Uczta u Monarchini
Wydawać by się mogło, że pomiędzy DEMOKRACJĄ a Monarchią istnieją same sprzeczności. Ścięcie króla we Francji, ścięcie króla w Anglii, rozstrzelanie cara w Rosji – to przykłady bezwzględnej wrogości pomiędzy DEMOKRACJĄ i Monarchią, jako władzą jednego człowieka nie pochodzącą z wyboru powszechnego, tylko z konsekwencji genetycznych, które przecież nie dają żadnych gwarancji. Te nadzieje, że syn pójdzie w ślady wybitnego ojca albo wielkiej matki są zwykle płonne. Takim drastycznym tego przykładem w mojej Ojczyźnie był nieszczęsny Michał Korybut Wiśniowiecki, niby król elekcyjny, a przecież dziedzic ojcowskiej sławy. Skuteczne rządzenie krajem wymaga wybitnej inteligencji politycznej, sprytu i żelaznego charakteru, co królom przytrafia się rzadko ze względu na cieplarniane warunki, w jakich przeważnie dorastają. Obarczeni rodzinami, ledwo dają sobie radę w zaspokajaniu potrzeb licznych krewniaków, a cóż dopiero poddanych, o których monarchowie przeważnie mają słabe pojęcie. Historia zna wypadki, kiedy władca przebierał się za prostego człowieka i udawał się pomiędzy ludzi, żeby zapoznać się z prawdziwym życiem. Ale myślę, że to legendy dalekie od prawdy. „Królowa ludzkich serc” była jakoby blisko z poddanymi i obdarowywała ich łaskami w bezpośrednich kontaktach, ale ile było w tym kalkulacji i blichtru nie wiemy, bo legenda księżnej Diany przesłoniła prawdę o niej. Jeśli już mowa o tej konkretnej Monarchii, ostatnie wydarzenie, jakim stała się śmierć Elżbiety II i poczucie, że zamknięta została cała epoka, którą uosabiała jej niezwykła postać, skłania nas do myślenia, że jej urząd stał się wielkim przedsiębiorstwem opartym na wizerunku łaskawej, bezstronnej władczyni, której mrówcza praca doprowadziła do tego, że była prawdziwie kochana przez miliony ludzi właściwie bezinteresownie. Jej imponujący pogrzeb nie tylko można zaliczyć do największych spektakli w kulturze europejskiej, ale też był okazją do demonstrowania niesłychanych emocji ludzi o różnym stopniu wykształcenia, rangi społecznej i majętności. Szczere łzy i wypowiedzi wychwalające kobietę, która przez długie lata fikcyjnego panowania nie zrobiła niczego znaczącego i nie dała się poznać jako przywódca narodu mający jakiś konkretny pogląd na jego losy, zadania i problemy, z jakimi się boryka, dają do myślenia. To niepojęte jak bardzo rzesza ludzi potrzebuje symbolu wcielenia Boga żyjącego wśród nas. Jeśli pojawia się ktoś taki jeden jedyny, niepowtarzalny, otoczony złotymi promieniami – jesteśmy gotowi oddawać mu hołdy i miłować go jak kogoś z rodziny, jak matkę, ojca, czy babcię czyli tych ludzi, dzięki którym nasze dzieciństwo mogło być bezpieczne. Taki „święty człowiek” na szczycie społecznej piramidy jest niezbędny, żebyśmy czuli się bezpieczni. Bo w głębi ducha wciąż jesteśmy dziećmi i naszą potrzebę bezpieczeństwa transponujemy w sferę baśni, gdzie nie grozi nam zło, bo czuwa nad wszystkimi Król Słońce, Królowa Matka, Ojciec Święty, czy inna tego typu nadludzka postać. Nie zapewni tego żaden prezydent wybrany przez większość, żaden dyktator, czy wódz, bo oni są z tego świata, są kimś spośród nas. Chyba, że sprawią sobie taką nadprzyrodzoną oprawę, jaką wciąż mają papieże i monarchowie. Ale nie ci, co jeżdżą na rowerze i paradują w garniturach ogólnodostępnych. Trzeba mięć takie ogromne, złote drzwi, jak na Kremlu, które otwierają się wraz z pompatycznie grzmiąca zapowiedzią „Władimir Władimirowicz Putin”. Trzeba umieć utrzymać dystans wobec ludu, bo to daje namiastkę dystansu niebiańskiego. DEMOKRACJA jest zaprzeczeniem tej dziecinnej potrzeby boskości i wydaje się, że żaden kompromis nie jest tu możliwy. A jednak z pomocą przychodzi widowiskowa pop kultura i to ona może uratować fenomen Monarchii pozostawiając ją w DEMOKRACJI jako dzieło sztuki ludowej o wielkiej sile oddziaływania i wielkich możliwościach zarabiania na swój „boski wystrój”. Byleby tylko taka żywa „Bozia” nie była transparentna i nie wtrącała się w przyziemne sprawy zarządzania gospodarką, wojnami, czy ścieraniem się różnych władz i tendencji politycznych. Elżbieta II trzymała się tego po mistrzowsku i dlatego taki wzniosły był finał jej panowania. Potrafiła mimo tajemniczego życia prywatnego w szkockim zamku zachować swoją bajkową osobę z dala od naszych przyziemnych spraw. Potrafiła stawić czoła wyzwaniom, jakie stawia wobec ukochanej osoby miłość małych dzieci, pragnących piękna i bezpieczeństwa w swoim szarym życiu, którego zawiłości nie są w stanie zrozumieć.
Marek Weiss Grzesiński
[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]
Obraz wyróżniający: Za Facebookiem pana Marka Weiss Grzesińskiego.