O poezji Mieczysława Czychowskiego / Stanisław Gostkowski

0
988

W poezji Mieczysława Czychowskiego katastroficzna wizja świata stanowi antynomię świata dobroci i spełnionej arkadii. Dlatego też podmiot Czychowskiego jest wewnętrznie rozdarty, targany sprzecznościami, zdeterminowany myślą o śmierci. Zauważa się tu podobieństwo do wyobraźni człowieka baroku pogodzonego przez przerażenie ze śmiercią. Barok zresztą pojawia się również u Czychowskiego na płaszczyźnie języka, który jest zagęszczony, zmetaforyzowany, utrzymany w duchu estetyki siedemnastowiecznej. Odczytać tu również można przesłanki filozofii egzystencjalnej, a także zafascynowanie turpizmem, którego na naszym rodzimym gruncie wyznawcą był Stanisław Grochowiak.

„Sąd ostateczny Czychowskiego” rozgrywa się na ziemi w krajobrazie ociekającym krwią mordowanych owiec, wśród płonącego ognia i dymu. Czychowski łączy w swej poezji wątki eschatologiczne z problemami, które najbardziej go nurtują, tutaj na ziemi, ludzką głupotą, znieczulicą na fałsz, obojętnością na ból drugiego człowieka, przekupstwem w sądach, sprzedajnością w szpitalach.

W świecie wiecznie spóźnionej sprawiedliwości, gdzie rządzą cynik, błazen i cyrkowiec, dzieją się sceny dantejskie. Lekarze biegli w medycynie czekają z niepokojem, czy robactwo zdąży zeżreć trupa, nim zapadnie wyrok skazujący, a panowie w białych rękawiczkach przychodzą na brzeg jeziora oglądać rozdęty brzuch topielca, odwiązując mu ciężarek przywiązany do języka. Nie jest to już Sąd ostateczny Memlinga z Chrystusem siedzącym na tęczy, św. Michałem trzymającym wagę, piekłem i rajem, lecz poetycka transformacja samego motywu sądu i sprawiedliwości. Atak Czychowskiego często wymierzony jest w konkretne i pojedyńcze jednostki społeczne, a nie uogólniony przeciw wszystkim i wszystkiemu – „cynik. błazen, cyrkowiec” występują w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej. Nie możemy wiec wnioskować, że zło jest kategorią rządzącą raz na zawsze i niepodzielnie. Człowiek Czychowskiego widzi świat w jego właściwej wielopostaciowości, materia świata nie jest bierna, martwa i bezwładna ale podlega łącznie z kategoriami etycznymi ciągłym dialektycznym zmianom, gdyż znajduje się w nieustannym ruchu. Świat kształtuje się poprzez zderzenie skrajnych przeciwności, w walce, która prowadzi do coraz doskonalszych postaci rzeczywistości. Właśnie przez bezwzględne demaskowanie jednostkowego zła – „cynika, błazna, cyrkowca” – podmiot Czychowskiego tworzy  wyższą i lepszą formę rzeczywistości. Jest to sposób na rozliczenie się poety ze światem i jego naturą, a metodą tą jest sąd. Autor wie, że wszelka afirmacja prowadzi do bezruchu, martwoty, bierności, a jest to status, do którego mogą się przywiązać marionetki, kukły, kuglarze, cyrkowcy i, przede wszystkim, cynicy. Czychowski zdaje się mówić, chcąc zmienić świat, trzeba go krytykować, ale tylko mądrze i rozumnie.

Ekspresyjny sposób obrazowania osadzony w konwencji groteski z odcieniami prowokacyjnej ironii, a przede wszystkim zjadliwa aluzyjność, rubaszny i grubą metaforą ciosany humor nadają ostrości jego utworom. Zdaje się, że ten specyficzny humor nawiązuje do źródeł renesansowych. Stąd owa rubaszność, rozwiązłość, sprośność i dosadność w określaniu uciech tego świata.

Poezja, malarstwo, grafika, rzeźba są dla Czychowskiego tylko dziedzinami sztuki, które dają możliwość przetrwania i ciągłego odradzania się. Andrzej Żurowski sugeruje, iż źródłem inspiracji malarskiej Czychowskiego obok średniowiecznej sztuki ikonograficznej jest Modigliani. Widać to w układzie rąk malowanych przez niego postaci, w przechyleniu głowy, płaskim tle, wysmukłości figury. Dodajmy jeszcze, iż dzieła Modiglianiego odznaczają się statyczną kompozycją, subtelną, płynną, pełną wdzięku linią oraz jasnym, świetlistym kolorem. Malarstwo jego przepełnione jest liryzmem i melancholią, wykazuje powiązania z ekspresjonizmem. Właśnie ekspresjonizm byłby czynnikiem spinającym i łączącym elementy malarstwa Modiglianiego z ekspresjonistycznym pejzażem Czychowskiego. Mirosław Komendecki, omawiając malarstwo Czychowskiego zauważa, ze obok dobrego rzemiosła malarskiego uwagę widza skupia głównie umiejętność przekazania nastroju, lirycznego klimatu krajobrazu.

A jak autor z perspektywy lat patrzy na własną twórczość? W ankiecie, którą prowadzi redakcja „Integracji” – Wiersz, który cenię najwyżej, tak mówi o własnej poezji:

Z wielu napisanych przeze mnie wierszy, kilkanaście lub kilka darzę sentymentem, ale jeden spośród nich jest mi szczególnie bliski i cenię go najwyżej. Myślę o „Misterium na uboczu” – z tomu pod tym samym tytułem, w którym zbiegły się i załamały, jak promienie w soczewce, moje doświadczenia życiowe i poetyckie z okresu o najwyższej intensywności wyobrażeń. „Misterium na uboczu” – to utwór złożony, o kompozycji malarskiego fresku… Wreszcie jest to rzecz o dramacie jednostki i jej egzystencji, o rozdarciu moralnym i etycznym widzianym szerzej niż w kategorii czasu pokolenia jednej formacji społecznej. Analogie i odwołania do historii dają mu szerokie tło i perspektywę otwartą. Bohater liryczny „Misterium na uboczu” posiada cechy i znamiona „Sztukmistrza wędrownego” Norwida, z tą różnicą, że rodowód jego jest plebejski.

Śledząc twórczość Czychowskiego na żywo, w miarę ukazywania się kolejnych tomików, mogliśmy zauważyć proces dorastania i dojrzewania, a może nawet już starzenia się poety. Krytyka przyjęła dość chłodno wiersze z „ Zapisywanie trenu”. A nawet mówiono o rzekomej śmierci poety. Tak jednak nie było, gdyż Czychowski jest twórcą żywym, impulsywnym i ciągle trzymającym rękę na tętnie życia, choć zmienia się jego poetyka. Widoczna jest w jego twórczości świadoma rezygnacja z barokowego zdobnictwa na rzecz prostoty i stopniowego uklasycznienia, zanika młodzieńcza werwa ekspresjonistycznej krzykliwości tych wersów, a nadchodzi okres dojrzalej ciszy wieku męskiego. W wierszu „Słoneczniki” autor powie:

Od miejsca narodzin po wiek męski: wierzby przy drodze, kamienie na drodze – klęski.

Autorefleksją i głęboką zadumą nad sobą przypominają te wiersze gorzką prawdę „Liryków kazańskich”. Autor, ze stoickim spokojem opowiada o swoich niepowodzeniach życiowych.

Spokój i jednocześnie wewnętrzna dojrzałość widoczna jest w zewnętrznych rygorach wierszy, w ich lapidarnej dramatyczności, a nawet zintelektualizowanej esencjonalności. Wiersze z „Zapisywania trenu” różnią się zdecydowanie od poprzednich tomów elegijnym uspokojeniem, umiarem słowa, ogólną powściągliwością. W wierszu „Autobiografia” czytamy:

Pół życia zostawił tu sobie na szyderstwo. Poważny jest jak Budda, który połknął żabę, i wie, ze zaskrzeczy w nim, otworzy usta. Skrzywią się piękni władni – odwrócą plecami. Ach, ten Czychowski – powiedzą- znowu się wygłupia.

Powstaje pytanie? Kto połknął żabę? Czy rzeczywiście sam Czychowski? A może my wszyscy i sami przed sobą udajemy, ze nic się nie stało?

                                       Stanisław Gostkowski

[Powyższy tekst autorstwa Stanisława Gostkowskiego o twórczości innego poety, Mieczysława Czychowskiego, ukazał się w 1989 roku w piśmie „Autograf” wydawanym przez GTPS w Gdańsku.  Obaj wspaniali poeci wówczas jeszcze żyli, byli w pełni swych sił twórczych. Postanowiłem przypomnieć ten tekst, gdyż uznałem, że spojrzenie jednego poety na twórczość drugiego jest niezwykle ciekawe. Mówi nam wiele tak o autorze recenzji, jak i jej podmiocie. O kim więcej? Pozostawiam to ocenie naszych czytelników.]

Autorką portretu Mieczysława Czychowskiego jest Maja Majewska-Keane. Obraz znajduje się obecnie w kolekcji Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki.