Klimt a wulkany / Piotr Kotlarz

0
661

To walka, którą na łamach WOBEC toczę już niemal od dwóch lat. Wciąż jestem w mniejszości. Czytałem, że w czasopismach naukowych ukazało się zaledwie 1% artykułów kwestionujących zasadniczy związek między tzw. „globalnym ociepleniem”, a wytwarzaniem przez nas w procesie gospodarczym COAż 99% przedstawicieli świata nauki głosi tezę przeciwną (mówią o zasadniczym wpływie CO2 na klimat), mało tego, mimo że wciąż jest to tylko hipoteza ulegli jej politycy i narzucili społeczeństwom „podatek klimatyczny”. Podatek, który w żaden sposób nie przyczynia się do zmniejszenia wytwarzania CO2, a który napędza kieszenie różnym spekulantom.

Od początku dziwi mnie aż taka zgodność, choć w nauce uleganie błędnym teoriom jest procesem znanym. Szczególnie dotkliwie doświadczyliśmy tego w medycynie, gdzie uleganie tzw. „autorytetom” powstrzymywało rozwój badań przez setki, a w niektórych przypadkach nawet tysiące lat. W tym wypadku moje zdziwienie powodowała zwykła logika. Jak może zawartość CO2 w atmosferze Ziemi, stanowiąca zaledwie 0,04% jej zawartości, znacząco wpływać na klimat?

Idąc drogą pomysłu Benjamina Franklina zacząłem przyczyn zmian klimatycznych szukać w wulkanizmie. Oczywiście nie chodzi o to, że wulkany wytwarzają mniej CO2, niż dostarcza go do atmosfery nasza działalność. Chodzi o zanieczyszczenie stratosfery. To ten proces jest tu decydujący, choć to tylko jeden z elementów. Ziemia, której skorupa kształtowała się przez 4,5 miliarda lat  jest wielkim wciąż pulsującym organizmem. Jej kształt zmieniał się w wyniku upadku asteroid i erupcji wulkanicznych, a także w wyniku wielokrotnych (liczonych w tysiącach) zmian klimatycznych. Spójrzmy tylko na wulkany. Wybuch takich, o skali powyżej 7 VEI powodował kilkuletnie ochłodzenie na tyle znaczące, że w tym czasie bardzo wzrastała powierzchnia lodowców. Te wpływały na to, że ochłodzenie trwało jeszcze dłużej, gdyż prądy oceaniczne przepływając pod nimi ulegały ochłodzeniu. Proces ocieplenia opóźniały również kolejne erupcje. Były mniejsze, więc ich skutki były tylko krótkotrwałe i klimat dalej się ocieplał, ale trwało to dłużej. W wyniku ocieplenia wzrastała powierzchnia wód mórz i oceanów. Masy wody, wcześniej zaabsorbowane w lodowcach, naciskały na płyty tektoniczne powodując ich przemieszczanie, co skutkowało trzęsieniami ziemi i ponownym wzrostem wulkanizmu. Gdy nacisk ten stanie się bardzo znaczny, wulkanizm również wzrasta.

Przez ostatnie dwa lata starałem się ten proces udowodnić przykładami z historii. Wreszcie przyszła mi z pomocą dzisiejsza rzeczywistość. 14 stycznia 2022 na wyspie Hunga Tonga doszło do erupcji wulkanu w wyniku której powstał słup pyłu wysoki na 20 kilometrów. Skalę tej erupcji szacuje się na 6 VEI.

W mojej ocenie to właśnie ta erupcja oraz ogólny wzrost wulkanizmu w ostatnich dwóch latach są przyczyną obecnego ochłodzenia. Jak się dowiadujemy tegoroczny  kwiecień w skali kraju będzie o ok. 2 st. C chłodniejszy od średniej z lat 1991-2020. Oznacza to, że będzie jednym z najchłodniejszych w tym wieku.

Meteorolodzy mówią o tym używając dziwnego języka. Czy to coś niezwykłego? – Za nami dwie chłodniejsze wiosny, a tegoroczny marzec i kwiecień również nas nie rozpieszczają, jeśli chodzi o temperaturę powietrza. Jednak z podobnymi chłodniejszymi sezonami mieliśmy już do czynienia w przeszłości – wyjaśnia prof. Mirosław Miętus, zastępca dyrektora IMGW-PIB. Warto zwrócić uwagę, że od 1951 r. wielokrotnie występowały dwie, a nawet trzy chłodniejsze wiosny z rzędu. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w latach 2003-2006. Nie należy więc doszukiwać się w ostatnich chłodnych wiosnach czegoś szczególnego – dodaje ten tzw. ekspert.

Inni tzw. eksperci posługują się tu pojęciem „anomalia”. Tak jakby to słowo mogło cokolwiek oznaczać, poza stwierdzeniem faktu, że obserwowany proces jest niezgodny z założoną teorią. Skoro ilość produkowanego przez nas CO2 rok do roku wzrasta o kilka procent, to zgodnie z teorią o wpływie tegoż przecież powinno wzrastać również ocieplenie. Karl Popper wprowadził pojęcie falsyfikowalności

Pozytywiści logiczni jako kryterium rozróżnienia poglądów naukowych od nie-naukowych przyjęli zasadę weryfikowalności teorii. Upraszczając, jeśli jakaś teoria ma potwierdzenie w faktach, to jest prawdziwa, a jeśli nie, to jest fałszywa. Zdaniem pozytywistów, teorie naukowe raz zweryfikowane będą już zawsze prawdziwe. Popper nie zgodził się z tym poglądem, twierdząc, że ostateczne zweryfikowanie teorii faktami nie jest nigdy możliwe. Teoria tłumaczy nieskończenie wiele przewidywań, jednak przebadać można tylko skończoną liczbę takich przewidywań, a do odrzucenia teorii wystarczy jedna sprzeczna z przewidywaniami obserwacja. Ponadto, jak pokazywał zwłaszcza rozwój fizyki w latach 20. i 30. XX wieku, teorie uważane za już dawno zweryfikowane, okazują się nagle niesłuszne i są zastępowane nowymi. Obserwacje niezgodne z zasadami mechaniki Newtona były już jednak obserwowane w XIX wieku i nie doprowadziły do jej odrzucenia. Dopiero dwudziestowieczna ogólna teoria względności Einsteina tłumaczyła wcześniej wykryte anomalie. Dziś pojawiają się dalsze hipotezy, uzupełniające (korygujące) teorie Einsteina.

Odnośnie wpływu CO2 na klimat mamy już wiele sprzecznych z przewidywaniami obserwacji. Czy w takim razie nie należy tej hipotezy (bo jeszcze nawet nie teorii) odrzucić. Takich długoterminowych korelacji jak stopniowy wzrost w dłuższym terminie średnich temperatur ziemi oraz wzrost wytwarzanego CO2 można znaleźć bardzo wiele, nie znaczy to jednak, że musi tu zachodzić wskazany związek przyczynowo skutkowy. Odwrotnie, to wzrost ocieplenia powoduje wzrost wytwarzanego przez przyrodę CO2 (np. w wyniku wzrostu liczby ludności, odsłaniania terenów w wyniku topnienia lodowców, ustępowania „wiecznej zmarzliny itp., również w wyniku działalności przemysłowej, ale należy tu uwzględniać proporcje).

Wiem, że moja teoria dotycząca zmian klimatycznych wymaga jeszcze bardzo wielu badań, rozwoju nauk. Wiem, że bardzo trudno będzie stworzyć algorytm zmian klimatycznych uwzględniający tak bardzo wiele czynników (dopiero po erupcji Hunga Tonga zaczęliśmy śledzić zmiany w stratosferze). To wszystko powinno jednak uczyć nas pokory i skłonić choćby do tego, by dalej szukać odpowiedzi. W nauce nie ma gorszej rzeczy niż brak wątpliwości… zaprzestanie poszukiwań kolejnych odpowiedzi nawet w zakresie spraw, które wydają nam się oczywiste.

                           Piotr Kotlarz

 

  1. Przy okazji polecam moją książkę na temat klimatu i wulkanizmu, która właśnie się ukazała w Wydawnictwie e-bookowo.pl

https://ebookpoint.pl/ksiazki/klimat-a-wulkany-piotr-kotlarz,e_2q6f.htm