Justyna Luszyńska
Zgaduję, że najwspanialsze historie rzadko zaczynają się od słów „jechałam dzisiaj rano na zakupy, gdy…”, ale faktycznie jechałam na zakupy, kiedy znienacka uderzyła mnie absurdalna co do okoliczności myśl: boisz się śmierci? Pewnie w tej chwili połowa czytelników od razu klasyfikuje mnie jako niezrównoważoną psychicznie, o zachwianej osobowości i nawet nie zamierzam się spierać. Bardziej niż diagnoza, interesuje mnie zupełnie inna sprawa – odpowiedź na to pytanie.
Ostatnio pojechałam na weekend nad morze. Objechaliśmy kilka miast, w tym Hel, Sopot i Gdynię. W wielu z nich byłam po raz pierwszy. Kupiłam masę magnesów na lodówkę, zjadłam rybkę w lokalu z widokiem na morze i spałam w aucie, przykryta grubą ciężką kołdrą. Na przenośnej kuchence gazowej gotowaliśmy makaron z sosem i pierogi z mięsem. Siedziałam na plaży i oddychałam głęboko, by jak najwięcej tego powietrza nałapać w płuca i zabrać ze sobą z powrotem.
Wycieczka się skończyła, a ja musiałam wrócić do normalności. Moja normalność mieści się w niewielkim mieszkanku, do którego dopiero co się wprowadziłam. Ściany są białe, w rogu pokoju stoi toaletka, w drugim rogu są półki na książki i stół, w trzecim łóżko, a w czwartym szafa. Kiedy po ciężkim dniu wracam zmęczona i jedyne, o czym marzę, to święty spokój, mój oddech uspokaja się już w chwili, gdy przekręcam klucz w zamku – jestem w domu.
Redaguję teksty kochanych autorów, piszę własne, czytam konkursowe opowiadania, składam tomik wierszy do publikacji, poprawiam książkę – tym się zajmuję. Czasami piszę artykuły, zastanawiając się jednocześnie, czy chcę wrócić do prowadzenia bloga. Teraz piszę ten felieton, w mieszkaniu jest chłodno, pomimo trzydziestostopniowego upału na zewnątrz, popijam napar z czystka, a mój mężczyzna przygotowuje nam obiad. W uszy drapie dźwięk pracującej maszynki do mielenia mięsa, nic nie szkodzi.
Kiedy myślę o sobie oraz o tym, co mam, wiem, że jestem szczęściarą. Wiem też, że na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy mogą tylko pomarzyć o tym, co ja mam w swoich dwóch niewielkich dłoniach. Wiecie co jeszcze wiem? Wiem, że wiele z tych rzeczy wywalczyłam swoim uporem i ciężką pracą. Wiem, że nie chciały same do mnie przyjść. Wiele z nich zostało mi też podarowane w prezencie: chociażby rodzina. Wiem, że wielokrotnie ich nie doceniam. Szukam dziury w całym i zamiast skupić się na tym, co dobre, uparcie gapię się w tę dziurę, tłumacząc samej sobie, że jest bardzo źle. Wiem też, że mimo to sięgnę po jeszcze więcej, bo przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko rzeczy trudne do zrealizowania.
Czy boję się śmierci?
Kiedyś myślałam, że się jej boję, ponieważ na mojej liście marzeń było zbyt wiele nieodhaczonych punktów. Wciąż jest ich sporo, ale dokładnie w tej chwili przepełnia mnie spokój. Ośmieliłabym się go nazwać szczęściem. Nie żyję bez zmartwień, przecież bez nich nie da się żyć. Tak samo jak bez zwątpienia, które zagląda w nasze progi przynajmniej od czasu do czasu, oraz rozczarowania. Gama złych emocji jest różnorodna, ale podobnie jest z tymi dobrymi, a my musimy zrobić tylko jedną jedyną rzecz, by je zauważyć:
Przestać wgapiać się w tę dziurę.
Wystarczy odwrócić od niej wzrok, by zauważyć, że poza nią istnieje wiele więcej. Czego? Szczęścia. Nie oznacza to, że chciałabym w tym miejscu zakończyć swój żywot, broń Boże! Życie, jak sama nazwa mówi, najlepiej jest przeżyć. A jeszcze lepiej z takim spokojem, który w tej chwili wypełnia moje kości. Polecam.
Kilka słów o autorze: Justyna Luszyńska
Autorka książki pod tytułem „Będę czekać całą noc”, która miała swoją premierę w październiku 2016 roku. Laureatka nagród i wyróżnień w ogólnopolskich konkursach literackich, m.in. w Ogólnopolskim Konkursie im. Bolesława Prusa organizowanym przez miesięcznik WOBEC. Potem stała autorka miesięcznika, redaktor działu prozy, a od niedawna zastępca redaktora naczelnego.
Kiedyś redaktor koordynator oraz dziennikarz w serwisie EYIA (European Youth Information Agency). Okazjonalnie publikuje swoje teksty w miesięczniku MUTUUS. Członek jury drugiej edycji Ogólnopolskiego Konkursu na opowiadanie im. Bolesława Prusa.