Opowiadanie-Patrycja Kuliś „Niebo z milionem gwiazd”ak tylko weszłam do kawiarni, zauważyłam, że zamiast mojej ulubionej kelnerki Marty, pracowała dzisiaj jakaś młoda dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. (…)

0
415

Patrycja Kuliś

Niebo z milionem gwiazd

Jak tylko weszłam do kawiarni, zauważyłam, że zamiast mojej ulubionej kelnerki Marty, pracowała dzisiaj jakaś młoda dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że jakiś tydzień temu, kiedy byłam tu ostatni raz, moja koleżanka wspominała coś o zasłużonym urlopie. Poprawiłam torbę na ramieniu i podeszłam do nieznajomej.

– Dzień dobry! – przywitałam się.

Dziewczyna spojrzała na mnie dużymi, niebieskimi oczyma i delikatnie się uśmiechnęła.

– Dzień dobry! – odpowiedziała. Miała naprawdę miły głos. – Co podać?

– Kawę. Czarną bez mleka.

Nowa kelnerka skinęła głową i zabrała się za przyrządzanie napoju, a ja ruszyłam w stronę mojego ulubionego stolika. Znajdował się on w samym kącie kawiarni. Miałam stąd doskonały widok na innych gości. Uwielbiałam przychodzić tutaj przed zajęciami na uczelni, a gdy kończyłam o w miarę przyzwoitej porze jak dzisiaj, również i po nich. Zajmowałam zawsze to samo miejsce i za każdym razem zamawiałam tylko kawę. Czasami rozmyślałam, obserwując z daleka ludzi, i wyłapując jakieś strzępki z prowadzonych przez nich rozmów, ale zdarzało się również tak, że zabierałam ze sobą jakąś książkę, aby po prostu poczytać.

– Proszę – głos nowej kelnerki wyrwał mnie z zamyślenia.

Postawiła przede mną duży kubek czarnej jak smoła kawy. Kątem oka zauważyłam, że biały mankiet bluzki, którą miała na sobie, delikatnie podjechał do góry, odsłaniając tym samym siateczkę cienkich, zaczerwienionych linii pokrywających nadgarstek dziewczyny.

Kiedy zorientowała się, gdzie patrzę, gwałtownie obciągnęła rękaw. Jej twarz zrobiła się biała jak papier, a oczy zaszkliły.

– Ja… – zaczęła drżącym głosem. – Muszę obsłużyć nowych klientów – rzuciła jednym tchem i jak najszybciej oddaliła się od mojego stolika.

Przez chwilę gapiłam się tępo w parujący ciemny napój. Powinnam za nią iść? Powiedzieć coś, czy zostawić ją w spokoju i odejść? Mimowolnie zaczęłam pocierać własny nadgarstek. Czułam pod palcami zgrubienie, które miało tam już pozostać na zawsze i przypominać mi kim byłam. A co jeśli ona też potrzebuje pomocy tak, jak ja jej potrzebowałam?

Powoli upiłam łyk gorącej kawy. Poczułam jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. Zerknęłam na młodą kelnerkę. Wyglądała na szczęśliwą. Obsługiwała już trzeci stolik, a twarz rozświetlał jej szeroki uśmiech. Po wcześniejszym zdenerwowaniu nie pozostał ślad. Poruszała się z niesamowitą gracją; jakby jej stopy nie dotykały podłogi. Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy uświadomiłam sobie, że może być niewiele starsza ode mnie. Odwróciłam wzrok i znowu skupiłam się na parze wydobywającej się z kubka.

Spróbowałam wrócić do czasu „przed”. Tak go nazywałam. Wszystkie złe rzeczy, które mi się wtedy przytrafiły, wszystkie okropne myśli, które kotłowały się w mojej głowie, wszystkie krzywdy, które sobie wtedy zadałam – to był czas „przed”. Teraz jest czas „po”. Po terapii, po lekach, po depresji – po wszystkim, co złe.

Czy ja też tak dobrze ukrywałam to, że krzywdzę siebie, jak ta młoda dziewczyna? Bluzki z długimi rękawami, maska z uśmiechem na twarz, głowa uniesiona wysoko – tyle wystarczyło, aby się zakamuflować przed wszystkimi. Gdyby nie to, że podwinął jej się rękaw, pewnie nawet nie zauważyłabym, że coś ją dręczy. Tak jak pozostali ludzie wypiłabym kawę, zapłaciła, i wróciła do zacisza własnego domu. Ale stało się – przez przypadek ujrzałam jej wnętrze. Nie mogłam odpuścić, jeśli wiedziałam, że na tych kilku cięciach się nie skończy.

Wstałam od stolika i podeszłam do kontuaru, za którym stała dziewczyna. Zapłaciłam za kawę, nie zapominając o zostawieniu napiwku. Kelnerka wzięła ode mnie pieniądze, starannie unikając mojego wzroku. Zauważyłam, że delikatnie trzęsie się jej dłoń.

– Możemy porozmawiać? – zapytałam najbardziej przyjacielskim tonem, jaki byłam w stanie z siebie wydobyć. – Mam na imię Daria.

– Nie mam czasu. Pracuję – odparła. Rzuciła mi przelotne spojrzenie i zajęła się zaparzaniem kawy.

Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, dlatego postanowiłam przejść do planu B.

– Mogę ci coś pokazać?

To pytanie przyciągnęło jej uwagę. Skupiła spojrzenie na mojej twarzy, ale kiedy zauważyła, że podwijam rękawy czarnego swetra, wstrzymała oddech. Czułam jak pieką mnie policzki, kiedy z przerażeniem przenosiła wzrok z jednej ręki na drugą. Wiedziałam jak to wyglądało – dwie grube, białe blizny, biegnące wzdłuż nadgarstków, mówiły chyba aż za wiele.

Kiedy dostrzegłam, że w jej oczach pojawiły się łzy, zakryłam ślady przeszłości wyryte na skórze i opuściłam ręce.

– Na pewno nie chcesz porozmawiać?

– Za piętnaście minut kończę – powiedziała drżącym głosem. Cały czas unikała kontaktu wzrokowego. – Przepraszam, że byłam niemiła. Jestem Ola.

– Poczekam przy swoim stoliku. Naprawdę chcę tylko porozmawiać, nic poza tym.

Minęło dwa lata, odkąd próbowałam się zabić. Od tamtej pory tylko lekarze, terapeuta i rodzice widzieli moje blizny. Ola była pierwszą obcą osobą, przed którą je obnażyłam.

Po piętnastu minutach lokal opustoszał, a niebieskooka kelnerka opuściła rolety i zmieniła napis OTWARTE na ZAMKNIĘTE. Wolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Dopiero teraz poczułam, że się denerwuję. Nigdy nie udzielałam nikomu rad. Nie miałam pojęcia, czy w ogóle potrafię.

Ola zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Rękaw znowu delikatnie podjechał jej do góry, ale tym razem go nie poprawiła. Przyglądała mi się uważnie, jakby nie wiedziała, czy powinna mi zaufać, czy wstać i uciekać jak najdalej stąd.

– Chcesz porozmawiać o moich bliznach, prawda? – Jej głos brzmiał łagodnie.

– Tak – odparłam. – Chcę porozmawiać o tym, dlaczego robisz sobie krzywdę.

Kiedy wypowiedziałam słowo „krzywda”, uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Zaczęła nerwowo przygryzać dolną wargę.

– Te ślady na nadgarstkach, które mi pokazałaś… – Jej wzrok znowu spoczywał na mnie. – Są większe i grubsze niż moje… To znaczy, że…

– Chciałam się zabić – dokończyłam za nią. – A ty? Myślałaś o tym?

Jej blade policzki natychmiast oblały się rumieńcem.

– Czasami o tym myślę – oznajmiła ściszonym głosem, jakby bała się, że ktoś może nas podsłuchiwać. – Zazwyczaj kiedy, no wiesz, robię to, czuję się wolna i spokojna, a potem gdzieś z tyłu głowy, słyszę jakiś cichy głosik, który mówi, że tych kilka małych nacięć nie wystarczy, że muszę zrobić krok naprzód i skończyć to raz na zawsze.

Widziałam, że czuła się zawstydzona, kiedy to mówiła. Ja też byłam zażenowana, kiedy pierwszy raz opowiadałam o tym, dlaczego próbowałam odebrać sobie życie.

– Od czego próbujesz uciec?

– Rok temu zmarła moja mama. Długo chorowała na raka. Codziennie obserwowałam jak znika kawałek po kawałku i nic nie mogłam z tym zrobić. Po jej śmierci tata zatracił się w pracy, a ja odkryłam, że jeśli zadaję sobie ból, po wszystkim czuję wyciszenie i jakby ulgę. Nie umiem tego wyjaśnić. Wiem, to głupie…

Po jej policzku spłynęła łza. Żal ścisnął mnie za gardło i czułam, że za chwilę sama się rozpłaczę.

– To nie jest głupie – udało mi się to jakimś cudem wypowiedzieć i się nie rozkleić.

Ola rzuciła mi zdziwione spojrzenie.

– Po rozwodzie moich rodziców wylądowałam u taty, bo mama wolała piąć się po szczeblach kariery, a ja byłabym ciężarem, gdybym została u niej. Trafiłam do nowej szkoły, musiałam odnaleźć się wśród nowych ludzi. – Kiedy to powiedziałam, wspomnienia z tamtego okresu zalały mnie jak wodospad. – I wiesz co? Było strasznie. Nie potrafiłam się tam odnaleźć. Nie dogadywałam się ze znajomymi, którzy z czasem zaczęli dokuczać mi, przez to, że nie chodziłam z nimi na imprezy i byłam po prostu dziwna. Z trudem wychodziłam z domu. Nic mi nie wychodziło, a potem pomyślałam sobie, że lepiej byłoby gdybym umarła.

Oczy Oli znowu zaszły łzami. Wiedziała jak kończy się ta opowieść.

– A twój tata? – zapytała, pociągając nosem. – Nie martwiłaś się, że zostanie sam?

– Wiesz, kiedy już zaczynasz myśleć o śmierci, zamieniasz się w straszną egoistkę. Ja pomyślałam w tamtym momencie, że jeśli zniknę, wszystkim wyjdzie to na dobre. Poza tym byłam pewna, że nikt nie zauważy, że mnie nie ma. Kiedy gaśnie gwiazda, to nikogo to nie obchodzi, bo na niebie jest jeszcze milion innych gwiazd. Chciałam po prostu zejść wszystkim z drogi. Przestać im przeszkadzać.

Ola znowu pociągnęła nosem. Szybko otarła policzki, które po chwili znów były mokre.

– Nie udało ci się zniknąć. Ktoś jednak zauważył że brakuje jednej gwiazdy na niebie – Uśmiechnęła się przyjaźnie.

Ja również się rozchmurzyłam, kiedy usłyszałam, że użyła mojej metafory.

– Tak, ktoś zauważył – odparłam. – Tamtego dnia mój tata urwał się wcześniej z pracy. Chciał spędzić trochę więcej czasu ze mną. To był dzień moich siedemnastych urodzin. Myślałam, że zapomniał, ale on miał dla mnie nawet prezent. A ja leżałam i wykrwawiałam się w łazience. Znalazł mnie i uciskał rany do przyjazdu karetki. Uratował mi życie.

Ola przesunęła palcami po swoim nadgarstku. Blizny były niewielkie, ale było ich naprawdę sporo. Kiedy się im dłużej przyglądało, przywodziły na myśl pajęczą sieć.

– Nikt nie zauważył, że sobie nie radzisz?

Pokręciłam głową.

– Nikt. Byłam dobra w maskowaniu uczuć. Jak ty – spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. – Tak, właśnie to mam na myśli.

– Strasznie się wystraszyłam, kiedy zobaczyłaś moją rękę – wyznała. – Tylko słabi robią sobie krzywdę… albo psychiczni.

– Nie, nie słabi, ani psychiczni – zaprzeczyłam natychmiast. – Tylko ludzie, którzy byli silni zbyt długo.

– Nie wiem, co mam robić – wyszeptała. – Ten uśmiech na twarzy czasami męczy, ale ja nie chcę pokazywać, co jest pod nim. Gdyby mój tata się dowiedział…

– Jeśli chcesz pomocy, mogę dać ci numer do mojego terapeuty. Bardzo mi pomógł, kiedy…

– A ty? – przerwała mi.

Zmarszczyłam brwi. To pytanie mnie zaskoczyło.

– Ja?

Potwierdziła skinieniem głowy. W jej oczach dostrzegłam iskierki podekscytowania.

– Kiedy zobaczyłaś, co sobie robię, nie zignorowałaś tego. Nie nabrałaś się na uśmiech. Zostałaś tu i opowiedziałaś mi swoją historię. Wiem, że to nie było łatwe. Nawet mnie nie znasz, ale i tak chciałaś pomóc.

– Chcesz żebym dalej ci pomagała? – zapytałam niepewnie.

Ola energicznie pokiwała głową.

– Fajnie by było, gdybyś czasami wpadła i ze mną pogadała. A co do tego… – zerknęła na swoje blizny. – Powiedziałaś, że twój tata cię znalazł. Gdyby mój mnie znalazł… Nie mogę mu tego zrobić. Trzymał mamę za rękę, kiedy umierała. Nie myślałam o tym do tej pory, ale nie chcę go skrzywdzić. Mama by tego nie chciała. Nie chcę jej zawieść…

Sięgnęłam do torby po kartkę i długopis. Szybko nabazgrałam na niej kilka cyfr i podałam Oli.

– To mój numer. Jeśli poczujesz, że tego potrzebujesz, zadzwoń.

Wzięła kartkę i szeroko się uśmiechnęła.

– Dziękuję.

Byłam z siebie dumna, że odważyłam się na tę rozmowę. Gdzieś wewnątrz czułam rosnącą radość. Ktoś kiedyś uratował mnie, a teraz ja odpłacałam się tym samym.

Blizny z moich nadgarstków nigdy nie znikną. Zawsze będę ukryte pod przydługimi rękawami, poza zasięgiem obcych spojrzeń. Dla wszystkich, zarówno Ola jak i ja, będziemy tylko kolejnymi beztroskimi dziewczynami, przed którymi świat stoi otworem. Dwie jaśniejące gwiazdy pośród miliona innych. Jednak teraz wiedziałam, że gdy my zgaśniemy, ktoś na pewno zauważy.

Kilka słów od autora: Patrycji Kuliś

Przygodę z pisaniem zaczęłam już w czwartej klasie szkoły podstawowej. Byłam wtedy zagorzałą fanką polskich seriali, więc oglądałam je z wypiekami na twarzy. Kiedy któryś z odcinków mi się nie podobał, układałam do niego własny scenariusz, co z czasem dawało całkiem nową historię.

Wszystko, co pisałam, lądowało w szufladzie. Dopiero niedawno wpadłam na pomysł, żeby założyć bloga, gdzie umieszczam swoje prace:

http://bezczytanianiemamarzen.blox.pl/html

W wolnym czasie oprócz pisania, dużo czytam. Przeważnie są to książki fantasy, bo takie kocham najbardziej.”