ten zaś odpowiedział mu krótko: Dam.
No i dał.
Osiem opowiadań i jeden wiersz – to niewiele. Jak to jednak powiadają mądrzy ludzie, nie liczy się ilość, lecz jakość. A ja muszę przyznać, że wprost przepadam za tekstami, które są zawiłe w swojej prostocie. Napisane inteligentnie i w taki sposób, że mimo uśmiechu na twarzy, na języku czuć gorycz. Takie są bowiem opowiadania Zdeňka Svěráka. Ironiczne, pełne czarnego humoru, ale i w jakiś sposób melancholijne. Autor pokazuje, że można mówić o trudnych tematach w sposób lekki, zwyczajnie zabawny. Jednocześnie daje odbiorcom do myślenia, nakazuje doszukiwać się drugiego dna, wyciągać wnioski. Jego puenty są po brzegi wypchane mądrością. Takie historie aż chce się czytać.
W tym zbiorze nie znajdziemy zawiłych opowieści, w których bohaterowie wystawiani są na próby, zmuszani do przekraczania własnych granic, uratowania świata. Nie, nic z tych rzeczy. Autor wydziera pojedyncze sceny z codzienności. Z codzienności, która na pierwszy rzut oka nie robi na nikim większego wrażenia, a jednak pokazuje, kim naprawdę jesteśmy. Svěrák w sposób komiczny wytyka nasze małe potknięcia i wady, jak chociażby w historii pewnego młodego kierowcy, który od pierwszego wejrzenia zakochał się w nieznajomej i tak bardzo pragnął się z nią związać, że powoli tracił to, kim sam był. Albo w opowieści o zecerze zamieszanym w poważne przestępstwo czy przewodniku, który lubił koloryzować rzeczywistość…
No i wspomniany w samym tytule wiersz. Napisany w 1989 roku, przepowiadający upadek systemu. Choć autor podkreślił, że poezja nie jest jego konikiem, w tym jednym wypadku poczynił wyjątek. Dobrze się stało, bo u mnie ten tekst spowodował ciarki i pustkę w głowie. Akurat on z humorem ma niewiele wspólnego, ale to dobrze. Jako ostatnia pozycja w tym zbiorze, stanowi prawdziwą wisienkę na torcie.
Jaki więc jest werdykt? Czy ktoś, kto niewiele wie o czeskim humorze, dostrzeże słodko-gorzkie walory tego zbioru?
Z pewnością ta pozycja pomoże odbiorcy odkryć, czym w ogóle się ten humor charakteryzuje. Mnie lektura „Opowiadań i jednego wiersza” sprawiła przyjemność. Nie wybuchałam śmiechem ani nie roniłam łez ze wzruszenia, a mimo to czerpałam z lekkości i błyskotliwości opowiadań. Czy zostaną ze mną na dłużej? Być może niektóre z nich tak. Nie żałuję jednak czasu poświęconego lekturze, tak samo jak nie żałuje się przelotnych znajomości, które, choć szybko przeminęły, to również wzbogaciły nas w pozytywne doświadczenia.
Justyna Luszyńska
Justyna Luszyńska jest pisarką, anglistką i miłośniczką herbaty. Pisze powieści („Będę czekać całą noc”, „Łączy nas nienawiść”), prowadzi swoją stronę (www.pisadlo.pl) oraz działa na Instagramie, na którym albo nakleja plasterki na dusze (@pisadlo_luszynska), albo uczy siebie i innych o tym, jak pisać dobre książki (@j.luszynska).
Poza tym buduje kampera, którym chce jeździć po świecie, je naleśniki z masłem orzechowym i kocha wiosnę, między innymi dlatego, że wtedy kwitną bzy. A kiedyś zamieszka blisko gór, bo ciągnie ją do nich jak cholera. Wiadomo? Może w poprzednim wcieleniu była jedną?