Listy zostawione na cmentarzu / Aleksander Korzybski

0
838
Młoda kobieta z czterema listami w ręku przekroczyła bramę cmentarza. Szare, ciche, marmurowe groby oświetlały złote promienie słońca. Wiał zimny wiatr, zgarniający nieliczne pomarańczowe liście ze ścieżki.
Na cmentarzu niedawno odbyło się wiele pogrzebów. Często parę naraz. Ale dla młodej kobiety tylko trzy z nich miały znaczenie.
Zatrzymała się przy najnowszym z grobów. Rozłożyła jeden z listów i ułożyła w jego kątach kamienie, aby nie został porwany przez wiatr. Stała przez chwilę nad grobem, patrząc tępo w przestrzeń.
Ruszyła do kolejnego pomnika. Energicznie położyła list i przygniotła go paroma zniczami. Wyprostowała się. Patrzyła intensywnie na tablicę z imieniem i nazwiskiem wyrytym w kamieniu. Parę razy nabrała śliny do ust i przełknęła po dłuższej chwili. Wymamrotała kilka słów, których sama nie zrozumiała, po czym odeszła ciężkim krokiem.
Dotarła do najstarszego oraz najważniejszego z interesujących ją grobów. Jej krok był niezdecydowany, jakby chciała uciec z cmentarza, a jednocześnie podbiec do nagrobka. Przyklękła przy nim. Zebrała kamyczki, które leżały przy drodze. Położyła list na płycie i ostrożnie go rozprostowała. Ułożyła na nim kamyki. Została w przyklęku na jeszcze parę minut, próbując powstrzymać łzy. Wstała i zaczęła zapalać znicze, ściągać liście, zabrała zwiędłe już kwiaty. Stała z nimi nad grobem przez chwilę. Westchnęła ciężko i odeszła, nie chcąc już kiedykolwiek tutaj wrócić.
***
Magdo,
kto by pomyślał, że tak skończymy? Tyle lat przyjaźni, tyle lat nienawiści, a teraz? Cisza. Tak bym określiła to, co zaszło między nami. Czy to w szkolnej ławie, czy w twoim pokoju na strychu, czy wiele kilometrów od siebie, czy w trakcie walki, nasza relacja zawsze była głośna. Burzliwa wręcz. A kiedy usłyszałam, że zdążyłaś się otruć, nim policja Ciebie przesłuchała, wszystko zamilkło. 
Dziwnie się czuję bez Ciebie. Nie cierpię tego.
Chcę Cię nienawidzić. Chcę pójść na twój grób i splunąć na niego, wycharczeć obelgi pod Twoim adresem i rzucić tą kartką, aby wiatr porwał ją na strzępy. Cały czas pamiętam, jak bezmyślnie mordowałaś moich przyjaciół, naszych przyjaciół. Brzydzę się na myśl o Twych kłamstwach, obrazach i manipulacjach, kipiących pogardą w stosunku do niezrozumianych przez społeczeństwo ludzi. Byłaś ślepa. Powtarzałaś, wszystko co wmawiali Ci Twoi przełożeni. Mam nadzieję, że historycy potępią takich jak Ty, zasłużyliście na to.
Ale wtedy przypominam sobie Ciebie sprzed tych wszystkich lat. Dziewczynę o pyzatej buzi i oczach jak ogień – pełnych pasji oraz ciepła. Jedyną, która stanęła w mojej obronie, kiedy wszyscy w szkole się nade mną znęcali. Moją najlepszą przyjaciółkę. Moją pierwszą miłością. Dlaczego nie mogłaś pozostać taka na zawsze? Dlaczego nie udało mi się obronić Cię przed Prawdziwymi  Ludźmi?
Kim Ty dla mnie jesteś? Teraz, po tym wszystkim. Nie ukochaną. Nie mogłabym już Cię kiedykolwiek pokochać. Nie przyjaciółką. Zbyt wiele bólu mi zadałaś, aby teraz zasługiwać na ten tytuł. Nie wrogiem. Nasza wojna się zakończyła, nie chciałabym dalej z Tobą walczyć. Czy to możliwe, że po tych wszystkich silnych emocjach, które nas łączyły skończyłyśmy jako osoby kompletnie sobie obce?
Wiem, kim byłam dla Ciebie przez te lata. Przyjaciółką, a ostatecznie wrogiem. Nigdy nie dawałaś mi o tym zapomnieć. Nieważne ile szans na zmianę Ci dawałam. Potrafiłam przyznać, że czystka, w którą przerodziła się nasza walka o sprawiedliwość z Wami, to błąd. A Ty do samego końca popierałaś swoją czystkę, czyż nie? 
Nigdy nie zapomnę tego, co im zrobiłaś. Nienawidziłaś siebie, po zrobieniu tego? Mam nadzieję, że tak. Mam nadzieję, że smażysz się w piekle za to.
Żegnaj, nieznajomo
Lena Mandel
***
Drogi Mateuszu,
mam nadzieję, że mogłabym wciąż mówić na Ciebie „Mati”. Co prawda teraz nie żyjesz, ale chcę uszanować Twoją wolę. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Wydawało mi się, że nie będziesz chciał mnie jeszcze kiedykolwiek zobaczyć, stąd ta zmiana. Nie winię Cię za to.
Ja i Przyjaciele Potępionych jesteśmy Tobie winni przeprosiny. Wykorzystaliśmy Cię jako szpiega, co zniszczyło Cię psychicznie i fizycznie. Przepraszam, że po wygranej w Łodzi, nie udało mi się wywalczyć Ciebie jako jednego ze szpiegów, którzy mogliby odejść z nami. Porzuciłam Cię i zostawiłam w rękach Prawdziwych Ludzi. Przepraszam. I dziękuję, że pomimo tego uciekłeś ze mną i Sarą, kiedy Przyjaciele zapomnieli o swej oryginalnej misji i rozpoczęli swą tak zwaną zemstę na Prawdziwych. Byłeś wsparciem, na które nie zasługiwałam.
Zasłużyłeś na coś lepszego. Kogoś lepszego. Niż Magda, niż ja, niż ta nieszczęsna wojna, niż te dwa gnijące towarzystwa, niż śmierć. Przepraszam, że nie zdążyłam stanąć pomiędzy Tobą i Magdą, kiedy przebijała Twój kręgosłup kulami.
Dzielnie walczyłeś, zanim Twoje ciało się poddało. Byłeś najdzielniejszy z nas wszystkich. Kiedy walczyłeś, kiedy zerwałeś z Magdą, kiedy nas chroniłeś przez tygodnie naszej ucieczki od tego szaleństwa, kiedy zadzwoniłeś po policję tego ostatniego dnia istnienia dwóch gangów. Przepraszam, że ja nie byłam w stanie zrobić tego samego. Że musiałeś sam dźwigać ten ciężar.
Przepraszam, za to jak Ciebie traktowałam, kiedy byliśmy młodsi. Powinnam Ci ufać od samego początku. Nie potrafię wskazać kogokolwiek bardziej wartego zaufania niż Ty. Bardziej skłonnego do zmian, do przyznania się do błędu, do empatii. Byłeś niesamowitym człowiekiem, czego nie potrafiłam docenić, zanim nie było za późno. Przepraszam za to i za wszystko inne, co sprawiło, że Cię tutaj nie ma. Dziękuję za wszystko, co uczyniło mój świat jaśniejszym dzięki Tobie.
Lena
P. S. Twój tata nie mógł przestać płakać od momentu, gdy usłyszał o Twej śmierci. Widziałam go dziś po południu. Podczas swego płaczu przepraszał Cię, za wszystkie błędy, które popełnił wychowując Cię.
***
Najdroższa Saro,
świat jest pusty bez Ciebie. Ja jestem pusta bez Ciebie. Nie ma we mnie nic bez Twego śmiechu, Twych oczu, Twej mądrości. 
Tęsknię za Tobą. Nie uważam, że kiedykolwiek przestanę. Znaczyłaś dla mnie wszystko. Pewnie więcej niż ja sama. Twoje życie znaczyło dla mnie więcej niż moje. A jednak to ja widziałam, jak się wykrwawiasz na śmierć.
Powinnam zapomnieć o gangach, kiedy byłyśmy gotowe przekroczyć granicę. Uciekłybyśmy z Mateuszem, ułożyłybyśmy sobie życie gdzieś indziej. Ale nie. Moja głupia duma i romantyczna wizja Zbawcy uciśnionych kazała mi wrócić, aby zakończyć to wszystko. I Ty musiałaś ponieść konsekwencje mojej głupoty. Przepraszam Cię za to.
Kochałam Ciebie. I Ty kochałaś mnie. Dziękuję Ci za to. Za każdą piękną chwilę spędzoną z Tobą, kiedy wyciągałaś mnie z mrocznego dołka, w którym utknęłam. Zdradziłaś Prawdziwych Ludzi dla mnie, ale to znaczy dla mnie mniej, niż Twoje słowa pocieszenia w chwilach zwątpienia. Byłaś najlepszą osobą, którą poznałam w całym moim życiu.
Na zawsze Twoja
Lena
P.S. Twoi rodzice nie chcą mnie znać. Rozumiem i nie dziwię się. W zasadzie nie znoszę samej siebie. 
***
Droga ja
Nie rozumiem, czemu to piszę. Nie rozumiem, czemu napisałam tamte listy. To jest absurdalne, a jednak wszystko, co we mnie się kumulowało przez te lata, zaczyna ze mnie uchodzić, kiedy kreślę słowa długopisem na kartce. Jest to dziwnie wyzwalające.
Przegrałam życie. Jako jedyna z naszej czwórki przetrwałam, więc można powiedzieć, że wygrałam. Jeśli naprawdę to się stało, to wolałabym przegrać. Gdybym przegrała, nie zdążyłabym zacząć żałować tego, jak potoczyły się moje losy.
Co mam teraz zrobić? Jak ja mogę po tym wszystkim wieść normalne życie? Zostałam uniewinniona, jakimś cudem, ale nie zasłużyłam na to. Robiłam tak samo złe rzeczy, co przywódcy tych gangów. Ludzie chowani przez ostatni rok w tym kraju ginęli z mojej winy. Co najmniej pięć osób niedawno pochowanych w tym mieście zginęło z mojej ręki podczas tej feralnej nocy, kiedy wszyscy członkowie obu towarzystw zostali pochwyceni. Zasłużyłam na taką samą karę, co oni. Gdybym trafiła do więzienia, mogłabym przynajmniej wiedzieć, jak będzie toczyć się moje życie. Teraz stoję przed niewiadomą i boję się jej.
Zawsze wiedziałam, co będę robić. Życie dziecka jest od początku zaplanowane. Przedszkole, podstawówka, liceum. Rytm zgodny z ustalonym planem dnia. Znasz swoich rodziców, wiesz, czego się po nich spodziewać. Znasz swoich przyjaciół, wiesz, czego się po nich spodziewać.
Straciłam swoich rodziców i przyjaciół. Straciłam swój dom. Straciłam pierwsze lata swojej dorosłości. Straciłam zaufanie społeczeństwa. Straciłam wszystko. Przegrałam życie. Ale go jeszcze nie straciłam.
Co to za życie. Nie wiem, jak miałabym je wykorzystać. Nie zasługuję na nie. Zrujnowałam za wiele cudzych… Za wiele złego wyrządziłam. Za mało dobrego.
***
Starsze małżeństwo przekroczyło bramę cmentarza. Kobieta wspierała się na ramieniu mężczyzny, który trzyma w ręku list.
Bez problemu odnaleźli  grób, którego szukali. Nic dziwnego, stali nad nim parę dni temu podczas pogrzebu.
Mężczyzna położył list na grobie i przycisnął zniczem, który zapaliła jego żona. Wyprostował się, a jego kości trzaskały, kiedy to robił. Dwójka starszych ludzi zaczęła się modlić, a kiedy skończyli, stali w ciszy nad nagrobkiem.
– To była dobra dziewczyna – stwierdziła kobieta.
– To były dobre dzieciaki – dodał mężczyzna.
***
Droga Leno,
Twoje listy złamały nasze serca. Nasz syn Cię uwielbiał. Magda i Sara również. Przynajmniej wtedy, kiedy byliście młodzi i spędzaliście razem czas w naszym domu. Wasze śmiechy wprowadzały ciepło do naszego domu, którego mu brakowało. Mówiąc zupełnie szczerze, naprawiliście nasze małżeństwo. Dziękujemy Wam za to.
Zagubiliście się. Patrzenie, jak czyste serca zaczynają krwawić jest bolesne. Mieliśmy nadzieję, że Twoje zacznie się goić. Niestety rozdrapałaś te rany, nie wiedząc, że zagojenie ich jest kwestią czasu. Czasu, na który zasłużyłaś.
Wyciągnęłaś Sarę i Mateusza z tych pseudowspólnot. Dzięki Twojemu wpływowi nasz syn zadzwonił na policję w trakcie tej sądnej nocy i przerwał ten błędny cykl przemocy. Przykro nam, że nie zdążyłaś tego zauważyć.
Oby Twoja dusza znalazła ukojenie
Aniela Szewczyk
Konrad Szewczyk 

                                        Aleksander Korzybski

 

Obraz wyróżniający: Obraz Rudy and Peter Skitterians z Pixabay