Unia (Z cyklu: Alfabet Artysty) / Marek Weiss Grzesiński

0
487

Debata prezydencka we Francji, równolegle z rozstrzygnięciem pytania, kto jest godniejszym kandydatem na urząd najważniejszego przywódcy w Europie, dała również do myślenia, czym właściwie jest ta Europa, o której codziennie mówimy. Są dwie – jedna geograficzna, z arbitralnie od dawna ustanowioną granicą na Uralu i ta druga, zwana ostatnio Unią, której czuję się obywatelem, entuzjastą i szczęściarzem, że moja Ojczyzna weszła, nie bez oporów różnych sił, w jej skład. Wiele razy przekraczałem granice PRLu w wyprawach na Zachód i cierpiałem z powodu szykan celników, bezczelności straży czeskiej czy niemieckiej, a przede wszystkim straszliwych różnic jakości życia po jednej i po drugiej stronie. Kiedy dożyłem dni, że można było przemierzać Europę od Warszawy do Lizbony bez żadnych granic, upokorzeń i kompleksów, byłem szczęśliwy. Zwiedzałem gmachy instytucji unijnych w Brukseli, Luksemburgu i Strasburgu z dumą, że to również moje instytucje i mój mikroskopijny głos w wyborach i wypowiedziach publicznych ma mikroskopijny, ale jednak nie zerowy, wpływ na decyzje, rozwój i przyszłość kontynentu, którego burzliwa historia pasjonowała mnie przez całe życie. Niesamowity finał tej historii, kiedy między narodami wojującymi ze sobą od setek lat, mordującymi się bez opamiętania z absolutnym rekordem bestialstwa ustanowionym przez Niemców, nastąpił trwały pokój i coś w rodzaju przyjaźni i wspólnoty interesów, ten finał jest godny szacunku i wspierania jedności Unii, która staje się największą potęgą gospodarczą i byłaby nią już bez wątpienia, gdyby nie rozdzierały jej małostkowe, separatystyczne ambicje lokalnych populistów, szczujących na tę jedność, by zapewnić sobie władzę i głosy biednych wyborców w swoich krajach. Ci biedacy zawsze dadzą sobie wmówić, że to Unia jest winna ich marnej egzystencji, że to jakieś elity brukselskie zabierają ich ciężko zarobione, albo wyłudzone z socjalu pieniądze, które można by było przeznaczyć na kolejną flaszkę. Celowo piszę z pretensją i złością na eurosceptyków, bo nie rozumiem, jak można nie doceniać i nie podziwiać wielkiego projektu Unii dającego gwarancję bezpieczeństwa i dobrobytu milionom jej obywateli. Kiedy Macron mówi o jedności Europy i jej perspektywach, rozumiem go i trzymam kciuki za jego zwycięstwo. Kiedy Le Pen, wasalka zbrodniarza Putina krytykuje jedność Unii i chce ją reformować z Kaczyńskim, Orbanem, Salvinim i innymi demagogami utrzymującymi władzę nad ludem przy pomocy swojej rzekomej pobożności, życzę jej klęski i wielu przykrości. Znam Polaków, którzy w publicznych wypowiedziach i rozmowach prywatnych, powtarzają kłamstwa o jakichś elitach brukselskich i winach jakie Unia ponosi wobec ich osobistego życia. Pytam czy wiedzą, że te elity to również ich przedstawiciele od Kempy po Zalewską i od Jakiego po Czarneckiego. Pytam, czy wiedzą, że Unia to również premier Morawiecki, który siedząc przy stole Rady Europejskiej ramię w ramię z Orbanem domaga się od niej pieniędzy. Jednocześnie obaj łamią prawo i za nic mają zasady, na jakich Unia została zbudowana. Zawsze odpowiedź jest ta sama – Unia to Niemcy i Francja a reszta narodów jest oszukiwana i wyzyskiwana. Na te powtarzane jak mantra brednie ręce opadają i rozpacz mnie ogarnia, że tak łatwo zmącić umysły, często nawet nieźle wyedukowane, zwykłym codziennie wbijanym do głowy kłamstwem bluzgającym z domowego telewizora. Prawda o Unii i jej perspektywach popierana dowodami, liczbami, faktami – to wielkie zadanie i obowiązek każdego myślącego patrioty. Więc precz z rozpaczą, nie opuszczać rąk i pracować!

                                               Marek Weiss Grzesiński

 

[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora]

 

Obraz wyróżniający: Plik:Malarstwo ścienne – Europa i byk – Pompeje (IX 5 18-21) – Napoli MAN 111475 – 02.jpg. By ArchaiOptix – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=91624935