Kiedyś wygrała ogólnopolski konkurs literacki, potem została członkinią jury… a teraz wydaje książkę. I nieco o niej opowiada / Premiera nowej książki Justyny Luszyńskiej

0
726

Mam w sobie tyle cierpliwości, że czasem sama zastanawiam się, czy to zupełnie normalne. To pewnie stąd sprawdzanie się w roli nauczycielki – mogę powtarzać coś setkę razy, a nawet mi powieka nie drgnie. Ba! Będę to robić z uśmiechem na ustach.

Jednak spokój i opanowanie towarzyszą mi nie tylko podczas nauczania regułek gramatycznych języka angielskiego. Ogólnopolski Konkurs im. Bolesława Prusa wygrałam w 2016 roku. W tym samym roku debiutowałam pierwszą wydaną powieścią. Czułam się jak gwiazda. Dzisiaj wiem, że ta opowieść nie należała do najlepszych, ale przecież czasem trzeba coś spartaczyć, żeby wyciągnąć lekcję. Od tamtej pory miałam okazję być członkinią jury w kolejnych edycjach konkursu, stworzyć własne miejsce w sieci, publikować w miesięcznikach i rozwijać się, uczyć, pisać. Dużo pisać. Napisałam w końcu milion słów.

A jednak kolejną książkę wydaję dopiero na początku 2023 roku. Jak to się stało? Skąd te siedem lat bez kolejnej powieści?

Nie pisałam następnych? Ależ pisałam.

Nie próbowałam ich wydać? Ależ próbowałam.

Rzecz w tym, że musiałam się najpierw dużo nauczyć. Napisać milion słów, dostać masę krytyki, wściec się, rozpłakać i wyciągnąć wnioski. I to wszystko wydarzyło się więcej niż raz.

Łączy nas nienawiść” zaczęłam pisać wiele lat temu, niedługo po wydaniu debiutu… ale przerwałam. Przechodziłam wówczas przez paskudną blokadę pisarską. Dopiero kilka lat i napisanych książek później zupełnym przypadkiem trafiłam na plik tekstowy z tą historią. Jakoś to tak zawsze się u mnie zdarza, że w najtrudniejszych momentach życiowych piszę komedie. Tak było i tym razem.

A Malina, główna bohaterka „Łączy nas nienawiść”, urzekła mnie na nowo bez większego wysiłku. To młoda dziewczyna dążąca do sukcesu zawodowego. Nic w tym dziwnego, prawda? Ona jednak ustaliła sobie w głowie pewną jego wizję i robi wszystko, żeby osiągnąć wyznaczony cel. Wymarzona praca to dla niej nie tylko idealna okazja do rozwoju, ale także… gwarancja bezpieczeństwa finansowego. Każdemu przecież zależy na tym, by nie martwić się o kasę.

Właśnie dlatego uparła się, że będzie pracować w firmie, którą obrała na cel jeszcze jako nastolatka. Dostanie tam posadę, i koniec. Pracowała na to latami. Zrezygnowała z przyjaźni, miłości, hobby, wszystkiego, co tylko mogłoby ją rozpraszać, i postanowiła działać. Najpierw sukces, potem cała reszta.

Tylko że rzeczywistość weryfikuje marzenia.

Nie ma co kłamać, Malina dostaje plaskacza od losu. Trafia do wymarzonej firmy, ale jej przełożony jest leniem i playboyem, który zamiast dmuchać jej w skrzydła, zrzuca na nią masę kłopotów. Jakby tego było mało, restauracja jej mamy znów chyli się ku upadkowi.

Do tego kociołka plag egipskich dochodzi fakt, że unikająca głębszych relacji Malina, wpada do miejsca, w którym te relacje zaczynają się tworzyć. I bynajmniej jej się to nie podoba, bo przecież… bliskość to ból, prawda?

To historia o tym, że sukces ma wiele twarzy oraz że nie trzeba dźwigać na ramionach ciężaru całego świata. Opowiada o niezaleczonych ranach, ale i otwieraniu się na ludzi, zaryzykowaniu zranienia. To wszystko zaś zapakowane w pełną humoru opowieść ze zwariowaną główną bohaterką, jej przekochaną mamą, upierdliwym szefem i warszawską firmą w tle (ale całkowicie wymyśloną!).

Ta dziewczyna jest w stanie wiele poświęcić dla sukcesu. Nie obchodzą jej relacje, których od lat unika jak ognia. Mało, że jej nie obchodzą – boi się ich. A ta jej wymarzona praca nie dość, że wystawia na próbę jej cierpliwość, to jeszcze zbliża ją do ludzi. Pojawiają się uczucia, na które się nie pisała. Jak ma sobie z tym wszystkim poradzić?

Wierzę, że ta historia znalazła wydawców, ponieważ rozprawia o tym, co ważne. O tym, że sukces ma wiele twarzy. O niezaleczonych ranach, ale i otwieraniu się na ludzi, zaryzykowaniu zranienia. To wszystko zaś zapakowałam w pełną humoru opowieść ze zwariowaną główną bohaterką, jej przekochaną mamą, upierdliwym szefem i wielką warszawską firmą w tle (ale całkowicie wymyśloną!).

Od wygranej w konkursie literackim minęło prawie siedem lat, a czuję się, jakby minęło dwadzieścia. Dlaczego wcześniej nie pojawiła się nowa książka? Bo nie byłam gotowa na jej wydanie, choć kompletnie nie zdawałam sobie z tego sprawy. Teraz dzielę się z Wami spełnionym marzeniem: 25 stycznia 2023 roku odbędzie się premiera mojej powieści.

Wydawnictwo Spisek Pisarzy zapewniło jej rzetelną redakcję i cudowną okładkę. Ja z kolei przygotowałam dla Czytelników przyzwoitą historię. I nie będę kłamać, będę namawiać na lekturę. A co tam!

Luszyńska

O Autorce:

Luszyńska powinna nauczać , ale wbrew wszystkim dyplomom, porzuciła pracę nauczycielki i wymyśliła sobie zupełnie inną drogę, którą konsekwentnie podąża. Remontuje kampera, którym chce zwiedzać świat, nieustannie pisze oraz o pisaniu rozmawia (@j.luszynska), a także tworzy teksty, których zadaniem jest naklejanie plasterków na dusze czytelników (@pisadlo_luszynska). Marzy o tym, żeby na własne oczy zobaczyć wieloryba i zorzę polarną, wypija hektolitry herbaty i śmieje się z własnych żartów. Najwięcej czasu spędza jednak przed komputerem, uderzając niezmordowanie w klawisze zdartej klawiatury i wymyślając kolejne zwariowane historie.

(www.pisadlo.pl)