Nie skrzydła, lecz bzdury
W domu zamiast skrzydeł, rosły nam korzenie
Wrastały w podłogi, gryzły parkiety
Gdy brat powiedział, że wolałby latać po niebie
wszyscy myśleli, że się przejęzyczył.
W takich domach jak nasz
ściany są z chmur, a za oknami latają żurawie
Taki to nasz prywatny raj
Snów się nie śni, sny są na jawie.
Gdy ze stóp jego nie wyszły korzonki
A zamiast liści, z pleców wyszły pióra
Matka odprawiła nad nim wszelkie modły
Jakie skrzydła?, rzekła. Nie skrzydła, lecz bzdura.
Wyglądała gałęzi i liści zielonych
A zamiast nich znajdowała kikuty, białe pierze
Ale przecież nie na anioła był chrzczony
Nie aniołem miał być, ale drzewem.
W końcu sam zaczął obrywać pióra
Wypchał nimi wszystkie poduchy
Jakie skrzydła?, powtarzał. Nie skrzydła, lecz bzdura!
Do kostek przyczepił ciężkie łańcuchy.
Byleby tylko nic mu wzlecieć nie kazało
Byleby tylko nogi trzymały się ziemi
Na niebie nic na niego nie czekało
Czekał więc na ziemi korzeni.
Czekał latami, lecz lata mijały
A on w drzewo nie umiał się zmienić
Pewnej nocy gwiazdy go do siebie wezwały
Krzyczały: Prędzej wzlecisz, niż się zakorzenisz.
Tak jak Ikar poleciał, w nadziei, że chmura
złapie go w ramiona i umrzeć nie pozwoli
Tak brat mój, zapominając, że wyskubał pióra
Podzielił smutny los ikarowy.
Nigdy nie urodził gałęzi i liści zielonych
Zamiast nich kikuty, bo wyskubał pierze
Ale przecież nie na anioła był chrzczony
Nie aniołem miał być, ale drzewem.
Justyna Luszyńska
Obraz wyróżniający: pexels-anastasiia-shevchenko-10568847.jpg 5.8 MB