O roli poety i poezji w wierszu NIGDY NAPRAWDĘ Stanisława Barańczaka / Maja Myślińska

0
730

Stanisław Barańczak wraz z żoną Anną (1995).

Filozofowie idealizmu niemieckiego – Friedrich Schelling i Schlegel wprowadzili do literatury pojęcia poety i poezji romantycznych. Zgodnie z ich założeniami poeta był jednostką, która miała unosić się ponad wszystkimi, jakby była niedotkniętą istotą zbliżającą się do absolutyzmu. Taki sposób kreacji artysty prowadził do stwierdzenia, że nie obowiązują go ziemskie prawa, społeczne konwenanse, gdyż on jest ponad nimi, co wynikało de facto z obecnego wówczas indywidualizmu. Z kolei poezja romantyczna miała za zadanie nie tylko złączenie wszystkich dotąd rozdzielonych gatunków, lecz również zbliżyć ją z innymi dziedzinami, takimi jak: filozofia i retoryka. Miała dalej łączyć ambiwalentność – poezję i prozę, genialność i zarazem krytykę. Stała się również zwierciadłem epoki, obrazem otaczającego ludzkość świata. I co najważniejsze, prowadziła do doskonałości, jaką mógł osiągnąć przy pomocy owej twórczości. 

Romantyzm nie pozostał niezauważony przez kolejnych twórców. Założenia filozofów przedromantycznych wpłynęły na periodyzację literatury, na jej kształt, również tej polskiej. Coraz to nowsze idee opierały się na tym, co już było, a więc właśnie na filozofiach Schellinga i Schlegla. 

To nie jest jedyny etap w literaturze, który zasługuje na przywołanie. Można rzecz jasna wskazać, choćby jeszcze parę przykładów. Pierwszy z nich, pozytywizm skupiający się na kluczowym pojęciu, jakim jest utylitaryzm; modernizm i poszukiwanie ukojenia w słowach poetyckich – zwłaszcza na niejednorodnie rozumianej erotyce (jako możliwość uwolnienia się z epokowej dekadencji, szukanie niezaznanego szczęścia w kontakcie fizycznym – choćby wiersz Kazimiera Przerwy-Tetmajera Lubię, kiedy kobieta) i nareszcie (paradoksalnie) okres wojenny, przynoszący wiele wybitnych utworów próbujących poradzić sobie z ciążącym na wszystkich strachem o własne życie, o przyszłość, o niechybną śmierć czekającą zza rogu, jakby tylko oczekiwała na zrobienie kroku naprzód, by się niespodziewanie pojawiła.

Każda z epok przyniosła literaturze jakiś istotny wkład – okres przedromantyczny
(w Niemczech określany mianem: Durm und Strang) ukształtował pojęcia poezji i poety, które z czasem nieco się przeobraziły, lecz zachowały pierwotny wzorzec. Epoka niepoetycka z kolei wprowadziła codzienność, jakiej wcześniej nie propagowano. Wszystko koncentrowało się wokół tego, co niesie ze sobą zwykłe życie, a do tego nieidealizowane. Modernizm i słynna wówczas chłopomania. Okres wojenny i pojawienie się słynnych generacji młodych ludzi. Grupa Skamandrytów i ich pochwała dla rozwoju, czy wszystkim znane Pokolenie Kolumbów. Jarzmo wszystkich tych epok można odnaleźć w literaturze współczesnej. Wszystkie jednak koncentrują się wokół poety i poezji.

Skąd taka pewność? Widać to, choćby na przykładzie wiersza Nigdy naprawdę Stanisława Barańczaka, który porusza problem istotny z punktu widzenia współczesnych autorów, a przede wszystkim współczesnego dorobku literackiego. Nie oznacza to jednak, że to jedyny poruszany wątek. Stanowi on zaledwie jedną część z wielkiej całości, na którą należy przynajmniej zwrócić minimalną uwagę, kątem oka spojrzeć na to, co literatura promuje. 

Ze względu na lapidarność i konieczność powracania do treści owego wiersza, warto przytoczyć go w całości:

Nigdy naprawdę nie marzyłem, nigdy
nie żarły mnie wszy, nigdy nie zaznałem
prawdziwego głodu, poniżenia, strachu o własne życie:

czasami się zastanawiam, czy w ogóle mam prawo pisać.

[Nigdy naprawdę [w:] Stanisław Barańczak 159 wierszy, Wydawnictwo Znak, Kraków 1990].

Na pierwszy rzut oka rzuca się tytuł przykładu prozy poetyckiej – Nigdy naprawdę, stanowiącego fragment utworu i wskazujący na najistotniejszą powtarzającą się w nim kwestię. Pytania, jakie należy zadać, brzmią następująco: jaki jest jej cel, zamierzenie? Co Barańczak chciał przez to czytelnikom przekazać? Odpowiedź na te zagadnienia wydaje się być doprawdy krystaliczna.

Przede wszystkim autor chce przekonać czytelnika o słuszności, wskazanie na wagę wypowiadanych (pisemnie) przez niego słów, o czym świadczy chociażby słowo naprawdę. Aby bardziej zobrazować to, warto przywołać tutaj przykład z użyciem tego słowa, by wybrzmiała to jego intonacja w innym kontekście: Naprawdę posprzątałam pokój. Naprawdę pomogłam starszej babci. Naprawdę odrobiłam zadanie domowe, itd. Co warto zauważyć – niewątpliwie dominuje tutaj funkcja perswazyjna. Wydaje się nawet, iż Barańczak zwraca się do czytelników, którzy nie umieją uwierzyć w jego słowa. Czy jednak jest to sens całego utworu? Bynajmniej nie, a taka lakoniczna analiza jest jednak zbyt powierzchowna i nie wyczerpuje znamion interpretacyjnych utworu. Warto jednak zacząć od początkowych wersów.

Podmiot liryczny wydaje się tłumaczyć przed innymi, jakby zrobił coś niewłaściwego – czy brak marzeń i życie realistyczną wizją świata, niedoświadczenie nieprzyjemnych doświadczeń, życie bez ubóstwa, z jakim wielu musiało się mierzyć, może być czymś złym? Owe pytania jednak sprowadzają się do kluczowego zagadnienia, które jest poruszane w całym utworze: czy poetą (albo szerzej znaczeniowo: artysta) może być tylko ten, kto przeżył coś w życiu? Wydaje się, że osoba mówiąca przeczy temu założeniu, jakby chciała wskazać na inne aspekty związane z twórczością literacką. Wobec tego: czym jest poezja? I kim jest twórca poezji?

Mówi się wielokrotnie i przypomina nie raz, że poeta pisze o tym, co sam przeżył. Dzieli się swoimi przeżyciami z odbiorcami jego dzieł, którzy mogą doświadczyć podobnych uczuć, jak on w tej sytuacji. Wówczas odnajduje się źródła biograficzne, które wskazują na owe dzielenie się odczuciami. W takim wypadku artysta (w znaczeniu twórcy poezji) koncentruje się wokół: ja, moje, mojego, mojemu, mojej. Moje uczucia, moje myśli, moje pragnienia, moje żądze. Inny wiek, inny sposób myślenia. Poeta już nie powinien skupiać się na sobie w utworach, lecz opisywać to, co się dzieje w społeczeństwie. Ma być bacznym obserwatorem ludzi i zauważać nieprawidłowości, jakie mają tam miejsce. Jego rolą jest szeroko pojmowany utylitaryzm – dobro moje jest dobrem ogółu. Niemoralne było wtedy troszczenie się o samego siebie. Przychodzi dalej powrót myśli romantycznej, która ponownie przeobraża kreację poety i rolę poezji. I znów epoka skupiona wokół uczuć i metafizyki. Wszystkie te czynniki zniekształcają jednak obraz poety, tworząc dysonanse między poszczególnymi częściami. Która więc wersja jest poprawna? 

Barańczak próbuje odpowiedzieć na pytanie o istotę poety, o jego miejsce w świecie, o to, co należy do jego zadań, czy poetą jest tylko ten, co dzieli się własnymi uczuciami? Pytań jest znacznie więcej, a odpowiedzi na nie tak niewiele… 

Poddaje on krytycznej analizie stereotypy i wskazuje na to, na co powinno (i on sam powinien) zwracać się uwagę. Jest to odwieczny problem, który nurtuje nie tylko Barańczaka, ale wszystkich twórców, którzy zastanawiają się nad swoimi tekstami, dopatrując się w nich pewnych nieścisłości. 

Literatura nie może być schematyczna, a poezja – schematem, jakim wszyscy mają się posługiwać. To sztuka. Sztuka wymaga indywidualnego podejścia. 

Barańczak nie tylko koncentruje się wokół prywatnych doznań, lecz także chodzi tutaj o doświadczenia wojenne, których nie przeżył i to nieprzeżycie staje się powodem jego niepewności wobec tego, czy ma prawo zaistnieć w literaturze, a więc tworzyć. O tym świadczą fragmenty: nigdy / nie żarły mnie wszy [i] nigdy nie zaznałem / prawdziwego głodu, poniżenia, strachu o własne życie. Staje się to poniekąd paradoksem. Podmiot, nie poruszając tematyki wojennej, porusza je w całym tego słowa znaczeniu. 

Głód, strach o własne życie to cechy typowe dla czasów wojen. Nie chcąc omawiać tego tematu – bo trudny, bo, wydawałoby się, niezwiązany z osobą mówiącą (ślady wojny pozostają jednak w literaturze do teraz), bo zostają uwypuklone doświadczenia wojenne, bo nie koncentrują się na mnie jako twórcy.

Tutaj pojawia się kolejne pytanie: czy autor, który ma świadomość o przeszłości, powinien się tylko na tym skupiać i tylko to opisywać? Odpowiedź można odnaleźć w kolejnym wersie – czasami się zastanawiam, czy w ogóle mam prawo pisać. Pojawia się kwestia kryzysu twórczości; degradacji, kiedy traci się wiarę w swoje możliwości twórcze. I dalej, poczucie, że nie spełnia się jako poeta; poeta, odszczepieniec jako twórca poezji. Czy ową osobą jest tylko ten, kto wybija się wśród innych? A poezja bliska absolutu? Czy może poetą jest ten, który spełnia się społecznie, a jego twórczość dotyka tematów aktualnych? Służy jedynie społeczeństwu? 

Te pytania zadaje Barańczak wszystkim czytelnikom, zastanawiając się, czy on jako twórca, człowiek nie chcący zachowywać schematyzmu, choć z drugiej strony go stosując, może być odbierany przez innych jako poeta? Czy ma prawo pisać i tym samym wyrażać własne stanowisko? Istnieją zasady, jakimi mają charakteryzować poetę? Kim on jest i do czego służy jego działalność literacka?

Niejednoznaczność pytań mnożących się w lapidarnym i do tego zwięzłym wierszu nie kończą się jedynie na części literackiej – przede wszystkim słowach, lecz również na pojawiających się zabiegach literackich. Są więc to przede wszystkim powtórzenia, nadające całemu utworowi dość osobliwą wymowę – można odnieść wrażenie, że jest to nie tylko skierowane do innych ludzi, ale przede wszystkim do siebie – Barańczak zadaje poniekąd sobie owe pytania i ze sobą przeprowadza dyskusje, jakby była to próba utwierdzenia się w tym, iż jest to słuszna droga pomimo tego, że nie jest się jak każdy. Czasem warto przecież płynąć pod prąd… 

Warto jeszcze zauważyć pojawiającą się przerwę pomiędzy dwoma częściami, co może sugerować, iż powinno pomiędzy poszczególnymi częściami być coś jeszcze, ale tego nie ma. Czytelnik musi się w ten sposób domyślić, co ma autor na myśli. Jest to próba uchwycenia tego, czego nie da się powiedzieć.

Ostatni wers jednak wzbudza skrajne odczucia i wyraża w pewien sposób pesymizm i poczucie niepasowania do tego, co promowała wówczas literatura. Jest on jednak na tyle wieloznaczny, że warto również przedstawić go na płaszczyźnie językowej, co pozwala dogłębniej pojąć omawianą treść. Należy jednak zacząć od pojawiającego się we wcześniejszym wersie dwukropka, który można rozumieć w różnorodnym sposób. 

Podstawowym jego znaczeniem jest wyszczególnienie danej partii treści (co wynika z wcześniejszego tekstu), w tym wypadku: czasami się zastanawiam, czy w ogóle mam prawo pisać, jakby stanowiło to główną część rozważań, na którą trzeba zwrócić uwagę w pierwszej kolejności. Dwukropek również pełni funkcję prozodyczną, gdyż podczas czytania tekstu, konieczne jest zawieszenie nad tym głosu. Wydaje się więc, że ta część, stanowiąca zaledwie fragment całego wiersza, jest najbardziej pesymistyczna z całej reszty. 

Podmiot liryczny stwierdza, że powątpiewa w sens tego, co robi, jakby ktoś odgórnie zakazał mu uprawianie tego rzemiosła, odbierając mu możliwość kształtowania się. To prawo do pisania może także wynikać z czasów, w jakich Barańczak żył. Wówczas literatura skupiona była przede wszystkim wokół tematyki pozornie zwyczajnej, lecz był to sposób wypowiedzenia się na tematy aktualne – zwłaszcza polityczne. PRL charakteryzował się własnymi prawami. Barańczak w wielu swoich tekstach poruszał tematykę związaną z latami jego życia, choć mimo wszystko stworzył własną koncepcję poezji, choć był on takim „odludkiem” pośród innych twórców, którzy reprezentowali inny rodzaj twórczości. 

W utworze można dopatrywać się jeszcze jednego, bardzo ciekawego zresztą zabiegu literackiego, które poszerza znacznie trop interpretacji. Nie marzyłem, nie żarły, nie zaznałem, zastanawiam i mam. Jak można zauważyć, pojawiają się dwa czasy – czas przeszły i teraźniejszy. 

Czas przeszły odnosi się zapewne do tego, co było kiedyś, a więc niewątpliwie do stereotypów, które pojawiały się w literaturze – stereotypowe spojrzenie na rolę poety i poezji, niemające jednak w sobie nic do końca z tego, co Barańczak chce pokazać. Jest to przeszłość – to, co już się wydarzyło, ale to, co ma wpływ na autorskie teraz

Czas teraźniejszy jednak dotyczy sfery współczesnej, co dogłębniej uzasadnia słuszność stwierdzenia o aktualności tego problemu, który może przecież dotyczyć wszystkich twórców.  

Barańczak w nieoczywisty i niebanalny sposób omawia problem ponadczasowy, a więc nieograniczony, który trwa i będzie trwać wiecznie i przy tym równie wiecznie będzie zastanawiać ludzi – nie kilku, setkę, czy tysiąc, ale miliony. Nie jest to jednak proste zagadnienie, jakie sprowadzałoby się do zaledwie kilku zdań, opartych na równoważnikach zdań. Autor, zastawiając ze sobą pewne stereotypy z liryczną sytuacją, próbuje wprowadzić czytelnika w swój świat. Chciał on, poprzez takie zobrazowanie problematyczności poruszanego zagadnienia, przedstawić złożoność tego problemu, wskazać na jego paradoksalność i wieloznaczeniowość – nie można przecież odnieść się do niego w jednych, podstawowych ramach, o czym świadczy pojawiające się w utworze pytanie i jego nieścisłość: czy podmiot liryczny ma prawo pisać? Jednak jak mawiali starożytni – wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak też wszystko sprowadza się do kluczowego pytania: jaka jest więc rola poety i poezji według Barańczaka?

                                                                  Maja Myślińska

 

Obraz wyróżniający: Stanisław Barańczak wraz z żoną Anną (1995). Autorstwa Mariusz Kubik, http://www.mariuszkubik.pl – own work, http://commons.wikimedia.org/wiki/User:Kmarius, CC BY-SA 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1821285